Menu

Mini-Menu

Strony

sobota, 18 sierpnia 2018

Od Blue C.D Claudio


Zaśmiałam się cicho pod nosem na widok tej, jakże kochanej reakcji młodzieńca. Od tamtej chwili, gdy po raz pierwszy ktoś zobaczył mnie w takim stanie i został ze mną, poza moim bratem ma się rozumieć, minęły dwa dni. Mimo tego, w głowie dalej kołatały mi się jego słowa i czyny. Na samo wspomnienie, oblał mnie delikatny rumieniec. Ponownie się roześmiałam i łagodnie pociągnęłam Claudio, pomagając mu wstać. Kiedy już to się udało, staliśmy tak, spoglądając na siebie. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że dalej trzymamy się za dłonie. Cofnęłam swoją zarumieniona.
- Mamy jeszcze czas, nie musimy się spieszyć - powiedziałam, poprawiając sobie torbę na ramieniu.
- Myślałem, że będziesz od razu w szkole - odezwał się w dalszym ciągu zarumieniony mężczyzna, który sięgnął po leżący rower w celu postawienia go przy sobie.
- Naszło mnie z rana na spacer przed zajęciami - odparłam, uśmiechając się lekko. - I zobacz, całkiem ładnie się złożyło.
W odpowiedzi uniósł kąciki ust. Starałam się nie myśleć o tym, jak bardzo wyglądał, uśmiechając się, będąc zarumienionym, ale nie dawałam rady. Najzwyczajniej w świecie, Claudio zajmował coraz więcej miejsca w moich myślach. Oczywiście, nie przyznawałam się do tego na głos, że tamte chwile otulały moje serce i przywołując je, potrafiłam nawet zasnąć, uśmiechając się. Tymczasem już wolnym krokiem szliśmy w kierunku szkoły, Claudio prowadził swój majestatyczny pojazd przy boku.
- Wiem, że nie powinienem był pytać... - zaczął dość skrępowany, na co nadstawiłam ucha.
- O co chodzi? - Spytałam zaciekawiona.
- Ciekawi mnie... Bo jesteś orężem... Jak to powiedzieć - mówił tak zestresowany, że nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- Jakim dysponuje żywiołem? - Rzuciłam luźno. Nie nawiązując kontaktu wzrokowego, kiwnął głową. Jeśli miałabym zgadywać, nie chciał mnie urazić przez wzgląd na ostatnie wydarzenia, kiedy to Frank wyjawił nasze tożsamości. Spojrzałam przed siebie. - W sumie czemu nie? Nie pytasz o nic złego. 

- Naprawdę? Myślałem...
- Frank? Dajmy temu spokój - machnęłam dłonią. - To były 2 dni, które wolałabym zapomnieć. I wcześniejsze tez nie były zbyt różowe.
- Jak to? - Zapytał się zbyt szybko. Spojrzałam na jego policzek z wahaniem, unikając trafienia na oczy, ale zaraz uciekłam wzrokiem.
- Poza nim, miałam jeszcze kilkunastu innych władających... - Po chwili dodałam z wahaniem, nie czułam się na siłach, by o tym opowiadać. - Wybacz, możemy to przemilczeć?
- Jasne, nie ma problemu - i znów szybko powiedział.
- A wracając do początkowego tematu - ponowiłam rozmowę. - moim żywiołem jest elektryczność. Poległam raczej na atakach. Ponoć łatwo to poznać - zażartowałam. Na chwile przystanął i spojrzał na mnie zaskoczony. Spojrzałam na niego zatroskana. - Wszystko w porządku?
- Elektryczność głównie nastawiona na ataki? - Powtórzył, jakby chciał się upewnić. Kiwnęłam głową, nic nie mówiąc.
- A jak z tobą?
- Dysponuje żywiołem stali i raczej w formie samoobrony - powiedział lekko zawstydzony, uciekając spojrzeniem w bok. - Nie lubię walczyć, wolę unikać tego.
Uśmiechnęłam się na te słowa. Czyli dobrze podejrzewałam o stanowisko w walkach. Do tej pory zauważyłam, że Claudio ma zbyt wielkie serce i pewnie unikałby konfliktów na tyle, ile może. Nie zauważyliśmy, że staliśmy przed schodami do szkoły.
- Wiesz...
- Tak? - Zapytał, odkładając rower na miejsce przeznaczone dla takiego sprzętu.
-Gdybym mogłaby być twoim orężem, nie pozwoliłabym innym nawet spróbować cię zranić- powiedziałam, uśmiechając się na schodach i puszczając mu oczko. Zostawiłam go takiego zaskoczonego i udałam się do środka budynku.
Cały dzień nie mogłam się za bardzo skupić na zajęciach, które były na szczęście luźniejsze. Myślami błądziłam sobie w odległych marzeniach i ostatnich wydarzeniach, które były ściśle związane z wiadomą osobą. Jednak gdzieś w sercu miałam niejasne uczucie, że coś się kroi. W pewnym momencie pod koniec zajęć kilkoro uczniów mojej klasy zaczęło spoglądać za okno. Mieli o tyle dobrze, że siedzieli zaraz przy nich. Gdy zabrzmiał dzwonek, podeszłam i spojrzałam za szybę, o co chodzi. Na ułamek sekundy padł na mnie lodowaty dreszcz. Frank. Wykłócał się z jakimś nauczycielem. Za dorosłym mężczyzną stał Claudio a za przybyszem jakaś cytata blondynka. To chyba jasne, że zaraz pobiegłam do nich. Na miejscu byłam po może dwóch minutach. Na miejscu mogłam dostrzec tylko zadowolonego obcego, skamieniałego znajomego i zirytowanego opiekuna.
- Co się stało? - Zapytałam na jednym wdechu.
- Uczeń został wyzwany do pojedynku, za pięć minut w hali treningowej - odpowiedział beznamiętne dorosły, po czym odszedł w tamtym kierunku, pewnie miał nadzorować walkę. Zrobiło mi się słabo.
- Próbowałem załagodzić sprawę - mruknął, gdy zostaliśmy sami. Podniosłam wzrok i napotkałam jego złość w oczach zmieszaną z bezradnością.
- Nie chcesz walczyć - stwierdziłam, niż zapytałam, spotkało się to z niemą zgodą. - Ale jeśli nie stawisz się do potyczki, też będzie źle.
- Muszę iść - powiedział, przejeżdżając sobie dłonią po włosach. Nim zdążył zrobić krok, złapałam go lekko za rękaw.
- Pójdę z tobą - powiedziałam stanowczo. Kiwnął głową i wolno ruszyliśmy. W tym czasie gorączkowo myślał, jak Claudio może wybrnąć z tej sytuacji. Walka musiała się odbyć, ale on chce jej uniknąć. W dodatku to Frank. NO SUPER.
Gdy zaszliśmy na halę, nauczyciel czekał na środku, metr na prawo stał pewny siebie Frank i ta cytata blondi. Na chybił trafił musiała być jego orężem. Zatrzymując się, wpadł mi do głowy pomysł. tak prosty, że aż zdziwiłam się, że nie przyszło mi to do głowy wcześniej.
- Hej, Claudio? - Szepnęłam, gdy wolnym krokiem mnie mijał. - Ufasz mi?
- Co?
- Ufasz mi? - Powtórzyłam nagląco. Wolno kiwnął głową, na co się uśmiechnęłam. - Trzymaj się tego.
- Jesteście gotowi? - Zapytał opiekun tej walki, kiedy mój duży kolega stanął naprzeciw przeciwnika.
- Oczywiście - warknął Frank, cizia zachichotała.
- Ja... - zaczął z wahaniem Claudio, ale wówczas mu przerwałam, podnosząc dłoń ku górze.
- Profesorze, jeśli można - odezwałam się, na co skupiłam uwagę czwórki. - Ja, Blue Dream chce zastąpić w walce wyzwanego. Na mocy zasad, mam prawo wnosić o to, jeśli wszyscy się zgodzą.
- Serio? HAH! Skoro jesteś tak chętna na zniszczenie ode mnie, to się zgadzam! Atlas! - Zawołał władczo, a blondynka zmaterializowała się w jego dłoni jako ogromna kosa o śmiercionośnym wyglądzie. Tak swoją drogą miałam podejrzenie, że im groźniej wyglądająca broń, tym słabsza jest z mocy.
- Zgadzasz się na bycie zastąpionym w walce? - Spytał lekko ponaglająco nauczyciel, spoglądając na mojego znajomego. Czułam, że chce się sprzeciwić, ale gdy spojrzałam na niego, dając mu do zrozumienia, żeby mi zaufał w tej kwestii, westchnął ciężko i potwierdził. Na to spokojnym krokiem ruszyłam i stanęłam przed Claudio tak, że zasłoniłam go niczym tarcza.
- Skoro wszyscy się zgadzają, zamiana jest zatwierdzona - powiedział donośnie dorosły.
- Będzie dobrze - szepnęłam tak, by tylko on usłyszał. Po chwili odezwałam się znacznie głośniej. - Kto walczy: ty czy ona?
- Z miłą chęcią zrobiłbym to z moim orężem, ale sam cię zmiażdżę, jak robaka - warknął Frank, odwołując "Atlas", która jako człowiek, cofnęła się za niego, chichocząc tępo. Stanęłam w lekkim rozkroku, cały czas broniąc dostępu do mężczyzny za mną. Miałam walczyć z człowiekiem, który dwa dni uczynił gorsze od piekła. Nic dziwnego, że pozwoliłam wypłynąć wściekłości, przez co czułam, jak moje włosy zaczynają lekko falować w powietrzu, słysząc znajome trzaskanie ładunków elektrycznych w nich, poczułam mentalną siłę. Jak dobrze pamiętałam, ten typ miał moce związane ze szkłem, ale nigdy nie widziałam jego mocy, więc odczuwałam lekki dyskomfort.
- Zasady dla tego pojedynku są proste: kto pierwszy powali przeciwnika, wygrywa. Zaczynajcie.
Frank natychmiast rozpoczął natarcie. Wykonując szybki ruch ręką, przywołał całe możliwe szkło z odległości 50 metrów i po utworzeniu z tych cząstek sporej chmury, cisnął ją w moim kierunku z dużą prędkością. Mowy nie było o ucieczce, stanęłam zatem twardo i zacisnęłam powieki.
I wiecie co? Nie sądziłam, że ten groźnie wyglądający pocisk, tak naprawdę tylko trochę mnie zarysuje. Ubrania w kilku miejscach miałam nacięte, na prawym policzku poczułam lekkie pieczenie. Z trudem się nie roześmiałam. Więc to jest Wielka Moc Potężnego Franka? Śmiech na sali. Ale z drugiej strony mogłam sama dać mu popalić. Spojrzałam na niego zdenerwowana, strzelanie na włosach się nasiliło.
Uniosłam rękę ku górze. Wewnętrzny głos krzyczał do mnie, bym nie robiła tego... Ale czego się nie robi w formie zemsty?
- Witam w kąciku "zapłać za krzywdy", prezent powitalny - wycedziłam i szybkim ruchem machnęłam dłonią, celując w niego. Posłałam mu potężną wiązkę elektryczności, która oślepiła wszystkich. Gdy jasność znikła, wszyscy zobaczyli go leżącego i pozbawionego przytomności. Wbrew pozorom, to i tak był słaby atak: będąc związana Paktem, moje moce były znacznie silniejsze niż bez niego. Także w tym przypadku miał spore szczęście. Opiekun walki podszedł do leżącego i po przebadaniu go, podniósł się.
- Lubię tak krótkie walki. Zwycięża Blue Dream - po czym wyszedł, a blondynka wytargała ciało władającego, mamrocząc coś pod nosem. Gdy cała trójka wyszła, odwróciłam się do znajomego, który patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Uśmiechnęłam się lekko, przecierając sobie lekką ranę na policzku. Była z pewnością czerwona, ale krew nie leciała.
- Dziękuję, że mi zaufałeś - powiedziałam w końcu.
- Dlaczego to zrobiłaś? - Zapytał. Spoważniałam.

- Pomogłeś mi nie raz i jesteś pierwszym władającym, który wziął mnie w obronę. Jak mogłabym przejść obojętnie? Dlatego... - Wzięłam głęboki wdech i lekko pochyliłam się ku niemu. - Ja, Blue Dream, będąca orężem, proszę cię, władającego Claudio Terrek Bershellve o pozwolenie mi być twoją bronią.

Pierwszy raz wygłosiłam prośbę o zaakceptowanie na Pakt. Nie byłam pewna czy to, co powiedziałam, jest poprawne, ale coś mi mówiło, że raczej dobrze to wyszło. Podniosłam głowę i patrząc na zaskoczonego młodzieńca, wspięłam się na place, chwyciłam go za krawat od mundurka szkolnego, by lekko się pochylił. Nim złączyłam nasze usta w jednosekundowym pocałunku, w głowie kołatała mi się przede wszystkim jedno.

"Proszę, przyjmij mnie na swój oręż"

<Claudio skarbie? x3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz