niedziela, 18 marca 2018

Od Shury Do Keyi

Odpoczywałam w swoim własnym mieszkaniu. Oddychałam w rytm spokojnej muzyki grającej w tle, siedząc po turecku z zamkniętymi oczami i wyprostowanymi plecami. Świeciło na mnie słońce poranka, gdyż byłam tuż przed oknem z panoramą na najwyższym piętrze. Żaden budynek mi nie przeszkadzał. Wzięłam ostatni, odprężający wdech i otworzyłam błękitne oczy, przyglądając się temu co miałam przed sobą. Cóż, wiele razy się przeprowadzałam, wyjeżdżałam i takie miejsca widziałam nie raz. Ten krajobraz nie wyróżniał się niczym cudownym. Podniosłam się z maty, po czym się przeciągnęłam. U moich nóg prawie od razu znalazła się moja kotka Evie, która mimo tego, że jest niestety ślepa, z łatwością porusza się po mieszkaniu. Wbiła we mnie swoje zamglone, niebieskie oczy, a potem powolnym krokiem ruszyła do swojego posłania. Westchnęłam, wiążąc włosy w wysoki kucyk, pozostawiając grzywkę na czole. Za swój cl obrałam łazienkę, gdzie wzięłam szybki prysznic. Dzisiaj ubrałam czarną koszulkę bez rękawów, do tego białą marynarkę z czarnymi detalami i białą, dopasowaną, rozkloszowaną spódnicę. Na nogi narzuciłam pończochy w kolorze spódnicy i marynarki oraz czarne szpilki. Spojrzałam w lustro, wygładzając swoją spódnicę i poprawiając włosy. Chyba było dobrze. Wyszłam z łazienki, kierując swoje kroki do kuchni, aby wykonać sobie pożywne śniadanie. Wiedziałam, że za niecałe pół godziny przyjedzie szofer, aby zawieźć mnie pod szkołę, więc jedyne co pozostało mi do zrobienia to posiłek oraz spryskanie się perfumami. Z szafek i lodówki wyjęłam składniki na zrobienie naleśników. Cicho nucąc pod nosem przygotowałam ciasto, potem w czasie smażenia skroiłam sobie owoce oraz parę innych dodatków, a z nadmiaru zrobiłam sałatkę macedońską, którą wpakowałam w małe pudełeczko z łyżeczką i wrzuciłam to do szkolnej torby. Potem wróciłam do naleśników, które powoli wyłożyłam na talerz. Śniadanie ustawiłam na stole, a potem ciężko wzdychając, zaczęłam jeść. Brakowało mi porannych rozmów z kimkolwiek. Strasznie chciałam móc do kogoś otworzyć usta. Codziennie moja rutyna wygląda podobnie. Poranne ćwiczenia, prysznic, ubrać się, zrobić i zjeść śniadanie, perfumy, limuzyna, szkoła, sesja zdjęciowa, dom, obiad, nauka, kolacja, odpoczynek i spać. A potem powtóreczka i błędne koło. Czasami jednak jedna rzecz wpycha mi się między moje błędne koło. Pokręciłam głową. Dokończyłam posiłek, po czym pozmywałam i ruszyłam do wyjścia z apartamentu, zarzucając torbę na ramię. Opuściłam mieszkanie, zamykając je na klucz. Kiedy zeszłam na dół, od razu ujrzałam szofera, który czekał na mnie przy drzwiach białej limuzyny. Przewróciłam oczami, po czym podeszłam do auta.
-Zapraszam panienko Schnee. Musimy się pośpieszyć, jeżeli chce pani dojechać na czas.
-Timon, dlaczego menadżerka nigdy nie pozwala mi chodzić samej? Nie zabiję się przecież w czasie drogi...-mruknęłam, wsiadając.
-Wybacz mi panienko. Nic na ten temat nie wiem.-zamknął za mną drzwi i sam zasiadł za kółkiem.
Wyjęłam telefon, zakładając nogę na nogę. Zauważyłam nieodebraną wiadomość tekstową więc ją odczytałam.

Od Nieznany: Pamiętaj kurewko, masz dzisiaj ćwiczyć, a jutro masz występ. Tylko nie przyjdź, a zdjątka polecą po świecie szmato.

Przełknęłam głośno ślinę, chowając telefon do torby. Zaczęły mi drżeć ręce, a ja czułam przerażenie. Nadal się obwiniam za to, co musiałam zrobić raz w życiu, a teraz stało się to przymusem. Nie zrobiłam tego bo chciałam... Musiałam, przecież wtedy nie miałabym co z sobą zrobić. Zaczęłam nerwowo bawić się kosmykiem włosów, który pod wpływem mojego ciągania, wyprostował się. Nagle zahamowaliśmy, a ja przybrałam poważny wyraz twarzy z którego nie można było wyczytać żadnej emocji.
-Miłego dnia panienko Schnee... Przyjadę po panienkę po lekcjach.
-Dziękuję, Timon.
Wyszłam, zamykając drzwi. Dopiero teraz zauważyłam tłum, który zebrał się wokół limuzyny. No to ahoj przygodo. Osoby z magazynem na którym było moje zdjęcie, skakały z mazakiem w dłoni i piszczały z nadzieją, że podpiszę im go. Nie miałam wyboru. Poprosiłam ich o stanięcie w kolejkę. Minęło tyle czasu, że nawet nie wiedziałam, czy nie jestem spóźniona. Na szczęście zostało mi pięć minut do rozpoczęcia, więc szybkim krokiem ruszyłam przed siebie.
---
Po lekcjach, przeciągnęłam się, biorąc do ręki telefon. Zastanawiałam się, czy mam napisać do Timona, że skończyłam wcześniej, czy jednak nie. W sumie, mogłam wtedy posiedzieć tutaj i odetchnąć przed sesją. Znalazłam ławkę, jednak była ona zajęta przez jakąś dziewczynę z czerwonymi włosami. Brr... Jak ja nie lubiłam tego koloru. Jednak usiadłam obok, zakładając nogę na nogę, po czym wyjęłam telefon, przeglądając wiadomości od fotografów, menadżera oraz odbierając e-maile z nowymi zaproszeniami na castingi, bankiety i inne imprezy, których jednak wolałabym uniknąć. Czułam na sobie ciągle spojrzenie rudowłosej, więc poirytowana popatrzyłam w jej kierunku.
-Co się tak patrzysz? Ciężko ci się odezwać, czy jak?-warknęłam, po czym schowałam telefon do torebki.-Jak ci moje towarzystwo nie pasuje, mogę sobie pójść.

<Keya? ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz