Rzuciłam karty na stół z szerokim uśmiechem, widząc, jak kolejna partia należy do mnie. Szczęście, jakie towarzyszyło mi dzisiaj w grze, nie odpuszczało mnie nawet na moment. Zgarnęłam wszystkie papierki, zaczynając je przeliczać. Mam nadzieję, że nagroda pozwoli mi na zapłacenie kilku rat za mieszkanie do przodu, nawet jeśli teraz pomagał mi Gaze, to i tak było mi głupio brać od niego jakiekolwiek pieniądze, sama do dzisiaj zastanawiam się, skąd on je ma, skoro nie pracuje, a może ma jakąś robotę tylko wykonuje ją, gdy ja jestem zajęta? Wzięłam całą swoją pulę, wychodząc z ciasnego pomieszczenia. Nielegalny hazard podnieca jeszcze bardziej, pomimo że nie znajdowałam się w takich miejscach za często, to podróżując po świecie, nauczyłam się przebywać w takim towarzystwie, a mój wygląd, który raczej nie wskazywał na to, że nie należę do delikatnych i miłych dziewczyn, pomagał mi tylko w poruszaniu się w takim towarzystwie. Przeliczyłam pieniądze, zadowolona z dzisiejszego "łupu". Idąc przez ulicę, przez którą musiałam przejść, aby dostać się do swojego mieszkania, moją uwagę przykuł ledowy napis. Przygryzłam dolną wargę, zastanawiając się, kiedy ja ostatni raz byłam w pubie na jakimś drinku. W sumie chyba, od kiedy oręż u mnie zamieszkał, a będzie to już trochę czasu.
Zatrzymałam się przed klubem, patrząc jeszcze raz na mieniący się napis, który zapraszał do wejścia i skosztowania najlepszym drinków w okolicy. Uległam pięknym literą, łapiąc za lodowatą klamkę. Zasiadłam przy barze, zamawiając coś z delikatną pikanterią. Podobno pijąc wódkę z czymś ostrym, alkohol nie uderza tak szybko do głowy. Zresztą to tylko jedna szklanka, przecież nie padnę po niej na ziemię, jak kłoda.
Rozmyślanie nad szkołą, ale także i nad wszystkimi innymi sprawami, takimi jak rachunki i wakacje, przerwał mi czyiś dotyk. Młody mężczyzna, na oka miał ledwo 18 lat, próbował się wygęgać. Zabawnie patrzeć na takich prawiczków, którzy nawet nie wiedzą, jak rozmawiać z kobietami, które nie chodzą już do liceum i nie bawią ich takie podchody. Nieudolne teksty typu "Bolało, jak spadłaś z nieba", nie robiły na mnie absolutnie żadnego wrażenia, ani teraz, ani gdy byłam młodsza. W klubach, barach, podczas gier. Słychać to wszędzie, od facetów, którzy pragną tej nocy zaliczyć cokolwiek, co ma puls i cycki.
- Może się dosiądę? - Mruknął w końcu, na co się cicho zaśmiałam. Nie miałam ochoty na spędzaniu nocy w tutejszym hotelu, zresztą od pewnego czasu nie byłam już singielką, a nie należałam do kobiet, które zdradzają, gdy pojawi się pierwsza lepsza okazja, ale byłam ciekawa, jak odważny był ten młody. Wzruszyłam ramionami, przykładając usta do słomki, aby zabrać kolejny łyk alkoholu. Nie zawahał się. Pewnie usiadł obok mnie, zaczynając swoją bajerę. Kiepski w tym był, ja nie wiem, jak to możliwe w tych czasach. Mając dostęp do internetu, mając dostęp do wszelakich tekstów, poradników, nie mówiąc już o tym, że z twarzy również nie powalał. Zaśmiałam się, zakładając nogę na nogę. Oparłam się o blat, przypatrując się młodemu mężczyźnie. Podobno pijani ludzie, mają więcej odwagi, a tutaj nic nie widać. Zbliżyłam się do niego, na co odsunął się delikatnie, wyraźnie zaskoczony, jak nie i przestraszony.
- Coś tak nagle zaniemówił? - Podniosłam jedną brew. Dmuchnęłam ciepłym powietrzem wprost do jego ust, przez co odchylił się niebezpiecznie, zapominając najwyraźniej, że nie ma tutaj oparcia. Widząc, jak traci równowagę, zeskoczyłam na ziemię, poprawiając włosy. Do moich uszu doszedł huk, a zaraz po tym nieznośne jęczenie. Odwróciłam się rozbawiona tym widokiem. Kucnęłam przed młodym chłopcem, dopijając swój drink.
- Jak to mówią, za wysokie progi, jak na Twoje maleńkie nogi. Nie umiesz się obchodzić z kobietą, a mnie dzieci, które trzeba wszystkiego uczyć, nie interesują. Poza tym ja już mam swojego mężczyznę - Zrobiłam smutną minkę, po czym zaraz się roześmiałam, kładąc na jego podbrzusze pustą szklankę. Naciągnęłam na głowę kaptur, kierując się w swoją stronę, do domu.
Z pieniędzmi w kieszeni i zapewnioną rozrywką, nie miałam powodów, aby się jeszcze gdziekolwiek zatrzymywać. Nawet zatęskniłam po całym dniu za ciepłem mężczyzny, który powinien czekać na mnie w niewielkim mieszkaniu. Fajnie było wejść do swoich czterech kątów i witać się z kimś, kto rzeczywiście cieszy się z Twojego przyjścia. Kiedy w myślach miałam obraz uśmiechniętego białowłosego, ktoś szturchnął mnie barkiem. Odwróciłam się, marszcząc brwi, jednak czarna sylwetka zaczęła wręcz ode mnie uciekać. Zaskoczona takowym widokiem, włożyłam ręce do kieszeni i wtedy odkryłam, dlaczego tak szybko chce się ode mnie oddalić. Jeb*any złodziej, ukradł mi portfel! Przeklinając pod nosem, zerwałam się za owym złodziejem. Skubany był szybki, ale mimo wszystko nie mogłam odpuścić. Miałam tam wygraną, za którą miałam opłacić czynsz i wszystkie rachunki, a za resztę kupić coś ładnego dla siebie. Zazgrzytałam zębami, gdy skręcił niespodziewanie w ciemniejszy zaułek. Bez chwili namysłu zrobiłam to samo.
- Gówniarz, nawet jednej akcji nie możesz dobrze zrobić - Usłyszałam basowy głos, a para czarnych oczu zaczęła się we mnie wpatrywać. Naprzeciwko mnie stało dokładnie 5 mężczyzn. Zorganizowana grupa? Obiło mi się o uszy, że ostatnio jest więcej kradzieży, ba nawet widziałam ogłoszenie, ale nie miałam ochoty, aby akurat je wykonywać. Najwidoczniej jeszcze nikt się za nie, nie zabrał, skoro właśnie mam jasne dowody na to, że wciąż działają. Wskazałam palcem na granatowy portfel.
- To moje - Mruknęłam, robiąc dłonią ruch mówiący, że mają mi to w tej chwili oddać.
- Nie, ja to trzymam, czyli jest moje - Mężczyzna, który jeszcze kilka minut wcześniej gromił chyba najmłodszego z ich bandy, teraz śmiał mi się prosto w twarz. Nie ukrywam swojego rozgoryczenia, które okazywałam całym swoim ciałem. Bez zbędnych słów zaczęłam podchodzić do nich, gotowa na wszelakie ataki. Spodziewałam się, że jeden z przydupasów tego najbardziej wyszczekanego ruszy na mnie jako pierwszy. W dłoni miał scyzoryk, którym machał na wszystkie strony. Nie patrzył, gdzie stoję, nawet nie zwracał uwagi na to, czy rusza tą dłonią na odpowiedniej wysokości. Wyrwanie z jego dłoni ostrza, nie wymagało dużej precyzji. Uderzenie w mostek, a później w żyły znajdujące się w nadgarstku, wystarczyło, aby mężczyznę złapał skurcz, powodujący upadek metalu na ziemię. Schylając się po scyzoryk, kopnęłam napastnika w piszczel, gdyż łatwiej było go dobić na leżąco. Wysunęłam do nich pewnie dłoń z ostrzem, mając odrobinę nadziei, że się wystraszą i obejdzie się bez większej bójki.
