Menu

Mini-Menu

Strony

czwartek, 15 marca 2018

Od Ferdinanda

Fryderyk w sumie nie wiedział, co ze sobą począć. Jak zawsze, ale tę informację zostawmy dla siebie, bo a nóż ktoś się dowie, a wieczorem zapuka do nas niski, pulchny chłopiec z ukochanym fletem w łapce i zbije nas po głowach. A tego oczywiście nikt by nie chciał, bo co to za zabawa, łazić z dosyć dużym guzem na głowie. Ani to ładne, ani przyjemne. Nic fajnego.
Dlatego oczywiście snuł się po akademiku, ze srebrnym instrumentem w dłoni, bo dopiero co skończył próbę, jak duch po opuszczonej posiadłości, szukając znajomych twarzy, do których mógłby się uczepić, uśmiechnąć, opowiedzieć kolejny suchar, za który zdzielony by został po głowie (ale zawsze było warto, pamiętajmy o tym, rozwścieczone miny innych osób, a przy tym śmiech który opuszcza ich gardła to rzecz piękna). Szedł powolutku, praktycznie nie podnosząc nóg, przez co kilka razy prawie się przewrócił, bo więcej energii wolał poświęcić na rozglądanie się i podziwianie nowych osóbek, które raz na jakiś czas mijały go, oczywiście nie wysilając się nawet na najzwyczajniejsze ”przepraszam”, gdy na niego wpadali. Bo po co, przecież i tak nie będą mieć z nim do czynienia. A niech ich wszystkich diabły wezmą! Kilka lat, wzrost nagle poleci w górę, a waga jakimś cudem i w dół, a wszyscy będą przed nim klękać. Właśnie tak.
I przysięgał, że nie wybuchnie, bo przecież zawsze był tym typem osoby uśmiechniętej i ciepłej, tej od rzucania żartów nie najwyższych lotów (ale nie mówimy tu o żartach wulgarnych, co to, to nie), ale gdy ktoś na niego wpadł i oczywiście nie przeprosił, a instrument wyleciał mu z dłoni to praktycznie zamarł, obserwując, jak leci i leci, a lot się nie kończył, ale wszystko miało swój koniec i w końcu i flet poprzeczny musiał dotknąć ziemi. Cudowny, święty instrument. Warknął, krzyknął, rzucając się do instrumentu w pośpiechu, a następnie szybko pospieszył do osoby, która jakby nigdy nic się nie stało, dalej posuwała się na przód.
Hej, ty! — krzyknął do swojego wroga nr jeden, wyrównując z nim krok. — Kot ci urwał język i już nawet przeprosić nie można?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz