Po w-f miałam zamiar iść i odpocząć na podwórku. Pogoda była w sam raz i dlaczego miałabym jej nie wykorzystać? Poprawiłam torbę na ramieniu, wlepiając spojrzenie w ekran telefonu, gdzie aktualnie pisałam z Hide. Uśmiechnęłam się z ogromnym rumieńcem do komórki, po czym przybrałam poważny wyraz twarzy, kiedy ktoś na mnie wpadł. Był to ten sam blondyn, który w czasie lekcji podawał mi piłkę. Prychnęłam, po czym założyłam dłonie na piersi, blokując swój telefon. Miał dziwne oczy... Pierwsze widzę, aby ktoś miał je czerwone... No, zdarzają się takowe u albinosów, ale on na takiego nie wygląda.
-Sorry.-powiedział prawie, że natychmiast.
-Ta, jasne... -warknęłam, po czym wyminęłam go.
Co za palant... Po prostu nie wierzę. Odgarnęłam włosy na plecy, czując na sobie czyjeś spojrzenie. Świdrowało mnie. Odwróciłam głowę, patrząc na chłopaczka, który z podziwem nadal na mnie patrzył. Wróciłam swoim spojrzeniem przed siebie, ignorując wszystko wokół. Kolejny chłopaczek, który widzi we mnie ósmy cud świata? Już nim gardzę...
---
Kolejnego dnia, naszą pierwszą lekcją było władanie mocą. Strzeliłam ukradkiem palcami, po czym zauważyłam, że dzisiaj mamy być w swoich normalnych ubiorach. No... Okej. Szkoda tylko, że chyba źle wybrałam, ubierając swoją sukienkę. Założyłam dłonie na piersi, stając obok jednego blondasa, który wczoraj tak się na mnie gapił. Nie patrzyłam nawet w jego stronę. Miałam to szczerze mówiąc... Gdzieś. Uniosłam lekko głowę, poprawiając przy okazji włosy.
-Witam na dzisiejszej lekcji. Jesteście dobrani parami. Zaraz wam przeczytam, kto z kim jest. Pracujemy ze starszą klasą. A więc...-mężczyzna wymieniał nazwiska, po czym usłyszałam swoje.-Schnee i Frenchs.
Kto to jest. Podniosłam dłoń, a kiedy zauważyłam, że blondas obok też podniósł rękę, prychnęłam. No nie gadaj... Ten chłopak ma być moim partnerem? Pokręciłam głową, spuszczając ją nieco. Chłopak po chwili wystawił do mnie rękę.
-Yōsuke Frenchs.
-Shura Saphira Schnee.-niechętnie ucisnęłam jego rękę.
-Znam ciebie z gazet. Nieźle sobie radzisz w modelingu.
-Dzięki. Jesteś z jakiego zakonu?
Po rozmowie dowiedziałam się, że chłopak jest orężem. No to cudnie. Chwyciłam za jego policzki, po czym go pocałowałam. To było krótkie i dla mnie nic nie znaczyło. Potem odgarnęłam włosy na plecy, odsuwając się.
-Jesteś moim orężem. Nazywam cię Myrtenaster. Nic innego nas nie łączy, jasne?-warknęłam, po czym lekko go od siebie odepchnęłam.-Te pary jakie teraz powiedział nauczyciel są na stałe, więc lepiej, abyś się na coś zdał... Frenchs.
Po chwili rozpoczęliśmy ćwiczenia. Z pogardą spojrzałam na otaczających mnie ludzi. Wystąpiłam przed szereg z pewnością siebie, patrząc na profesora. Mężczyzna w podeszłym wieku uśmiechnął się kątem ust, po czym wybrał z tłumu przeciwnika. Usunął się kawałek z pola walki, podobnie jak reszta uczniów. Pierwsze widziałam tego, z kim miałam walczyć. No, cóż. I tak się zdarza. Wysunęłam dłoń w bok.
-Myrtenaster.-powiedziałam, a po chwili w mojej ręce znalazł się piękny, srebrny rapier.
Pode mną pojawił się krąg z płatkiem śniegu w środku. Miał odcień jasnego błękitu. Wysunęłam palec wskazujący i środkowy lekko do przodu. Z puczków moich palców zaczęły opadać płatki śniegu, a moje włosy zaczął rozwiewać bardzo zimny, wręcz lodowaty wiatr. Przybrałam poważny wyraz twarzy. Nie poddam się w żadnym wypadku. Będę walczyć, aby kiedyś być lepszą osobą i wywalczyć sobie wolność.
<Yosuu? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz