Chodząc to już dłuższy czas po galerii, rozmowę zakochanych przerwał kobiecy głos
- Taiga! Cały czas mroczna, ja nie wiem, nigdy się nie zmienisz. - Przed nimi pojawiła się rudowłosa dziewczyna. Niezbyt urodziwa, lecz z ładnymi kształtami. Wnioskując po jej wypowiedzi, kobiety się znały i raczej za sobą nie przepadały. Wszystko dało się wyczytać z zirytowanego wyrazu twarzy Taigi, w którym kryło się także zażenowanie. - A my się nie znamy, prawda. - Nieznajoma nagle znalazła sie na przeciwko białowłosego, który zamrugał kilkukrotnie. Nie wiedział, czy ma się przedstawić, czy może zwyczajnie odejść z władającą. Ale jeśli źle zinterpretował całą sytuacje i tak naprawdę, nie są wrogami, tylko coś na rodzaj rywalek? Nim jednak chłopak zdążył się odezwać jego towarzyszka
- Mój chłopak na takie gówno, jak Ty nawet nie spojrzy. Także, jeśli nie chcesz dostać w ryj, jak kiedyś to zejdź mi z drogi i idź się kurwić gdzie indziej. - Zaskoczony Gaze zerknął oliwkowymi oczami w kierunku Taigi, która gotowała się ze złości. "Mój chłopak", że on? Powiedziała to pod wpływem emocji prawda? Mężczyzna zdezorientowany całą sytuacją zastanawiał się, co się stało między tymi dwiema kobieta, że darzą się taką nienawiścią. Nagle białowłosy poczuł jakiś dotyk, kiedy zerknął w dół uświadomił sobie, że Taiga złapała go za rękę, przez co wręcz zrobiło mu się gorąco. Jak dla takiego beztroskiego dzieciaka jak on, było to za dużo. - Chodź kochanie, bo jeszcze nas czymś zarazi, jak ma się dziennie więcej kutasów w ustach niż chleba to później nawet przy rozmowie rozsiewa się jakieś choroby. - Powiedziała czarnowłosa z łobuziarskim uśmiechem. Nieznajoma pokazała widoczne zagniewanie i odwracając się na pięcie, opuściła ich towarzystwo. Gaza zamrugał kilkukrotnie, pokazując władającej, że nie wie co się właśnie za przeproszeniem odjebało. Taiga natomiast uśmiechnęła się triumfalnie, by pokazać białowłosemu zwycięski wzrok. Oręż nie wytrzymał napięcia i roześmiał się głośno, dostrzegając jak komicznie wyglądała z jego strony ta sytuacja. Nie wiedział, czy kobiety zaraz się kompletnie nie pożrą, jednak jak to się nie stało, po prostu nie mógł powstrzymać rozbawienia. Gaze postanowił nawet nie pytać o co poszło. W końcu znał doskonale charakter Taigi i nie dziwiłby się, gdyby była w złych relacjach z połową mieszkańców Lullaby. Czarnowłosa sama widząc, chichoczącego towarzysza, uśmiechnęła się pod nosem. Kiedy się uspokoili, kobieta powiedziała by już zaczęli się zbierać i wracać do domu.
- Poczekaj, jak już tu jesteśmy zróbmy zakupy bym miał z czego zrobić jutro i pojutrze obiad. - Zatrzymał ich Gaze. Już jak tutaj był i w dodatku samochodem, warto by skorzystać z okazji. Spojrzał na Taige, która widocznie była zadowolona z tego planu.
- Jasne, ale ja muszę iść do łazienki, widzimy się niedługo tutaj. - Gaze pokiwał głową na zgodę i udał się do sklepu, myśląc również nad tym co chciałabym zjeść czarnowłosa. Może jakieś owoce morza? Chociaż, czy kobieta je lubi? Nie był tego pewien, a nie chciał ryzykować. Najwyżej zapyta następnym razem. Rozmyślał dalej, przeczesując liczne półki. Chciał by niczego nie zabrakło. Może zrobi jakąś kolacje ze świecami? Zrobiłby fondue czekoladowe. Na samą myśl pociekła mu ślinka. Co prawda najczęściej Taidze robi krwiste mięso, jednak on za nim niezbyt przepada i zawsze musi częstować się czymś innym. Nie jest wegetarianinem, lecz jakoś mu nie podchodzi. Tym razem chciał upewnić się, że kosztują tego samego. Łosoś w porach i cieście francuskim? Nie brzmi źle, da się jeszcze jakieś przekąski i powinno być wspaniale. Kiedy Gaze znalazł się w dziale ze świeczkami zapachowymi, zaiskrzyły mu oczy. To jest coś co uwielbiał najbardziej. Zaczął się rozglądać. Czytając przy tym ich zapachy "Pomarańcza, Wanilia, Owoce leśne, słodkie kwiaty, wiśnia, róża.." Przykuło go to ostatnie, chwycił więc do ręki szklany przedmiot i przyłożył do niego nos. Idealne! Uśmiechnął się biorąc cztery świeczki. Buszując wśród szafek i zbierając wszystko co było potrzebne Gaze poszedł do kasy. Wyszło mu więcej, niż się myślał, jednak zawsze miał schowane co nieco w kieszonce na czarną godzinę. Taszcząc cztery dość ciężkie torby, w pośpiechu wracał do Taigi, która pewnie już czekała na niego kilkanaście dobrych minut. Nagle jednak cały jego bagaż znalazł się na ziemi. Gaze ujrzał jakiegoś wysokiego bruneta, który kierował swoją dłoń w stronę Taigi. Nie zastanawiając się dłużej, białowłosy podbiegł do czarnowłosej chwytając ją trochę niefortunnie, gdyż za głowę i przyciągając do siebie. Rękę natomiast widocznie wyższego od niego mężczyzny chwycił, za nadgarstek upewniając się, że nie zbliży się już nawet o centymetr.
- Nie dotykaj jej. - Zakomunikował Gaze, rzucając wrogie spojrzenie w kierunku przystojnego nieznajomego, który z beznamiętną mimiką twarzy, wyrwał się z łatwością z uścisku ciemnoskórego. Chłopak był silny, jednak białowłosy nie cofnął się nawet o krok, rzucając dalej groźne spojrzenie w jego stronę. Jeśli by mu przyszło tutaj i w tej chwili walczyć o kobietę, zrobiły to bez wahania.
- Gaze! Kretynie to jest tylko przyjaciel! - Taiga zdjęła zamaszystym ruchem rękę mężczyzny z jej twarzy. Była wściekła, co wyczuł nieznajomy, który postanowił się ulotnić, by nie przeszkadzać kłótni kochanków.
- Miło było z Tobą porozmawiać, pozostawię już was samych. - Gaze rzucił mężczyźnie spojrzenie mówiące "I dobrze robisz, jeszcze chwila i byś błagał o litość". Co najprawdopodobniej byłoby niemożliwe, gdyż znajomy Taigi był widocznie dużo silniejszy od niego, nie tylko pod względem fizycznym. Patrząc jak wysoka sylwetka znika wśród tłumu, spojrzał z wyrzutem na czarnowłosą.
- I czego się gapisz?! To ja powinnam tutaj być zła! - Warknęła do Gaza. - To był Mobius! Tańczyłam z nim na konkursie. Pytał tylko co u mnie... - Oręż poczuł kolejne ukłucie zazdrości. Dobrze wiedział, jakie typy tańców lubi kobieta, nie miał wątpliwość, że był to dość, lub nawet bardzo bliski. Miał za złe Taidze, że nie wyjawiła mu wcześniej prawdy i nie chciała rozmawiać na ten temat.
- Nie wyglądało to na zwykłe "Hej co tam u Ciebie?" - Powiedział ironicznie Gaze. Emocje zaczęły go ponosić i zdawał sobie z tego sprawę, jednak nie potrafił się już wycofać, nie chciał by kobieta czuła się bezkarnie za każdym razem jak zrobi coś nieodpowiedniego. Stwierdził, że musi tym razem postawić na swoim.
- A na co niby?! Już z nikim nie mogę rozmawiać?! - Taiga, już nawet przestała zważać na to, że są w miejscu publicznym i uniosła głos, co sprowokowało białowłosego do tego samego.
- Możesz, ale nie chce by jakiś koleś Cię dotykał! - Krzyknął, zwracając na siebie uwagę, już zbyt dużej ilości ludzi, którzy zaczęli się przyglądać całej sytuacji. Przeszedłby z tym gdzie indziej, lecz już zabrnął za daleko.
- Nie jestem Twoją własnością? Tak?! Nawet nie jesteśmy razem, to o co Ci chodzi?! Jedyne co nas łączy to wspólne mieszkanie i ten cholerny pakt! - Słysząc to Gazem spojrzał się na Taige z niedowierzaniem. Była zagniewana i to bardzo, jednak zrozumiawszy co powiedziała, zrobiła widocznie skruszoną minę. Białowłosy odwrócił głowę marszcząc brwi. Miała w końcu racje, jednak nie potrafił ukryć, że bardzo te słowa go zraniły. Poczuł się jak zabawka, którą ktoś się pobawił, a jak się znudziła, to czas ją wyrzucić.
- Szkoda, że nim jestem tylko wtedy, kiedy trzeba komuś coś udowodnić, albo dać w kość. - Odpowiedział unosząc delikatnie kąciki ust, które zaczęły drżeć. Przypomniał tym samym sytuację, która miała niedawno miejsce z rudowłosą kobietą. Zacisnął pięści w niemocy. Nie da się nawet opisać, jak żałośnie Gaze czuł się w tym momencie. Wypełniał go gniew, rozżalenie, zazdrość, smutek, rozczarowanie. Nie potrafił już nawet wymusić uśmiechu. Zawsze miał niską samoocenę. Jest nikim, jest pieprzonym pijakiem, który nie zasługuje na nic więcej. To była tylko kwestia czasu, aż wróci na swoje stare śmieci.
- Gaze.. - Z wyczuwalnym żalem w głosie Taiga wypowiedziała jego imię, gdy ten odwrócił się do niej plecami. Wyjął z kieszonki klucze od swojego samochodu i rzucił kobiecie. Nie był w stanie wyrzucić z siebie nawet słowa. Wskazał jedynie palcem na leżące na ziemi torby i oddalił się w bliżej nieokreślonym kierunku. To był pierwszy raz kiedy zamiast pragnąć zobaczyć Taigę, nie chciał jej w ogóle widzieć.
Gaze skrył się w pobliskim pubie. Siedział z już piątą szklanką mocnej whisky, żaląc się nad swoją osobą. Silne zapachy trunków, głośne głosy zabawiających się klientów, to wszystko wzmagało buzujące w nim emocje. Znał bardzo dobrze mężczyznę po drugiej stronie lady, lecz on nic nie wiedział o zaistniałej sytuacji, czy jego życiu. Nienawidził o tym mówić, nawet pijany nie wymamrocze na ten temat ani słowa. Zdobycie zaufania białowłosego nie było trudne, jednak wyciągnięcie z niego jego życiowych problemów było niewyobrażalnym wyzwaniem. Gaze mało co już komunikował, nie wiedział nawet ile czasu spędził w tym miejscu. Nic nie jadł, a cała zawartość jego żołądka to mieszanka wszelakich alkoholi. Zasypiał co jakiś czas, potem się budził, pił i znowu zasypiał. Raz za oknem było jasno, raz ciemno. Jakby siedział tutaj miesiącami. Stracił całkowitą rachubę czasu. Nie miało go nawet co oprzytomnić. Obsługa pubu wykorzystywała fakt, że dużo kupuje i mogą łatwo wyciągnąć od niego kase, a telefon, którym ktoś mógł się z nim skontaktować pozostał w samochodzie. Nie wiadomo ile trwałoby to szaleństwo, gdyby już nie ogromne zmęczenie, które doprowadziło do tego, że Gaze przespał całego kaca. Obudził się pierwszy raz z przejrzystym obrazem, rozglądając się w około. Rozszerzył szeroko oczy, widząc niezliczone ilości kieliszków, kuflów i szklanek wokół niego. Chwytając się za głowę, wręcz spadł z krzesła przerażony. Kiedy to sie stało? Wszystkie wspomnienia były osłonięte gęstą mgłą. Czuł tylko ciężką gorycz, gdzieś na jego sercu. Dysząc ciężko podniósł się z miejsca i przeszukał kieszenie. Dokumenty były, lecz wszystkie pieniądze przepadły. Ile on musiał wypić, że wszystko poszło? Zmarszczył brwi i nagle przypomniała mu się cała wcześniejsza sytuacja. O dziwo nie czuł gniewu, wręcz przeciwnie przerażenie i ogromną tęsknotę. Podbiegając zirytowany do losowego mężczyzny zapytał jaki jest dzień. Kiedy usłyszał odpowiedź, myślał, że się przesłyszał. Wybiegł z pabu i jak najszybciej ruszył do mieszkania Taigi. Cztery dni. Siedział i użalał się nad sobą jak pieprzony kundel cztery dni. Gaza już nie tylko gryzło sumienie, że przesadził, był przepełniony niewyobrażalnym gniewem, ale na siebie samego. Co prawda kobieta powiedziała mu coś przykrego, ale nie mijało się z prawdą i istnieje coś takiego wolność słowa. Czemu przez coś tak naprawdę banalnego, musiało dojść do tej sytuacji? Gaze jesteś pieprzonym idiotom i tchórzem! Szukałeś rozwiązania w alkoholu, no Ci cholernie gratuluje. Biegnąć przed siebie mężczyzna zdał sobie sprawę ze swojego stanu. Zwolnił i sie zatrzymał. Taiga nie będzie go chciała nawet takiego widzieć. Sprawdzając swój portfel, stwierdził z ulgą, że ma tam swoją kartę kredytową. Na szczęście zawsze zapominał kodu, więc nie mógł kupić za te pieniądze nic co doprowadziłoby jego ciało to jeszcze gorszego stany. Cud, że nie ma zatrucia alkoholowego. Wbiegając do pierwszego lepszego hotelu, poprosił pokój na godzinę. Oczywiście nie obyło się bez pytających pytań. Ludzie pewnie spodziewali się, że idzie tam z kochanką, ale żadnej nigdzie obok nie było. Nie zwracając na to większej uwagi wbiegł do środka, wziął szybko prysznic, wysuszył włosy, ubrał się i wystrzelił stamtąd jak strzała. Już po kilkunastu minutach cały zdyszany Gaze wspinał się po schodach, by ujrzeć znajome drzwi.
- Gaze! - Mężczyzna nawet nie zdążył przekroczyć progu mieszkania, kiedy niska ciemnowłosa kobieta owinęła ręce wokół jego szyi. Zaskoczony mężczyzna zastygł w miejscu i poczuł wypełniający go żal. Jak mógł jej to zrobić? Przytulił Taige, składając na jej aksamitnych włosach delikatny pocałunek. Zaczął żałować tego, że zareagował tak surowo, nie pomyślał nawet co władająca mogła przeżywać przez ten czas. Był samolubny i głupi. Gaze nagle poczuł, jak jego ubranie robi się mokre, a od czarnowłosej było słychać cichy szloch, który doprowadził jego ciało do drżenia. - Przepraszam! - Wykrzyknęła ściskając go mocno, jakby chcąc się upewnić, że już nigdy jej nie opuści. Nigdy nie widział dziewczyny w takim stanie. Była roztrzęsiona. Gaze zacisnął szczęki karcąc się w myślach. "Kochasz ją, to czemu ją ranisz?" Załgał do siebie. Taiga nie dostała od niego żadnej oznaki życia. Mogła już nawet myśleć, że coś mu się stało, lub że zwyczajnie odszedł i nie chciał jej widzieć. Możliwość trzymania kobiety w ramionach, takie wspaniałe uczucie, jakby mógł z tego zrezygnować? Czemu tak się zachował? Nie rozumiał samego siebie. Nawet jeśli chciał ukarać kobietę, lub jej coś uświadomić, to było za dużo. Miał wrażenie, że kobieta nie powinna teraz płakać w jego ramionach, tylko zwyczajnie dać mu w pysk za to co zrobił i nawrzeszczeć jak nigdy.
- Nie.. to ja przepraszam.. - Przykucnął delikatnie, by być na równi z kobietą i spojrzeć jej w oczy. Bolało go to, jak Taiga wygląda. - Po prostu mi na Tobie cholernie zależy i chce byś to zrozumiała, ale zachowałem się jak totalny debil.. - Przyznał się skruszony. Fakt, jak czuł się z tym co zrobił, był dla niego wystarczającą karą.
- Ja rozu.. rozu.. rozumie.. - Kobieta była tak roztrzęsiona, że nie mogła już się wysłowić. Białowłosy był wręcz przerażony. Miał wrażenie, że jak Taiga dojdzie do siebie okaże się, że go nienawidzi, co kompletnie by go zrujnowało, oddał władającej nie tylko swoje ciało, ale też duszę.
- Taiga.. przemyślałem co nieco, gdy mnie nie było. - Oznajmił zbierając się w sobie. Więcej pił niż myślał, jedyny moment kiedy go oświeciło to dwie godziny temu, gdy zdał sobie sprawę co zrobił. Jego ciało zaczęło wręcz drżeć na samą myśl, co natychmiastowo dostrzegła Taiga.
- Chcesz.. chcesz.. mnie zo... zo.. zostawić? - Spytała z żalem, ciągle łkają. Słysząc to chłopak czuł się dodatkowo jak typowy palant i skurwiel z filmu, którzy wykorzystał kobietę. - Nie zgadzam.. sie.. sie.. się! - Dodała głośno zaciskając drobne dłonie na jego koszulce.
- Taiga.. posłuchaj mnie przez chwile. - Chwycił delikatnie w dłonie twarz kobiety, by ta skupiła się tylko na tym co chce powiedzieć. - Chcę być Twoim ostatnim mężczyzną, takim co zostanie z Tobą do końca życia.. - Uśmiechnął się czule. Kochał ją. Kochał ją najbardziej na świecie. - Przecież obiecałem Ci, że nigdy Cię nie zostawię, chcę by mi przebaczyła. - Otarł jej łzy. - Zostaniesz moją kobietą? - Spytał patrząc prosto w jej oczy, w którym znowu dostrzegł życie. Chciałby spędzić całe swoje życie patrząc się tylko na nią, troszczyć się tylko o nią, dbać tylko o nią, kochać tylko ją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz