Menu

Mini-Menu

Strony

środa, 4 kwietnia 2018

Od Taigi C.D Gaze


- Nie jestem Twoją własnością? Tak?! Nawet nie jesteśmy razem, to o co Ci chodzi?! Jedyne co nas łączy to wspólne mieszkanie i ten cholerny pakt! - Byłam tak bardzo zła, że już nawet nie panowałam nad swoimi słowami. Nie miałam tego na myśli, już od dawna nie traktuje go jak zwykły oręż, ale w tej chwili nie umiałam powiedzieć nic innego. Potok bezmyślnych słów lał się z moich ust niczym woda z wodospadu. Dopiero gdy na mnie spojrzał, dotarło do mnie znaczenie słów i tego, co on musiał usłyszeć. Chciałam go przeprosić, wytłumaczyć, że nie to miałam na myśli, że nie chciałam tak ostro zareagować, na zwykłą zazdrość. Dobrze wiedziałam, co on do mnie czuje, dobrze wiedziałam, że swoim zachowaniem daje mu nadzieję, na to, że będę tylko jego, jeśli nawet nie dałam mu do zrozumienia, że już jestem. Złapałam kluczyki i nim zdążyłam zareagować, białowłosego już nie było w polu widzenia. Stałam jeszcze kilka minut, a obcy ludzie przechodzili obok mnie obojętnie. Dopiero gdy ktoś zainteresował się siatkami, które niósł ze sobą Gaze, wróciłam na ziemię, zabierając je sprzed ciekawskich spojrzeń i dłoni. Podeszłam do samochodu, którym razem tutaj przyjechaliśmy. Co powinnam teraz zrobić? Wrócić do domu i nie przejmować się nim, ma u mnie wszystkie rzeczy powinien wrócić, a co jeśli rzeczy są dla niego tylko czymś nieistotnym i jest w stanie to wszystko zostawić, żeby tylko już nigdy na mnie nie spojrzeć? Myśli kotłowały mi się w głowie. Mimo wszystko postanowiłam pojechać do domu i nie przerywać swojej codzienności.
W mieszkaniu wyłożyłam wszystkie produkty, nawet te zapachowe świeczki. Czując ich zapach, uśmiechnęłam się delikatnie, chciał chyba zbudować miłą atmosferę... W nocy kręciłam się po całym łóżku, a każde kroki na klatce napawały mnie nadzieją, że oręż jednak wrócił. Nawet jeśli stanąłby teraz pijany, a nawet zapity w trupa, to czułabym przeogromną radość. Niestety poranek nadszedł bardzo szybko, a ja wciąż byłam sama w mieszkaniu. Byłam sama w szkole, samotnie jadłam obiad, później kolację, aby na sam koniec w cichym mieszkaniu leżeć w łóżku. Po dwóch takich dniach zdałam sobie sprawę, że już nie wróci. Nie chciał więcej czekać w niepewności, może bał się, że któregoś dnia mu powiem, że zakochałam się, ale nie w nim. Zapewne, chciał tego uniknąć i wyjechał. Uczucie samotności nie było mi obce, przyzwyczaiłam się do niego, a nawet i polubiłam, tylko spędzając z nim tyle czasu, dzieląc z nim mieszkanie, czułam się okropnie źle. To była moja wina, gdybym potrafiła się ugryźć w język, do niczego by nie doszło, nadal siedzielibyśmy razem na kanapie, oglądali telewizję, irytowałby mnie jak co dzień. Codziennie praktycznie nic nie robiłam, zamawiałam jedzenie z jakichś knajpek, uczyłam się matmy, czy też bezczynnie leżałam w łóżku, gapiąc się w sufit. Nie wiem, ile minęło dni, kiedy usłyszałam szybki bieg i jak ktoś stanął przed moimi drzwiami. Spojrzałam w ich stronę, czując szybsze bicie serca. Z każdą sekundą nadzieja rosła we mnie coraz bardziej. Podeszłam do drzwi, łapiąc za chłodną klamkę, odczekałam dwie, może trzy sekundy, kiedy za nią pociągnęłam, otwierając drzwi. Po drugiej stronie stał on. Gaze. Patrzył na mnie podkrążonymi oczami, a ja czułam, jak słone łzy witają się z moimi oczami. Nie mogłam go teraz nie przytulić. Nie chciałam znowu krzyczeć, zaczynać na nowo kłótni i rozstawać się na kolejne dni, a może tym razem nawet i na tygodnie.
Z każdym jego następnym słowem, coraz bardziej czułam, jak skręca mnie w żołądku. Bałam się, okropnie się bałam tego, że mnie zostawi, że wrócił, ale jedynie po swoje rzeczy, nakrzyczy na mnie, powie kilka niemiłych słów i wyjdzie, kończąc to wszystko co do tej pory miało między nami miejsce.
- Przecież obiecałem Ci, że nigdy Cię nie zostawię, chcę, byś mi przebaczyła. - Otarł moje łzy, które spływały po policzku. - Zostaniesz moją kobietą? - Spojrzał prosto w moje oczy, a ja zachłysnęłam się powietrzem, zasłaniając usta dłonią. Kobietą? To znaczy, że chce być ze mną w związku? Ale co to w ogóle oznacza? Będę musiała mu gotować i prać? A może wiąże się to z tym, że publicznie będziemy mieli okazywać sobie tę całą miłość?
- Ale... To znaczy.... Co to znaczy? - Spojrzałam na niego skołowana, brak porządnego snu, objawiał się nie tylko lenistwem i niechęcią do całego świata, ale i tym, że mało co rozumiałam.
- To znaczy, że Ty będziesz moją kobietą, a ja Twoim facetem - Podniósł delikatnie kącik ust - Taiga ja Cię szczerze kocham - Przyłożył swoje zimne czoło do mojego. Przełknęłam głośno ślinę i otarłam rękawem łzy i pociągnęłam nosem, aby na niego spojrzeć.
- Wejdziemy? - Zapytałam, zwracając jego uwagę na otoczenie. Cały czas staliśmy na klatce schodowej. Gaze rozejrzał się dookoła, aby na końcu jego wzrok stanął na otwartych drzwiach. Łapiąc mnie za rękę, weszliśmy do środka, zamykając za sobą drzwi. Podeszłam do kanapy, popychając nogą kartony po pizzy, chcąc ukryć wszystkie dowody zbrodni, również te po burgerach, frytkach i innych fast-foodach. Z niezgrabnym uśmiechem chciałam je wszystkie upchać za kanapę, żeby tylko tego nie zauważył.
- Jadłaś tylko to? - Omijając puste opakowania, znalazł się obok mnie. Z zażenowaniem spojrzałam na to wszystko, zdając sobie sprawę, nie tylko z tego ile zjadłam, ale też z tego, jaki tutaj był syf.
- No tak wyszło - Wzruszyłam ramionami, biorąc głęboki oddech - Jak... Jak powiem tak... To będę musiała być milsza? - Złapałam się za ramię, z rumieńcem na policzkach. Nie lubiłam, a może nie umiałam rozmawiać na takie tematy.
- Bądź taka, jaka jesteś - Położył dłoń na moim policzku - Tylko bądź moja - Wyszeptał, będąc blisko mych ust.
- No... dobrze, będę, a przynajmniej spróbuje - Również wyszeptałam, przymykając oczy, gdy poczułam, jak blisko się znajdował. Przyłożył usta do moich, inicjując długi i namiętny pocałunek.
- Jeszcze raz przepraszam - Wyszeptał, przytulając mnie do siebie. Swoimi ramionami obejmował całe moje ciało, dzięki czemu czułam się przy nim bezpieczna. Staliśmy tak kilka minut, aż poczułam ogarniającą mnie senność.
- Powinnam iść spać - Mruknęłam, przecierając oczy dłonią i ziewając przeciągle. - Gaze... Idziesz ze mną? - Złapałam go za rękaw, przechylając przy tym głowę.
- Z Tobą wszędzie - Cmoknął mnie w czubek nosa.

- Ale zmień ubrania, śmierdzą wódą i papierosami - Burknęłam, kierując się do mojej sypialni, ziewając po raz kolejny. Ściągnęłam koszulkę i spodenki padając na łóżko. Po kilku minutach poczułam ciepłe dłonie na swojej skórze. Przymknęłam oczy i z uśmiechem przyciągnęłam miękką czuprynę do siebie.


Objęłam go ramieniem i szybko zapadłam w głęboki sen, który od dawna nie był aż taki spokojny, jak tej nocy.
Obudziły mnie promienie słoneczne, a więc przespałam całą noc. Przeciągnęłam się, czując na swoich piersiach niemały ciężar. Spojrzałam w dół, a widok śpiącego chłopaka przyprawił mnie o uśmiech. Ułożyłam się wygodnie, nie budząc go przy tym, a korzystając z okazji, bawiłam się jego śnieżnobiałymi włosami, robiąc z nich mini warkoczyki, tak że zajmowały mu całą głowę. Cichy chichot spowodował, że oliwkowe oczy wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem.
- Nie powinniśmy iść do szkoły? - Schował twarz w moim biuście, chcąc się zapewne wybudzić do końca.
- Pewnie tak, ale zróbmy sobie dzień wolnego... Przestaniesz mi macać cycki? - Ułożyłam dłonie nad głowę, kiedy gwałtownie się podniósł, co spowodowało u mnie rozbawienie. - Idę pod prysznic, zjemy gofry? - Uśmiechnęłam się, gdy usiadłam na skraju łóżka.
- Z bitą śmietaną i owocami? - Również usiadł, przeciągając się. Było już grubo po 10. Oboje potrzebowaliśmy takiego odpoczynku, po minionych dniach.
- Zależy co znajdziesz. Ładnie Ci w takiej fryzurze - Mrugnęłam do niego i złapałam za leginsy, a także koszulkę z czymś, co przypominało żyrafę. Pod prysznicem, poczułam ulgę, gdy chłodna woda zetknęła się z mym ciałem. Po umyciu każdego skrawka otuliłam się ręcznikiem. Jedną ręką trzymałam suszarkę, którą suszyłam włosy, drugą natomiast, poprawiałam swoje brwi, które wymagały małej poprawki. Wyszłam z łazienki w czystych ubraniach i bieliźnie, a zapach świeżych i słodkich gofrów zapędził mnie do kuchni. Nawet widziałam kilka pokrojonych truskawek.
- Mam truskawki i bitą śmietanę - Uśmiechnął się do mnie, pokazując puszkę, z której wyciska się słodką śmietankę.
- O super - Wzięłam do rąk słodkości i nacisnęłam na "spust", skierowany do moich otwartych ust. Niestety pomimo naciskania i wstrząsania, nic nie leciało. - Chyba nie działa - Skierowałam to w stronę chłopaka i nacisnęłam. Wtedy też strumień bitej śmietany powędrował prosto na jego twarz i włosy. Cudem powstrzymałam się od śmiechu.- Wyglądasz apetycznie - Z miseczki wzięłam dwie soczyste truskawki, ustawiając je w odpowiednich miejscach - A teraz jeszcze lepiej.

- Dlaczego mam wrażenie, że zrobiłaś to specjalnie - Wyciągnął język, aby się oblizać.
- Nie mam pojęcia - Wzruszyłam ramionami.
- Wydaje mi się, że Tobie będzie w tym lepiej - Złapał za puszkę. Na co pokazałam na niego palcem.
- Nawet się nie waż.
- Mmm dlaczego?
- Gaze, ja się przed chwilą kąpałam! - Schowałam się za małą ściereczkę, na co tylko się zaśmiał, głaskając mnie po włosach.
- Przecież nic Ci nie zrobię. Zjedz, lepiej śniadanie - Posłał mi miły uśmiech, co od razu odwzajemniłam. Po tej przerwie, poczułam, że... Poczułam, że dobrze mi przy nim. Jak powiedział, tak też zrobiłam. Usiadłam przy stole, a po chwili zajadałam się już pysznymi goframi. Tak, ego kuchni zdecydowanie nie pobije żadne żarcie z knajpki. Rozmawialiśmy o szkole i nadchodzącym wydarzeniem, kiedy z jego kieszeni odezwał się telefon.- Przepraszam na chwile - Z uśmiechem odszedł od stołu. Nie było go kilka minut, w ciągu których zdążyłam zjeść wszystkie smakołyki znajdujące się na stole. Oblizując palce, ujrzałam jego niezadowoloną, a może raczej smutną minę.
- Co się stało? - Zapytałam, opierając łokcie o stół.
- Tai... Muszę wyjechać - Westchnął ciężko, siadając obok mnie i łapiąc za rękę.
- Ale gdzie? Dopiero co wróciłeś! - Podniosłam głos, wstając nerwowo z krzesła.
- Muszę pojechać do taty, powinienem wrócić za tydzień - Widząc moje wzburzenie przyciągnął mnie do siebie.
- Na pewno wrócisz? - Spojrzałam mu prosto w oczy, jakbym chciała w ten sposób wychwycić moment, w którym mógłby mnie okłamać.
- Na pewno, przecież jesteśmy w związku - Z uśmiechem pomiział mnie nosem. Nie byłam zadowolona, mało byłam wewnętrznie wściekła, że znowu nie będę go widzieć, dodatkowo strach, że na nowo mogę go stracić, na nowo zagościł w sercu.
- Zaśpiewaj mi - Skrzyżowałam dłonie na piersi - Nie ważne co, po prostu coś mi zaśpiewaj, tylko dla mnie.

Gaze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz