poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Od Nairy C.D Keya


To jest... cudowne! — Podrapałam się nieporadnie po karku, nie bardzo wiedząc, co teraz powinnam zrobić. Z jednej strony fryzura dziewczynie ewidentnie się spodobała, sądząc po radosnych okrzykach, z których wychodził jasny, konkretny przekaz, ale jakoś nie czułam się komfortowo, czując jak na moją twarz wpływa rumieniec zadowolenia. Co prawda nie był on jakoś strasznie widoczny na ciemnej skórze, ale nawet jeśli, to wciąż poczucie dyskomfortu z powodu odsłonięcia się zostało. Emocje dziewczyny powoli zaczynały mnie zalewać, jak tylko stały się nieco bardziej widoczne, a jej aura zdawała kołysać się w takt bicia jej serca, mrugając nieśpiesznie kolejnymi, jasnymi kolorami. Keya była piękna, pomijając już zewnętrzną powłokę ciała, rzadko widziałam równie czyste barwy, okalające czyjąś duszę. 
Nawet nie wiesz jak się ciesze, że ci się spodobało — mruknęłam, kręcąc głową i starając się ukryć narastający rumieniec. 
Zdecydowanie powinnaś pracować jako fryzjerka. Nie myślałaś o tym? 
Nie zastanawiałam się nad tym w sumie. — Wzruszyłam ramionami bo o ile uwielbiałam zajmować się włosami, o tyle nie wyobrażałam sobie z nimi pracy każdego dnia, w dodatku w otoczeniu klientów, z których połowę odstraszyłby pewnie mój cięty język. Jednocześnie ta cała atmosfera salonu fryzjerskiego, gdzie człowiek wchodzi i nagle opowiada osobie z nożyczkami w dłoniach połowę swojego życia jakoś do mnie nie przemawiała. Za duże zaangażowanie emocjonalne, którego starałam się wystrzegać przez wzgląd na empatię. 
Jak dla mnie perfekcja, powinnaś zostać jakąś sławną fryzjerką — zaśmiała się przyjaźnie, mile łechcąc moje napęczniałe już i tak od tej sytuacji ego. 
Jedną pamiątkową sesję zdjęciową później siedziałyśmy z powrotem na kanapie. To było dziwne, znaczy, może nie aż tak szczególnie, ale dziewczyny praktycznie nie znałam, jedynie przelotem na szkolnych korytarzach dostrzegałam czerwone pasma, ale tak? Rzadko kiedy zapraszałam do siebie gości, nic nie mówiąc już o bardziej rozgarniętej znajomości jaka tworzyła się u nas po jednym dniu. 
Nana? — Odwróciłam głowę, słysząc pytanie Keyi. Skinęłam głową, zachęcając ją do mówienia o co chodzi. — Bo ty świetnie biegasz, a ja.. no sama wiesz. Chciałabyś mnie może trenować? oczywiście tylko wtedy kiedy miałabyś czas i chęci!
Um, pewnie? — odparłam niepewnie, zanim dziewczyna rzuciła mi się na szyję, ściskając mnie. — Hej, hej, bez uścisków — mruknęłam, a następnie zabrałyśmy się do szybkiego omawiania planu treningowego. Lepiej wszystko z góry zaplanować, aniżeli potem być niepewnym z ułożeniem kolejnych czynności. Wyjaśniłam dziewczynie, co powinna robić przed i po treningu, zaleciłam przejść się najlepiej do dietetyka, bo jest prościej, niż samemu dietę układać i o wiele bezpieczniej, a jednak bieganie nadal jest czynnością nieco wymęczającą organizm i tak dalej, i tak dalej.
A teraz, niecały tydzień później, znowu stałam na szkolnym boisku, tym razem jednak czekając na dziewczynę, z którą umówiłam się na bieganie.

Od Yukino C.D Ravenis


   Uniosłam lekko brew, zerkając na mężczyznę kątem oka, nie odwracając przy tym głowy nawet o milimetr. Szliśmy powoli piaszczystym poboczem, wdychając świeże powietrze i napawając się ciszą, która panowała tuż za granicą miasta. Zaskakiwało mnie to za każdym razem, jak cały ten miejski szum znikał wraz z przekroczeniem jednej cienkiej granicy, która ustalona była tylko umownie, a mimo to działała bez pomocy magii. Delikatny wiatr poruszył rozwijającymi się pączkami na drzewach, wprawiając je w nieznaczny ruch. Jeszcze tydzień, maksymalnie dwa i będzie można na nowo słuchać subtelnego szumu liści, chowając się w ich cieniu przez uporczywym słońcem. 
   Wsunęłam dłonie do tylnych kieszeni i nabrałam więcej powietrza do płuc. Kilka podstawowych pytań. No tak, ta niezbędna do życia ludziom wiedza, bez której nie przeżyliby ani dnia dłużej. A może nawet godziny? Westchnęłam lekko. Nie do końca rozumiałam po co ludziom tak bardzo potrzebna jest wiedza na temat szkoły, do której uczęszczam. Czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Szkoły ze sobą rywalizowały, to prawda, ale nie oznaczało to, że uczniowie też musieli, chociaż przyznać musiałam, że były przypadki gdzie rywalizacja weszła do głowy komuś zdecydowanie za bardzo... 
   Wraz z tym jak odpuszczaliśmy las betonowych budynków, odchodził ode mnie ponury humor i zastępował go spokój, a nawet lekkie rozbawienie sytuacją. W końcu była ona dość komiczna, jeśli się nad tym zastanowić. Znaliśmy tylko swoje imiona, a mimo to szliśmy razem w bliżej nieokreślonym kierunku, a wszystko zaczęło się od zwykłej zapalniczki. 
 - Prawienie kazań o takich rzeczach jest skuteczne co najwyżej w podstawówce. - Wzruszyłam ramionami, skręcając w prawo na wydeptaną ścieżkę, ciągnącą się między zielonymi polami. Kilka minut i znajdziemy się nad małym jeziorkiem, które ma swoje źródło między szczytami gór. - Potem ludzie są już zbyt uparci i mają przynajmniej tą namiastkę własnego rozumu. A zapalniczka to coś za co wystarczy raz podziękować. Ot, zwykły przedmiot.
   Przystanęłam na moment na drewnianej kładce nad rowem z wodą, który biegł między polami nawadniając je podczas suszy i odprowadzając nadmiar wody w czasie ulewnych deszczów. Ten widok zielonych pól i gór w oddali był naprawdę piękny i jedyne co go niszczyło to świadomość, że gdzieś tam grasują stwory, które do najprzyjemniejszych nie należały. Dlatego nawet przy relaksie trzeba było pamiętać o zachowaniu czujności. 
 - A co do szkoły... - Zaczęłam, ruszając powoli z miejsca, po długiej chwili milczenia, w czasie której mój rozmówca nie pośpieszył mnie ani razu. - To aż takie ważne? - Zerknęłam na niego katem oka i niż zdążył chociażby otworzyć usta i nabrać powietrza, dodałam. - W takim razie zgaduj. 
 - Nie jestem dobry w takie zabawy. - Odparł spokojnie, obracając w dłoni niewielki przedmiot. Natychmiast się do niego odwróciłam, zastępując mu drogę i wbiłam w niego uporczywe spojrzenie, wywracając uprzednio oczami. 
 - No co ty, Rav... - Uśmiechnęłam się lekko i ponownie wykonałam obrót, ruszając w stronę, z której co bardziej czułych uszu dochodził już szum wody spływającej potokiem do niewielkiego jeziorka. - Pochwal się swoim zmysłem obserwatorskim. - Zerknęłam jeszcze na niego przez ramię, stawiając nieco większe kroki niż zazwyczaj, splatając ręce za plecami. Marzyłam by zanurzyć dłonie w chłodnej, czystej wodzie...

Rav?

Chat RPG

Kilka dni temu odbyła się ankieta dotycząca daty czatu RPG, w której zdecydowaliście, że odbędzie się on 6 kwietnia(piątek). Całą zabawę zaczniemy o 19.00 na naszym Discordzie. Zapraszamy wszystkich, którzy mają ochotę i czas na kanał #rpg.
Temat RPG: Dyrektorzy wszystkich pięciu szkół postanowili zorganizować dla swoich uczniów wycieczkę integracyjną. By uczniowie za bardzo się nie nudzili pobyt zostanie urozmaicony o różne konkurencje, w tym:
- Podchody (nauka kamuflażu, trudne zagadki, które uczniowie będą musieli wspólnie rozwiązać)
- Konkurs
- Bieg z przeszkodami (jednak nie taki zwyczajny, startujący uczestnicy zostaną dobrani w pary tak, by każda drużyna składała się z uczniów pochodzących z różnych szkół)
- Krótkie pięciominutowe pojedynki 1vs1 (kto w tym czasie trafi przeciwnika więcej razy - wygrywa)
A na koniec całego wyjazdu, wielkie ognisko!

W razie pytań czy jakichkolwiek trudności prosimy zwracać się do administracji.

~Gami

Od Hideyoshiego C.D Shura

<poprzednie opowiadanie>

-N-Nie... N-Nie chcę już...
Objąłem dziewczynę i starałem się ją pocieszać i odciągać od tych myśli. Nie wiedziałem, o co chodzi i nie chcę być wścibski, Widać, że to poważny problem, więc nie będę naciskać. Sam nie wiem, czemu się tak pośpieszyłem i zwierzyłem ze swoich przeżyć. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Znam ją przecież kilka dni. Nie jesteśmy jeszcze na tyle blisko, by tak ze sobą rozmawiać i na dodatek się zwierzać. Więc, dlaczego...? Nie mam pojęcia. Ale jedno wiem na pewno. Nie chcę, by ta dziewczyna wylewała miliony łez. Muszę coś zrobić, jakoś ją pocieszyć, tylko jak? Nie wiem, co doprowadziło ją do takiego stanu. Muszę coś szybko wymyślić...
-Cii... Nie płacz już. Nie myśl o tym...
Wiem, wiem. Pocieszenie level ekspert, ale co mam zrobić, jak nawet nie wiem, o co chodzi. To stało się tak nagle. Otrzymała jakiegoś sms-a, spojrzała w niego i zaczęła płakać, wyrywając wręcz sobie włosy z głowy. Wątpię, by poszło o jakiegoś tam chłopaka, czy sesję, czy ogólnie media czy jakieś tam sprawy show businessu. To musiało być coś poważnego.
-B-Boje sie...
-Czego się boisz? Może będę w stanie pomóc...
-Nie! -wrzasnęła i nagle pobladła. O co chodzi? Nie rozumiem...
-Shura... Nie będę w stanie nic zrobić, jeżeli nie wiem, o co chodzi.
-Nie! Nie mogę powiedzieć!
-Bo? Ktoś ci broni?
-Tak! Żebyś wiedział! -w jej oczach  stanęły łzy. 
-Ciii, spokojnie...- przytuliłem ją i starałem się ją uspokoić.
-Ja nie chce! -wrzasnęła z płaczem.
-To powiedz nie!- wrzasnąłem, bo powoli zaczynało mnie wkurzać to, że nie mogę nic zrobić. Do oczu dziewczyny zaczęło napływać więcej łez, a ja mogłem tylko mocniej uścisnąć dziewczynę. Coś w środu wbijało kolejne gwoździe w jej serce. Chciałem jej pomóc, ale... Co ja gadam. Sobie nie potrafię pomóc, a rwę się do pomocy innym? Co jest ze mną nie tak...
-Przepraszam... Nie powinnam tak płakać... -szepneła, zaciskając dłonie na moim torsie.
-Nic nie szkodzi. Jak nie chcesz, to nie mów...
-Gdybym to zrobiła, jestem pewna... że juz nie mogłabym ciebie nazwać przyjacielem, a tego nie chcę... Kiedyś ci powiem... Ale teraz nie...
-Dobrze, nie musisz się śpieszyć. Będę cierpliwie czekać...

<Shura?>

Od Violett C.D Ravenis


To jak? Ważka czy szukamy dalej? — spytałam się a chłopak potarł dłonią policzek, coś wymruczał pod nosem po czym jakby perfekcjonista zaczął się dokładnie przyglądać wisiorkom. Musiał sobie o czymś myśleć, jednak za bardzo nie wiedziałam co. Spojrzałam się na starsza kobietę, a ona tylko uśmiechała się pod nosem. Chyba wiedziała co chłopak chce wybrać no chyba że śmiała się z jego obecnej mimiki twarzy, która jak dla mnie była pierwszy raz wykonana przez chłopaka czy też jakaś inną osobę. 
Nie, ważka brzmi dobrze, nie ma co dalej błądzić, bo potem trudno cokolwiek wybrać z takiego natłoku dodatków - po krótkim zastanowieniu się wreszcie coś powiedział. Spojrzałam sir na niego oraz wyraz jego twarzy. — A co sądzisz o tym? Radosny taki, no wiesz, mniej w nim melancholii niż w reszcie. Ile za niego będzie, psze pani? — chyba Rav odnalazł ważny przedmiot dla tej ważnej osoby. Spojrzałam się na kobietę, która podała cenę chłopakowi. On zapłacił, a ja się uśmiechnęłam pod nosem. Pomachałam starszej pani na pożegnanie.  — No to co ty na to? Ładny jest. - powiedział entuzjastycznie chłopak, gdy kierowaliśmy się ku wyjściu. 
- Bardzo śliczny - odparłam. Wyszliśmy z budynku. Niebo nie było już tak jasne. Przybrało kolory fioletu, różu oraz pomarańczu. Nie spodziewałam się tego, że tak długo byliśmy w sklepie. Czas szybko mi zleciał wraz z chłopakiem. Również straciłam rachubę czasu przez to, że w sklepie byli tak ciemno. 
- Cieszę się że znalazłeś upominek dla ważnej osoby. Może i prezent jest sam w sobie wyśmienity, ale z pewnością przyda ci się jeszcze do niego opakowanie - wyciągnęłam z kieszeni pudełeczko, które kupiłam w czasie, gdy chłopak myślał nad tym co ma wreszcie wybrać. Chłopak wziął delikatnie z mojej prawej dłoni podłużne pudełeczko z kokardką. - Teraz chyba twój prezent jest kompletny co nie?! - spojrzałam sie na niego. 
W oddali usłyszałam dźwięk dzwonu kościelnego oznajmiający, że jest już jedną z czterech głównych godzin. Spojrzałam się dla pewności która to godzina. Już osiemnasta była a mnie wciąż w domu nie było. 
- Jeżeli chcesz to zawsze możesz do mnie przyjść po pomoc. Moja szkołę już znasz, a co do domu to jest tuż koło parku który jest jakieś trzy kilometry stąd. - oznajmiłam chłopakowi. 

< Ravenis?>

Od Violett C.D Keya


Dziewczyna z uśmiechem oraz w pełni radości zgodziła się wejść do mnie. Skorzystaliśmy ze schodów, gdyż jakoś za windą nie przepadałam. Otworzyłam drzwi do mieszkania. Wpuściłam dziewczynę jako pierwszą do mieszkania. Ja weszłam tuż za nią zamykając przy okazji drzwi za sobą. Rozebraliśmy swoje buty poczynając weszliśmy do środka. Zaprowadziłam dziewczynę do salonu. W jej oczy rzuciła się moja kolekcja broni. Podziękowałam jej. Zapytałam się co chciałaby do picia. Herbata, odpowiedziała. Poszłam do kuchni. Tam zrobiłam herbatę dla mnie oraz Keyi. Zastanawiałam się gdzie podział się Yuki. Nie było go w salonie ani w kuchni. Zagotowałam wodę, następnie zalałam wrzątkiem herbatę. Dwa kubki położyłam na tacy, a tuż obok nich miseczkę z ciasteczkami. Wróciłam do dziewczyny. Położyłam tace na stoliku przed nami, wręczyłam jej kubek do ręki. 
-Chcę Ci na prawdę podziękować. - dziewczyna zaczęła mówić. - Pomimo, że nasza znajomość jest krótka na prawdę Cię lubię. Dzięki tobie w końcu poczułam, że ktoś przy mnie jest - nie wiedziałam, że dziewczyna ma małe zaufanie do ludzi. Chociaż iż to było normalne w takim świecie jak ten. 
Dziękuję spojrzenie oraz szczery uśmiech zapamiętałam i chyba go już nie zapomnę. Policzki Keyi zarumieniły się delikatnie, a ona się odwróciła. 
- Mogę poznać twoje moce? - kontynuowała Keya. Po wzięciu łyku herbaty spojrzałam się na dziewczynę.
- Kwiaty to moja moc. Za pomocą pyłku kwiatów mogę kogoś manipulować. Jeżeli pyłek trafi do oka najlepiej wtedy działa, zupełnie tak jakbym kogoś przyciągała. O ile płatek kwiatów przyczepi się do kogoś mogę również zdradzić tej osoby lokalizacje. To na tym polega moja moc - odpowiedziałam, a ona spojrzała na mnie. Keya chciała coś już powiedzieć gdy nagle pojawił się Yuki. Biegł wprost do mnie i nim się spojrzałam był już na moich kolanach. Wtulał się do mnie, a dziewczyna spojrzała na niego. 
- Keya to jest Yuki. Yuki to jest Keya - spojrzałam się nich oboje. 

<Keya?>