poniedziałek, 9 lipca 2018

Od Violett C.D Keyi


Na czas przyszłam do szkoły. To właśnie dzisiaj miałam mieć trening z Keya. Lekcje minęły mi bardzo szybko, ale świadomość tego, że dzisiaj moja przyjaciółka pokaże postępy poprzez używanie swoich mocy, wzbudzało u mnie ciekawość oraz to jak się czuje dana osoba. Chyba mogłam ją nazwać przyjaciółką, co nie? Chyba powinnam się jej o to zapytać? - moje myśli zaczęły krążyć wokół tego, czy dziewczyna zechciałaby zostać moją przyjaciółką. Aby nie myśleć o tym dłużej, postanowiłam się, iż ją o to zapytam.
Ciekawiło mnie to wszystko tak bardzo, że swój dyżur od pędziłam tak szybko, jak to tylko było możliwe. Biegiem ruszyłam do Keyi, która zapewne czekała na mnie już od dłuższego czasu. Przywitałam się z nią gorąco, następnie ruszyłyśmy na arenę szkolną. Miałyśmy godzinę, aby pokazać na, co nas jest stać.
Na sam początek Keya pokazała mi swoją moc. Niby nic nie poczułam, ale czułam czyjąś obecność w sobie. Co prawda nie sprawiała mi, czułam w pewnym stopniu obecność Keyi, która mocno się starała w tym, co robiła. Wkładała w to swoje wszystkie uczucia. Co prawda trwało to przez krótką chwilę, ale dzięki temu poczułam się rozluźniona.
- Jak się czujesz? - zapytała się, powoli wstając. Przesadziła i to bardzo. Mój wzrok utknął na niej. - Nawet nie wiesz, jak jestem Ci wdzięczna za przyzwolenie! I jak piękna jesteś w środku... - była taka radosna pomimo tego, że była kompletnie osłabiona. Chciałam się uśmiechać, ale nie wiedziałam co mam sądzić o jej zachowaniu, które odrobinę było nie na miejscu. Bałam się i to bardzo! Wszystko przez to, że poprosiłam ją o to, aby pokazała mi swoją moc na mnie, ona przesadziła. To wszytko i wyłącznie była moja wina.

- Twój senny krajobraz jest taki delikatny i kwiecisty... Wiem, że to dziwne słyszeć o sobie jakby wcale się nie było... tym ciałem? W każdym razie dziękuję! - dziękowała mi pomimo tego, że krew z nosa wciąż jej leciała. Sięgnęłam jedną ręką do swojej kieszeni, aby wyjąć chusteczkę. Otarłam jej krew z twarzy i spojrzałam się na nią.
- Dobrze się spisałaś... - powiedziałam cicho pod nosem, pogładziłam ją tym samym po głowie. - Przepraszam, ale musimy odłożyć dzisiaj nasz trening. Zapomniałam, że muszę się dzisiaj spotkać z majorem - uśmiechnęłam się, a przynajmniej próbowałam.
Musiałam skłamać, aby nie przeprowadzać dzisiaj tego treningu z Keyą. Nie chciałam, aby bardziej się przesilała.
- Szkoda, ale jutro z pewnością stoczymy ze sobą walkę - była taka zadowolona, a ja potrafiłam tylko odwrócić wzrok, machając do niej na pożegnanie.
Zapewne byłoby lepiej, gdybym nie była taka samolubna i nie namawiała Keyi na takie niebezpieczne rzeczy. Udałam się do domu. Cały dzień przeleżałam w łóżku i rozmyślałam nad tym, jak mam więcej nie narażać Keyi na niebezpieczeństwo.

~~~~

Poszłam do szkoły, prawie spóźniając się na swoje zajęcia. Na każdej przerwie robiłam tak, aby nie wpaść na dziewczynę. Na godzinie wolnej poszłam na dach, aby tam posiedzieć sobie samej.
- Violett tutaj jesteś! - usłyszałam energiczny głos Keyi. Zasłoniłam tylko swoją twarz, aby dziewczyna nie musiała na mnie patrzeć. Nie potrafiłam spojrzeć się jej prosto w twarz.
- Czy coś ciebie boli? - usiadła tuż obok mnie.
- Nie... - wyszeptałam cicho.
- To, co się stało? Przecież wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć - dlaczego ona potrafiła być taka miła i iść naprzód, a ja tylko ukrywałam się przede wszystkim.
- Wybacz mi, ale przeze mnie wczoraj się przemęczyłaś. Przez moją samolubność naraziłam cię na niebezpieczeństwo... To wszystko jest moją winą! - łzy zebrały mi się w oczach, pomimo tego, że próbowałam je powstrzymać, to nie dałam rady.

<Keya?> :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz