poniedziałek, 19 marca 2018

Od Shury C.D Hideyoshi


-Bez sensu, kogo obchodzi kogoś życie prywatne. No, przynajmniej nie mnie. Nie widzę w tym nic ciekawego. Celebryta też człowiek... Kawy, herbaty?-zapytał, idąc chyba do kuchni.
Ruszyłam za nim, ponieważ to gospodarz. Dopóki nie powie, że mogę gdzieś zostać, rozgościć się, nie mogę odejść od niego na krok. Savoir vivre w czasie odwiedzin znam i będę się go stosowała zawsze. Spojrzałam na dwukolorowego chłopaka, poprawiając torbę na ramieniu.
-Może być kawa. Tylko nie słodzona.-rzekłam, stojąc tuż obok niego.-Ładnie tu masz. Kiedyś ciebie zaproszę w rekompensacie do siebie, tylko ostrzegam, że apartament jest jak labirynt.-rzekłam, po czym oparłam się bokiem o blat.
-Domyślam się... I dziękuję.-powiedział, wyciągając z szafki nad nim dwa kubki.
-Pomóc ci w czymś? Nie będę przecież tutaj stała i się przyglądała.-mruknęłam, nadal zachowując powagę.
-Nie, spoko, poradzę sobie. Jeszcze umiem zrobić zwykłą kawę- uśmiechnął się tak delikatnie, że prawie nie zauważalnie.
Przewróciłam oczami, po czym zaczęłam bawić się włosami. Przy okazji przyglądałam się teraz chłopakowi, starając się dostrzec wszystkie rysy jego twarzy. Był dziwny. Heterochromia, czerwone włosy, a druga połowa biała. Czyżby miał syndrom Marii Antoniny, czy urodził się z nimi? Ciekawiło mnie to bardzo, ale nie zapytam. Nie wypada. Widać, że dużo ćwiczy. Dopiero teraz skojarzyłam, że to ten chłopak z łączonego treningu, kiedy to z nim walczyłam. Prychnęłam, uśmiechając się kątem ust.
-Teraz zauważyłam, że walczyłam z tobą. Ćwiczyłeś refleks?-zapytałam, nadal bawiąc się białym kosmykiem moich włosów.
-Tiaa...-spuścił wzrok i popatrzył na prawą rękę.
Widziałam coś w tych oczach. Jakby zawód. Lekko przekrzywiłam głowę, przez co zajrzałam pod jego czuprynę kolorowych włosów, delikatnie się uśmiechając.
-Sorki, jak ciebie uraziłam. Nie chciałam.-powiedziałam, po czym poklepałam go po ramieniu.
-Nie, nic się nie stało...-odpowiedział, zalewając kubki z kawą.
Kiedy chłopak zalał wodą kawę, wzięłam do rąk jeden kubeczek, po czym powąchałam jego zawartość. Czułam, że to ta jedna z tańszych kaw z których wręcz waliło plastikiem, jednak nie mogłam powiedzieć, że nie wypiję, bo to gówno. Nie wypada. Wzięłam łyk, po czym westchnęłam.
-Naprawdę ci dziękuję za ratunek. Zapewne do teraz stałabym tam i ręka by mi odpadała. Raz pójdę na miasto bez limuzyny... Nie mogę mieć spokoju...-westchnęłam, po czym odwróciłam wzrok.
Chłopak wraz ze mną ruszył do salonu, który był połączony z kuchnią. Usiadłam wygodnie.
-Wiesz, powiedziałbym, że rozumiem cię, ale...Nie rozumiem-powiedział, siadając obok mnie na sofie.
-Wiem... Nikt nie rozumie...-postawiłam kubek na stolik.-I raczej nikt nie zrozumie...
-A tak w ogóle to się jeszcze nie przedstawiłem. Nazywam się Hideyoshi Muruyama- rzekł ciepło, siadając po turecku na sofie.
-Miło mi. Mogę ci mówić Hide? Nie obrazisz się, ani nic?-zapytałam, ponownie sięgając po kubek.
-Nie, za co niby- rzucił, biorąc łyk kawy.
-Super. Na mnie mów jak tylko tam sobie zażyczysz. Mi to bez znaczenia.-powiedziałam, upijając cieczy z kubka.
-No to...Shu, pasi?
-Jasne.-uśmiechnęłam się, po czym napiłam się kawy.
Nagle otrzymałam SMS-a. Wiedziałam, że nie wróży to nic dobrego. Przełknęłam głośno ślinę, po czym spojrzałam na chłopaka. Nie może się o tym dowiedzieć. Będę skończona w oczach osoby, która jako jedyna nie patrzy na mnie, jak na ósmy cud świata. Żebym tylko tego nie zepsuła...
-Hide? Gdzie masz łazienkę?-zapytałam, wstając z kanapy.
-Mm..-dopił łyk kawy i wskazał palcem na drzwi- Tam..
-Dziękuję. Za chwilkę wrócę.
Poszłam szybkim krokiem w kierunku jaki mi wskazał, po czym wyjęłam telefon, zamykając się w łazience od środka. Drżącymi dłońmi odczytałam wiadomość, której treść, jak zawsze nie należała do miłych.

Od Nieznany: Czyżbyś poznała kogoś szmato? Nie martw się, już go znamy i teraz on też szybko otrzyma twoje zdjęcia, jeżeli się zapomnisz...

Otworzyłam wodę, a kiedy ta płynęła, zaczęłam cicho szlochać. Cholerni szantażyści. Nie dadzą mi spokoju nigdy... Nie zrobiłam nic złego. Tylko raz chciałam dorobić... Czy to coś strasznego? Minęło bardzo dużo czasu, nim się uspokoiłam i wyszłam z łazienki. Nadal miałam lekko czerwone oczy. Usiadłam na kanapie ze spuszczoną głową.
-Przepraszam.-powiedziałam, starając się ukryć drżący głos oraz dłonie.

<Hiide?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz