środa, 28 marca 2018

Od Taigii Do Olivii

Taniec do muzyki napisanej przez niewielką czarnowłosą dziewczynę, jak i wspólne treningi z Mobiusem przebiegały dobrze, a niekiedy nawet całkiem miło. Na szczęście mężczyzna, pomimo dobrego wyglądu, nie pociągał mnie fizycznie. Zresztą nawet jego charakter na dłuższą metę stałby się dla mnie irytujący. Zupełne przeciwieństwo Gaze. Młoda kobieta była bardzo żywa. Ciężko było wytrzymać, kiedy wokół Ciebie cały czas ktoś skaczę, dlatego też rzadko kiedy bywałam, w jej towarzystwie. Po ukończonych zawodach i ogłoszeniu wyników, które były przychylne młodej kobiecie, można było od razu ujrzeć jej radość. Skakanie z radości w jej wypadku to było za mało. Czując, jak mnie obejmuje spojrzałam na nią zaskoczona i zniesmaczona. Wskazujący palec przyłożyłam do zimnego czoła, odpychając ją od siebie. Mimo to nie zraziła się i dalej z uśmiechem dziękowała nam za pomoc. Nawet zaproponowała nam, zostanie na jakimś poczęstunku. Z jednej strony możliwość darmowego jedzenia brzmiała bardzo dobrze, z drugiej jednak zapewne mój niewolnik zdążył już ugotować jakąś dobrą kolację. Odpowiedziałam krótkie "nie", idąc do niewielkiej przymierzalni, aby zamienić kusą sukienkę, na czarne spodnie z dziurami, a także top ze skórzaną kurtką. Wyszłam z wielkiej hali, przeciągając się i patrząc na bezchmurne niebo, na których widniały już niewielkie białe punkciki, zwane gwiazdami. Wzięłam głęboki oddech i chowając dłonie do kieszeni, ruszyłam przed siebie, aby jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu, zabrać prysznic i położyć się spać.
Dni mijały ze spokojem, już zdążyłam zapomnieć o całej akcji z osóbką ze szkoły muzycznej, konkursem, jedyne co zostało to, co jedzenie w ciszy drugiego śniadania obok czarnowłosego, jeśli akurat nie mogłam wyjść, aby zjeść z białowłosym, do którego bardzo się przyzwyczaiłam.
- Idę do sklepu chcesz coś? - Gaze narzucił na siebie szarą bluzę. W końcu nauczył się używać normalnych ubrań. Pokiwałam głową, wymieniając mu całą listę zakupów. Wysłuchał mnie do końca, po czym wyszedł z uśmiechem na ustach. Minęło może z trzydzieści minut, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Westchnęłam ciężko, z myślą, że oręż po raz setny zapomniał kluczy. Otworzyłam drzwi, gotowa od razu wpuścić osobę po drugiej stronie, ale zamiast wysokiego mężczyzny, zobaczyłam niską czarnowłosą.
- W czym mogę pomóc? - Podniosłam jedną brew, kiedy wyciągnęła w moją stronę ręce z małym pakunkiem.
- Olivia - Spojrzała na mnie - Pomagałaś mi w ostatnim konkursie - Uśmiechnęła się miło, na co wzięłam głęboki oddech.
- Ta, pamiętam. Nie chce mi się brać udziału w kolejnym - Chcąc zamknąć drzwi, przeszkodził mi opór, chociaż to za duże słowa. Zatrzymała dłonią drewniane drzwi, chrząkając cicho i niepewnie. Wróciłam do niej wzrokiem, czekając niecierpliwie na to, o co jej chodzi.
- Chciałam Ci tylko podziękować - Wręcz wepchnęła mi w dłonie pudełko z czymś w środku. Zaciekawiona wzięłam je w dłonie i potrząsnęłam, ciekawa co może być w środku. - Herbata, sama robiłam z naturalnych ziół, każda jest na co innego, na spanie, na dobry wygląd, na włosy, na paznokcie - Zaczęła wymieniać, najróżniejsze zastosowania tych ziółek, pokazując je przy tym na palcach.
- Aha... Super - Mruknęłam z sarkazmem, chcąc ostatecznie zamknąć drzwi, ale niestety ponownie zdążyła je zatrzymać. - Co jeszcze?! - Warknęłam już poirytowana.
- No bo, wszyscy uczestnicy muszę mieć zrobione zdjęcie, wiesz, takie wymogi - Wzruszyła ramionami - Fajnie jakbyśmy teraz poszły... Albo później, jeśli chcesz - Dodała szybko ostatnie zdanie z miłym uśmiechem.
- Nie, idź sama - Burknęłam.
- Ale nie mogę - Wtrąciła szybko - Proszę, to ostatnia rzecz, jaką potrzebuje od Ciebie i Mobiusa - Złapała się za ręce, jakby w nadziei, że to pomoże. "Ostatnia", z pewnością. Znam takie, jak się uczepią, to są jak takie małe wszy. Drapią, gryzą i ciężko ich się pozbyć. Jednak świadomość, że może mnie nachodzić jeszcze przez kilka dni, nie napawała mnie radością.
- Okej. Wejdź, poczekaj. - Odsunęłam się, wpuszczając ją przy tym do mieszkania - Dotknij chociaż szafki, a Cię wy*jebie na zbity pysk - Burknęłam, zatrzaskując za nią drzwi. Poszłam do sypialni, gdzie przebrałam się w bardziej wyjściowe ubrania, czyli w dłuższą czarną sukienkę, a z szafki na korytarzu wyciągnęłam szpilki. Poprawiając włosy i wyciągając czerwoną szminkę, zauważyłam wchodzącego do środka Gaze. Trzymając siatki w obu dłoniach, uśmiechnął się do mnie miło.
- Wróciłem! - Od razu zmierzył mnie wzrokiem i spojrzał na dziewczynę stojącą obok - Kto to? Wychodzicie? - Przechylił głowę niczym zbity pies.
- Nie ważne, możesz zrobić kolację, będę za godzinę - Mruknęłam, nakładając czerwoną szminkę na swoje usta. Młoda dziewczyna, z zachwytem przyglądała się białowłosemu. Lepiej, nawet się z nim przywitała i przedstawiła, wyjawiając powód, dla którego wychodzę akurat z nią. Jej wzrok mówił jasno, że mój oręż jest właśnie tym typem faceta, na którego mogłaby polecieć, ale powiedzmy sobie szczerze, Gaze od zawsze przyciągał wzrok innych kobiet. Zazdrość? Absolutnie nie. Może jakbym nie była pewna tego, co sama posiadam, to odczuwałabym chociaż dyskomfort. Widząc tą całą, żałosną scenkę uśmiechnęłam się pod nosem, wręcz zwycięsko.
- No okej... Może być stek? - Przechylił głowę.
- Pół krwisty - Rzuciłam jedynie, wypychając dziewczynę ze swojego mieszkania - Ten pies ma już swoją właścicielkę, znajdź własnego kundla do gotowania i sprzątania - Spiorunowałam ją wzrokiem. Nawet jeśli Gaze powtarzałby codziennie, że kocha, i tak dalej, to nie pozwolę, żeby jakaś mała wesz robiła jakiekolwiek podchody i to jeszcze na moim terenie.
- Ale ja nie.... - Zaczęła z rumieńcami, na co tylko prychnęłam.
- Dalej, im szybciej znajdziemy, tym szybciej wrócę - Minęłam ją, schodząc po schodach.

Olivia? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz