sobota, 24 marca 2018

Od Yukino C.D Ravenis


   Skinęłam tylko delikatnie głową, zastanawiając się, gdzie w takim wypadku mogliśmy się wybrać, by nieszczególnie rzucać się w oczy. Choć równie dobrze mogliśmy mieć w dupie, to czy zauważy nas ktoś znajomy i powie komuś ze szkoły. A dałabym sobie rękę uciąć, że w Leikari znalazłoby się kilka osób, które z uśmiechem satysfakcji na ustach doniosłyby o tym samemu dyrektorowi.
 - Gdybyś jeszcze kiedyś jej potrzebował, to się zgłoś do mnie. Zapewne już jutro będę miała kolejną na zbyciu. - Rzuciłam do chłopaka, po czym ruszyłam tym mniej zatłoczonym chodnikiem w stronę mojego domu. - Podejdziemy jeszcze do mnie, muszę coś zabrać.
   Odpowiedzi jako takiej co prawda nie dostałam, ale mężczyzna skinął głową, co nie umknęło mojej uwadze. Szliśmy spokojnym, acz żwawym krokiem, nie rozmawiając właściwie w ogóle, ale ja już dawno przyzwyczaiłam się do ciszy i nawet mi ona odpowiadała, a chłopakowi też wydawało się to nie przeszkadzać. Przebyliśmy całą drogę do mojego mieszkania w zaskakująco szybkim tempie albo tylko tak mi się wydawało przez to, jak bardzo pochłonęły mnie własne myśli.
   Wygrzebałam klucze spomiędzy książek w torbie, po czym otworzyłam drzwi i weszłam do środka, zapraszając brązowowłosego za sobą. Powiedziałam, żeby się rozsiadł i nie krępował, jednak nie palił w moim domu, bo czasem odwiedza mnie młodsze rodzeństwo. Zostawiłam go w salonie i sama przeszłam do pokoju, który robił za małą garderobę, rzucając przed drzwiami ciężką torbę.
   Wciąż zastanawiałam się, gdzie moglibyśmy się udać, jednocześnie ściągając z siebie szkolny mundurek, który rano założyłam z zamiarem pójścia na lekcje. Jak widać plany zmieniają się z biegiem czasu. Odszukałam między startami ciuchów przetarte jeansy, czarną bokserkę i za dużą koszulę w czarno-czerwoną kratę, która z tego co pamiętałam, na jednym z rękawów miała plany po czarnej farbie. Na szczęście po czarnej, nie było jej aż tak widać, a sprać też się nie chciała.
 - Jesteś świadom, że palenie jest szkodliwe. - Rzuciłam od niechcenia, kierując się do kuchni, która połączona była z salonem, naciągając jednocześnie czarny materiał podkoszulka na brzuch. Zajrzałam na szybko do lodówki, by sprawdzić czy w razie, gdyby dzisiaj ktoś zechciał do mnie zajrzeć, mam coś do jedzenia. Oczywiście ktoś znaczy moje rodzeństwo, a najprędzej naburmuszony Yaichi, chyba, że do tego czasu humor mu się poprawi.
   Nie mogłam powiedzieć, że mam w lodówce tylko światło, ale żywność też się stamtąd nie wysypywała. A to oznaczało, że nim wrócę do domu po lekcjach będę zmuszona odwiedzić sklep i zrobić jakiekolwiek zakupy. Odwróciłam się do swojego gościa, mierząc go szybkim spojrzeniem. Jego mina wyraźnie mówiła, że słyszał nie jeden wykład na temat palenia, a kto wie czy też nie innych używek? Z cichym westchnieniem podeszłam do niebieskookiego, podwijając do łokci rękawy koszuli, nawet nie z zamiarem ukrycia plamy, a tego by zwyczajnie było mi wygodniej.
 - Nie przejmuj się. Nie mam zamiaru prawić ci żadnego kazania. - Wzruszyłam lekko ramionami. - Nie wyglądasz na małego dzieciaka, wiesz co robisz. No, a przynajmniej powinieneś. - Skończyłam zabawę z przyjemnym w dotyku materiałem i wyciągnęłam prawą dłoń przed siebie. - Ishihara Yukino.
 - Ravenis Fjästad - również się przedstawił, ściskając moją rękę. Zacisnęłam swoje palce nieco mocniej i pociągnęłam mężczyznę w swoją stronę, zmuszając do podniesienia się z kanapy. Po drodze do drzwi zabrałam z garderoby jeszcze nieco znoszone czarne adidasy, które założyłam dopiero za drzwiami.
 - Podstawowe pytanie. - Zaczęłam, prostując się i stając na przeciw mężczyzny z rękami na biodrach. Brew która powędrowała w dość szybkim tempie do góry, kazała mi kontynuować to co zaczęłam. - Wolisz wyładować emocje czy je wyciszyć?
   Jego odpowiedz na to pytanie była kluczowa, gdyż decydowała o tym, w jakim kierunku i w jaki sposób się udamy. Już podczas zakładania butów, do głowy wpadły mi dwie ewentualności. Jeśli mój nowy znajomy zdecydowałby się wyciszyć, oznaczałoby to opuszczenie Lullaby i udanie się w jakieś niezbyt odległe miejsce, gdzie moglibyśmy się zrelaksować i odpocząć od całej aury tego, niekiedy przeklętego, miasta. W przeciwnym wypadku naszym celem byłoby tutejsze wysypisko, gdzie rozróba jest na porządku dziennym, a każdy kto ma ochotę rozładować emocje lub zwyczajnie coś zniszczyć, idzie właśnie tam.

Rav?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz