Menu

Mini-Menu

Strony

czwartek, 14 czerwca 2018

Od Shury C.D Hideyoshiego

Przyglądałam się dla mojego ukochanego, który miał spuszczoną głowę. Przygryzłam nieco wargę. Mój mały, biedny Hide. Kochany Dwukolorowy misio, który w tej chwili i już mam nadzieję, na zawsze będzie mnie potrzebował. Uśmiechnęłam się delikatnie, zbliżając się do niego. Moje serce biło w zawrotnym tempie. Tak bardzo lubiłam to uczucie, bo to właśnie mój chłopak je wywoływał. Tak przyjemne, tak... Niesamowicie piękne. Przygryzłam wargę, patrząc jak mężczyzna rozgląda się po polanie, a po chwili, po prostu spuścił głowę. Nie byłam pewna co się stało, ale wiedziałam, że na pewno nie należało to do najmilszych rzeczy. Westchnęłam dość ciężko, ale potem z lekką radością, zbliżyłam się do niego. Uniosłam dłoń, zabierając jakiś patyk z jego koszulki. Hide jednak nadal martwo patrzył w ziemię, więc dotknęłam jego policzka z uśmiechem. Chłopak spojrzał na mnie, a ja przechyliłam lekko głowę, czerwieniąc się. Pogładziłam miękką skórę chłopaka, a następnie dłoń ułożyłam na jego szyi.
-Hide, co by się nie stało... Będę przy tobie. Będę zawsze ciebie wspierać. Takie będzie teraz moje zadanie... Kochanie...-szepnęłam, nadal lekko się rumieniąc od tego ślicznego i jakże uroczego uśmiechu mojego ukochanego.
Dlaczego on ciągle tak nie może się uśmiechać. Jest tak uroczy, tak bardzo... Przystojny. Czułam, że jestem naprawdę szczęściarą w tym momencie, skoro trafiłam na kogoś takiego, jak Hideyoshi. Pogładziłam jego szyję i spojrzałam mu w oczy. Moje serce zabiło jeszcze szybciej, jak nasze spojrzenie się spotkało. Jak ja go... kochałam. Tak. Kochałam go. Całym swoim lodowatym sercem, które teraz rozpływało się z tej skorupy pod jego wpływem... Był niesamowity. Był cały mój i nikomu go nie oddam. Cała należę do niego. Tylko niego.
-Dziękuję... Wiem... Właśnie za to cię kocham, Shura.. - uśmiechnął się do mnie i pochwycił moją zimną dłoń.
Przygryzłam wargę, po czym ze łzami w oczach, przysunęłam się bliżej niego. Zacisnęłam męską rękę chłopaka, która była... Taka ciepła. Taka miła. Uśmiechnęłam się potem i przystawiłam swoje czoło do jego czoła. Na chwilkę zamknęłam oczy, aby nacieszyć się jego pięknym zapachem oraz tym, że jest w tej chwili przy mnie. Kiedy otworzyłam z powrotem oczy, napotkałam spojrzenie chłopaka, który nadal się do mnie uśmiechał. Wolną dłoń położył na moim policzku, a z kolei ja nadal zaciskałam drugą jego dłoń. Zetknęłam nasze noski, po czym uśmiechnęłam się znowu. Byłam teraz taka szczęśliwa, kiedy mogłam być przy nim, cieszyć się jego obecnością...
-Ja ciebie też kocham Hide... Nawet nie wiesz jak bardzo...-szepnęłam.-Jestem taka szczęśliwa, że jestem teraz przy tobie... I mogę patrzeć na twój uśmiech...
Chłopak odgarnął kosmyk moich włosów, które zakrywały moją nieco bladą jak zawsze twarz. Oczy mężczyzny nie odrywały się ode mnie i wpatrywały się wpierw w moje białe pasma włosów, a potem w błękitne oczy. Miał tak piękne, dwukolorowe oczęta... Moje serce ponownie zaczęło łomotać mocniej w mojej piersi.
-Jesteś piękna, wiesz?-szepnął nagle.
-Schlebiasz mi... Dziękuję, przystojniaku... Dobrze wiesz, że uważam ciebie za najprzystojniejszego mężczyznę, jaki stąpał po ziemi. Żaden Beckham nawet do pięt ci nie dosięga...-szepnęłam, cicho chichocząc.
- Uuu.. A przy tobie to Angelina Jolie potrzebuje operacji plastycznych.. - zaśmieliśmy się razem.
-Dlatego do siebie pasujemy. Obaj uważamy siebie za coś co ma większą wartość od innych. Hide, nie zostawię ciebie nigdy i wierzę w to, że ty też tego nie zrobisz...-szepnęłam.
Hide uniósł mnie za talię i obrócił się wokół własnej osi, uśmiechając się. Ja również się uśmiechnęłam, a moje włosy stworzyły wokół nas wir. Zarzuciłam dłonie na jego ramiona, po czym pocałowałam go delikatnie w usta. Moje serce biło tak szybko i nie myślało, aby się zatrzymać. Jakie to miłe uczucie... Pierwszy raz czuję coś takiego i tak bardzo się od tego uzależniłam. Dobrze. Niech Hide wie, że jestem cała jego i nic nikomu do naszego związku, bo my razem jesteśmy szczęśliwi.
-Oczywiście, że nie zrobię!-krzyknął radośnie.
-Tak ciebie mocno kocham, Hidesiu.-rzekłam, kładąc dłonie na jego policzkach, a potem pocałowałam go namiętnie w usta.
Chłopak mocno mnie do siebie przyciągnął, ujmując mocno moją talię. Między pocałunkami, nie mieliśmy przerwy. Jedyne co poczułam, to wsuwający się między moje wargi język chłopaka. Teraz już nie wiedziałam, czy to od emocji, czy po prostu dostałam palpitacji serca. On wiedział, czuł co się dzieje z moim serduszkiem i robił to na pewno specjalnie, bo nie zaprzestał tego, co robił. Ja też tego nie zrobiłam, bo również pozwoliłam, aby mój język splótł się z jego w bardzo namiętnym tańcu. Czemu ja zawsze chcę tylko więcej... Czy ja jestem zachłanna? Tak. Jestem. Hide jest dla mnie za ważny, abym go komuś oddała. Każdy, każdy musi wiedzieć, że on jest mój. Wyłącznie mój.
---
Po południu, znowu się spotkaliśmy. Miałam na sobie moją tradycyjną, białą sukienkę, oraz dopasowany, jasny żakiet z czarnymi detalami. Na głowie miałam jasny jak śnieg berecik. Wraz z Hide u boku, kierowaliśmy się do pobliskiej kawiarni, gdzie też sprzedawali przepyszne lody. Z radością trzymałam jego dłoń z którą miałam też splecione palce. Miał zawsze tak ciepłe ręce i czułam w nich tą męską opiekę. Czułam, jak jego obecność wprawia moje serce w tak szybkie bicie. Spojrzałam na chłopaka, trzymając wolną ręką rzemyk torebki. W tym momencie, powiał letni wiaterek, który rozwiał moje włosy na wszystkie strony świata. Uśmiechnęłam się delikatnie, zaciskając lekko dłoń Hide.
-Uwielbiam z tobą chodzić na spacery, wiesz?-powiedziałam, po czym zachichotałam.
Chłopak patrzył w chodnik, ale uśmiechnął się lekko. Uwielbiałam go. Jego uśmiech, jego poczucie humoru, jego ciepło, miłość, jaką mnie bez przerwy obdarzał. Nie mogłam chyba wymarzyć sobie lepszego chłopaka od niego. Zasługiwał na miano najcudowniejszego na całej ziemi. Dla mnie, zawsze taki będzie... Przecież to mój kochany Hide i nic tego nie zmieni. Bez znaczenia co by się stało, mam zamiar stać u jego boku, a w razie wypadku, oddać za niego życie. Wiem, że przeżył wiele. Połowiczny syndrom Marii Antoniny, ta blizna, jego dwie strony z żywiołami. Nie zasługuje już na nic złego. Mój kochany... Mój najukochańszy. Uśmiechnęłam się, a kiedy spojrzałam przed siebie, ludzie krzyczeli i wskazywali na ulicę. Odwróciłam wzrok w tamtą stronę. Nawet nie wiedziałam, że weszliśmy na przejście, a na dodatek, jechał tir. Pobladłam, ale bez zbędnych ceregieli i użalania się, odepchnęłam Hide całą swoją siłą, aby nie uderzył go samochód. Mimo tego, że hamował, uderzył we mnie dość mocno, a ja poturlałam się kawałek po czarnym asfalcie, który też po chwili zaczął zalewać się moją krwią. Otworzyłam oczy, ale i tak nie widziałam wiele, bo wzrok miałam zamglony. Czułam, że moje białe ubranie, nie będzie już takie nieskazitelne. Chłopak patrzył na mnie przerażony, a potem rzucił się w moją stronę, krzycząc... Co krzyczał? Dlaczego nie słyszę? Tylko pisk... Zamknęłam potem oczy, bo zemdlałam. Cała byłam blada, a rany na moim ciele bez końca krwawiły. Wiedziałam, że to było niebezpieczne, ale... Hideyoshi... On był teraz najważniejszy... On teraz potrzebował mojej opieki. Uratowałam go. Nie obchodzi mnie to, że mogę skończyć ze wstrząsem... To on mnie potrzebuje...

<Hide? T^T>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz