piątek, 29 czerwca 2018

Od April C.D Taigi


Gdy Taiga zapisała mi adres i wyszła, siedziałam jeszcze chwilę w miejscu. Może zaskoczona jej postawą, a może tym całym niespodziewanym obrotem akcji. Westchnęłam tylko i wzięłam się za wykańczanie sukienki. Pod nosem nuciłam jakąś piosenkę, a stopą wystukiwałam jej rytm. Po jakiejś godzinie miałam już dość babrania się z tym, więc postanowiłam zostawić to tak, jak jest. Wyprostowałam ręce za głowę i spojrzałam na sukienkę. Jeszcze trochę i będzie skończona. Uśmiechnęłam się delikatnie, zbierając swoje rzeczy. Pora wracać do domu. Później po prawie pustej sali rozniósł się już tylko brzdęk klucza w zamku. Po drodze zaszłam jeszcze do sklepu, bo przydałoby się kupić coś do jedzenia. Może tak kurczak na obiad?
~Następnego dnia~
Podczas przerw gdzieniegdzie mignęła mi sylwetka Taigi. Jednak siedziałam w książkach i stwierdziłam, że nie będę jej zawracać głowy skoro i tak później mamy się spotkać. Robiłam też szkice sukienek w różnych wersjach kolorystycznych. Trzeba mieć wiele pomysłów i zapasowych kreacji. Tak, gdyby coś jej się nie spodobało. Nie wiedzieć czemu, strasznie się tym stresowałam. Jakbym miała iść tego dnia na bardzo umowę o pracę, od której zależałoby moje późniejsze życie. Ale hej, czy po części tak nie było? Gdy tylko zajęcia się skończyły, miałam jeszcze trochę czasu dla siebie. Wróciłam do mieszkania, żeby zostawić książki i można powiedzieć, że czekałam jak na szpilkach, żeby wyjść. Kto by przypuszczał, że będę się aż tak stresować. Jeszcze przed wyjściem sprawdziłam na laptopie, jak daleko mieszka ode mnie dziewczyna. Potem szybko wyliczyłam, nawet z zapasem!, ile będę musiała iść. Wyszłam o odpowiedniej porze z najpotrzebniejszymi rzeczami w torbie. Oczywiście ja jak to ja, nie mogłam iść normalnie. Kroki stawiałam strasznie szybko i w pośpiechu jakby z obawy, że jednak coś się stanie i się spóźnię, czego bardzo nie chciałam. Szłam zgodnie ze wskazówkami nawigacji. I, no cóż, byłam przed jej drzwiami dziesięć-piętnaście minut przed czasem. Długo zastanawiałam się, czy zapukać, czy nie, aż ostatecznie wybiła ta szesnasta. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Chwilę później czarnowłosa otworzyła mi drzwi, zapraszając mnie do środka. A jeszcze kilka chwil później Taiga stała już na środku, kiedy ja w tym czasie zbierałam z niej miarę. Zaczęłyśmy nawet rozmawiać.
A ty coś wynajmujesz, u rodziców jesteś, czy w akademiku siedzisz?
Wynajmuję dwupokojową kawalerkę. Jest mniejsza niż twoje mieszkanie, ale nie narzekam. W końcu ciasne, ale własne, nie? – zaśmiałam się, chcąc rozluźnić atmosferę.
Skończyłam właśnie zbierać ostatnie, potrzebne mi wymiary i zapisałam je w notatniku tuż obok obrazka. Dałam jej znak ręką, że już skończyłam.
W takim razie mam już wszystko, czego potrzebowałam. Mogłabyś mi jeszcze podać swój numer telefonu? Myślę, że zacznę już ją robić, jak wrócę i jak coś to będę dzwonić, żeby umówić się na przymiarki i ewentualne poprawki. – Uniosłam głowę znad szkicownika, zwracając się do Taigi.
Chciałam zacząć robić to wszystko jak najszybciej, aby tego nie przekładać. Jak wiadomo, im dłużej się przekłada, tym bardziej się nie chce.

<Taiga?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz