Menu

Mini-Menu

Strony

środa, 22 sierpnia 2018

Od Cassandry Do Diaseel'a

Poczułam, jak zimna woda spływała po moim trzęsącym się ze strachu ciele. Miałam spuszczoną głowę. Z pokory i ze strachu. Naprzeciwko mnie stało pięć dziewczyn. Dwie z nich trzymały już puste wiadra. Można powiedzieć, że dowodząca tej całej ekipy stała na samym przodzie, patrząc na mnie wzrokiem pełen pogardy i obrzydzenia. Nie wiedziałam, co źle tym razem zrobiłam, że postanowiły mnie tak potraktować. Stałam jak głupia z ramionami ułożonymi wzdłuż ciała. Dziewczyna coś mówiła, ale ja nic nie słyszałam. Próbowałam sobie przypomnieć cały dzień i znaleźć swoje błędy, aby przeprosić. Zanim zaciągnęły mnie na tył budynku, podczas lekcji co chwilę zwracały na mnie uwagę. Tak jak myślałam, ich powodem był chłopak, do którego się zbyt słodko uśmiechnęłam i w stosunku do niego byłam za miła.

~ Siedem godzin wcześniej ~

Weszłam do szkoły zdyszana i przerażona faktem, że się spóźnię. Niestety, dnia poprzedniego, zamiast iść spać, to rysowałam komiks dla Olivii. Zasiedziałam się do trzeciej nad ranem. Aby zdążyć na pierwszą lekcję, potrzebowałam dwudziestu minut z buta. Autobusem nie chciałam jechać, ponieważ o tej godzinie były okropne, a co gorsze, nieprzewidywalne korki. Raz wszystko stało, a za innym razem samochody normalnie jeździły. Tego dnia jednak postanowiły stanąć w korku. Gdy się obudziłam, miałam trzydzieści minut do lekcji. Musiałam się szybko ubrać i się spakować. Gotowa do wyjścia, wybiegłam z mieszkania, w którym spędziłam weekend z rodzicami. Był poniedziałek, a od piątku do właśnie ostatniego dnia tygodnia, siedziałam u rodziców. Niestety, wynajęli apartament nieco za daleko od szkoły. Plus był taki, że zawsze był w miarę spokój, który nie został zakłócony przez karetki czy inne tam pojazdy na sygnale. Mimo wszystko postanowiłam wracać do akademika już w nocy w niedzielę, a nie dopiero w poniedziałek po zajęciach.

Gdy tylko dotarłam do szkoły, za mną wbiegł jakiś chłopak. Odwróciłam się i zauważyłam, że był to jeden z najbardziej popularnych uczniów w szkole. Był ceniony nie tylko za swoje wspaniałe zdolności plastyczne, ale był też duszą towarzystwa. Kochał imprezy, a jego szarmancki uśmiech wkradł się już niejednej niewieście w serce. Widząc mnie, pięknie się uśmiechnął i się nawet przywitał. Był ze mną w jednej klasie, ale nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji się lepiej sobie przyjrzeć. Rzeczywiście, był bardzo przystojny. Nie pamiętałam jego nazwiska, ale miał na imię Sakumo. Obok niego zawsze kręciła się grupka dziewczyn, które były jednymi z najpopularniejszymi w całej szkole. Wszystkie nosiły markowe ubrania, biżuterię czy torby. Często też narzekały, że musiały nosić mundurek, który przyczyniał się do tego, że były na równi z innymi uczniami. Jednak znalazły sposób, dzięki któremu mogły się wybić. Biżuteria. Co prawda nie była ona mile widziana na wielu lekcjach, jednak dziewczynom, to nie przeszkadzało. Dalej nosiły, a nawet się tym chwaliły, że na jakieś tam lekcji nauczyciel im już uwagi nie zwracał. Było to irytujące, jednak nikt nic nie mówił. Nie chcieli się narazić dziewczynom. Cała grupka miała świra na punkcie Sakumo i potrafiły zrobić dramę na pół szkoły, gdy widziały, jak jakaś dziewczyna uśmiechała się do szatyna.
Wchodząc do klasy, oboje byliśmy zdyszani. Otworzył drzwi, abym mogła wejść pierwsza. Właśnie nauczyciel wyczytał moje imię.
— Przepraszam za spóźnienie! — przeprosiłam zawstydzona. Na mojej twarzy zagościł delikatny rumieniec. Wszystkie ławki były zajęte, poza jedną, która miała dwa wolne miejsca obok siebie. Usiadłam pospiesznie na jednym, ale sekundę później miałam już towarzystwo, którym był sam Sakumo. Usiadł wygodnie i posłał w moją stronę swój sławny i piękny uśmiech. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się delikatny rumieniec. W tym samym czasie już czułam na sobie przeszywający wzrok dziewczyn. Przeczucie mi podpowiadało, że czekały mnie problemy po szkole, jak nie po tej lekcji. Nauczyciel zaczął nowy temat. Szatyn się delikatnie przysunął w moją stronę.
— Uroczo się rumienisz Cassandra — szepnął i zachichotał się cicho pod nosem. Otworzyłam szeroko oczy, jednak nic nie powiedziałam. Poczułam się niezręcznie. Takie komplementy były u mnie rzadkością.
— Dziękuję… — odpowiedziałam nieśmiało. Starałam się, jak najciszej podziękować, aby nauczyciel ani ciekawskie dziewczyny niczego nie usłyszały. Będąc szczera, po raz pierwszy z bliska mogłam ujrzeć chłopaka. Rzeczywiście, był bardzo przystojny, a jego oczy skrywały coś, co pociągało dziewczyn. Przez resztę lekcji wpatrywałam się raz na tablicę, a raz na Sakumo. Gdy tylko usłyszałam dzwonek, zamknęłam zeszyt i spakowałam go do plecaka. Chciałam wyjść już z klasy, jednak chłopak musiał mi zagrodzić drogę, wysuwając do samego końca krzesło. Mój powód opuszczenia klasy w trybie natychmiastowym był prosty. Dziewczyny od razu do niego podbiegły i patrzyły się na mnie z nieopisaną zazdrością. Przełknęłam niespokojnie ślinę i próbowałam wyjść ze swojej ławki.
— Przepraszam… — powiedziałam cicho, próbując się przepchnąć. Chciałam już iść do swojej następnej sali. Wolałam nie zjawiać się na lekcji w ostatniej chwili.
— Poczekaj. Pójdę z tobą — odparł i posłał delikatny uśmiech do dziewczyn. — A teraz wybaczcie, ale idę na lekcję — poszedł w stronę wyjścia, przepuszczając mnie pierwszą w przejściu. Było to urocze, jednak bardzo nietypowe. Coś czułam, że w ten sposób zbierało się coraz więcej problemów. Weszliśmy do sali i od razu zajął miejsce obok mnie. Dzisiaj na zajęciach ze szkicu mieliśmy zacząć rysować martwą naturę. Z tego, co słyszałam, to nauczyciel planował rozbić te zajęcia na trzy lekcje, ponieważ musieliśmy najpierw poświęcić nieco czasu na kilka bardzo podstawowych informacji. Chyba wolał się upewnić, że w jego klasie nie ma żadnego idioty, który zapisał się do nieodpowiedniej szkoły.
Nauczyciel wszedł do klasy, po czym spojrzał na wszystkich łagodnym wzrokiem. Szybko wyjaśnił cel naszej lekcji. Dodał również, że ta praca będzie w formie sprawdzianu, więc mamy się postarać i się nie obijać. Na całe szczęście oznajmił, że nie będzie tak surowo oceniał, ponieważ robił to po raz pierwszy raz z nami na ocenę. Inna istotna informacja była na temat naszych miejsc przez następne kilka zajęć. Mieliśmy wyraźny zakaz zmiany miejsc. Jeśli ktoś zmieni, to ma natychmiast zacząć pracę od nowa, chyba że posiadł pamięć idealną i byłby w stanie odzwierciedlić wcześniejszy obraz. Nauczyciela nie obchodziło to, czy ktoś prawie skończył, każdy musiał oddać pracę za trzy dni, inaczej dostawał jedynkę. Westchnęłam cicho.
— Słyszałem, że bardzo ładnie rysujesz — usłyszałam głos Sakumo, który patrzył na mnie z fascynacją. W dłoni trzymał odblokowany telefon. Przechylił go delikatnie, tak abym mogła zobaczyć wyświetlacz. Znalazł moją stronkę na instagramie, gdzie wstawiałam swoje prace. Nie spodziewałam się, że on będzie przeglądał mój profil na facebooku i natknie się na link do mojej strony. Zarumieniłam się delikatnie i posłałam w jego stronę delikatny uśmiech.
— Dziękuję, to miłe — odpowiedziałam nieśmiało.
— Jak dostanę wyższą ocenę, to zabieram cię na randkę, a jak Ty dostaniesz wyższą ocenę, to… — zamyślił się na chwilę. — nie będziesz musiała ze mną iść. — dokończył, mówiąc już nieco niepewnej. Najwyraźniej chciał się ze mną spotkać… Jednak nie byłam pewna co do jego decyzji. Nigdy wcześniej nie miałam chłopaka, ale się zgodziłam na taki zakład. Zaczęliśmy szkicować. Po dwóch godzinach lekcyjnych nauczyciel kazał nam przestać. Spojrzał na rezultaty naszej dwugodzinnej pracy.
Ja i Sakumo mieliśmy mniej więcej tyle samo. Jednak nauczyciel dał mu wyższą ocenę. Dopiero po chwili zrozumiałam dlaczego. Jego praca była dokładniejsza, a ja na razie jedynie zrobiła taki szybki zarys, abym później z większą swobodą mogła rysować.
— No to jednak idziesz ze mną na randkę — zachichotał się zadowolony ze swojego zwycięstwa.
— Ale nie wiem, kiedy… — powiedziałam, spuszczając głowę. Od zawsze miałam spięty grafik. Jak nie rodzice, to szkoła coś dla mnie miała do zrobienia. Nie byłam pewna czy będę miała czas.
— Nie szkodzi, daj mi znać, jak będziesz miała czas — oznajmił, posyłając w moją stronę uroczy uśmiech. Zarumieniłam się jeszcze bardziej. Nie wiedziałam jak zareagować. Po raz pierwszy przytrafiła mi się taka sytuacja. Nie tylko moje serce biło jak szalone, ale moje myśli nie potrafiły się skupić tylko na jednym. Co chwilę próbowałam zająć je czymś innym.
— Dziękuję — powiedziałam cicho, unosząc delikatnie kąciki ust. Chłopak poprosił mnie o numer telefonu. Poszliśmy razem do następnej klasy na kolejne zajęcia. Do końca dnia nie odstępował ode mnie o krok. Cały czas ze mną rozmawiał, nawet ignorując przywitania jego koleżanek. Niejedna spojrzała na mnie z zazdrością, ale były też takie, co mi szeptały miłe słowa i życzyły mi powodzenia. Dziwnie się z tym czułam, wręcz niekomfortowo. Podczas ostatniej lekcji dostałam karteczkę od tylnej ławki. Otworzyłam ją. Była to wiadomość od tych sławnych dziewczyn, które z samego rana prawie mnie zabiły wzrokiem. Spojrzałam za siebie i ujrzałam, jak jedna z nich pokazywała środkowy palec. Sakumo wyczuł moje zaniepokojenie. Położył dłoń na moim ramieniu, przez co się wzdrygnęłam.
— Zignoruj je — szepnął, w jego głosie słyszałam zarazem niepewność, jak i zdenerwowanie. — I uważaj na nie. To typowe zazdrosne, kłamliwe suki — dodał z niechęcią w głosie. Tego nie spodziewałam się po nim. Takie mocne słowa? Spojrzałam na niego z zaskoczeniem.
— Co się stało? — zapytałam się niepewnie z nutką troski w głosie. Nie dostałam odpowiedzi, chłopak jedynie westchnął głośno i pokręcił zrezygnowanie głową. Już o nic więcej się nie pytałam do końca lekcji. Na tej karteczce była informacja, abym zjawiła się za budynkiem szkoły po zajęciach, sama. Wiedziałam już, co ode mnie chciały, jednak nie spodziewałam się, że zostanę aż tak poniżona.
Gdy tylko wyszłam z sali, zauważyłam, jak dziewczyny patrzyły na mnie. Grzecznie poszłam za nimi, jednak szatyn mnie powstrzymał w pewnym momencie.
— To zły pomysł… — powiedział zatroskany.
— Będzie dobrze — odpowiedziałam, szerokim uśmiechem na twarzy. — Dziękuję za dzisiaj, do jutra — pożegnałam się z chłopakiem, po czym poszłam za uczennicami. Znały budynek jak własną kieszeń. Wiedziały, gdzie nie było kamer i właśnie tam mnie one zaciągnęły. Jedna z nich mnie popchnęła do kąta, tak mocno, że niemal straciłam równowagę. Stałam i patrzyłam na nie z niemałym przerażeniem. Każda z nich była rozgniewania, a co gorsze, były piekielnie zazdrosne.
— Udaje taką słodką, małą i wiecznie bezbronną dziewczynkę, a tu co? Taka z ciebie kurwa — zakpiła brunetka, która wychwyciła do ręki wiadro zimnej wody.
— Za wysoko celujesz kochana. Nie podrywaj kogoś, kto jest wart lepszej dziewczyny, niż ty, dobrze? — zachichotała się blondynka o fioletowych oczach. Wbiłam wzrok w ziemię. Pomimo tego, że nic tak naprawdę nie zrobiłam, czułam się winna temu wszystkiemu. Znowu, zwalałam całą winę na samą siebie, nawet jeśli to nie było z mojego powodu. Próbowałam się uspokoić, jednak byłam przerażona tak bliską i nagłą konfrontacją z dziewczynami. Nigdy nie byłam dobra ani w relacje z ludźmi a tym bardziej w konflikty.
— Odpowiesz nam w końcu, czy mam z ciebie to wydusić?! — warknęła inna blondynka, ta, która zarządzała całą grupą. Ona zawsze była tą, którą zagadywała chłopaków, podrywała tego najlepszego oraz ona zawsze miała pierwszeństwo do niemalże wszystkiego przyjemnego.
Powoli wszystkie emocje, które kotłowały się w mojej głowie, zagłuszały dźwięki ze świata zewnętrznego. Myślałam nad wieloma rzeczami, chcąc sobie wszystko poukładać. Poczułam wtedy, jak zimna woda zetknęła się z moją skórą. Drgnęłam z zaskoczenia, jednak nie pisnęłam.
— Nie udawaj głuchą! — wrzasnęła, chwytając mnie za włosy i podnosząc moją głowę, tak abym mogła spojrzeć jej w oczy. W tamtym momencie oprzytomniałam. Jej gniewny wzrok wyrwał mnie z mojego świata ciszy i pustki. Nie udawałam głuchej. Naprawdę, przez chwilę nie rozumiałam jej słów.
— Ja… Przepraszam… — wydusiłam z siebie. Chciałam już wyjść z tego kąta. Zrobiłam krok przed siebie, chcąc wyminąć jakoś blondynę, jednak ona miała inne plany. Wbiła paznokcie w moje ramię i cisnęła na ścianę. Tym razem to zabolało. Z moich ust wydobyło się głośne „ała”. Spojrzałam na moją prześladowczynię. Za jej plecami ujrzałam zbliżającą się sylwetkę mężczyzny. W głębi duszy błagałam, aby mi pomógł. Zarazem byłam wściekła na samą siebie, że nie potrafiłam się obronić, a musiałam zawsze polegać na szczęściu lub innych. Zawsze coś mnie blokowało przed zrobieniem tego jednego kroku. W głębi chciałam wykrzyczeć obelgi skierowane w jej stronę, ale nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku.

Diaseel? Mam nadzieję, że jest ok. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz