Stworzyłam wodną kulę na końcu swego bicza. Ah, uwolnienie takiej lekkiej nadużywki mocy dobrze na mnie działało. Zazwyczaj baaardzo się ograniczałam, a teraz mogłam choć troszeczkę, odrobinkę się zabawić. Zachichotałam, po czym zakręciłam biczem jak tasiemką do tańca, aby stworzył się nade mną, mały wir z wody. Kula jaka była na końcu rzemienia odpadła w odpowiedniej chwili, odwracając uwagę chłopaka, który chciał ją wyminąć. W tym samym czasie ruszyłam w jego kierunku i z uśmiechem podstawiłam mu nogę, a ten stracił równowagę. Zachichotałam, kiedy na swojej dłoni wykonał przewrót w bok, aby nie upaść.
-No ładnie! Jednak ćwiczyłeś refleks!-sama odskoczyłam lekko do tyłu, dotykając czubkiem ostrza do ziemi.
-Trudno się walczy jednostronnie...
-Wiem. Rozumiem. Wybacz, że nie mam zahamowania. Nie chciałam, aby ci się zrobiło przykro...-zaczęłam lekko uderzać ostrzem o ziemię.
-Nie jest mi przykro. Jeżeli nie będę cierpiał, nic nie osiągnę.-ponownie pochwycił bicz.
Spojrzałam na niego. Walczył. Był dzielny, nie poddawał się. Cichutko westchnęłam, a na Mytrenasterze stworzyłam wodną powłokę. Dzięki temu, mogłam bezproblemowo odbijać ataki ognistego rzemienia. Wysunęłam nieco prawą nogę do tyłu, przerzucając ciężar na lewą. Dłoń wycelowałam do przodu, a ostrze miałam nakierowane na ziemię. Teraz miałam zamiar walczyć defensywnie. Skoro to on ma problem z mocą, ja postaram się mu pomóc. Bicz uderzał mnie z każdej strony, a ja wyłącznie parowałam ataki. Nagle jednak zagapiłam się, kiedy nasze spojrzenie się zupełnym przypadkiem zetknęło. Rzemień bicza przejechał mocno po moim ramieniu, lekko je rozcinając. Syknęłam, padając na kolana i łapiąc się za ramię. Bolało... Bardzo bolało...
-Shura! Przepraszam!-krzyknął, po czym podbiegł do mnie i złapał mocno za ramię.
Podniosłam głowę, uśmiechając się ze łzami w oczach. To nie była jego wina... Nigdy by nią nie była.
-Nie przepraszaj. Nic mi nie jest. To tylko draśnięcie...-w miejscu rany zaczęła się sączyć krew.
-Nie kłam. Idziemy do pielęgniarki.-powiedział, po czym wziął mnie na ręce.
Zarumieniłam się nieco, po czym spuściłam głowę.
-Mogę iść sama... To rana na ręce, a nie na nodze...-szepnęłam, kładąc głowę na jego torsie i
zamknęłam oczy z bólu
-Na ręce, czy na nodze, co to za różnica. Wiem, jak to boli. Daj sobie pomóc.
Nadal trzymając mnie na rękach, szedł do gabinetu pielęgniarki. Popatrzyłam na jego twarz, kiedy ten pełen powagi i bez wstydu niósł mnie. Dlaczego wszyscy go obgadują z powodu tej blizny. Ona nie jest brzydka. Nie rozumiem... Przecież sama mam coś takiego i... Poczułam ponownie przeszywający ból, który od razu przerwał moje rozmyślenia. Po moich policzkach popłynęły łzy.
---
Wyszliśmy z gabinetu pielęgniarki i spojrzałam na Hide. Złapałam jego dłoń, uśmiechając się, nadal z lekkim bólem.
-Dziękuję ci. Naprawdę. Mimo tego, że nie musiałeś zostawać, zostałeś. Dziękuję...
-Martwiłem się... Na pewno wszystko ok?
-Tak. Już dobrze, tylko jeszcze mnie trochę boli...-szepnęłam, po czym podeszłam do niego bliżej, wtulając się.
-Przepraszam jeszcze raz.. -podrapał się po karku.
-Nie przepraszaj mnie, Czupakabro. Dobrze wiesz, że nie mam ci tego za złe... Zagapiłam się, to moja wina.-uśmiechnęłam się i uszczypnęłam go za policzek jak ciocia, która zatęskniła za chrześniakiem.-No już, uśmiechnij się.
Chłopak pokazał mi uśmiech, a potem wyciągnął język. Zaśmiałam się, po czym stając na palcach, pocałowałam jego policzek i wtuliłam się mocno w niego.
-Czupakabro... Dziękuję...-szepnęłam.
-N-Nie ma za c-co...-wyjąkał, czerwieniąc się jak burak.
-Jest za co...-moja twarzyczka mocno wtuliła się w jego tors.
-Nie zrobiłem nic nadzwyczajnego, Shura...
-Zrobiłeś... Po prostu byłeś obok mnie, mimo tego, że mogłeś sobie pójść i zająć się sobą. To dla mnie ważne, że mimo tego, że znamy się krótko, ja mogę cię nazwać swoim przyjacielem, Hide.-spojrzałam na niego z dołu.
-Przyjaciel.... Jak to wspaniale brzmi.. -uśmiechnął się.
-Wiem. Teraz będę cię tak nazywać. Będziesz moim najlepszym przyjacielem Czupakabrą.
- Hmm... Kusząca propozycja.... A ty będziesz... Hmm.. Trzeba wymyślić ci przezwisko.
-No trzeba, trzeba Dwukolorowy.-zaśmiałam się.
Wyminęłam go, a następnie wskoczyłam mu na plecy. Wtuliłam twarz w jego włosy. Ładnie pachną i są takie miękkie. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy, miziając go noskiem po głowie. Przyjemne. Chyba wiem, co będę robiła, jak będę na jego pleckach...
-Zastanawia mnie jedno...-rzucił, łapiąc za moje nogi, abym nie spadła.
Mruknęłam mu w odpowiedzi, nadal tuląc się i miziając nosem jego włosy oraz głowę.
-Czemu moje włosy są tak niezwykłe? Wszyscy mają do nich jakiś fetysz!-zaśmiał się.
-Bardzo ładnie pachną...-powiedziałam to, co mi przyszło do głowy.
Po tym się mocno zarumieniłam, wtulając twarz w jego szyję ze skrępowania. Dobra, jesteśmy przyjaciółmi, ale nie wiedziałam, jak on odbierze moje słowa. Ale jakoś nie żałowałam, że powiedziałam coś takiego... W końcu, Hide to mój najlepszy kumpel. Nie obrazi się za coś takiego...
<Hide?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz