Menu

Mini-Menu

Strony

środa, 28 marca 2018

Od Keyi C.D Violett


Ciepła basenowa woda lekko obijała się o nasze brzuchy, głaszcząc dbale nasze skóry. Jej ciało było idealnie proporcjonalne i dobrze wyposażone w kobiece krągłości. Miała dość skąpy, lecz pięknie zdobiony strój kąpielowy. Jej szyję nadal zdobiła piękna broszka, która na prawdę do niej pasowała.
Przy niej wyglądałam dość ubogo i niezbyt atrakcyjnie. Wypięłam jednak dumnie piersi i posłałam dziewczynie szczery uśmiech, słysząc podziękowania. Nie do końca jednak wiedziałam dlaczego właściwie mi dziękuje.
- To ja powinnam dziękować. - nie ukrywałam, że w końcu moje ruchy stawały się coraz naturalniejsze, a słowa same nanosiły się na język. - Dawno z nikim nie rozmawiałam. 
Spuściłam wzrok i delikatnie pogłaskałam taflę wody. Moje odbicie rozmazało się, ukazując część mojej prawdziwej twarzy. Właśnie tak wyglądałam w środku - pomarszczona i niezdatna do dalszego życia. Przynajmniej taką siebie wykreowałam we własnym umyśle.
- Na pewno wszystko okej? - jasne włosy przykleiły się do jej rumianych policzków.
- Mhm - przytaknęłam. - Jak najbardziej.
Zanurzyłam się w życiodajnym płynie aż po końcówki uszu. Następnie lekko opuściłam głowę do tyłu, tak, że mój wzrok skierowany był ku sufitowi.
Violett zrobiła to samo co ja, ale jej oczy całkowicie zostały pochłonięte pod taflą wody. Zerknęłam na nią ukosem, a kiedy zobaczyłam, że wcale ich nie zamknęła przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Na prawdę nie rozumiem jak można pływać pod wodą z otwartymi oczami!
Obie bardzo dobrze się bawiłyśmy. Przez krótki moment zapomniałam o szarej rzeczywistości i śmiałam się od siebie. Moje kłamstwa ulotniły się na te kilka sekund, a ja mogłam odetchnąć. Tak bardzo potrzebowałam prawdy, która nie była mi dana. Każdy dzień to gnicie naszego ciała, ale ja miałam wrażenie, że już dawno moje wnętrzności wyglądają jak marna papka.
W pewnym momencie Violett znikła mi z pola widzenia. Delikatnie unosząc się na wodzie, ruszyłam za nią. Jednak takiego widoku się nie spodziewałam.
Za ścianą stała ona i jakiś chłopak. Jego umięśnione ciało przyciągało wzrok, a białe włosy dodawały tajemniczości. Przyparł dziewczynę do płytek, a jego dłoń powędrowała obok jej delikatnej twarzy. Druga wylądowała na jędrnej piersi, która zdecydowanie nie mieściła się w jego i tak dużej dłoni.
Chciałam zareagować, ale moje ciało potrafiło tylko utrzymywać pion. Zawsze byłam obojętna na każdy ludzki problem o ile mnie nie dotyczył. Nigdy nikomu nie pomagałam. Nawet jeśli za to tracił życie.
Kiedy ja bezczynnie się przyglądałam Violett bez mrugnięcia okiem górowała nad białowłosym. Teraz to jego twarz przywarła do śliskich płytek, a jego ręka zdecydowanie wyglądała na wybitą z barku. Jego krzyk został zagłuszony przez będący obok sztuczny wodospad.
Dziewczyna wypuściła chłopaka z uścisku, a ten niezwykle szybko się ulotnił klnąc pod nosem.
- Wszystko okej? - mój głos był niepewny, a może nawet czułam się lekko winna, że nie pomogłam. Szybko jednak odrzuciłam poczucie winy i spojrzałam w oczy towarzyszki.
- Tak. - odpowiedziała, jakby nigdy nic się nie stało.
Bezczelny! - moja pewność siebie wróciła do normy, a ton głosu brzmiał zdecydowanie.
Po incydencie szybko ulotniłyśmy się z basenu. Postanowiłam, że odprowadzę Violett pod mieszkanie. Moje włosy były jeszcze mokre, więc naciągnęłam na siebie kaptur i spięłam w kucyka, nasuwać jeszcze na usta czarną maskę, pozwalającą mi ukryć tożsamość. Po drodze dziewczyna się otworzyła i przyznała, że to wcale nie pierwszy raz. Opowiedziała mi nieco o jej codziennym życiu i zainteresowaniach. Kiedy okazało się, że tak jak ja jest adapter-ką sztuk walki obiecałyśmy sobie, że odbędziemy kiedyś wspólny, niezobowiązujący sparing.
Kiedy byłyśmy prawie na miejscu, dziewczyna gwałtownie się zatrzymała.
- Co jest? - zapytałam, również się zatrzymując i pytająco patrząc na jej twarz.
Mój wzrok powędrował za jej, który wlepiony był w stojącą, zakapturzoną postacią. Miał męską budowlę, a twarz ukrytą pod identyczną maską jak moją. Violett jednak wyglądała nie na przestraszoną, ale na taką, która widzi kogoś po kilku latach nieobecności.

<Violett? Mam nadzieje, że nie skomplikowałam zbyt bardzo ;] >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz