Uśmiechnęłam się promiennie i dotknęłam ramienia dziewczyny.
- Nie musisz dziękować. - poczułam się lekko zakłopotana. - To było miłe przeżycie. Kiedyś to jeszcze powtórzymy, co ty na to?
- Z przyjemnością! - miło było widzieć jak się uśmiecha.
W ciągu tych kilku tygodni naszej znajomości widziałam wyraźną zmianę w jej zachowaniu. Na dodatek sama się zmieniałam. Nadal nie potrafiłam tego zaakceptować.
Stałyśmy przy zagrodzie dobre paręnaście minut, po czym odwiozłam Violett do domu. Pomimo, że spędziłam z blondynką bardzo miłe chwile, powrót do własnego łóżka w akademiku to było wybawienie.
W końcu byłam całkowicie sama, jak zawsze. Mogłam pogrążyć się we własnych myślach i nie przejmować się innymi.
Rano obudziłam się spóźniona i zmęczona. Nienawidziłam poniedziałków, a tym bardziej takich, w których musiałam się spieszyć. Nie zdążyłam nawet zjeść śniadania, a nauczyciel nie chciał mi wpisać spóźnienia. Na całe szczęście zlitował się nade mną jako, iż to pierwsze takie wykroczenie.
Każda godzina spędzona w szkole dłużyła mi się niesamowicie, a kiedy w końcu mogłam z niej wyjść byłam nadzwyczaj szczęśliwa. Dostałam jednak zadanie zorganizowania małego festiwalu w szkole, więc miałam w domu kolejne zajęcia do wykonania. Jako przewodnicząca nie mogłam zaniedbywać swoich obowiązków, więc czekając na Violett obmyślałam w głowie konkurencje i ciekawe zabawy.
- Już jestem. - głos Violett wyrwał mnie z zamyślenia. - Starałam się przyjść jak najszybciej.
Wyglądała na zmachaną, ale po chwili odzyskała pełną kontrolę nad oddechem. Posłałam jej uspokajający wzrok.
- No to bierzmy się do roboty! - krzyknęłam entuzjastycznie.
Udałyśmy się na arenę szkolną, na której było najbezpieczniej. Miałyśmy jedynie godzinę, gdyż na tyle zezwolono. Musiałyśmy, więc wykorzystać każdą sekundę.
Stałyśmy teraz naprzeciwko siebie w dość luźnych pozycjach. Ustaliłyśmy, że na początku pokaże jej swoją moc, a przy okazji sama się przetestuje. Następnie, jeśli wystarczy nam czasu miałyśmy stoczyć krótki sparing.
- Co mam zrobić? - zapytała łagodnie.
- Wystarczy, że się odprężysz i zdejmiesz własne blokady. - zmarszczyła brwi w zamyśleniu. - Po prostu musisz mi pozwolić wejść. To wszystko.
Brzmiało to nieco dziwnie i przyznam, że gdybym słyszała taką konwersację z boku na pewno nie do końca chciałabym jej dalej słuchać. Towarzyszka pokiwała jedynie głową, dając znak, że jest gotowa. Uśmiechnęłam się pewnie i nabrałam powietrza.
W jednej chwili opuściłam własne ciało, szybko namierzając cel. Czułam wyraźną różnicę i poprawę, niż wtedy kiedy zaatakowałam Kashima. Teraz miałam nad tym kontrolę. W ułamku sekundy wkroczyłam w jej senny krajobraz. Zaporę jednak tworzyły pajęcze sieci, które musiałam zwinnie omijać. Kiedy to się udało w pełni wkroczyłam w jej senny krajobraz. Było tutaj pięknie. Wszędzie rosły kwiaty, a w powietrzu unosiła się delikatna mgła. Moja dusza zwolniła napawając się widokiem. Tak jak się spodziewałam, w środku Violett była niezwykle delikatna i wrażliwa.
W końcu dotarłam do końca, gdzie znajdowała się jej dusza. Mogłam zobaczyć jej własne wyobrażenie o sobie. Była niczym puch, który zaraz można rozwiać. Tak delikatna i... piękna. Posyłała mi serdeczny uśmiech, zapraszając do siebie. Tak też zrobiłam, łapiąc ją za dłoń i przejmując nad nią kontrolę.
Otworzyłam oczy i patrzyłam jak moje własne ciało... stoi! Co prawda ledwo co, ale udało mi się pozostawić jakąś cząstkę w ciele, tak aby chociaż się utrzymało.
Moje umiejętności nie pozwalały jednak na nic więcej, a ja już czułam się wykończona i wyczerpana. W mgnieniu oka wróciłam do prawowitego naczynia i upadłam na kolana, łapiąc z trudne oddech. Poczułam jak z nosa zaczyna cieknąc mi ciepła krew.
Zrobiłam wyraźny krok w przód. Chociaż na razie mogłam jedynie zatrzymać przeciwnika na jakieś dziesięć sekund i jedynie otworzyć jego powieki, to było dla mnie jak zdobycie wielkiego szczytu.
Podniosłam powoli wzrok na postać stojącą przede mną, ocierając rękawem własną krew.
- Jak się czujesz? - zapytałam, powoli wstając. - Nawet nie wiesz jak jestem Ci wdzięczna za przyzwolenie! I jak piękna jesteś w środku...
Wyglądała na nadal oszołomioną, ale prawie niewidocznie się uśmiechnęła.
- Twój senny krajobraz jest taki delikatny i kwiecisty... Wiem, że to dziwne słyszeć o sobie jakby wcale się nie było.. .tym ciałem? W każdym razie dziękuję!
Złapałam ją za dłonie, radośnie się śmiejąc i czekając na jej reakcję.
Violett? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz