Menu

Mini-Menu

Strony

czwartek, 29 marca 2018

Od Keyi C.D Shura


Krzesła w gabinecie dyrektora były zdecydowanie wygodniejsze niż te u pedagoga. Moje dłonie prawie niewidocznie zsiwiały pod wpływem zimnego powietrza, które powoli wpływało do pomieszczenia przez uchylone okno. Spoczywały na spódniczce, której teraz dokładnie się przyglądałam.
Kiedy dziewczyna się tłumaczyła nie odezwałam się ani słowem. Nie bardzo interesowało mnie co ma do powiedzenia. Kiedy jednak wspomniała o swojej rzeczonej samotności niemal nie wybuchłam śmiechem. Ludzie, którzy na siłę zaznaczają jak bardzo są pokrzywdzeni i odrzuceni zawsze mnie śmieszyli. Uważałam ich za słabych. 
Shura opuściła pokój i zostałam sama z zarządcą szkoły. Zasiadł przede mną i spojrzał na mnie z politowaniem. 
- Nie wiem co we mnie wstąpiło, przepraszam. – lekko się pochyliłam. 
- Na drugi raz, jeśli będziesz miała jakiś problem możesz przyjść do mnie. Rozwiążemy to tak, aby nikomu nic się nie stało. Dzisiaj obejdzie się bez zbędnych kazań, idź. 
Lekki uśmiech wpłynął na jego postarzałą twarz. Pan Dyrektor był naprawdę dobrym człowiekiem. Kiedyś przychodził do nas do domu, do mojej matki, która byłą jego księgową. Chyba tylko dzięki częściowej znajomości udawało mi się unikać większych problemów. 
Nienawidziłam siebie za to, że jestem tak niezdarna i nie jestem asem w nauce jak moja matka. Ale z drugiej strony nigdy nie chciałabym skończyć jak ona. Codziennie praca pochłaniała ją całkowicie, a ta zatracała się w pracy. Potem doszły problemy z piciem i paleniem, a ja zawsze traktowana byłam jako wpadkę. Wpajała mi do głowy o marności mojej egzystencji.
- Dziękuję. – wstałam i pokłoniłam się nisko. 
Opuszczając gabinet nie zamierzałam wracać na ostatnią lekcję. Jednak zostałam zauważona przez nauczycielkę i w pewnym sensie zmuszona do nauki. Za nic jednak nie mogłam się skupić i wszystko mnie rozpraszało. Reszta spędzonego czasu w szkole niczym się nie różniła. Każda minuta się dłużyła jakby była wiecznością. 

Koniec ostatniej lekcji powinien mnie w pewien sposób ucieszyć, ale nic takiego się nie stało. Wrzuciłam zeszyt do małego worka i zarzuciłam go na plecy, poprawiając go jednocześnie do wygodnej pozycji. 
Idąc główną alejką prowadzącą do bramy, zauważyłam dobrze znanego mi osobnika. W pewnym momencie zatrzymała się wpatrzona w telefon, a ja bezwiednie ją minęłam. Słyszałam jak pod nosem wypowiada w moją stronę obelgi. Uśmiechnęłam się cynicznie i po prostu szłam prosto. 
Nagle przede mną pojawiła się sylwetka wysokiego i dobrze zbudowanego mężczyzny, który nie posiadał włosów, a jego łysy łeb odbijał promienie słoneczne. Dobrze znałam tego drania. 
- Co tu robisz? - wysyczałam przez zaciśnięte zęby. 
- Tym razem nie przychodzę do ciebie, słonko. – jego ręka powędrowała na mój policzek. 
Mocno trzepnęłam w jego przedramię, aby zatrzymać jego dłoń. Odsunęłam się do tyłu wywracając oczami.
- Oh – mruknęłam. – Miła odmiana. 
Jego wzrok powędrował i wlepił się w Shurę. Wybuchłam śmiechem, a Łeb tylko na mnie popatrzył i wzruszył ramionami. Odwróciłam się i również na nią spojrzałam. 
- Może zdradzisz mi co ta…
- Ściśle tajne, sorry. – przerwał mi, a ja tylko nadęłam policzki. 
Wywróciłam oczami , wracając do wcześniej obranego toru drogi. Skoro on ją zna, nie możliwe, że ma czystą kartę. 

Shura?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz