Menu

Mini-Menu

Strony

poniedziałek, 9 lipca 2018

Od Alana Do Claudio

Wbiegłem spóźniony na salę i zdyszany. Powodu chyba nie trzeba tłumaczyć, prawda? Byłem zbyt leniwy, by wstać wcześniej... Ach, cały ja. Ludzkie wcielenie lenistwa we własnej osobie! Rozglądnąłem się po ogromnej sali. Czemu jest tak dużo tych idiotów razem ze mną? Co, promocje z lidla ich tak przyciągają? Aaaa wieem... To pewnie ten jakże seksowny i zgrzybiały zgred, zwany też przez niektórych nauczycielem... Mhm, jeszcze tylko strój pokojówki i wszystkie byłyby jego. Aach, jak ja go kurna nie lubię, nie wiem sam czemu. Po prostu jego ryj mnie wkurza. Cóż, bywa. Tak to jest, gdy dostajesz patelnią w dzieciństwie po twarzy. Dobra wypadałoby tam podejść i ogarnąć co się dzieje z tym nieogarniętym i jakże ożywionym tłumem... Normalnie wszyscy skaczą z radości... nagle usłyszałem głos nauczyciela.
- Dzisiaj odbędą się międzyklasowe walki! Niech każdy wylosuje stanowisko i numerek i staje na swoje miejsce! Gotowi? Zaczynamy!
Czekaj, zaraz, walki?! No i gitara! Przynajmniej będzie się można pobawić i poruszać, a nie gnić w tych ławkach jak trup pod ziemią... Ciekawe tylko z kim będę dzisiaj walczyć...

---

Wylądowałem w parze z jakimś bordowo włosym kolesiem. Chyba jest starszy ode mnie, z tego, co kojarzę i widzę. Hehehe śmieszek ze mnie jak z koziej rzyci trąbka. Dobra, ciekawe, czy ta starsza klasa rzeczywiście jest od nas lepsza, czy tylko udaje zarozumiałe szympansy z Zoo. Obaj wykonaliśmy gest, zaczynający naszą walkę, a ja wyciągnąłem swoją laskę, która przemieniła się po chwili w kunai. Będzie się działo...
---

Sprawnie wykonywałem uniki. Starałem się być tak szybki, jak tylko mogłem, by ten koleś mnie nie dostrzegł. Chyba mi się udawało przez jakiś czas, bo niekiedy stał zdezorientowany i nie wiedział, co zrobić lub gdzie poprowadzić swój wzrok. Ha! Mam cię! Refleks to nie jest twoja najmocniejsza strona, co? Już prawie go maaaaaaaaaam! Kurna! Zrobił z ręki tarczę. Cholercia, dobry jest w te klocki. Czekaj... Stał? No, no... Nie powiem, mogę mieć malutkie problemy... Ale nie wolno się poddawać! No gościu, zaciekawiłeś mnie, a to nie zawsze się zdarza. Chciałem już biec w inną stronę, lecz poczułem, że moje nogi obwiązuje gęsta powłoka ze stali. Nie mogę się poruszyć, a ten koleś na dodatek popchnął mnie na ziemię i usiadł na mnie, blokując tym samym nogi i ręce. Delikatnie zsunąłem swoją maskę i się złowieszczo uśmiechnąłem.
- Nie jesteś zmęczony? Chyba pora zasnąć. Nic się przecież nie stanie, jak chwilkę się zdrzemniesz...- szepnąłem do niego i zacząłem używać swojej mocy. Moje oko się zaświeciło krwistą czerwienią, a na nim pojawiły się te charakterystyczne, czarne znaki. Powieki Claudia się zamykały, choć chłopak walczył z sennością dzielnie. Jednak zmęczenie wzięło górę i po chwili chłopak zasnął, a ja wstałem i zaniosłem go do nauczyciela
- Co?! Co się mu stało!? Alan, coś ty mu zrobił!
- Spokojnie panie psorze... Tylko śpi i za godzinkę się powinien obudzić.
- A-a... No tak, zapomniałem...
Cicho się zaśmiałem, nasuwając z powrotem swoją maskę na moje usta i policzki. Moje lewe oko powróciło już do normalności. Schowałem również swoją broń i usiadłem na trybunach, czekając, aż ta lekcja się skończy. Ten bordowo włosy typek przykuł moją uwagę... Stal? No przyznam, że się z czymś takim nie spotkałem. Ciekawy żywioł. Z tego, co kojarzę, to nazywa się Claudio bodajże? Chyba tak... No kolego, życzę ci słodkich snów...

---

Minęła jakaś godzina, aż nagle zadzwonił dzwonek i wszyscy się zerwali i wybiegli z sali jak krowy z wybiegu. Matko, spokojnie, nie pali się... Ziewnąłem, wziąłem plecak na swoje ramiona i zacząłem kierować się z wyjścia z sali gimnastycznej. Co teraz mamy? Chyba matmę. Eeech... Ale najpierw przerwa. Jeeeeej... Znów nie słyszycie tego krzyku entuzjazmu? Nie? Świetnie, ja też nie. Rzuciłem plecak w kąt i udałem się do stołówki. Żarcie. Jedna z najbardziej fascynujących części dnia...



---

Na matmie i lekcjach - nuda. Chyba nie trzeba tego nikomu tłumaczyć. To jest oczywista oczywistość
i główny filar tego świata. A przynajmniej takie mam wrażenie. Pitolenie o tych równaniach, zagubionych x i tak dalej... Nie kumam, po co to komu. Znajdować jakiś x. Kurde kryminalne zagadki Miami. Tajna sprawa pod tytułem „Zagubiony x". Szukanie odcisków palców i podejrzanych, kto mógł ten walony X ukraść... Bez sensu i nieprzydatne w moim mniemaniu. Ale mus to mus. Na szczęście lekcje się w końcu skończyły, a ja jestem wolny. Wyszedłem z budynku szkoły i przeciągnąłem się, patrząc w stronę ulicy i pobliskiego parku. Nagle obok mnie znalazł się bordowo włosy chłopak. To chyba ten Claudio. Spojrzałem na niego lekko zaskoczony. Cholera, może być na mnie zły, że go tak po prostu odciąłem na godzinę bez wyjaśnień co, na co i po co. Upsik...
- Aaaa to ty, Claudio, tak? Jestem Alan. Powinieneś mnie jeszcze kojarzyć po śnie w objęciach Morfeusza, hm? Mam nadzieję, że nie sprawiłem ci koszmarów...

<Claudio?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz