Menu

Mini-Menu

Strony

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Od Hideyoshiego C.D Shura


Dzień później...

Wstałem z trudem z łóżka. Nigdy nie dam rady się od niego odkleić. Zawsze takie miękkie i przyjemne... Zupełnie jak... Czekaj, zaraz... Czemu pomyślałem w tym momencie o Shurze? Co jest ze mną nie tak. Od wczoraj o niej cały czas myślę. Mój rozum nie wspomina niczego innego jak ten wczorajszy pocałunek. Co mnie wtedy napadło? Sam nie wiem... Ale ona wydawała się taka piękna, a jej rozpuszczone włosy były takie cudne... Zaraz. Stop. Stop. Stop. O czym ty myślisz, Hideyoshi. Jeszcze wyjdziesz na zboczeńca, ale... Nie dam rady! Nie mogę przestać o niej myśleć! Schowałem zarumienioną twarz w dłonie i ponownie walnąłem się na poduszkę. Oj, Hide... Chyba się zakochałeś... 

---
Parę dni później...

Ogarnąłem się tak, jak codziennie, nic szczególnego i nic nowego. Same nudy, chociaż... Pośród tej szarej rzeczywistości po mojej głowie krąży ta białowłosa dziewczyna... Chcę ją już zobaczyć. Chcę ją dotknąć. Chcę, by... By była tylko i wyłącznie moja. Chcę ją jeszcze raz pocałować. Chcę ją objąć kolejny raz. Chcę ją poczuć całym sercem... Kto by pomyślał. Moja najlepsza przyjaciółka, którą poznałem dobrych parę miesięcy temu stała się moją... Właśnie. Kim ona teraz dla mnie jest? Najlepszą przyjaciółką? Nie, to za mało. Dziewczyną? Nie, JESZCZE nie. Tkwimy teraz, nawet nie wiedząc, kim dla siebie jesteśmy. No, Hide, pora to zmienić, prawda? Nikt nie lubi żyć w niewiedzy. Ja także...

---
Parę tygodni później...

W szkole było dość... Inaczej niż zwykle. Mimo tego, że niby normalnie ze sobą gadaliśmy, to atmosfera była nieco inna. To nie tak, że była spina między nami czy coś, nie w tym rzecz. Po prostu... Chyba oboje się zmieniliśmy przez te pare miesięcy. Osoby, które myślały, że nigdy się w sobie nie zakochają. Ba, że nawet w nikim się nie zakochają, bo kto je zechce przecież, zakochały się w mgnieniu oka i nawet nikt się nie spostrzegł, kiedy wiśnie zaczęły przybierać różową barwę, trawa stała się zielona, niebo czyste i bezchmurne, a kwiaty kolorowe. Mój świat nabrał barw. Szara i nudna rzeczywistość zmieniła się w magiczny, kolorowy świat dzięki tej białowłosej ślicznotce. Moje serce szybciej bije, dając mi do zrozumienia, że coś jest na rzeczy, bo przecież jest, tak? Zacząłem czuć, że chcę ją chronić, że muszę ją chronić, że chcę mieć ją tylko dla siebie... Stałem się zachłanny, bo chcę więcej i więcej. Chcę, by już nigdy nie opuściła mnie i moich ramion... Zabawne, bo nie jesteśmy razem. JESZCZE. Ale w moim sercu zaszły zmiany. Zmiany nie tylko uczuciowe, lecz i cielesne. Tak... Dzięki tej białowłosej ślicznotce odkryłem, że moja prawa strona się zmienia. Nie wiem jeszcze jak, ale czuję to po sobie. Coś jest na rzeczy, tylko co... Nadal dążę do rozwiązania tej zagadki i mam je na wyciągniecie ręki... 

---
Kolejne dni minęły, a płatki wiśni przybrały różową barwę i powiewają na wietrze...

Tego dnia ćwiczyłem razem z Shurą. Tak jak zwykle, tylko, że na świeżym powietrzu, bo czemu nie? Jest ciepło, świeci słońce, a wiosna jest już u drzwi, kwiaty kwitną... To wszystko odzwierciedla to, jak się czuję przy Shurze. Moje serce rozkwitło tak, jak tysiące kwiatów... Trening jak trening. Nic zwykłego... Nie, nie, nie. Nie tym razem mój drogi. Nadszedł przełomowy dzień w twoim życiu. Wreszcie poznałem tajemnicę prawej strony... 

---
Tego samego dnia...

Shura wykonała swój ruch, celując śniegiem w moją stronę, a ja chciałem się obronić. Jak zwykle użyłem prawej ręki, ale... Zamiast się obronić, zaatakowałem... Z mojej prawej ręki zaczeła emanować ogromna ilość lodowatej wody, która wielką falą mknęła na Shurę. Dziewczyna odskoczyła i się uchroniła, ale... Ja stałem w osłupieniu. Nie dałem rady się ruszyć. Co się... Co się teraz stało....
-C-co... Co...- nie dałem rady nic z siebie wydusić. Byłem tak zdziwiony i zszokowany, że...
-H-Hide...-uśmiechnęła się szeroko, po czym jak strzała podbiegła do mnie.-Co to było!? Jak to zrobiłeś?!
 -N-nie wiem... Chciałem się obronić i... - popatrzyłem na ogromną falę, która wylała się na tereny obok nas.
-To jest śliczne.-powiedziała, po czym też spojrzała na falę.- Nie wiem jak to zrobiłeś, ale...
Spojrzałem na swoją prawą i lewą rękę. C-czy to jest ten dzień? Dzień, w którym w końcu odkryłem tajemnicę związaną z moją prawą stroną? Nie wierzę... Nie wierzę! Jestem nadal zszokowany, ale i szczęśliwy. W końcu... W końcu ją odzyskałem.. Ale czy na pewno? Jedno mnie zastanawia... Przecież cała moja rodzina włada ogniem, a mama... Właśnie... Jakim żywiołem włada moja matka? Kolejne pytania i brak odpowiedzi, ale tym później będę się martwić. Teraz pora to wypróbować...
-Chyba tak...- podniosłem prawą rękę do góry, a po niej od dłoni zaczął spływać strumień zimnej wody. Shura szeroko się uśmiechnęła, po czym podeszła do wody, jaka oblała teren. Tworzyła się za nią ścieżka ze szronu. Ukucnęła i zerwała kwiatek, jaki tam rósł. 
-Woda im się przyda...-chyba powiedziała to do siebie, ale i tak to usłyszałem. Wyglądała tak pięknie... Tak cudownie pośród tej kwiecistej polany...

---
Ponownie kilka dni później...

Dziś jest ten dzień. Dłużej nie będę zwlekać. Stałem się pewny i silny, co do swoich uczuć. Wiem już na milion procent, że to właśnie ona jest tą jedyną panią mego serca. Pora jej to teraz powiedzieć. Dłużej nie będę zwlekać. Jestem gotowy na odrzucenie, ale mam wielką nadzieję, że to się jednak nie stanie. Napisałem do Shury, że spotkamy się na jakimś zakręcie. Stałem i czekałem na nią, cały zarumieniony, bo wiedziałem, co mnie dzisiaj czeka. Po chwili Shura przyszła na miejsce spotkania. Przywitała się ze mną z szerokim uśmiechem na twarzy, a my po chwili zaczęliśmy iść w miejsce, które sobie zaplanowałem. Piękna parkowa uliczka, po której dwóch stronach stały kwitnące i różowe drzewa wiśni. Było tam tak pięknie, że nie mogłem przeoczyć takiej okazji. Nie ma opcji, bym ją przegapił. Parę minut później znaleźliśmy się na miejscu, a dziewczyna westchnęła z zachwytu.
-Łaa.... Jak tutaj pięknie!-pisnęła, rozglądając się.
-Cieszę się, że ci się podoba...- uśmiechałem się, cały czerwony na policzkach. Uwielbiam kiedy ta białowłosa piękność się szczerze uśmiecha. Po chwili złapałem ją za rękę i obróciłem tak, że Shura stała, opierając się o ogromne drzewo, a ja przyszpiliłem ją dodatkowo do niego ręką- Shura, muszę ci coś powiedzieć...
Na jej policzkach dojrzałem różowe jak same kwiaty wiśni rumieńce. Patrzyła na mnie niewinnie. 
-T-Tak?-zapytała cicho, a ja wplotłem jej jeden z różowych kwiatów w jej piękne rozpuszczone włosy, uśmiechając się przy tym.
-Żył sobie pewien chłopak, którego nikt nie chciał znać. Plątał się zagubiony pośród szarej rzeczywistości, pośród nudnej codzienności, szukając odpowiedzi na swoje pytania. Nagle jego oczom ukazała się piękna dziewczyna. Dwie osoby,obce dla siebie i wrogo do siebie nastawione, wpadły na siebie pewnego pochmurnego dnia. Wpadały na siebie częściej i częściej i częściej, aż zrozumiały, że już nie są siebie obce. Miały swoje numery telefonów i spotykali się codziennie. Stali się najlepszymi przyjaciółmi, których nikt inny nie potrafi zrozumieć i nad nimi nadążyć, tylko oni sami... Mijały dni, tygodnie i miesiące. Pewnego dnia ten nudny, szary chłopak zrozumiał, kim naprawdę jest dla niego ta dziewczyna. Szary świat zaczął nabierać barw, a słońce przebiło się i rozwiało czarne chmury. Stał się innym człowiekem, dzięki tej piękności, którą ma teraz przed oczami. Jego serce bije szybciej, a na końcu języka ma te dwa piękne słowa, które brzmią "Kocham cię"...

W czasie opowieści w oczach dziewczyny widziałem łzy. Jak zakończyłem ją, zaczęła płakać. Zakryła dłońmi swoje oczka. 

-H-Hide... -wyszeptała. Wyglądała jak mała dziewczynka, jaka zgubiła rodziców w tłumie. -Też ciebie kocham... Tak bardzo mocno... -szepnęła, po chwili mocniej zalewając się łzami szczęścia. Tak ją kocham. Jest taka piękna... Nigdy jej nikomu nie oddam. Nikomu nie oddam tego uśmiechu i tych łez. Nikomu...
-Shura... -objąłem ją za talię i czule pocałowałem, a wiatr rozwiał nam włosy. Po dłuższej chwili się od siebie odkleiliśmy, a ja szepnąłem, będąc bardzo blisko jej twarzy.- Czy ta białowłosa ślicznotka zechciałaby zostać dziewczyną tego dwukolorowego chłopca?

<Shura?>

niedziela, 29 kwietnia 2018

Od April Do Suigina

Dzień był piękny, ogólnie słoneczko świeciło, ja skończyłam zajęcia i nic, tylko się cieszyć. Jednak nie byłam zadowolona z wyników na przewodniczącego szkoły. W sumie, to nawet nie powinnam się tym przejmować. Dlaczego więc? Przecież zgłosiłam się nie wiem dlaczego, nawet nie liczyłam na to, że wygram. Ba, nie wysiliłam się, żeby napisać chociaż jakieś dwa zdania w ramach przemowy. Mimo wszystko, to jak się to później potoczyło, to, ile głosów zebrałam wzbudziło we mnie tą małą, przebrzydłą bestię. I pomyśleć, że byłam tylko o krok od wygranej! Miałam tylko jeden głos mniej. Stop, przecież mam to w dupie. Przegrana powinna mnie nie obchodzić, a ja powinnam mieć na to wszystko serdecznie wywalone i po prostu być z tym pogodzona. Wydałam z siebie jęk, pomruk pełen zirytowania, całą swoją osobą. Dobra, wystartuję w następnych i napiszę taką przemowę, że im spodnie z tyłków spadną. O tak, tylko przyjdę do domu i zacznę pisać cały referat, przygotuję kampanię wyborczą, plakietki i kurczę zrobię swoje własne stoisko. Zatrzymałam się na środku chodnika, uderzając pięścią w otwartą dłoń. Tak, to brzmi jak plan. Bardzo dobry plan. No i przydałoby się w końcu zdetronizować Mobiusa. Wejście smoka, wyjdę z cienia i poprowadzę wszystkich ku zwycięstwu!
Halo, ziemia do April. Brak odpowiedzi. Halo, halo. Houston, mamy problem.
Bolesny powrót do rzeczywistości, bo nie wszystko idzie gładko jak po maśle. Trzeba było wrócić do tego, co działo się teraz. A teraz, w tej chwili, stałam na chodniku, wyglądając co najmniej jak jakaś obłąkana. I możliwe, że nawet coś do siebie mamrotałam pod nosem. Nie ważne. Zaczęłam kontynuować swoją trasę do domu, po drodze wstępując jeszcze na chwilę do najbliższego marketu, żeby kupić coś na obiad. Przechadzając się pomiędzy działami i półkami, ostatecznie wybrałam kurczaka, ryż i kilka składników do sosu. Tak, dzisiejszy obiad zapowiadał się dobrze. Po wycieczce w sklepie moje myśli o wyborach i całej tej zabawie totalnie odpłynęły. Gdzieś daleko. Może na Maltę. W każdym bądź razie to było jedną rzeczą, które w sobie lubiłam. Szybka ucieczka od czegoś, bo kilka chwil później głowę zalewały mi nowe myśli. Chociaż mogłam to też zaliczyć jako wadę. Do mieszkania szłam już w totalnie innym nastroju, trochę rozkojarzona i rozmarzona. Szłam wolnym krokiem, w jednej dłoni trzymając siatkę z zakupami, a drugą starając się chociaż trochę rozluźnić mundurek. Było zdecydowanie za ciepło tego dnia. Może później wyskoczę na jakieś lody? Zatrzymałam się, opierając o ścianę pierwszego lepszego budynku. Do głowy mi nie przyszło, że liczenie pieniędzy w miejscu, gdzie przewija się masa ludzi, może być najgorszym pomysłem, jaki tylko istnieje. Dlatego, chwilę później, cały portfel został mi zabrany przez jakiegoś zakapturzonego typa spod ciemnej gwiazdy. Oczywiście, że zaczęłam za nim biec. Gdy moja pogoń nie przynosiła efektów, po prostu zatrzymałam czas. Przykro mi bardzo, ale ja nie mam zamiaru męczyć się z jakimś debilem, bo ten postanowił sobie zabrać mi portfel. Na odchodne, zanim czas wrócił do normalności, pozwoliłam sobie sprzedać mu porządne uderzenie pięścią w jego szczękę. No, a potem odeszłam jak gdyby nigdy nic. Natychmiast schowałam swoją własność do torby. Z cichym pomrukiem podreptałam w stronę parku, który był skrótem na moje osiedle. Po co się tłuc przez zatłoczone chodniki, jak można spokojnie przejść przez cichy park. Sięgnęłam do torby po zieloną apaszkę, nie istotne po co, ale jak na ironię losu, zawiał wiatr, wywiewając ją na drzewo niedaleko. To zdecydowanie nie był mój dzień. Zbliżyłam się do niego i zadarłam głowę do góry żeby zorientować się, jak wysoko znalazła się moja zguba. Wysoko. Za wysoko. Nie ma opcji, żebym dała radę się tam wspiąć. Pozostało mi więc szukanie kogokolwiek do pomocy. Okazało się to jednak trudniejsze niż myślałam. Jak na zawołanie, wszystkie potencjalne duszyczki, które mogłyby mi pomóc, momentalnie zniknęły. Jakby się rozpłynęły albo zostały gdzieś zdmuchnięte tak jak moja apaszka i utknęły na jakimś feralnym drzewie. Po dziesięciu minutach dotarłam do stawu, może tylko odrobinę zrezygnowana. Nie widziałam nikogo w promieniu kilometra. Przykucnęłam przy brzegu, brodząc prawą dłonią w wodzie. I to właśnie był moment kulminacyjny, bo pośród liści dostrzegłam blond czuprynę, a raczej jej kawałek. Natychmiast się podniosłam, podchodząc do właściciela owych jasnych kosmyków. Był to młody chłopak, który właśnie ucinał sobie drzemkę. Nie dziwne, sama bym zasnęła przy takiej pogodzie i jeszcze akompaniamencie szumu drzew, wody i śpiewu ptaków. Wyglądał na zrelaksowanego i sumienie będzie mnie gryzło przez najbliższe dwa dni, że go obudziłam. Ponownie przykucnęłam, stukając go palcem w ramię.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy mógłbyś mi pomóc? Moja chustka utknęła na drzewie i nie jestem sama w stanie jej ściągnąć, a nikogo innego nie ma w pobliżu - starałam się mówić spokojnym, nie za głośnym głosem.


<Suigin?>

sobota, 28 kwietnia 2018

Od Suigin - Zlecenie 2

Tego dnia Suigin obudził się odrobinę wcześniej niż zwykle. Przetarł oczy i spojrzał na wiszący na ścianie kalendarz. 
-Świetnie - Pomyślał. -Następna wycieczka z przygłupami. 
Wstał z łóżka, przeciągnął się i poszedł wziąć prysznic. Następnie założył czyste ubranie i zjadł śniadanie. Zanim wyszedł z mieszkania, zajrzał do swojej torby podróżnej. Było w niej kilka kanapek, jakaś cola i jakieś 60-70 butelek z rtęcią. -Dobra, mam wszystko. - mruknął pod nosem, po czym wziął torbę na ramię i wyszedł z mieszkania zatrzaskując drzwi za sobą. 15 minut później był już na miejscu zbiórki. Autokar już czekał, jednak zanim pozwolono komuś do niego wsiąść, nauczyciele sprawdzili jeszcze obecność. W autokarze zajął miejsce przy oknie. Podróż minęła bez niespodzianek, jednak Sui żałował, że nie zabrał żadnej książki, żeby lepiej odciąć się od wygłupiających się innych uczestników wycieczki. Przynajmniej mógł liczyć rosnące przy drodze drzewa. 
Kiedy już dotarli na miejsce, jedna z nauczycielek przypomniała o tym, żeby każdy uważał, gdzie stawia nogi, aby uniknąć przykrych sytuacji. Potem ruszyli szlakiem przez rezerwat, podziwiając występujące jedynie w tych okolicach roślin, oraz słuchając śpiewu tutejszych ptaków. W końcu dotarli do najtrudniejszego miejsca na szlaku - starego wiszącego mostu. 
Nauczyciele jeszcze raz przypomnieli, żeby zachować ostrożność i jeden z nich powoli przeszedł przez most. Suigin bez namysłu wysłał swoją torbę na drugą stronę przepaści za pomocą swojego “Magnetyzmu”, po czym skupił się na cząsteczkach hemu w swojej krwi uniósł się i po chwili opuścił z powrotem na ziemię obok swojej własności. Inni uczniowie powoli i pojedynczo przechodzili przez most - szło to całkiem sprawnie. Pół godziny później, po tamtej stronie został jeszcze tylko jeden nauczyciel i jeden uczeń, którego tamten puścił przodem. Kiedy niski brunet dotarł do na środek mostu, nagle jedna z lin podtrzymujących most zerwała się i most przechylił się na bok. Czarnowłosy chłopak z krzykiem uchwycił się innej liny i zawisł na niej, dyndając nogami ponad znajdującym się kilkaset metrów niżej dnem przepaści. Sui bez namysłu lewitując “poleciał” w kierunku chłopaka tak szybko, jak tylko pozwalały na to jego umiejętności. Kiedy już miał złapać młodszego kolegę, ten nie mogąc już dłużej wytrzymać puścił linę i runął w dół. 
Użytkownik “magnetyzmu” nie miał wyboru. Chwycił się liny, której wcześniej trzymał się tamten i używając swoich mocy otworzył swój bagaż. Znajdująca się w buteleczkach rtęć wypchnęła zatyczki, opuściła naczynia i popędziła w dół za spadającym dzieciakiem, formując kształt wielkiej dłoni. Metalowa dłoń szybko dogoniła i chwyciła chłopaka i zaczęła ciągnąć go w górę. Kiedy brunet był już bezpieczny, okazało się, że nawet nie jest specjalnie wystraszony. Sui wysłał jeszcze po znajdującego się po drugiej stronie dysk utworzony z płynnego metalu i “przyniósł” go do reszty. Rtęć posłusznie wróciła do butelek, a blondyn na nowo je zakorkował. 
Podczas dalszej części wycieczki, zdarzyło się jeszcze kilka rzeczy, ale to już zupełnie inna historia...

Od Taigii C.D Olivii


- Masz faceta, który potrafi dobrze gotować - Ze śmiechem puściła mi oczko. Cóż z pewnością taka cecha jest rzadko spotykana u mężczyzn. Sama byłam zaskoczona, gdy pierwszy raz zjadłam danie przyrządzone przez Gaze. Sądziłam, że będziemy żyć na jedzeniu z miejskich budek, a dostaje codziennie pyszne dania, nie raz wymyślne. Oczywiście nigdy nie było tak, aby w tygodniu na stole dwa razy zagościła ta sama potrawa. To prawda, że bardzo się cieszyłam z tych umiejętności chłopaka, sama nigdy nie gotowałam najlepiej. Była to chyba jedyna czynność, która nie wychodziła mi bez względu na to, ile razy bym nie próbowała zrobić, chociażby najzwyklejszej jajecznicy.
- Tak, to bardzo wygodne - Stwierdziłam po chwili, gdy powoli na naszych talerzach zaczynała gościć pustka. Usłyszałam dzwonek do drzwi i zmarszczyłam brwi. Nikogo do siebie nie zapraszałam, a jeżeli Gaze znowu zapomniał swoich kluczy, to go zatłukę, ile razy można mu otwierać te drzwi! Kiedyś zmuszę go do stania na dworze w deszczu co najmniej przez kilka godzin. - O wilku mowa - Westchnęłam, wstając od stołu. Jednak zanim podeszłam otworzyć dni, włożyłam brudne naczynia do zmywarki, zostawiając na stole tylko szklanki, aby móc dolać sobie soku. Podeszłam do drzwi, gdzie miałam zamiar na wejściu wymówić wiązankę o tym, jaką trzeba mieć pamięć złotej rybki, żeby zapominać o czymś tak istotnym, jak klucze do mieszkania. Zamrugałam dwa razy, widząc kosmyk białych włosów, zwątpiłam, gdyż po spojrzeniu na twarz mężczyzny odkryłam, że to nie jest ten, którego się spodziewałam. Obcy mężczyzna patrzył na mnie z uśmiechem, natomiast moja mina bardziej okazywała się zaskoczenie i pytanie "kim jesteś i co robisz do chuja w moim drzwiach?". Do głowy przyszła mi jedna myśl, a mianowicie że musi to być jakiś sprzedawca perfum czy innych gówien, który łazi od drzwi do drzwi i próbuje komuś wcisnąć jakąś tandetę.
- Cześć, Taiga, prawda? - Podniósł jedną brew, chcąc wejść do mieszkania. Jednak widząc, jak jego noga chce wejść za próg, przytrzasnęłam go drzwiami. Patrząc na jego sylwetkę, nie obawiałam się, że mógłby zrobić mi krzywdę, zwłaszcza że nie byłam tym razem sama w mieszkaniu.
- Nie wiem, skąd wiesz jak mam na imię i nie interesuje mnie to. Nie chce nic kupować więc wypad z mojego mieszkania, póki miła jestem!- Poczułam za sobą obecność kobiety. Spojrzałam na nią i po minie zorientowałam się, że raczej owego mężczyzna zna, a przynajmniej kojarzy.
- Alan... Co Ty tutaj robisz?! - Podniosła głos, wciąż stojąc za moją osobą, a więc go zna. Wiedziałam, że zapraszanie do siebie ludzi nie jest dobrym pomysłem, każdy zawsze za sobą kogoś ciągnie. Oby mi jednego pięknego dnia nie wleciała z jakąś bandą, chcąc tutaj robić domówkę.
- Nie wiem, kto to jest, ale jak chcesz z nim gadać to nie u mnie - Odparłam obojętnie, odsuwając się. Nigdy nie robiłam za czyjąś swatkę i nie miało się to zmieniać.
- To tylko mój brat, który już wychodzi - Pierwszy raz widziałam czarnowłosą dziewczynę zdenerwowaną. Najwidoczniej była między nimi jakaś spina. Dopiera, gdy wyjawiła, że to jej brat odświeżyła mi się pamięć. Spotkaliśmy już chłopaka wcześniej, było to w niewielkiej knajpce, gdzie był kelnerem. Przez to, że nie skupiałam się wtedy na jego twarzy, nie mogłam od razu rozpoznać, kim on jest.
- Nie wychodzę jeszcze, jesteście same?
- Chuj Cię to obchodzi to moje mieszkanie więc wypad - Prychnęłam, opierając się o futrynę, miałam już zamiar zamykać drzwi, ale Alan nie dawał za wygraną. Miał pełno powodów, dla których powinien wejść. W końcu już chyba ze zmęczenia, a może raczej z niechęci do kłócenia się i wysłuchiwaniu od sąsiadów, że znowu robię awantury na korytarzu, wpuściłam go do środka. Od początku rozglądał się, jakby zaczynał kogoś szukać.
- Twoje mieszkanie? - Zwrócił się do mnie, na co skinęłam głową - Nie dziwie się, ładna kobieta to i mieszkanie ładne i przytulne - Z uśmiechem patrzył na mnie, na co podniosłam jedną brew. Gorszych tekstów już na podryw nie było.
- Ty przypadkiem nie masz dziewczyny? - Olivia skrzyżowała dłonie na piersi, patrząc na swojego brata.
- Aj od razu dziewczyna, taka tam dobra koleżanka, pewnie wiesz, o czym mówię - Puścił mi oczko, na co się zaśmiałam.
- Nie bardzo, z moim chłopakiem w trójkąciki się nie bawimy - Wzruszyłam ramionami - Wyglądasz, jakbyś kogo szukał, mam Ci wszystkie drzwi pootwierać, czy co? - Nawet nie umiałam już ukryć swojego zirytowania.

Olivia?

środa, 25 kwietnia 2018

Od Ravenisa C.D Sorayi


Uśmiechnąłem się z lekką kpiną i pokręciłem głową, gdy, teraz już czarnowłosy, mężczyzna wlepił we mnie uważne, granatowe spojrzenie i wypalał właśnie drugiego już papierosa. Zawsze wielbiłem sposób, w jaki szczupłe palce obejmowały szluga, z jakim namaszczeniem go pieściły i dbały, aby przypadkiem nie upadł, czy żeby nie stała mu się krzywda. Mogłem jedynie parskać śmiechem, widząc jego reakcje i skupienie malujące się na twarzy.
No czego chcesz? — mruknąłem w końcu, zabierając mu fajkę dla siebie, byle się zaciągnąć, perfidnie chuchnąć w eter.
Ja cię wcale nie podpuszczam, ale nie pójdziesz do przypadkowej klasy na lekcji i nie przesiedzisz tam do końca jej trwania — odparł z uśmiechem, nachylając się nad moją osobą i szybkim cmoknięciem tymi parszywymi usteczkami, zabrał znowu fajuszkę. Zresztą i tak zostało mu tam tylko na jednego, no, dwa buszki. Początkowo tylko uniosłem brwi.
Nivan, czy my się właśnie wracamy do czasów podstawówki? — parsknąłem z powątpiewaniem, ale mężczyzna w odpowiedzi tylko pokręcił głową. Westchnąłęm ciężko. — Myślisz, że jestem aż tak głupi?
Nie, ale sztywny z pewnością — rzucił lekko oburzony. — Kija ci w dupie zasadzili w tej szkole?
Co dostanę? — Bo obaj wiedzieliśmy, że potrafił przysiąść mi na ambicjach.
Obiad.
Obiad?
Z Happy Mealem — dorzucił z firmowym uśmiechem numer trzydzieści cztery.
Stoi.
Dlatego też za dobrą godzinę wparowałem do sportówki, nie licząc się nawet z konsekwencjami. Nivan został na dworze, podśmiechując się pod nosem i dokładnie obserwując moją osobę, która za chwilę zniknęła za rogiem. Przysięgałem sobie, że przepłaci to czymś więcej niż tylko przelotnymi przyjemnościami. Oczywiście o ile wypali, gorzej, jeśli wyrzucą mnie w trakcie, bo ej, ej, kto ty? Mundurek gówniarzu, won.
Miałem tylko nadzieję, że mają je podobne do tych naszych.
Dzwonek zadzwonił, zapanowała lekka panika i mogłem przysiąc, że nawet włosy mi nerwowo zafalowały, gdy bez skrupułów wleciałem do pierwszej lepszej klasy, usiadłem przy pierwszej lepszej, czarnowłosej dziewczynie, która właśnie lampiła się przez okno.
No, do momentu, gdy nie rzuciłem się na krzesło, nie założyłem nogi na nogę i nie spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem.
Hej, hej, co tam, jak tam? — parsknąłem, uderzając rytmicznie palcami o blat ławki.

wtorek, 24 kwietnia 2018

Wyniki Wyborów!

Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział, a także tym, którzy oddali głosy na swoich ulubieńców!

Wybory mają głównie na celu dodania wszelkich luksusów, które były zawarte w przemowach, więc mam nadzieję, że bacznie czytaliście przemówienia kandydatów by wiedzieć, co teraz pojawi się w waszych Akademiach! (Wszelkie nowości w zakładce "Gildie")

Oto nowi przewodniczący!

Darmowy hosting zdjęć i obrazków
Darmowy hosting zdjęć i obrazków

Darmowy hosting zdjęć i obrazków
Darmowy hosting zdjęć i obrazków

Darmowy hosting zdjęć i obrazków
Darmowy hosting zdjęć i obrazków

Darmowy hosting zdjęć i obrazków
Darmowy hosting zdjęć i obrazków
+ wiceprzewodniczący
Darmowy hosting zdjęć i obrazków

Darmowy hosting zdjęć i obrazków
Darmowy hosting zdjęć i obrazków

Nagrody!
Dla nowych przewodniczących:
*1000p. statystyk
*10 000 Ludli
*5 000p. poziomu

Dla uczestników z przemowami:
*500p. statystyk
*2 500 Ludli
*1000p. poziomu

Dla reszty uczestników:
*200p. statystyk
*1000 Ludli
*500p. poziomu

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Od Una C.D Ferdinanda


Ah, zrobiłem tak, by zwyczajnie mi było wygodniej przy rozmowie. - Zaśmiał się, przez co Ferdinand na pewno domyślił się, że ma styczność z dość mało błyskotliwym typem. Prostując się, pozwolił sobie wrócić do podstawowej postawy. Chłopak był na tyle niski, że Uno musiał patrzeć pionowo w dół, niewygodne było to dla niego jak cholera. - Masz na tyle wątłe ciało, że nigdy bym nie podejrzewał, że dasz sobie z nimi radę. - Wyszczerzył się Uno dziwiąc się, że twarz chłopaka nie jest w nawet najmniejszym stopniu poobijana. Wygląda na takiego, który wręcz zaprasza z otartymi ramionami do spuszczenia mu wiadomo czego. 
Wszyscy mi to mówią. - Zaśmiał się młodzieniec, czym zaimponował uczniowi szkoły sportowej swoim dystansem do siebie. Uno chciał już zadać kolejne pytanie, gdy usłyszał, jak burczy mu w brzuchu, na co wybuchł śmiechem.
Wybacz to ja, zawsze po zmianie, jestem głodny jak wilk. - Mężczyzna pokazał szereg białych, ostrych zębów. Masując brzuch i rozglądając się jednocześnie zaczął się zastanawiać, co najchętniej by wrzucił na ząb. W głowie zaczęło mu latać tyle pomysłów, że prawie zapomniał o obecności miskowatego, który nadal stał obok. - O właśnie! Lasagne! - Oblizał się Uno wracając wzrokiem do Ferdinanda, co mogło wyglądać trochę niesmacznie. Jeszcze nowo poznany będzie myśleć, że to jego dusza będzie na deser. - Ej mały idziesz ze mną?! - Wykrzyknął zadowolony mężczyzna, nie lubił jeść samemu, więc towarzystwo chłopaka było mu na rękę. Miał osobę, do której może buzie otworzyć, miejmy nadzieję, że nie plując przy tym resztkami żującego przez niego jedzenia.
Nie mam planów. - Fryderyk odpowiedział z uprzejmym uśmiechem, lecz po chwili przeszył Una głębokimi czarnymi oczami. - Chciałbym zauważyć, że wcześniej się przedstawiłem, więc.. jak się nazywasz? - Zwrócił grzecznie uwagę młodzieniec, który wyraźnie chciałby wiedzieć, jak ma się zwracać do mężczyzny, który właśnie wyciąga go na obiad. 
Ah sorki! sorki! Jestem Uno Devilman! - Nadrobił szybko jakże ważną zaległość mężczyzna, robiąc skruszoną minę. Czarnowłosy zaciągnął po chwilę zniesmaczony nosem. Dopiero zauważył, że nadal stoją w brudnym zaułku, gdzie roiło się od wszelkiego rodzaju świństwa. Otoczenie naprawdę potrafi odebrać apetyt. Uno w trakcie, gdy Ferdinand zadawał mu pytanie zrobił porozumiewawczy gest ręką, by ten ruszył za nim.
Devilman? Pasuje idealnie do tego co wcześniej widziałem, a tak właściwie co to było? - Spytał zaciekawiony młodzieniec, który bacznie obserwował ucznia sportowej szkoły. Cóż nadawało się to idealnie do przeprowadzenia dość ciekawej rozmowy. 
Potrafię zmieniać się w demona, którego zwą Amon. - Uśmiechnął się Uno, jednakże nie wydawał się mimo wyraźnie zarysowanej mimiki zbyt zadowolony tym faktem. Bycie kimś takim wiąże się z dużym cierpieniem, w tym brakiem akceptacji, która wewnętrznie boli mężczyznę. - Jest znany jako jeden z najpotężniejszych i najsurowszych markizów piekła. Podobno nna tajemnicę przeszłości i przyszłości. - Zamyślił się Uno, któremu rozmowa z chłopakiem bardzo przypadła do gustu. - Ale ma też coś dobrego w sobie, potrafi pogodzić poróżnionych ludzi. Czy to nie jest niesamowite? - Spytał z wyraźną pasją w oczach mężczyzna, by spojrzeć na Ferdinanda, który ciągle się do niego uśmiechał. Uno odniósł wrażenie, że mógł przywyknąć do jego obecności, gdyż jego osoba wydawała się z jakiegoś powodu bardzo ciekawa. - Mimo iż podobno w niego się zmienia... nie umiem tego co on. - Bąknął sportowiec czując, że głód zaczyna wiercić mu dziurę w żołądku. - Tak właśnie! Co masz ochotę zjeść? - Pochylił się do przodu mężczyzna, by mieć lepszy widok na nowego znajomego. 

< Przepraszam, że moja nieobecność tak długo trwała, przez co był brak odpisu! Fryderyku? >

Od Sorayi

Kolejny dzień w nowym miejscu dobiegł końca. Pierwsze dni były nie tyle co ciężkie, ale i... pracowite. Najpierw trzeba było pomóc przy przeprowadzce, potem załatwić wszystkie formalności związane ze szkołą, przedszkolem dla małego Katsuyi... Należało pomóc rodzicom, choć ci byli jak zawsze wzorowo zorganizowani. Zwłaszcza mama. Podziwiam jej zdolność planowania.
Gdy nadszedł pierwszy dzień szkoły ja i moi dwaj starsi bracia, niczym skazańcy, pomaszerowaliśmy do nowej placówki. Najstarszy z nas, Tobiraya, skończył już edukację i zaczął pracować w szpitalu. Dostał świetną propozycję pracy jeszcze w Wenezueli i za namową ze strony rodziny i swojej narzeczonej, wyjechał do Stanów. Jestem z niego taka dumna. Tak ciężko pracował na swój sukces. Rodzice też są dumni. W końcu ich syn spełniał swoje marzenia o staniu się światowej sławy specjalistą. Rozmyślając o zmianach, które ostatnio zaszły w moim życiu, wraz z Oktayem i Matayasem dotarłam pod budynek szkoły. Pierwsze dni w jej murach nie były złe. Nikt jej nie zwyzywał ani nie zaczął dokuczać. Raczej wszyscy traktowali się przyjaźnie i z życzliwością. To bardzo mi się spodobało. Jak tylko przekroczyłam próg tej szkoły poczułam bijącą  od niej pozytywną energię – to był dobry znak. I się nie pomyliłam. Choć z nikim nie udało mi się jak dotąd zaprzyjaźnić, nie żałowałam przeprowadzi do Lullaby. Owszem, tęsknię za starszą szkołą, znajomymi i dziadkami, ale... Nasza przeprowadzka była konieczna ze względu na mnie i moich braci, a także na lepsze posady moich rodziców. Tutaj mój tata mógł w spokoju rozwijać swój samochodowy biznes, a mama wreszcie mogła spełnić swoje marzenie i otworzyć własną szkołę baletową.
Rozbrzmiał pierwszy dzwonek tego dnia, który wezwał wszystkich uczniów na lekcje. Jako jedna z pierwszych już czekałam w swojej ławce. Patrzyłam na widok za oknem. Była dzisiaj piękna pogoda, jedynie kilkoro chmur błąkało się po jasnoniebieskim niebie. Zdecydowanie za mało, by wykreować jakąś burzę. Ledwo starczyło by na drobną ulewę! Zaraz miała się rozpocząć lekcja, a miejsce obok mnie wciąż pozostawało puste...


< Mam nadzieję, że się nada... :) Ktoś..? >

sobota, 21 kwietnia 2018

Wybory

Darmowy hosting zdjęć i obrazków
Dziękujemy wszystkim, którzy podjęli się wzięcia udziału w wyborach! Nie ważne jakie będą wyniki każdy z was dostanie drobny upominek. Zapraszam do zapoznania się z przemowami kandydatów i do głosowania, na co są cztery dni!

Darmowy hosting zdjęć i obrazków
Taiga Mortem
Witajcie! Nazywam się Taiga Mortem, należę do Akademii Tori i aktualnie chodzę do 8 klasy. Niektórzy z Was zapewne mnie nie znają albo kojarzą tylko z widzenia, jednak nie to jest teraz najważniejsze. Spotkaliśmy się tutaj wszyscy z powodu wyborów. Nie będę przeciągać, nie jestem ideałem, ani aniołem, który do wszystkich wyciąga rękę, aczkolwiek nie zajmuje tutaj miejsca bezpodstawnie. Problem z nauką? Oczywiście, że Ci nie pomogę, nie jestem od tego, mamy od tego wykwalifikowanych nauczycieli! Zapewnię wszystkich uczniom z problemami specjalne zajęcia, na których dany temat z przedmiotu będzie omawiany jeszcze raz, a nauczyciel będzie się skupiać na tym, czego nie rozumiecie. Co więcej, jeśli wybierzecie mnie jako waszą przewodniczącą, zapewnię zmiany na stołówce. Nie tolerujesz laktozy, a może glukozy? Masz specjalną dietę lub chcesz zjeść coś słodkiego? Żaden problem, wprowadzę szwedzki stół, z którego będziecie mogli korzystać nie tylko w czasie przerwy obiadowej, będziecie mieć do niego dostęp przez cały dzień, niezależnie od godziny. Wycieczki to kolejna rzecz, którą należy zmienić, czy nie mamy ich za mało? Proponuje więcej wypadów do profesjonalnych tancerzy, na pokazy, a także kursy, co więcej powinniśmy mieć więcej odpoczynku, gdyż nie samą nauką człowiek żyje. Zapewnię nam wyjazdy do kina, teatru, a także na basen czy łyżwy w zależności od głosu Akademii. Również w pokojach Akademickich powinny zajść zmiany. Dlaczego wychodząc na miasto, musicie się z tego tłumaczyć i jeszcze przychodzić o określonej godzinie? Nie obiecuje, że tego nie będzie, ale mogę obiecać, że będę o to walczyć całą sobą! Najważniejsze jest jednak to, że nic nie będę robić za waszymi plecami, jakiekolwiek decyzje będziemy podejmować razem, dlatego uważam, że warto głosować na moją osobę, mimo wszystko róbcie to, co chcecie.

Blue Dream
Jestem tylko mikrusem, który wie o co ma walczyć. Mało co umiem, świetnie wychodzą mi ciosy w męskie krocze i bywam upierdliwa. Głosujcie na mnie a gwarantuje, że będę pomagała każdemu z osobna jako przewodnicząca. Krótko, zwięźle i na temat.

Mobius Darkhomer
Witam wszystkich zgromadzonych. Nauczycieli, rodziców, oraz uczniów, dla których ten dzień jest możliwością dla polepszenia swoich warunków szkolnych, społecznych, czy też rozwojowych. Nazywam się Mobius Darkhomer i przez ostatni rok pełniłem rolę przewodniczącego szkoły. Na to oto miano chciałbym zasłużyć po raz kolejny. Reprezentowałem dumnie naszą Akademię w licznych konkursach tanecznych, jak i magicznych. Przez ostatni rok dzięki temu stanowisku nauczyłem się naprawdę wiele i wiem, jak ważne jest by zajęła je odpowiednia osoba, dlatego też chciałbym byście zaufali mi po raz kolejny. Chciałbym wprowadzić także kilka zmian, oczywiście takie, które jestem w stanie wprowadzić w życie. Nie będę obiecywał czegoś, czego nie mogę wam zapewnić. W tym celu specjalnie spytałem wielu z was o zdanie. Pierwsze poprawki pojawią się na stołówce, co prawda kuchnia jest bardzo dobra, lecz przygotowane zaledwie dwa dania, nie wszystkim muszą odpowiadać. Zostanie wprowadzone menu, by wegetarianie, czy też osoby nietolerujące białka mogły znaleźć coś dla siebie. W kwestiach Tanecznych jestem w stanie zapewnić nawet najmniej uzdolnionym możliwość wystąpienia na scenie, zaraz przy boku bardzo sławnych zespołów, które już niedługo pojawią się w naszym mieście w tym: Gorillaz, Thirty Seconds to Mars, Black Veil Brides, Metalica, Muse, BTS, EXO. Powinno to zastąpić atrakcje muzyki na głośniach, podczas przerw, gdyż wiele osób woli ciszę i spokój, co trzeba uszanować. Zapewniam również dodatkowe zajęcia po szkole trzy razy w tygodniu, po dwie godziny, które będę sam prowadził. Poświęcam tym samym dużo swojego prywatnego czasu, by to wszystko zorganizować, dlatego także prosiłbym o wyrozumiałość z Państwa strony, jeśli nie zawsze będę do dyspozycji. Chciałbym także z pomocą nauczycieli, którzy już wyrazili zgodę otworzyć nowe kluby, dla tych, którzy nie uważają tańca za całe swoje życie. Do naszej Akademii będą zapraszani uczniowie z innych szkół, by pokazali nam swoje zdolności, muzyczne, sportowe, plastyczne, czy aktorskie. Od razu podkreślam walki magiczne nie będą z nimi dostępne, podchodźcie do innych ludzi z szacunkiem, tym bardziej, jeśli Ci chcą wam pokazać część swojej pasji, a tym samym ich świata. Została do poruszenia ostatnia kwestia, która najprawdopodobniej jak zawsze, najbardziej was ciekawi, a dokładnie: wycieczki. Aktualnie są organizowane dwa razy w roku, czego nie mam zamiaru zmieniać, nauka jest ważna, więc proszę byście się na niej skupili i zostali jak najsilniejszymi magami. Wycieczki do kin, czy teatrów są już Państwa indywidualną sprawą i waszej chęci porozumienia się z wychowawcą. Chciałbym upewnić również, że wasze moce i żywioły będą w stanie się rozwijać, dlatego też najsilniejszy mag Lullaby zgodził się odwiedzać naszą szkołę raz w miesiącu, by szkolić was na swoich surowych zasadach. Wszyscy dobrze mnie znacie i wiecie, że nie rzucam słów na wiatr. Przez ostatni rok mogliście się przekonać czy byłem dobrym kandydatem na przewodniczącego. Znowu macie możliwość wyboru. Mam nadzieję, że dostanę ponownie zaszczyt reprezentowania szkoły swoim imieniem, nazwiskiem, twarzą, czy posturą. Razem z wami mogę zdziałać naprawdę wiele. Dziękuję wszystkim za uwagę.

April Maya Lautier
Brak przemowy

Darmowy hosting zdjęć i obrazków
Olivia Orianna Kendrick
Witajcie uczennice i uczniowie szkoły muzycznej Orin! Jestem Olivia Orianna Kendrick. Uczęszczam do czwartej klasy. Kilka słów o mnie. Należę do zespołu muzycznego The Sins, który podkłada różnego rodzaju piosenki. Jestem wokalistką, gitarzystką i perkusistką. Muzyka jest dla mnie jedną najważnIejszych części mojego życia, tuż obok przyjaźni. Nie boję się wziąć na siebie dużą odpowiedzialność, ani stanąć w obliczu wyzwania. Zawsze wyciągnę pomocną dłoń w stronę potrzebującego. Podczas mojej poprzedniej kadencji zauważyłam wiele istotnych rzeczy i chcę wprowadzić kilka nowych eventów, które na pewno urozmaicą Wasz pobyt w tej szkole. Chciałabym wprowadzić, oczywiście już ze wcześniejszą zgodą naszego dyrektora Fumikakiego Ina, pojedynki muzyczne. W ten sposób będziemy rozwiązywać spory w szkole przy pomocy naszych muzycznych zdolności, a nie pięściami. Chciałam również organizować pod koniec tygodnia nieobowiązkowe konkursy muzyczne, podczas których możecie dostać nagrody. Co więcej, planowałam, co jakiś czas zapraszać sławnych muzyków od naszej szkoły, aby udzielali nam jakiś dodatkowych lekcji lub brali udział w różnych eventach. Jestem otwarta na krytykę i nowe pomysły. Bardzo cenię współpracę, więc chętnie wysłucham Wasze opinie. Życzę miłego dnia! Dziękuję za uwagę.

Gaze Amun-Ra
Dzień dobry! Witam wszystkich zgromadzonych! Jestem Gaze Amun-Ra uczeń 7 klasy. Postanowiłem wziąć udział w kandydaturze, ponieważ chciałbym wprowadzić parę zmian w systemie naszej szkoły!
Po pierwsze! Przerwy są ewidentnie za krótkie, ani nie można dłużej z kimś porozmawiać, ani odrobić lekcji, czy poczytać książki. Zależy kto co woli. Dlatego też przerwa obiadowa z dwóch godzin powinna skoczyć na trzy! A reszta przerw wydłużona o dziesięć! Dodatkowo cały tylny plac Akademii jest zarośnięty drzewami, zetnijmy je i pozostawmy drewniane małe chatki, które można wynająć na jakiś czas by spokojnie spędzić tam chwilę samemu.. czy też z kimś.. Przez to, że nasza szkoła jest skupiona na muzyce, zapominamy o innym przyjemnym spędzeniu czasu, taniec! sport! Czemu by nie zebrać funduszy na powiększenie sali gimnastycznej? Jest nas tak wiele, że zrobimy to na spokojnie! W dodatku nie bolą was już pośladki od tych twardych krzeseł? Zapewnijmy sobie coś bardziej luksusowego! Jakieś ciekawe konkursy, nie tylko muzyczne! Na pewno macie również inne pasje! Czemu też nie zrobimy festynu na terenie szkoły, dla całego miasta! Co roku, każdy z nas pokazuje swoje umiejętności, łącząc z tym magie! Dzięki temu zdobędziecie możliwość zwrócenia uwagi znanych firm i łatwego znalezienia pracy w przyszłości! Grupowe wyjścia na zlecenia, to idealny sposób na zwiększenie swoich umiejętności i zarobienie w bardzo prosty sposób.
Tak więc wiecie co robić! Oddajcie swój głos na Gaze Amun-Ra! Dziękuję i liczę na was!

Darmowy hosting zdjęć i obrazków
Kiyuki Yoshida
Witam wszystkich tu zgromadzonych! Szanownego dyrektora, radę pedagogiczną oraz współuczniów na tym ważnym wydarzeniu w życiu szkoły. 
Znacie mnie zapewne z poprzedniej kandydatury albo z samych zajęć — Nazywam się Kiyuki Yoshida i obecnie należę do 6 klasy. Zainteresowania są tu mniej ważnym aspektem, dlatego postaram się uwydatnić to, co powinno mieć znaczenie. 
Jak wszyscy tu zgromadzeni posiadają wyjątkowe talenty związane z malarstwem, rzeźbą, czy innymi rodzajami sztuki, dlatego jako przewodniczący będę się starał zapewnić wam dogodne warunki do realizowania waszych pasji. Wycieczki w plener, zajęcia dodatkowe, jak i nowe możliwości dalszego rozwijania się. Wydaje się to nieco nudne...w końcu związane to też jest z samą nauką. Poruszyłem więc kwestie wyjścia poza mury szkoły — Same wyjścia krajoznawcze powinny tu być na miejscu, to samo inne wycieczki, by coś zwiedzić. Do tego włożę wszystkie siły, by uzyskać zgodę na wymianę uczniowską z innymi szkołami w tym pięknym mieście. Myśleliście kiedyś,jak to jest poczuć się jak gwiazda w teatrze? Lub sprawdzić swoje zdolności fizyczne? Może to być możliwe! 
Oczywiście nie zapomniałem o waszym zdaniu w tej kwestii. Stanowisko przewodniczącego samorządu jest trudne, a bez wsparcia uczniów ta funkcja nie miałaby najmniejszego sensu. Dlatego będę liczył również na wasze pomysły, jak i propozycje, które nadadzą tej szkole więcej życia i piękna. 
Mam nadzieję, że mogę liczyć na waszą pomoc? 
Jeżeli tak, zapraszam serdecznie do głosowania i dziękuje za uwagę!

Darmowy hosting zdjęć i obrazków
Keya Tabuchi
Serdecznie witam wszystkich zgromadzonych, nauczycieli, dyrekcję oraz Was uczniów. Nazywam się Keya Tabuchi i kandyduję na stanowisko przewodniczącej szkoły Adelal. Jako przewodnicząca będę starać się nie tylko stawiać cele ale przede wszystkim do nich dążyć. Zrobię wszystko, aby umilić atmosferę w szkole oraz abyście Wy - uczniowie czuli się tutaj swobodnie i naturalnie. Postaram się o zorganizowanie więcej kółek zainteresowań oraz zajęć pozalekcyjnych. Oczywiście takich jakich to Wy byście chcieli! Chcę również, aby odbywało się więcej wycieczek integracyjnych, ale i treningowych, na którym każdy będzie mógł się wykazać. Dołożę wszelkich starań, aby każdy z tutejszych uczniów czuł się wyróżniony i niezapominany. Starałabym się również o więcej imprez na terenie szkoły, takich jak festiwale, w których moglibyście sami zaprezentować co tylko chcecie. Będę dumnie i godnie reprezentować naszą szkołę nie tylko tutaj, ale również poza jej murami. Nie jestem idealna, więc nie mogę zapewnić, że nie będę czasami się myliła. Chcę jednak abyście mnie pozytywnie odbierali, chcę być kimś na kogo możecie liczyć w każdej sytuacji. Chodzi tutaj o Was! Ubiegam się o to stanowisko po raz pierwszy, więc niezbędna będzie mi pomoc innych tutejszych uczniów, ale zapewniam, że dam z siebie wszystko. Przewodniczący Kashim Kanda wypełniał swoje obowiązki i jego rządy były owocne. Chciałabym jednak spróbować i ja sprawdzić się w tym stanowisku. Rola przewodniczącego Samorządu Uczniowskiego nie jest łatwa, jednak myślę, że podołam temu zadaniu. Dziękuję za uwagę.

Kashim Kanda
A więc słuchajcie płotki. Tą szkołą mogą zarządzać tylko najlepsi, a ja mam zamiast być tutaj numerem jeden! Gówno mnie obchodzi co myślicie, chcecie zrobić jakiś pożytek ze swojego życia, to głosujcie na mnie! Zrobimy ten Akademik od podstaw, nowe sprzęty do ćwiczeń, więcej zdań poprawiających kondycje, a co najważniejsze nasze moce! Do tej pory nie mieliśmy nawet jak ich rozwijać, jedynie dzięki nielicznym wycieczkom. Chcecie być coraz silniejsi? No to wiecie co macie robić! A więc kończąc tę dziecinadę.. Głosować na mnie kurwy albo wszystkich powybijam co do jednego!

Violett Ametarasu
Brak przemowy z powodu nieobecności

Darmowy hosting zdjęć i obrazków

Yukino Ishihara
Chciałabym serdecznie powitać szanownych nauczycieli, zapracowanych dyrektorów, ukochanych rodziców i przede wszystkim Was, drodzy uczniowie, bo przecież to Wy tworzycie tę szkołę. Ciepłe powitanie kieruję również w stronę pozostałych kandydatów, którzy tego pięknego dnia ubiegają się o posadę przewodniczącego swojej szkoły. 
Nazywam się Ishihara Yukino i chodzę do szóstej klasy, czego większość z Was jest świadoma, gdyż znacie mnie z poprzedniej kandydatury. Przez czas jej trwania miałam okazję przyjrzeć się temu jak działa nasza szkoła i jakie działania ewentualnie mogłyby ją udoskonalić, by w przyszłości najlepsi aktorzy na świecie pochodzili właśnie z naszego Leikari. Nasi uczniowie są bardzo zdolni, jedyne czego potrzebują, by rozwinąć swoje skrzydła w pełni, to odpowiednich środków, które z Waszą pomocą mogę załatwić.
Dla przykładu, szkoła mogłaby organizować wycieczki do znanych teatrów poza Lullaby, gdzie uczniowie spotykaliby się ze znanymi aktorami, poznawali tajniki ich pracy czy sposoby na radzenie sobie ze stresem. Takie przedsięwzięcie oczywiście wymagałoby zgody naszej szanownej dyrektor Miki Saeko, która jak wszyscy wiemy chce dla nas najlepiej, więc z pewnością przystanie na taki pomysł. Nie może się to jednak odbyć bez Waszego wsparcia w wyborze miejsca docelowego, aktora, z którym będziemy próbować się umówić... Praktycznie każdy aspekt takiej wyprawy byłby zależny tylko od Was. Dodatkowo warsztaty różnego rodzaju, między innymi z mistrzami wizażu, którzy podzielą się z nami swoją wiedzą na temat makijażu, który przecież jest ważną częścią występu. 
Pomysłów na podniesienie poziomu nauczania w Leikari jest naprawdę dużo, a wszystkie je chciałabym przedyskutować ze specjalnie powołaną do tego komisją, która składałaby się z uczniów. Skład takiej komisji byłby luźny, nikt nie byłby zobowiązany do przychodzenia na każde spotkanie. Jeśli masz czas, swoje zdanie i chcesz mieć udział w decydowaniu na temat życia naszej szkoły, to przychodzisz i decydujesz razem z nami w miłym towarzystwie przy filiżance herbaty. Dzięki temu każda podjęta decyzja byłaby naszą wspólną decyzją.
To tyle z mojej strony. Dziękuję serdecznie wszystkim za uwagę i liczę na Wasze wsparcie w tych wyborach.

Tooru Haruni
Tak więc.. Witam wszystkich, nauczycieli oraz uczniów. Zebraliśmy się tutaj by wysłuchać wszelkie przemówienia, które z waszą pomocą zadecydują o kolejnym przewodniczącym szkoły. 
Będąc szczerym nie wydaje mi się bym był najlepszym kandydatem, chociaż i tak chcę spróbować coś u nas zmienić. Chciałbym zrobić wszystko by jakakolwiek przemoc była zaprzestana na terenach szkoły, poprzez założenie kamer, oraz każdy kto się tego podejmie został ukarany. Często przez uczniów jest poruszana kwestia braku pracy domowej w weekend, nie zgadzam się z tym, nie powinno się przerywać swojej nauki, mogę jedynie spróbować organizować wycieczki integracyjne zamiast pracy domowej w weekendy. Wielu chce także szybciej kończyć zajęcia, więc proponuję skrócenie przerw o pięć minut i każdej lekcji o dwie minuty. Natomiast główną dwu godzinną przerwę, aż od godzinę. Chciałbym także umieścić na korytarzach pufy, by nie trzeba było przesiadywać ciągle na parapetach, co wiąże się składką od wszystkich po kilka złoty. Zebranie funduszy na remont teatru też jest gdzieś w dalszych planach.
Z czasem podejrzewam, że w mojej głowie zrodzi się więcej pomysłów, jednak na razie to wszystko. Dziękuję wszystkim serdecznie za uwagę. 

Od Olivii C.D Taigi


Pytanie Taigi przypomniało mi o rozmowie z rodzeństwem. Martwili się o mnie, jednak powoli przekraczali wszelkie granice. Nie mogłam mieć kolegów takich, jakich chciałam? Przecież każdy spotkany przeze mnie chłopak nie zostaje od razu moim obiektem westchnień. Spojrzałam ze zrezygnowaniem na kobietę i już chciałam jej wyjaśnić całą sytuację, która zaszła wczorajszego wieczoru, ale usłyszałam swój dzwonek od telefonu. Wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na numer. Dzwonił do mnie Alan. Westchnęłam cicho, po czym wstałam z siedzenia. 
- Wybacz Taiga, ale brat do mnie dzwoni. Zaraz wracam — oznajmiłam i odeszłam kawałek w stronę wyjścia. Nie chciałam, aby ktoś słyszał naszą rozmowę, która na pewno nie należała do przyjemnych. Szczególnie że pewnie chciał ze mną porozmawiać o wczorajszym dniu. Chociaż kto wie? To jest Alan. Potrafił do mnie nie raz zadzwonić, jak byliśmy w szkole... A co więcej, stał przed moją klasą. Odebrałam telefon i pierwsze co usłyszałam to przeprosiny, ale nie było w nich żadnego smutku. Słyszałam radość w głosie mężczyzny, a co więcej w tle dobiegał jakiś dziewczęcy głos.
- Znowu masz jakąś laskę u siebie? - zapytałam zniesmaczona tym faktem, że po raz kolejny przyprowadzał do domu nową dziewczynę, która pewnie myślała, że była tą jego szczęśliwą i ostatnią dziewczyną.
- To też, gdzie jesteś? - zapytał się i chwilę później usłyszałam, jak jego nowa kochanka zaczęła się go wypytywać, z kim rozmawia oraz dlaczego słyszy kobiecy głos. Co ciekawe była poirytowana i najwyraźniej zazdrosna.
- Jestem u Taigi, więc muszę już iść. Zadzwonię potem - powiedziałam, zostawiając swoje starsze rodzeństwo samego z jego dziewczyną. Rozłączyłam się, a potem schowałam swój telefon do prawej kieszeni, przed tym wyciszając go. Nie chciałam, aby mi więcej przeszkadzał przy rozmowie z czarnowłosą kobietą. Wróciłam do niej i westchnęłam cicho. Chwyciłam szklankę wody i wzięłam dużego łyka na ochłodzenie, i uspokojenie.
- A co do wcześniejszego pytania… - zaczęłam, ale się zawahałam. Nie byłam pewna, czy o takich rzeczach powinno się rozmawiać przy osobach, które ledwo znałam i nie ufałam jej. Nie czułam się bezpieczna, zdradzając swoje tajemnice. Uważałam, że wszelkie konflikty, te małe i te duże powinny zostać w rodzinie, a wizerunek powinien pozostawać najlepszy.
- No…? - uniosła jedną brew zniecierpliwiona Taiga.
- Mój brat miał do mnie pilną sprawę, więc musiałam pilnie opuścić klub - odpowiedziała spokojnym głosem, jednak w mojej głowie pojawiło się wiele myśli i pytań. Z jednej strony moja rozmówczyni nie wyglądała na osobę, która by wykorzystała wszelkie informacje przeciwko mnie, ale pozory mogły mylić.
- A co ma do tego Mobius? - zapytała się kobieta, patrząc na mnie podejrzliwie. Na mojej twarzy pojawił się delikatny rumieniec. Odnosiłam wrażenie, że mogłam jej trochę zdradzić o moich uczuciach w stosunku do mężczyzny. Chociaż nie ufałam jej do końca. Nadal pamiętałam sytuację z moich pierwszych klas, gdy oświadczyłam swojej przyjaciółce, który chłopak mi się podobał, a ta suka zrobiła coś okropnego. Powiedziała mu, ale przy okazji przedstawiła mnie jako, puszczalską dziewczynę, która patrzy na ciało i pieniądze. Spojrzałam jeszcze raz w oczy Taigi. Upewniłam się, że raczej nie jest typem takiej osoby. Powiedziałabym, że należała do szczerych osób, które nie lubią owijania w bawełnę. W dodatku nie przejmowała się za bardzo uczuciami drugiej osoby. 
- Czysta ciekawość. Interesująca z niego osoba - odpowiedziałam, wzruszając ramionami. Zauważyłam, że kobieta nie była zbyt pewna, co do tego powiedziałam. Zapewne już wyczytała, że Mobius nie był dla mnie obojętną osobą, tylko kimś bliższym. Nie byłam jakaś dobra w ukrywaniu takich typu uczuć i byłam niemalże jak otwarta księga. Co prawda nie znaliśmy się jeszcze tak dobrze, ale czułam od niego coś, czego brakowało u wielu innych osobach. Jakoś podświadomie chciałam mu zaufać i być blisko niego, nawet jak wiele osób mi mówiło, jak on traktuje kobiety. Nie potrafiłam się jakoś zniechęcić do bliższego poznania Darkhomera.
- W dodatku mój brat Alan kojarzy Mobiusa. Chyba pamiętasz mojego braciszka… Taki wysoki czarnowłosy chłopak o fioletowych oczach. Spotkałaś go kilka dni temu w knajpie. Był tym wiecznie uśmiechniętym kelnerem - dodałam, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. To był chyba pierwszy raz, gdy Taiga stała się nieco bardziej przyjazna w stosunku do mnie, co było miłe z jej strony. Bez bicia się przyznam, że tego się najmniej spodziewałam. Myślałam, chociaż raczej nadal tak było, że uważała mnie za dziecko, które było upierdliwe i wiecznie uśmiechnięte.
- Zazdroszczę ci trochę… - powiedziałam cicho pod nosem, po czym spojrzałam na nią z szerokim, przyjaznym uśmiechem.
- Dlaczego niby? - Taiga była najwyraźniej zaskoczona moimi słowami. Nie spodziewała się tak szokującego czy szczerego wyzwania?
- Masz faceta, który potrafi dobrze gotować - zachichotałam się i puściłam jej oczko. To było coś, co wiele kobiet by jej zazdrościło. Facet, który potrafi dobrze gotować? Dosyć rzadko spotykane. Szczególnie że większość tego nie lubi. Zresztą wiele dziewczyn nie jest lepsza w tych czasach. Wiele przedstawicielek płci pięknej nie umie gotować ani robić wiele podstawowych rzeczy. Mnie matka uczyła podstaw, żebym na idiotkę nie wyszła, ale poznałam już kilka koleżanek, które nie miały bladego pojęcia, jak się myje naczynia, a co dopiero stanąć przy garach? Nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi... Spojrzałam zaniepokojona na Taigę. Wątpiłam w to, żeby to był jej chłopak, ponieważ powinien mieć przy sobie klucze do ich mieszkania... 

Taiga? 

czwartek, 19 kwietnia 2018

Od Blue C.D Olivera


Generalnie miałam dziś na wszystko wylane, nawet jeśli chodziło o ułożenie kilku rzeczy. Nie i już. Dziś zamierzałam z czystym sumieniem leniuchować. To znaczy, najpierw planowałam spacer o potem u siebie czytanie związane blisko z słuchaniem ostatnio polecanych utworów przez brata. Swoją drogą, ostatnio zmniejszyliśmy liczbę rozmów przez różnego rodzaju opcje. W grę wchodziło, że mój kochany starszy braciszek miał na oku kogoś i chciał rozwinąć znajomość. Cóż, trzymałam za niego kciuki, bo miałam zaklepaną rolę świadkowej w razie jego ślubu. To zmówienie się o stanowisku weselnym miało miejsce wtedy, gdy spił się w cztery litery a ja zmusiłam go do tego, w przeciwnym wypadku podkablowałabym go do rodziców. Może i byłam złośliwą młodszą siostrzyczką ale efekt działał cuda.
Podczas spaceru lubiłam spoglądać ukradkiem na innych ludzi, podczas gdy ze słuchawek miło wpływała falami piosenka. Zdaje się, że mój ówczesny stan zrelaksowania wynikał z tego, że słuchałam "Canon in D-major", gdzie ten utwór zawsze mnie uspokajał, nieważne z jakiego stanu. Akurat kończyła się wersja pianina i skrzypiec, kiedy jakiś nieznany chłopak biegł ku mnie. W moim kierunku, ponieważ nagle ludzie wybyli a ja byłam jedyna na linii frontu. Nieznajomy jakoś wyhamował przede mną, co ciekawe, bo znając innych to by ta sztuka im by się nie udała i najczęściej wpadali na nieszczęśnika. Od razu wyciągnęłam słuchawki z uszu przy czym miałam okazję usłyszeć dosyć niespotykaną prośbę. Kot na drzewie. Utknął. Ale jak? Ponieważ chłopak już niemal klęczał przede mną, co z boku mogło przypominać próbę oświadczyn, szybko zdecydowałam o swojej roli.
-W porządku, pomogę. Tylko błagam, wstań- jęknęłam. Od razu zrealizował moją prośbę i już zaraz kierował mnie ku źródłowi problemu. O, więc tak wyglądają podobieństwa między prostytutkami a zwierzętami, które utknęły na wysokości, co? Tylko te pierwsze chyba nie drą się ze strachu. Zresztą kto wie. Nigdy nie byłam i nie zamierzam być w takim miejscu, jakim jest klub nocny. W duszy dziękowałam za to, że ubrałam legginsy i tunikę a nie sukienkę, bo byłby przypał chwalenia się bielizną. Chłopak wziął mnie, podsadził i już byłam znacznie bliżej tego stworzenia. Niestety, chociaż już sięgałam tejże gałęzi, kot na mój widok wdrapał się jeszcze wyżej ku największemu zagrożeniu złamania się. Oczywiście, dalej się darł jakby go ze skóry żywcem obdzierali.
-Kitku, chodź do mnie- powiedziałam wyciągając ku niemu ręce na co on kichnął mi, pewnie celował w twarz. Westchnęłam.- Kitku, ja cię proszę. Albo zleziesz z tej gałęzi do mnie dobrowolnie, albo twój zadek grzmotnie o podłoże ze zbyt dużą siłą, by twój szanowny właściciel mógł coś zbierać. Tak przy okazji to pewnie mu się wbijam kostkami w ramiona, więc chodź do mnie bestio. Ja też swoje ważę a ty wyglądasz jakbyś zaraz miał się pozbyć swoich oczu, bo dziwnie wychodzą. To jak kotku?

Oliver?

środa, 18 kwietnia 2018

Wybory!

Darmowy hosting zdjęć i obrazków
Witam!

Już niedługo zaczną się wybory na nowych przewodniczących! Zachęcamy do składania kandydatury w komentarzu! Jednak uprzedzam wiąże się to z przygotowaniem krótkiej przemowy na temat tego co możecie zagwarantować swojej szkole, gdy staniecie się przewodniczącymi! To nie jest łatwe zadanie. Przekonaj resztę, że to ty zasługujesz na to stanowisko!

*Osoby, które wygrają otrzymają nagrodę niespodziankę :)
*Proszę zgłaszać swoje postacie w komentarzu: Imię, Nazwisko, Klasa, Szkoła. 
*Do końca odliczania dni (w lewej kolumnie bloga) trzeba wysłać adminowi (talon) swoje krótkie notki, które będą was reprezentować.
*Za wysoką aktywność przewodniczącym Szkoły Sportowej "Adelal" zostaje Keya Tabuchi!
*Osoby ze szkoły Sportowej Adelal, również mogą brać udział w wyborach, gdyż mają możliwość uzyskania miana zastępcy przewodniczącego! ;)

Od Blue C.D Ferdinanda


Udało mi się dojść do swojego pokoju, niestety, w towarzystwie eskorty. Dziewczyna od tego całego wypadku nie zamierzała mnie tak łatwo opuścić ale przynajmniej nie zamierzała mi się bezceremonialnie wprosić do środka. Z bólem serca wrzuciłam poplamione ubrania do pralki a uszkodzone rzeczy odłożyłam w widocznym dla siebie miejscu. No, odświeżona z inną torbą mogłam wyjść z powrotem do ludzi. Towarzyszka wydawała się być lekko ucieszona, jednak zaraz wyciągnęła notes po czym zaczęła notować. Pochyliłam się ku niej.
-Co piszesz?- Spytałam zaciekawiona.
-Listę rzeczy, które ci uszkodziłam, zniszczyłam i inne- powiedziała zbolałym głosem.- Chcę je odkupić, bo nie będę mogła zasnąć z ciężkim sumieniem, rodzice z resztą też.
-Naprawdę nie podarujesz sobie tego?
-Nie- odparła twardo spoglądając na mnie.- Proszę, powiedz, co ci zniszczyłam.
W odpowiedzi westchnęłam. Nie da mi spokoju, dopóki nie dowie się wszystkiego. Podniosłam zatem ręce w geście poddania się.
-Jak wolisz. Małe słuchawki z gumką...
-Jaki kolor?
-Serio?- Po jej wzroku wynikło wszystko. Ponownie westchnęłam.- Takie jakby przeźroczyste... Duży i gruby zeszyt w twardej oprawie, byle jaki. 
-A co z torbą i zawartością?
-Wypiorę je i będzie cacy.
-Ale...
-Nie, sama się tym zajmę. Wystarczająco głupio mi wypominać uszkodzone rzeczy. To wszystko.
-Okej- powiedziała bez przekonania.- Zostawiam na swojej głowie sprzątanie w bibliotece. W razie czego, masz mój numer komórkowy. To do zobaczenia!
-Emmm... pa?- Powiedziałam ogłupiała gdy niemal rozpłynęła się w powietrzu. Cóż, skoro byłam już wolna, a przynajmniej tak sądziłam, mogłam wrócić do swoich spraw. Może tym razem gdzieś na zewnątrz. Tak, to będzie dobre rozwiązanie. Wyjątkowo nie miałam czym się zająć, więc sięgnęłam do torby po książkę... Chwila. Nie mam w środku tomiku. Pewnie zostawiłam w pokoju przy przepakowaniu. Niestety, tak bardzo nie chciało mi się iść, że postanowiłam jednak posiedzieć z przymkniętymi oczyma i nacieszyć się przyjemną pogodą. Nie powiem, było mi szkoda utraty wysłużonych słuchawek bo nie mogłam sobie już czegokolwiek posłuchać z listy lubianych utworów. Z tych smętnych rozważań wyrwało mnie zauważenie Frytki w niedalekiej odległości. Kiedy i on mnie spostrzegł, pomachałam mu.

Fryteczko?

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Od Keyi C.D Violett


Wiatr musnął moje włosy od strony tylnej głowy, tak, że teraz moja grzywka opadła na własne powieki. Niósł on słowa Violett do moich uszów z wielką dokładnością, niczego nie pomijając.
Moje oczy w jednym momencie zaczęły się szklić, a mój oddech stał się mniej regularny. Wszystko co powiedziała dziewczyna wytworzyło w tym momencie własny obraz, a moje myśli krążyły wokół opisanego wydarzenia. Poczułam jedynie jak ciepła łza dokładnie wędruje przez mój rozgrzany policzek, pozostawiać po sobie namacalny ślad. 
- Dziękuję ci za propozycje. Jeżeli chcesz wypróbować na mnie swoje umiejętności to, czemu by nie? Chętnie ci pomogę. – jej głos był cichy, ale wyraźnie go słyszałam. – Czy coś się stało?
Nagle poczułam uścisk na ramieniu, nadal nie mogąc nic powiedzieć. Przytaknęłam jedynie głową i wytarłam pospiesznie niechcianą łzę. 
Coś we mnie się obudziło i właśnie zdołało się uwolnić. Czy to był ból, czy może smutek nie potrafię stwierdzić. Odwróciłam się ku towarzyszce i posłałam jej bardzo delikatny uśmiech. 
- To nic takiego – machnęłam ręką, czując jak cofa własną. – To straszne. Cała ta historia. 
Violett jedynie skinęła głową i wróciła do oglądania gwiazd. Każdy z nas coś traci, coś bardzo ważnego. Albo kogoś jak w obu naszych przypadkach. Byłyśmy tak różne, ale jednocześnie tak podobne. 
- Dziękuję. Przyda mi się mały trening. – odpowiedziałam w końcu na zadane wcześniej pytanie. 
- Nie ma za co. – posłała mi uśmiech. 
Ten jednak był całkowicie inny od tych pozostałych. Coś się zmieniło. 
- Też miałam takiego nauczyciela… - szepnęłam, wracając wspomnieniami do odległych czasów. – To on nauczył mnie korzystać z własnych mocy. Moje jedyne oparcie w tamtym czasie. Ktoś kto oddał mi swoją miłość. 
Przerwałam, marszcząc czoło i gniewnie spoglądając na iskrzące się gwiazdy. 
- A potem znikł, jakby go w ogóle nie było. – wzruszyłam ramionami, znów obojętniejąc. – I szczerze? Nienawidzę tego, że w moim sercu pozostała jakaś nadzieja. Tego, że tak trudno zapominamy. 
Zaśmiałam się gorzko. Księżyc spowijał teraz rzekę przed nami, w pełni ukazując swoje okrągłe kształty. Wiatr bardzo ostrożnie głaskał powierzchnię wody, jakby była czymś kruchym i wręcz niedotykalnym. A pośród tego my – grzeszne istoty spowite bólem i cierpieniem. 
- Nadzieja… - powtórzyła za mną, a ja zwróciłam ku niej swój wzrok. 
Wyglądała w tym świetle tak pięknie i niewinnie. Nie mogłam uwierzyć, że była żołnierzem. Tak czysta i świetlista osoba jak ona. W takich momentach żałowałam, że zasłałam przyjść na ten świat. - - Wszystko byłoby prostsze, gdyby nie było uczuć. – westchnęłam. – Tęsknisz za nim? Masz nadzieje jeszcze go zobaczyć?
Wypowiadałam te słowa ostrożnie i cicho. Być może sama chciałam wierzyć, że powrót dawnych czasów jest możliwy. Może chciałam usłyszeć, że nie jestem jedyną osobą, która czuje się przez życie skrzywdzona. Dlaczego tak uparcie dążę do bycia najlepszą? Dlaczego nie mogę przestać czuć i po prostu z nikim nie rozmawiać? 
Przeważnie udawałam bycie miła, jednak kiedy pojawiła się ta dziewczyna coś się zmieniło. Coś czego nie chciałam zaakceptować. Łatwiej było mi żyć jako ta wredna. 
Dotknęłam delikatnie jej dłoni w geście wsparcia. 

Violett? :> 

sobota, 14 kwietnia 2018

Od Yōsuke C.D Shura


Nie ogarnąłem dalej co się stało. Białowłosa w ułamku sekundy, gdy tylko przydzielili nam pary mnie pocałowała... i tak stałem się jej poddanym. Nie znamy się nawet, jedynie podstawowe dane – jak mamy na imię, do jakich klas chodzimy i przy okazji ile mamy lat... no i do jakich zakonów należymy. Zastanawiając się dalej co właściwie się wydarzyło dziewczyna nagle zawołała:
- Myrtenaster – przemieniłem się natychmiastowo w oręż. Muszę szczerze powiedzieć że dostałem dość interesujące imię jak na nowego pupilka...
Mimo swej przemiany widziałem wszystko co dokładnie się dzieje. Mogłem przyjrzeć się przeciwnikowi, a także zobaczyć co robi moja nowa władająca. Zainteresowany całym przebiegiem walki zacząłem wszystko obserwować... w sumie to ode mnie zależało czy atak się uda, czy też w postaci broni stanę się tępy jak na co dzień. Hah... ha.. tak.
- Zaatakuj go z prawej... – powiedziałem po czym zrobiłem dziubek. Po obserwacji młodszego kolegi widziałem że dziwnie stoi na prawej nodze, mogłoby to się przydać aby szybko go powalić. Prawdopodobnie nawet nie jest zdolny do walki – No dawaj.. – mruknąłem.
- Skąd niby wiesz że to zadziała? – odpowiedziała podirytowana.
- Obserwuje, cała moja filozofia – prychnąłem z małym uśmiechem – spróbuj i się przekonaj.
Shura bez wahania się dłużej posłuchała i spróbowała zaatakować przeciwnika z prawej strony, ten natomiast ledwo uniknął ataku. Teraz była jego kolej aby się wykazać, a więc władająca zaczęła trzymać gardę. Z nadzwyczajną powagą dalej przyglądałem się chłopaczynie, dyszał... po pierwszym ataku. Coś musi być narzeczy, spojrzałem na jego prawą nogę. Prawdopodobnie zwykły ból kolana, nie raz go przeżywałem.
- Kolano, prawe – wyszczerzyłem się dumny ze swego odkrycia, musiałem się wykazać przed dziewczyną. Nie chce być złym orężem!
Dziewczyna chciała już zaatakować, gdy nagle przed nią pojawił się tam ten chłopak. Nawet najzdolniejszy człowiek nie zdołałby zareagować, więc jak najszybciej wróciłem do ludzkiej formy i zablokowałem atak przeciwnika po czym szybko zareagowałem i uderzyłem go w prawe kolano. Ten jedynie się powalił i nie mógł wstać. Shura patrzyła na mnie... nie ze zdumieniem, a raczej pogardą. Oddaliliśmy się w tłum, a na „arene” weszła następna para. Dziewczyna zaczęła się jak najszybszym krokiem oddalać, a ja dreptałem niczym potulny szczeniak za nią.
- Co się stało? – zajęczałem.
- Po co wtrącałeś się w walkę? – warknęła wrogo.
- Nie chciałem aby zrobiła ci się krzywda! – zawołałem zatrzymując się w miejscu – Ja... – jęknąłem – ja nigdy nie byłem orężem... po prostu, to moje zadanie.. chronić władającą, czyż nie? – westchnąłem po czym zacząłem wracać na sale.
Nie usłyszałem już odpowiedzi Shury, a jedynie oddalające się kroki. Stanąłem między grupą uczniów i do końca zajęć patrzyłem jak inny sobie radzą.
~•~
Na kolejnych lekcjach ciężko było mi się skupić, jedyne co miałem ochotę to się jak najszybciej ulotnić. Straciłem całą energię na dzisiejszy dzień, jedyna myśl która teraz mi krążyła po głowie to „pokój”.
Po bardzo nieudanym dniu w szkole mogłem nareszcie wyruszyć do swoich kochanych czterech ścian, które pozwalają mi być całym sobą! Tym samym Yosu, którym jestem zawsze, na co dzień, tylko nie dzisiaj. Klepnąłem się w klatkę i na spokojnie już poszedłem do pokoju. Z torby wyciągnąłem kluczę, otworzyłem drzwi i jedyne co teraz mogłem zrobić to wejść pewnym krokiem do mojego przytulnego kąta... ile ja to już razy powtórzyłem. Pokój, kąt, cztery ściany. Mój optymizm się dzisiaj wypalił. Zdjąłem buty, rzuciłem torbę, a sam legnąłem się na łóżko. Takie miękkie, kochane, idealne! Leżałem przez chwile na nim po czym niespodziewanie zasnąłem. Spałem z przynajmniej cztery godziny, jednakże humor mi się nie zmienił, co jeszcze tylko go pogorszyło. Postanowiłem się podnieść, podszedłem do torby, która samotnie została przy otwartych drzwiach... na szczęście wszystko było. Wyciągnąłem telefon i zobaczyłem pierdylion powiadomień od mamy. Natychmiast oddzwoniłem i czekałem tylko aż odbierze.
- Synuś! – nagle usłyszałem w słuchawce głos matki.
- Dzieje się coś?! Jakiś wypadek, pożar?! – zawołałem strasznie zmartwiony – Dzwoniłaś kilkanaście razy, chyba miałem z ponad dwadzieścia połączeń!
- N-nie synku – odpowiedziała skrępowana – po prostu chciałam usłyszeć twój głos, przecież tak dawno się nie widzieliśmy.. tak właściwie, czemu nie odbierałeś?
- Spałem mamo, spałem – wypuściłem powietrze z ulgą – Mamuś, oddzwonie do ciebie później lub jutro, chciałem jeszcze wyjść, masz coś ważnego do powiedzenia?
- Nie, raczej nic.. – nagle słyszałem jak ktoś wyrywa mojej rodzicielce telefon i zamiast głosu matki usłyszałem mojego brata.
- Braciok! – krzyknął Arthur.
- No cześć młodziaku – zaśmiałem się – spieszy mi się, zadzwonię jutro, jasne?
- Jasne starszaku – zachichotał – to do usłyszenia i miłego spaceru... czy też może spotkania!
Rozłączyłem się i pokręciłem głową. Wariaci. Postanowiłem się w końcu przygotować na wyjście. Założyłem czerwoną koszulkę, a także czarną marynarkę i spodnie. Poza tym postawiłem jeszcze na czerwone trampki. Kiedy byłem już gotów zabrałem kluczę i telefon po czym wyszedłem na plażę. Wieczorem jest tam pięknie. Po jakiejś pół godziny dotarłem na miejsce, nie było wiele osób, więc spokojnie mogłem sobie przysiąść i poobserwować morze. Blask księżyca odbijał się od tafli wody co powodowało wspaniały widok. Patrzenie na nie mnie uspokajało, koiło moje nerwy, a także dodawało mi siły. Po chwili mój spokój przerwał pisk na który nikt nie zwrócił uwagi. 
Odwróciłem głowę w stronę z której dobiegał dźwięk, podniosłem się i zacząłem tam biec. Dotarłem do jakiejś... ciemnej uliczki, można było się spodziewać że za pewne bandyci znowu zaczęli swoją nocną zmianę, jednak nie spodziewałem się że akurat tą osobę spotkam jako ofiarę. Była to Shura, moja nowa władająca która raczej za mną nie przepada. Ukryłem się za rogiem i obserwowałem sytuacje.
- Zamknij pysk szmato.. – ryknął jeden – chłopcy... zajmijcie się panienką jak trzeba – „chłopcy” czyli nie jest sam... nagle usłyszałem przerażający śmiech, czyli typowy dla psychopatów.
Wyszedłem zza rogu i rzuciłem z pogardą w stronę trójki rosłych mężczyzn:
- Trzech mężczyzn na jedną, bezbronną panienkę? – podniosłem jedną brew – No, no chłopcy, nie ładnie tak łamać zasady gry fair play!
- Ugh... – jęknął z niezadowolenia – znowu jakieś bachory mieszają się w nie swoje sprawy, zajmijcie się jednak nim, a ja pobawię się z panienką Schnee
Skrzywiłem się na widok dwóch łysych goryli. Spojrzałem najpierw na pierwszego, a potem na drugiego. Na początek zaatakowałem tego który szedł z prawej. Uderzyłem go w klatę, jednak... nie dało to większego efektu, ale dało ten efekt co chciałem. Chłop się zdenerwował, a ja mogłem wcielić swój plan w życie! Zacząłem biec w stronę drugiego, prześlizgnąłem się pod jego nogami i oboje na siebie wpadli. Wyglądało to komicznie, jednak nie mogłem się teraz dać pochłonąć głupocie. Kiedy miałem okazje, gdyż dwa małpiszony były oszołomione takowym zderzeniem ja mogłem szybko zaskoczyć mężczyzne który chciał się dobrać do Shury.
- Ajaja.. – pokręciłem głową na prawo i lewo – nieładnie to tak bez pozwolenia.
- Ty nie masz nic do gadania szczylu! – krzknął po czym od razu jego pięść zaczęła wędrować na mą piękną twarzyczkę. Szybko uniknąłem jego amatorskiego ataku i złapałem jego rękę, a następnie przerzuciłem go na plecy. Postawiłem nogę na jego klatce i spojrzałem na niego.
- I jak, dalej nie mam prawa głosu?
- Pokonanie mnie nie da ci go... – warknął, po chwili poczułem że ktoś mnie podnosi. Byli to ochroniarze tego bandyty. Wyrywałem się jednak to nic nie dawało. Została ostatnia opcja, wziąłem oddech i powiedziałem spokojnie do władającej:
- Imię.. – spojrzałem na nią spod byka – to jest ostatnia szansa, nie tylko twoja ale i nasza.. – uśmiechnąłem się lekko aby dodać jej otuchy.
Dziewczyna przez chwile była zmieszana, ale z jej ust nagle wydobyło się ciche:
- Myrtenaster
Przemieniłem się w srebrny rapier, Shura już nie była taka bezbronna, teraz mogła zrobić więcej niż normalnie nią stać... teraz miała dwa razy więcej siły, gdyż mogła działać ze mną.
- Dobij go... – zerknąłem na leżącego dalej mężczyzne, był taki słaby czy ja zrobiłem za mocny atak? Białowłosa z zimną krwią wbiła rapier w bandyte. Było to dla mnie dość dziwne uczucie, jednak nie dałem po sobie tego poznać, choć nikt mnie nie widział – Jeszcze jego ochrona.
Shura się rozejrzała ale małpek już nie było. Po prostu się wystraszyli co było dość zaskakujące, gdyż zazwyczaj mścili się za takie rzeczy, a tu co.. spierdzielili. Przemieniłem się znowu w ludzką formę i spojrzałem na władającą.
- Wiesz kto to był? Czego od ciebie chciał? – spojrzałem nadto zmartwiony.
<Shuura? Trochę akcji!>

piątek, 13 kwietnia 2018

Od Taigi C.D Olivia


Jak przez mgłę widziałam tylko, że Olivia wychodzi. Nawet nie wiedziałam gdzie, a wszystkie moje pytania na ten temat, kończyły się tą samą odpowiedzią "No przecież słyszeliśmy to samo co Ty", ale oni mili. Nawet nie mogłam z nimi normalnie porozmawiać, dlaczego jedyna osoba, która chciała ze mną rozmawiać, sobie poszła? Gaze namawiał mnie na powrót do domu i zaprzestanie picia, a Mobius... Sama nie wiem, zniknął mi z oczu, bardzo szybko. Poszedł wyrwać inną laskę? A może ulotnił się do domu, nie mówiąc nam o tym... Cóż zawsze istniała możliwość, że zwyczajnie tego nie słyszałam. Przeciągnęłam wszystkie swoje mięśnie, opierając się o kanapę. Wszyscy poszli...
- Dobra czas do domu - Gaze złapał mnie w pasie i pod kolanami unosząc i niosąc do samochodu. Nie stawiałam się. Chciałam iść szybko do domu, do swojego łóżka.
Obudziłam się z uczuciem Sahary w ustach. Białowłosy chłopak leżał obok mnie, śpiąc dalej w najlepsze. Po wróceniu do normalności postanowiłam wyjść na miasto. Kasa sama się nie zrobi, na ojca liczyć nie mogę, a na nikogo też liczyć nie będę. Nielegalny hazard był najlepszą opcją na szybki i łatwy zarobek. Oczywiście za każdym razem trzeba iść w inne miejsce, aby nikt nie zauważył, że kontujesz. Powiedzmy sobie szczerze, kto grając w karty, nie oszukuje? Po ciekawej i dobrej rozgrywce i niezbyt przyjemnym spotkaniu grupy złodziei spotkałam kogoś, kogo najmniej się spodziewałam o tej godzinie w tym miejscu.
- O Taiga, hej - Młoda, czarnowłosa kobieta stanęła przede mną z uśmiechem. - Nic Ci nie jest?! Jesteś prawie cała we krwi - Zaczęła skakać obok mnie z każdej możliwej strony.
- Nie, to nie moja - Wzruszyłam tylko ramionami - Co robisz tutaj o tej godzinie? - Podniosłam jedną brew. Nie znałam się z nią aż tak dobrze, ale raczej nie wyglądała na osobę, która lubi się szwendać wieczorami po mieście, jeszcze w takiej okolicy, gdzie w każdej chwili może wyjść ktoś, kto nie ma zbyt przyjaznego nastawienia.
- Wyszłam coś zjeść, ale chyba pomyliłam drogi - Przyznała nieco bezradnie, smyrając się palcem po policzku. Westchnęłam cicho, kiwając głową.
- Okej, chodź. Gaze pewnie zrobił coś dobrego - Schowałam dłonie do kieszeni i nie czekając na reakcję, skierowałam się do mieszkania. Nie słysząc za sobą delikatnych kroków, niechętnie odwróciłam się przez ramię, aby spojrzeć na Olivię - No rusz dupę, jak będziesz tutaj tak stać to prędzej czy później ktoś Cię napadnie - Skrzyżowałam dłonie na piersi.
- Nie chce wam przeszkadzać - Mruknęła, odwracając ode mnie wzrok.
- Przecież nie wpychasz mi się do mieszkania, tym razem to ja proponuje Ci, żebyś do mnie przyszła - Przewróciłam oczami, otulając się jeszcze bardziej bluzą, żałując tym samym, że nie zdążyłam zabrać z domu kurtki, a raczej nie pomyślałam, aby to zrobić.
- No dobrze - Skinęła w końcu głową, doganiając mnie, abyśmy dalej szły w milczeniu, aż nie dotarłyśmy wspólnie do mojego mieszkania, w którym panował ład. Oczywiście, nie zawsze tak tutaj jest, a jeśli już wszystko jest na swoim miejscu to zazwyczaj dzięki współlokatorowi. Przywitała nas dziwna pustka, zaskoczona weszłam do kuchni, gdzie widniała karteczka z krótkim liścikiem "Musiałem wyjść na chwilę, kolacja w piekarniku księżniczko!". Zostawiłam kartkę na szafce, otwierając piekarnik, skąd wydobył się aromatyczny zapach kurczaka.
- Siadaj, ja się tylko przebiorę - Rzuciłam do dziewczyny, wskazując na kuchnię, a dokładnie na okrągły stół i krzesła. Sama weszłam do sypialni, z której wzięłam czyste ubrania, aby zaraz móc je założyć zmywając wcześniej zaschniętą już krew z rąk. Związałam włosy w kucyk, przychodząc do młodej kobiety, która już siedziała przy stole i przyglądała się wyposażeniu niewielkiej kuchni, składającej się głównie z białych mebli. Powyciągałam talerze, a także sztućce, stawiając na środku kurczaka razem z pieczonymi ziemniaczkami. - Smacznego - Nie czekając na reakcję, wzięłam do ust kawałek białego mięsa.
- Smaczne! - Wręcz krzyknęła z radością, gdy wzięła kilka kęsów mięsa, a także warzyw. - Fajnie mieć takie obiady codziennie - Uśmiechnęła się do mnie.
- Nie jest najgorzej - Wzruszyłam ramionami - Tak w ogóle to, czemu wczoraj tak nagle uciekłaś, no chyba znasz się na żartach - Podniosłam jedną brew, trzymając widelec z jedzeniem przy ustach.
- Co... Ach wczoraj - Zmieszana spojrzała na talerz, najwidoczniej szukając odpowiedniej odpowiedzi.
- Nie wymyślaj mi wymówek, które będą wyssane z palca, nie chcesz mówić, to nie mów i na tym się zakończy temat. - Wzruszyłam temat, niewzruszona kontynuując swoją porcję.
- Znaczy się.... Ech - Westchnęła przeciągle, odkładając widelec obok białego talerzyka. Spojrzała na mnie z powagą.- Znasz dobrze Mobiusa prawda? Jaki on jest?
- Jeśli chcesz się zapytać o nasze stosunki, to nie jestem dla Ciebie żadną konkurencją - Zapewniłam, zresztą podejrzewam, że było widać, że ani ja nie jestem zainteresowana nim, ani on mną, co obojgu nam pasowało.
- Nie - Pokręciła przecząco głową - Wiem, że masz chłopaka, chciałam raczej zapytać, jaki on jest... Tak po prostu - Złapała się za ramię. Chyba nie łatwo przychodziła jej taka rozmowa, a może to tylko ja odstraszałam?
- Pytasz czy rzeczywiście podrywa wszystko, co się rusza? - Włożyłam kosmyk niesfornych włosów za ucho - Jest podrywaczem, ale nie sądzę, żeby brał te wszystkie dziewczyny na serio, raczej jednorazowe przygody - Wzruszyłam ramionami - Ale też jego materacem nie jestem. Każdy z nas ma drugą twarz, on również - Skwitowałam. - Soku? - Pomimo że nasze talerze prawie już świeciły pustkami, nie wpadłam na to, aby zapytać o tak istotną rzecz nieco wcześniej.
- Może być woda - Po chwili ciszy padły z jej ust ciche, ale pewne słowa. Podniosłam się, aby napełnić dwie szklanki. Jedną bezbarwną wodą, a drugą pomarańczowym sokiem ze świeżych pomarańczy.
- W ogóle skąd takie pytanie? Z tego, co pamiętam, pytałam Cię o coś zupełnie innego. - Oparłam się łokciami o stół, dokładnie jej się przyglądając. Zauroczenie młodej skrzypaczki do czarnowłosego tancerza nie były żadną tajemnicą. Trzeba być debilem, żeby nie zauważyć, czegoś tak oczywistego. Jednak jej wybranek jest mężczyzną, oni mają opóźniony zapłon. Byłam ciekawa, co wyniknie z ich znajomości. Pod wpływem drugiej osoby można się całkowicie zmienić, jednak czy ta zasada dotyczy każdego z nas? Drugie przysłowie mówi, że wyjątek potwierdza regułę. Nie życzyłam jej, aby dotyczyło to jej. Domyślam się, że mogłoby to jej złamać serce, które najwidoczniej miała dobre i kochane.

Olivia?

Od Violett C.D Keyi


Dziewczyna dostała wiadomość, jak się okazało, był to jej brat. Pożegnałam się z nią. Radosna wyszła z kawiarenki, a ja postanowiłam zostać jeszcze przez jakiś czas. Nie miałam apetytu. Zjadłam co nieco, ale nie tknęłam więcej. Jedzenie było wyśmienite, ale nie zdołałam już więcej nic przełknąć. Było już coś po dwudziestej drugiej, a ja co dopiero zaczęłam wracać do domu. Tam czekał na mnie Yuki. Idąc wolnym krokiem, spojrzałam się na niebo. Nie pozostał już prawie żaden ślad po deszczowych chmurach. Niebo było jasne, ale ja patrząc się na nie, czułam, jak coś mnie ściska za serce. Wróciłam do domu. Będąc wtulona w tygryska, zasnęłam. Noc nie należała do tych spokojnych. Miałam sen, który zwany był koszmarem. Nie miałam od dość dawna żadnego koszmaru, ale tym razem ponownie mnie odwiedził. Spojrzałam się na zegarek. Była druga w nocy. Przewróciłam się na plecy. Spojrzałam się na biały sufit. Po dłuższym wpatrywaniu się ponownie zasnęłam.

~ Następny dzień. Wieczór ~

Keya przyszła po mnie tak jak mówiła. Chwilę poczekała na mnie, nim się zebrałam. Prowadziła mnie do pewnego miejsca. Rozłożyłyśmy wszystko na trawie. Obie położyłyśmy się grubym, ale miękkim i ciepłym kocu. Spojrzałam się na niebo. Było takie piękne. Chociaż różniło się od wczorajszego.
- Major.. nie żyje, prawda? - usłyszałam dokładnie słowa, jakie wydostały się z ust dziewczyny. - Może udałoby mi się go spotkać i... znów byście się spotkali. - miło było to słyszeć z jej strony, ale nie chciałam już więcej mu przeszkadzać.
- Przepraszam. Nie powinnam była... - dodała po chwili. Ja usiadłam na kocu.
- Wiesz, tak naprawdę to major, który przyszedł mnie odwiedzić, to nie był major od którego dostawałam rozkazy. On mnie nie nauczył jak mam się zachowywać, nie nauczył mnie czytać, pisać... a co najważniejsze on nie nadal mi imienia. Ten major to tylko brat majora, który tak naprawdę pokazał mi świat - zniżyłam swój wzrok w dół. - Haruki... tak brzmi imię mojego majora. On zaginął na naszej ostatniej misji. Pamiętam tylko tyle, że gdy go próbowałam uratować spod ostrzału wroga, zostałam sama zraniona. Schowaliśmy się na schodach prowadzących do jakiejś wieży. Tamtej nocy dostałam ostatnie rozkazy od niego. Gdy się obudziłam, byłam w szpitalu. Brat majora Haruki'ego przyszedł i przekazał mi wszystko. Zaopiekował się mną, chociaż widziałam, że sprawiam mu tylko ból. Propozycje uczenia się w tej szkole dostałam od kapitana, panienki Lizlly. Przyjęłam ją, aby nie sprawiać już więcej nikomu bólu. Tamtego dnia major przyszedł mi powiedzieć, że wyrusza na misję, aby odnaleźć swojego brata. Dziś mija rok od tamtego zdarzenia. - spojrzałam się ku niebu. - Dzisiejsze niebo jest takie samo jak tamtej nocy - wyszeptałam. - Dziękuję ci za propozycje. Jeżeli chcesz wypróbować na mnie swoje umiejętności to, czemu by nie? Chętnie ci pomogę - dodałam na sam koniec. Zwróciłam swój wzrok na dziewczynę. Twarz miała zasłonięte grzywka, ale nie wyglądała za dobrze. - Czy coś się stało? - zapytałam, chwytając ja za ramię.

<Keya?>