- Brać su*kę - Rosły mężczyzna warknął, wciąż przyglądając się mojej osobie. Podniosłam kącik ust i ściągnęłam kaptur, aby okazać całą swoją twarz. Czarne włosy wymieszały się razem z chłodnym już wiatrem, pokazując całą swoją długość i objętość. Sprawnie omijałam wszystkie ataki, nacinając jedynie ich skórę, bacząc przy tym, aby nie zrobić im większej krzywdy. Nawet jeśli mnie okradli i mogłabym ich pozabijać tu i teraz, to nie chciałam robić sobie dodatkowych problemów. Policja, tłumaczenie się, a może nawet i więzienie. Nie potrzebowałam takich problemów. Zwłaszcza że teraz zaczyna się wszystko układać.
Ani jeden z nich nawet mnie nie drasnął. Zadowolona z siebie spojrzałam na efekty, a więc na całą grupę leżącą na ziemi, wijących się z bólu. Cieszyłam się, że od ostatniego spotkania z grupą katującą małego kota, moje umiejętności aż tak się poprawiły. Widać, ćwiczenia zaczynają być widoczne. Na samą myśl o tym, że rosnę w siłach, uśmiechnęłam się szeroko, zabierając swój portfel, który wystawał z szarej bluzy, szefa całej bandy, zainteresował mnie także niewielki portfelik z czarnej skóry. Otworzyłam go, zaciekawiona widząc dokumenty, a także nieco gotówki. Wyciągnęłam dowód, gdzie, jak na tacy miałam dosłownie wszystkie dane. Nie ciężko było je zapamiętać, ale gdyby pamięć chciała mnie zawieść, zrobiłam z każdej strony zdjęcia telefonem. Kucnęłam przy nim, kręcąc małym scyzorykiem kółka na jego udzie.
- Jeśli jeszcze raz kogokolwiek okradniecie, a ja się o tym dowiem, to Was znajdę i nie będę taka milusia - Rzuciłam mu prosto w twarz dowodem. - A to biorę jako zadośćuczynienie - Ze śmiechem pokazałam kilka zielonych papierków, które wylądowały w mojej kieszeni. Wyszłam z ciemnej alejki, poprawiając włosy i ścierając z siebie resztki krwi.
- O Taiga, hej - Młoda, czarnowłosa kobieta stanęła przede mną z uśmiechem. - Nic Ci nie jest?! Jesteś prawie cała we krwi - Zaczęła skakać obok mnie z każdej możliwej strony.
- Nie, to nie moja - Wzruszyłam tylko ramionami - Co robisz tutaj o tej godzinie? - Podniosłam jedną brew. Nie znałam się z nią aż tak dobrze, ale raczej nie wyglądała na osobę, która lubi się szwendać wieczorami po mieście, jeszcze w takiej okolicy, gdzie w każdej chwili może wyjść ktoś, kto nie ma zbyt przyjaznego nastawienia.
- Wyszłam coś zjeść, ale chyba pomyliłam drogi - Przyznała nieco bezradnie, smyrając się palcem po policzku. Westchnęłam cicho, kiwając głową.
- Okej, chodź. Gaze pewnie zrobił coś dobrego - Schowałam dłonie do kieszeni i nie czekając na reakcję, skierowałam się do mieszkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz