niedziela, 18 marca 2018

Od Ravenisa C.D Violett


Kobieta przystanęła, zerkając na mnie uważnie tymi wielkimi, nieco przerażającymi, błękitnymi oczętami, a ja mogłem tylko zamrugać niezrozumiale i czekać na odpowiedź, przy okazji dalej doprowadzając swój oddech do ładu i składu.
W Saudi Arabskiej podczas patrolu gdy był festiwal spodobała mi się ta broszką, a major mi ją kupił jako prezent oraz pamiątkę — odparła zwięźle, a ja uniosłem brwi. Saudia Arabska? A nie Arabia Saudyjska? Czy ja o czymś nie wiem? Skąd dziewczyna się wzięła, co widziała i jak widziała? Major? Dziwne nazwy? Co jeszcze, o czym nie mam pojęcia i co czeka na to, bym to odkrył? Ściągnąłem znaczniej brwi i odetchnąłem głębiej po raz ostatni, bo już było ze mną lepiej. — Teraz proszę wybaczyć, ale nie mogę się spóźnić na zajęcia — zakończyła rozmowę, znowu poraziła mnie niebieskim spojrzeniem i gładko mnie wyminęła, bez większego ociągania się w ruchach. Wydąłem usta. Nie dała mi się nawet pożegnać, tylko pognała w siną dal, do szkoły, jak oceniłem po mundurku, tej nieszczęsnej, sportowej szkoły, której, jak zresztą i reszty, starałem się wystrzegać jak ognia. Nie, żeby coś, ale jak mi już raz obili pysk, bo im trening nie wyszedł, to wolałem się już więcej nie zbliżać do placówek, choćby mnie tam końmi ciągnęli.
Mruknąłem, podrapałem się po karku i zrezygnowany zadecydowałem, że nie ma co. Trzeba wziąć tyłek w troki i poszukać czegoś innego, bo przecież cały świat usłany jest ładnymi błyskotkami.
Jednakże mamcia przecież lubiła broszki. Szczególnie tak wyjątkowe broszki.

Nie, to musi być kpina, to musi być największa kpina, że pokłóciliśmy się o jebane ciasteczko, kurwa pierdolony kawał zapieczonej mąki z jakimiś dodatkami, na litość boską, to wszystko przechodzi już wszelkie możliwe stany kuriozum. Dlatego tylko jęknąłem głośno, gdy chłopak wyszedł, zatrzaskując mocno drzwi kawiarni i przy okazji już całkowicie zwracając na nas uwagę okolicznej gawiedzi.
Przetarłem twarz dłonią, gdy w przerwie między palcami mignęła mi już wcześniej poznana blondynka i zgadnijcie co? Dokładnie tak, nie miałem zamiaru odpuścić, dlatego pomachałem do niej delikatnie, posyłając przy okazji nieśmiały uśmiech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz