— Prawienie kazań o takich rzeczach jest skuteczne co najwyżej w podstawówce. — Przytaknąłem na słowa dziewczyny, bo co innego mógłbym zrobić, jak nie przyznać jej racji i po prostu dalej za nią podążać, co swoją drogą było dość ciekawe, bo nie znaliśmy się nawet dobrej godziny. Włosy radośnie podrygiwały, podskakiwały, zresztą jak cała dziewczyna. — Potem ludzie są już zbyt uparci i mają przynajmniej tą namiastkę własnego rozumu. A zapalniczka to coś za co wystarczy raz podziękować. Ot, zwykły przedmiot.
Mostek, odrobina zieleni. Dalej było chłodnawo, pogoda nas nie rozpieszczała, ale mimo wszystko dało się przespacerować w samej bluzie, nie trudząc się o wierzchnie nakrycie, bo po prostu słoneczko miło przygrzewało w czerep, jasno było i od razu się jakoś tak przyjemniej człowiekowi na duszy robiło, gdy, chociaż pogoda decydowała się być dla niego łaskawa.
— A co do szkoły... — Niespodziewany powrót do tematu, równie niespodziewane odejście i moje ledwo co zareagowanie w ostatniech chwili, doskakując do dziewczyny, która zdążyła się nieco odsunąć. — To aż takie ważne? — Zmarszczyłem brwi i już chciałem coś fuknąć pod nosem, gdy dziewczyna mi przerwała. — W takim razie zgaduj.
— Nie jestem dobry w takie zabawy — bąknąłem niezbyt usatysfakcjonowany decyzją dziewczyny. Ulubiona zabawa Oakleya powoli mi brzydła, gra w pytania i odpowiedzi, którą wyniósł od znajomych, już zdecydowanie grała mi na nerwach, a on cudownie się bawił, dopytując, o to, z kim całowałem się pięć lat temu w jakimś tam klubie. Pedał niewyżyty.
— No co ty, Rav... — Uśmiechnęła się, zawirowała i ponownie mnie zignorowała, podążając w stronę jeziorka. — Pochwal się swoim zmysłem obserwatorskim — dorzuciła, lampiąc się na mnie zza ramienia. Westchnąłem ciężko, przekląłem coś pod nosem i przeleciałem po kobiecie wzrokiem, zastanawiając się, co ja tak właściwie odwalam i dlaczego.
Odetchnąłem ciężej, fuknąłem coś pod nosem.
W muzycznej jej ani widu, ani słychu, winc nie. Na taneczne mi nie pasowała, no bo. No bo nie, poruszała się ociupinkę za ciężko, przecież sam miałem jakiego tam tancerza pod strzechą i widziałem, jak naprawdę porusza się zdolniacha. Pierdolony ninja naskakujący mnie o trzeciej nad ranem, bo mu się na czułości zbiera.
Sportowa? Za chude to, to, za wątłe to, to, ale kto ich tam cholera wie, teraz już każdy mi tam ląduje.
— Plastyk? Aktorzyny? Cholera nie wiem, nie chce mi się głowić — parsknąłem ze śmiechem, odgarniając przy okazji zagubione kosmyki za uszy i odsuwając nieco włosy od karku, który mi się zaczynał gotować. — Nie jestem super bystrzacha, no co poczniemy, na Sherlocka się nie nadaję, ba nawet Watsonowi pięt polizać nie mogę, bo nie dosięgam — dodałem ciszej, wściubiając ręce w kieszenie i przyglądając się uważniej dziewczynie.
Jeziorko.
Cisza, kojący spokój, odprężenie.
Gwarna, miejsca dżungla jednak potrafiła wymęczyć człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz