poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Od Sorayi

Kolejny dzień w nowym miejscu dobiegł końca. Pierwsze dni były nie tyle co ciężkie, ale i... pracowite. Najpierw trzeba było pomóc przy przeprowadzce, potem załatwić wszystkie formalności związane ze szkołą, przedszkolem dla małego Katsuyi... Należało pomóc rodzicom, choć ci byli jak zawsze wzorowo zorganizowani. Zwłaszcza mama. Podziwiam jej zdolność planowania.
Gdy nadszedł pierwszy dzień szkoły ja i moi dwaj starsi bracia, niczym skazańcy, pomaszerowaliśmy do nowej placówki. Najstarszy z nas, Tobiraya, skończył już edukację i zaczął pracować w szpitalu. Dostał świetną propozycję pracy jeszcze w Wenezueli i za namową ze strony rodziny i swojej narzeczonej, wyjechał do Stanów. Jestem z niego taka dumna. Tak ciężko pracował na swój sukces. Rodzice też są dumni. W końcu ich syn spełniał swoje marzenia o staniu się światowej sławy specjalistą. Rozmyślając o zmianach, które ostatnio zaszły w moim życiu, wraz z Oktayem i Matayasem dotarłam pod budynek szkoły. Pierwsze dni w jej murach nie były złe. Nikt jej nie zwyzywał ani nie zaczął dokuczać. Raczej wszyscy traktowali się przyjaźnie i z życzliwością. To bardzo mi się spodobało. Jak tylko przekroczyłam próg tej szkoły poczułam bijącą  od niej pozytywną energię – to był dobry znak. I się nie pomyliłam. Choć z nikim nie udało mi się jak dotąd zaprzyjaźnić, nie żałowałam przeprowadzi do Lullaby. Owszem, tęsknię za starszą szkołą, znajomymi i dziadkami, ale... Nasza przeprowadzka była konieczna ze względu na mnie i moich braci, a także na lepsze posady moich rodziców. Tutaj mój tata mógł w spokoju rozwijać swój samochodowy biznes, a mama wreszcie mogła spełnić swoje marzenie i otworzyć własną szkołę baletową.
Rozbrzmiał pierwszy dzwonek tego dnia, który wezwał wszystkich uczniów na lekcje. Jako jedna z pierwszych już czekałam w swojej ławce. Patrzyłam na widok za oknem. Była dzisiaj piękna pogoda, jedynie kilkoro chmur błąkało się po jasnoniebieskim niebie. Zdecydowanie za mało, by wykreować jakąś burzę. Ledwo starczyło by na drobną ulewę! Zaraz miała się rozpocząć lekcja, a miejsce obok mnie wciąż pozostawało puste...


< Mam nadzieję, że się nada... :) Ktoś..? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz