piątek, 30 marca 2018

Od Ravenisa C.D Violett


Uśmiechnęła się. Losie, ona potrafi się uśmiechać, powinienem się śmiać, czy płakać?
Błękitny daje poczucie bezpieczeństwa, spokoju. Kojarzy się ze spokojnym niebem oraz oceanem. Fiolet jest związany z tajemnicą ale też ze zawartym kompromisem. Ten jasny fiolet... — mówiła, wskazując po kolei na kolejne wisiorki, broszki, kamyczki, a ja unosiłem coraz wyżej brwi, nie spodziewając się aż takiej wylewności ze strony dziewczyny, z którą jak dotąd potrafiliśmy wymienić tylko jakieś szczątkowe zdania. — ... daje dodatkowo nastrój marzycielsko-nostalgiczny. Natomiast ten odcień fioletu daje ci nastrój magiczny. — Słuchałem uważnie, nie miałem zamiaru przerywać dziewczynie w monologu, widać było, że czuje się jak ryba w wodzie. — Różowy wyraża miłość jaką darzysz drugą osobę, oraz uczucia takie jak szacunek, sympatię czy też przyjaźń. A szmaragdowy oznacza harmonię, ambicję i pokój — skwitowała, uważnie mi się przyglądając. Pokiwałem na koniec głową, powoli przyjmując do wiadomości wszystkie informacje, które zdążyła mi zapodać i starając się je jakkolwiek uporządkować.
A co powiesz na ważkę w kolorach tęczy? — Do całej rozmowy wtrąciła się uśmiechnięta sprzedawczyni. — Dziewczyna ma prawdę odnośnie tego co oznaczają kolory, a kolor tęczy może oznaczać wszystko tylko musisz wyrazić to słowami młodzieńcze. — Młodzieńcze, jak bardzo by mi to nie schlebiało, to nie lubiłem tego określenie, bo cholera, czułem się wtedy jak szesnastolatek, bądź też coś w ten deseń. Mimo wszystko odpowiedziałem na uśmiech kobiety dokładnie tym samym i ponownie zacząłem przyglądać się ozdobom, przy okazji powoli wertując w głowie wszystkie za i przeciw jak i propozycje rzucone od obu towarzyszek, które jak widać, bardzo starały się mi pomóc w dokonaniu odpowiedniego wyboru.
To jak? Ważka czy szukamy dalej? — spytała nagle dziewczyna.
Potarłem dłonią policzek, zamruczałem pod nosem i ponownie zacząłem dokładnie przyglądać się wisiorkom, które jednak bardziej do mnie przemawiały, niż te wszystkie broszki. Przypinać je do ubrań, no, mogą się popsuć, szczególnie jak ci kto za nią pociągnie, a tak, to tylko zakładasz na szyję i nie martwisz się za bardzo o całą resztę.
Nie, ważka brzmi dobrze, nie ma co dalej błądzić, bo potem trudno cokolwiek wybrać z takiego natłoku dodatków — odparłem, ujmując w palce srebrne cudeńko z żółtymi wstawkami, malusieńki wisiorek, taki delikatny, a jednak miły dla oka i ciekawie odznaczający się wśród tych wszystkich agresywnych kolorów. — A co sądzisz o tym? Radosny taki, no wiesz, mniej w nim melancholii niż w reszcie. Ile za niego będzie, psze pani? — rzuciłem do starszej kobiety, uśmiechając się firmowym uśmieszkiem numer czterdzieści trzy [trzydzieści cztery niestety, albo i stety, należał już do Oakleya]. Cieszyłem się, że nie musiałem zawałować przy wypowiedzianej cenie, a jeszcze przychylniej zerknąć na zakup błyskotki. — No to co ty na to? Ładny jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz