Menu

Mini-Menu

Strony

wtorek, 10 lipca 2018

Od Yōsuke C.D Shura


Popatrzyłem w stronę władającej. Miałem zamiar już odejść bez słowa, jednak nie chciałem stać się śmieciowym, bezużytecznym orężem... Tak więc musiałem czekać. Usiadłem na zimnej ziemi i zamknąłem oczy wsłuchując się w powoli lecący w moją stronę wiatr. Ułożyłem dłonie na kolanach po czym westchnąłem otwierając oczy. Ponownie skierowałem wzrok na Shure. Ta jednak cały czas obserwowała czy nikt nie idzie. Chłopak... Czyli ten pocałunek na prawdę nic nie znaczył. Awesome... Po chwili usłyszałem męskie kroki biegnące w tą stronę. Wstałem powoli i włożyłem ręce do kieszeni. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to jego dwukolorowe włosy. Chodząca flaga... Przyjrzałem mu się z dość obojętnym wyrazem twarzy co było czymś wyjątkowym. Od dawna na mojej twarzy nie gościła złość, smutek, zazdrość. Zwykły pakt najwidoczniej da mi w kość.
- Już twój "chłopak" przyszedł.. - zaznaczyłem jedno ze słów bardzo mocno - a więc mogę już iść, tak? - zmrużyłem delikatnie oczy.
Białowłosa spojrzała w moją stronę. Odwróciła na chwilę wzrok z mojej osoby i przytaknęła. Jako iż się zgodziła wykonałem ich i razem z zepsutym humorem skierowałem się w stronę akademiku. Szedłem po plaży na której miałem się uspokoić, jednak dopiero teraz począłem zauważać zakochane pary. Miłość... niby piękna, a taka bolesna. Westchnąłem i zatrzymałem, żeby spojrzeć na wodę. Wyprostowałem się, a moje kąciki ust mimowolnie się podniosły. Obserwowałem jeszcze przez chwilę odbicie księżyca, aby zaraz znowu skierować się do własnego pokoju.
~•~
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Rozejrzałem się po swoich czterech kątach. Nikogo w środku raczej nie było... Ale.. nie zamknąłem okna? Podszedłem do niego i wtedy aż szczęka mi opadła. Ale szczęście, że mieszkam najniżej jak tylko się dało. Widziałem tam jakiegoś chłopaka lub rosłego mężczyznę. Wyskoczyłem z okna i tylko jak poczułem pod nogami trawę ruszyłem w pościg. Byłem coraz bliżej, ale włamywacz przyspieszył. Czas było na pierwszy zakręt, myślałem że to ja będę miał problem, a to nieznajomy potknął się o lekko wystający chodnik, aby nagle wywołać głośny huk. Zwolniłem znacznie, żeby nie wpaść na niego. Kucnąłem przy nim, poklepałem go po plecach i przyjrzałem się jego osobie.



- A więc... Kim jesteś i co robiłeś w moim pokoju? - zapytałem spokojnie.
Mężczyzna milczał, a więc jako iż dalej klepałem go po plecach uderzyłem go w nie.
- Powtórzę... Kim jesteś i co robiłeś w moim pokoju? - ponownie spytałem.
- N-Nie.. nie mogę ci... Powiedzieć... - wymamrotał - ale.. byłem w twoim pokoju.. bo..... B-bo.. jesteś orężem panienki Shnee.. - powiedział.
- Nie wiedziałem że gwiazdy mają takich fanów... - skomentowałem delikatnie rozbawiony - ale mnie taka sława nie ciekawi, więc proszę mnie zostawić..
- T-tak.. jestem, jestem tylko fanem.. - zaśmiał się.
- Raczej zwykłym napastnikiem - usiadłem na jego plecach i wyciągnąłem telefon, aby zadzwonić na policję. Po rozmowie z strażnikami porządku miałem zamiar jeszcze rozmówić się z włamywaczem.
Zastanowiłem się chwilę o co mógłbym go zapytać.
- Tylko ty zaplanowałeś to włamanie? - podniosłem jedną brew.
- N.. nie.. ZNACZY! Tak, tak.. sam.. - westchnął myśląc iż się wymigał.
- Czyli jesteś w jakiejś grupie? - spojrzałem w stronę jego twarzy.
- Tak, tak... - mruknął.
Wow, to chyba jakiś świeżak w tej branży, że dał się tak łatwo dać złapać osobie, która nawet nie jest w szkole militarnej. Prychnąłem, gdy nagle usłyszałem syrenę.
- Ostatnie pytanie... Czemu szukacie czegoś na moją władającą? - mój głos stał się zimny, bez uczuć. Położyłem rękę na jego głowie i przycisnąłem mu twarz do ziemi - mów..
- N.. nie.. nie.. wie.. wiem.. - w jego oczach zebrały się łzy - na pr.. prawdę!...
- Jasne... - westchnąłem - a mogłeś mieć piękne życie, teraz na spokojnie wszystko przemyślisz na komisariacie.. - zamknąłem oczy i zacząłem słuchać kroków policjantów - nie znalazłeś nic, prawda?
- N-Nie....
- I dobrze.. - mruknąłem. Podniosłem się i złapałem go za koszulkę żeby go podnieść na nogi. Wtedy też pojawiła się policja. Zabrała go, a ja już spokojny wróciłem do pokoju.
Mogłem teraz się przebrać w pidżamę i ululać się do snu..
~•~
Następny dzień w szkole. Siedziałem na parapecie i obserwowałem z nietypowym dla mnie fałszywym uśmiechem. Humor niestety szybko mi się nie zmienił, ale czemu miałbym psuć go innym? Odwróciłem głowę i spojrzałem za okno. Jak zawsze pech się mnie trzymał kurczowo, że jedyne co musiałem zauważyć to nikogo innego jak Shure z dwukolorowym chłopakiem. Przecież nikt inny nie mógł tam stać, inaczej byłbym zbyt szczęśliwym blond włosym facetem. Niby nie mam takich trudnych problemów, ale mimo wszystko są przytłaczające... Zeskoczyłem z parapetu i szybko wymijając ludzi skierowałem się ku wyjściu ze szkoły. Szybko ruszyłem, żeby nie musieć czekać na następną przerwę lub nawet i koniec dnia. Wydreptałem z budynku i normalnie oddech mi się zatrzymał. Tym razem pech się zlitował i nieznajomy partner mej władającej ruszył w moją stronę za pewne żeby nie spóźnić się na lekcje. Podbiegłem do białowłosej, aby nie tracić czasu.
- Shura! - zawołałem - musimy porozmawiać...
- Raczej nie mamy o czym rozmawiać - odpowiedziała za nim zdążyłem zacząć temat.
- Jest o czym rozmawiać, miałem włamywacza w pokoju..! - burknąłem - ważniejsze że przez to iż jestem twoim orężem to szukają u mnie jakiś informacji o tobie.. Należą mi się wyjaśnienia, prawda?..
<Shura?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz