środa, 11 kwietnia 2018

Od Olivera Do Blue

- Wyjaśnisz mi kochany, jak tam skończyłeś? - W głosie Olivera dało się słyszeć rezygnację zmieszaną z rozbawieniem. Kompletnie nie wiedział, co sobie o tym myśleć. Umorusać się węglem, stanąć po stronie diabełka i śmiać się czy wdziać białą kiecę i modlić się o dobre zakończenie sprawy z aniołkiem? Założył ręce na piersi nie odrywając wzroku od miauczącego żałośnie czarnego kota kurcząco trzymającego się mało stabilnej gałęzi drzewa.
Szatyn pokręcił głową i rozejrzał się za czymkolwiek, co pomogłoby mu sięgnąć do zwierzęcia. Jak skończyli w taki sposób? A no tak, wyszli na spacer. Uznali, że szkoda jest od razu wracać do domu w taką ładną pogodę i udali się do parku. Tutaj znowu, jak to tutaj, pełno ludzi, tłum na tłumie, nawet tajny skrót przestał być tajny. Da się odpocząć w spokoju? Niestety nie. I potem znowu się zaczyna, że młodzież tylko w domu siedzi, uczy się beznadziejnie. Weź odpocznij dobrze, jak nie masz gdzie wyjść, bo wszędzie panuje harmider, przez który zepsuć się może nawet świeże powietrze w środku lasu. Siedzenie w domu to przy tym raj, tam chociaż ci klima oczyści wszystko.
Jednak zdecydowali się wejść w ten jeden wielki chaos i niemal natychmiast tego pożałowali, bo wystarczyło kilka chwil, by dzieciak ninja dopadł ich jakoś oraz pociągnął nieszczęsnego Szczerbatka za ogon. Oliver nawet się nie oszukiwał, jego pupil nie był dzisiaj w bojowym nastroju, nie drapał nikogo, więc taka akcja zaskoczyła go i nim ktokolwiek zdążył zareagować, skubaniec prędkością godną Usaina Bolta zwiał, gdzie pieprz rośnie. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że szatyn nawet nie opieprzył odpowiedzialnego za to gnojka tylko zaczął szukać kocura. Osiągnąwszy taką prędkość ten futrzak mógł się wpierniczyć pod każde nogi i samochód, lepiej było go od razu znaleźć i uspokoić.
To odnalazł się. Na drzewie. Prawie 2,5 metra nad ziemią. Na gałęzi grożącej złamaniem się. I tak się usadowił, że z pozycji Olivera wyglądał jak prostytutka na rurze. Z tą różnicą, że one nie krzyczą z przerażenia. Po kilku próbach dosięgnięcia drzewnego himalaisty chłopak wiedział, że nie ma wyboru, potrzebował jeszcze kogoś do pomocy.
- W sumie za ratowanie kotów mógłbym już dodać certyfikat i dopisać długoletnie praktyki w CV - stwierdził szybko i wzruszył ramionami. - Dziewięć razy kotu śmierć, więc nie ruszaj się, bo tobie zostało z siedem chyba. Nie chcemy zmniejszyć tej liczby.
Odwrócił się na pięcie i zaczął przyglądać się ludziom kręcącym się to dalej, to bliżej od niego. Ktoś na pewno nadawał się idealnie do pomocy w tej misji ratunkowej. Zielone oczy skupiły się nagle na drobnej, niebieskowłosej dziewczynie idącej spokojnie chodnikiem. Ha, krzyknął w myślach i szybko do niej podszedł.
- Hej, hej, hej! Przepraszam, że przeszkadzam w spacerze! - Zatrzymał ją nagle, ręce złożył jak do modlitwy. - Jednak sprawa jest pilna i potrzebuję twojej pomocy. Widzisz to żałośnie krzyczące czarne coś na drzewie? - Ruchem głowy wskazał nieznajomej problem, za nic nie dał się jeszcze odezwać. - To mój kot, wpakował się tam przypadkiem, jego pasją jest wspinaczka drzewna. Cenię to u niego, przynajmniej nie jest leniwym nierobem, ale tym razem popełnił mały błąd i wszedł na złą gałąź, sam nie może zejść. Ja również nie mogę go dosięgnąć, za niski jestem. - Skrzywił się teatralnie, jednak nie przerwał swojego monologu. - Bardzo mi zależy by przeżył swoją eskapadę, przystałabyś na taki plan, że podniósłbym cię i zdjęłabyś go? Razem możemy sięgnąć dalej. - Niemal przyklęknął przed niebieskooką robiąc błagalną minę.

Blue?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz