sobota, 29 września 2018

Od Keyi C.D Violett


Nie byłam zaskoczona odpowiedzią dziewczyny, ale liczyłam, że jednak się zgodzi. Bądź co bądź chodziło tutaj o jej bezpieczeństwo. Była już jednak osobą pełnoletnią i jakikolwiek nakaz nic by tutaj nie wskórał. Wyraźnie za coś nie lubiła tego nauczyciela. Ciekawa byłam, o co mogło chodzić, ale nie wypadało mi pytać. Wykazałabym się wtedy dość niekulturalnym zachowaniem.
Odeszła czule się ze mną żegnając. Byłam mile onieśmielona złożonym pocałunkiem na moim policzku. Powiedziałabym, że wręcz nawet się zarumieniłam. Niemniej jednak nadal się martwiłam. Coś mi w jej zachowaniu nie dawało spokoju.
Pierwszy chyba raz o kogoś się martwię. To uczucie wcale nie jest przyjemne i pozostawia w człowieku jakąś wątpliwość. Ale przecież to Violett. Jest niesamowicie silną i odważną dziewczyną.
- Dziękuję za pomoc. – skłoniłam się przed mężczyzną.
- Wychowawca z wami porozmawia, jeśli tylko ustalimy coś więcej.
Odpowiednio się pożegnałam i ruszyłam do akademika. Byłam wdzięczna nauczycielowi za jakiekolwiek chęci. Równie dobrze mógł nas od razu odprawić i posłać do sekretariatu, czy gdzie tam jeszcze.
Miałam jedynie kilka kroków do pokoju, ale nie opuszczało mnie poczucie, że nie jest już spokojnie. Coś wisiało w powietrzu, tworząc gęstą atmosferę.
Kiedy dotarłam do własnego kąta, niemal od razu wpadłam pod kołdrę z książką w ręku. Zamiary poczytania szybko jednak zostały przerwane przez dzwonek w telefonie. Dzwoniła moja siostra, co mnie bardzo zaskoczyło. Który to już dzisiaj raz?
Wciąż jej nie ufałam, nadal gdzieś z tyłu ją nienawidziłam. Zabrała mi przecież całe dzieciństwo i pozostawiła jedynie obojętność. Korzystając z okazji, że i tak trzymam telefon, wybrałam numer do Violett. Nie odebrała, więc na początku się wystraszyłam. Po krótkiej analizie stwierdziłam, że przecież może już spać. Albo jest zwyczajnie zajęta.
Sama po krótkiej chwili ułożyłam się do snu i zasnęłam.

Obudził mnie budzik, który uparcie kazał wstać z łóżka. Na dworze padał deszcz, pozostawiając na oknie smutne smugi. Wyłączyłam dręczyciela i podeszłam do szyby, dotykając ją swoimi zmarzniętymi opuszkami. W takich momentach i mi pogarszało się samopoczucie. Łapała mnie jakaś smutna refleksja, powodując niechęć do właściwie każdej czynności. Ogarnęło mnie uczucie samotności.
W szkole czekałam jedynie na spotkanie z Violett. Kashima najwyraźniej nie było, gdyż w ogóle go nie widziałam.
- Cześć! – zawiesiłam ramiona na barkach przyjaciółki, ściągając ją nieco w dół. – Nawet nie wiesz, jak bardzo się martwiłam. Dzwoniłam do ciebie.
Wydęłam policzki, udając obrażoną. Blondynka jedynie się lekko uśmiechnęła. Była… smutna.
- Spałam, przepraszam.
Ścisnęłam jej dłoń, patrząc w rozkojarzone oczy.
- Idziemy. – pociągnęłam ją za sobą, zmierzając do szkolnej stołówki.
Było tam dobre jedzenie, a przecież każda dziewczyna kocha żarcie. Kazałam jej na siebie zaczekać, a sama wybrałam najlepsze słodycze od kucharek. Na moje szczęście byłam z nimi w świetnych relacjach.
- Nie powinnyśmy iść na lekcje? – zapytała niepewnie, kiedy usiadłam obok niej i przywarłam własnym ramieniem, napierając na jej własny.
- Robimy sobie małe wagary. – zadecydowałam, nie dając dziewczynie szansy na sprzeciw.
Zabrałam z tacy babeczkę i podałam jasnowłosej.
- Kucharki nikomu nic nie powiedzą. – wciąż miała smutny wzrok. – Dobra, a teraz mów co Cię trapi. Nie wiem, czy mogę pomóc, ale jeśli tak to z chęcią to zrobię.
Ugryzłam super czekoladowego batona, który smakował wręcz niesamowicie.

Violett? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz