piątek, 8 czerwca 2018

Od Violett C.D Alexiela


Po dzisiejszych zajęciach, popołudnie spędziłam w miłym towarzystwie Keyi, która jak zawsze potrafiła mnie rozbawić oraz zaskoczyć. W szkole zjedliśmy wspólnie lunch, a po zajęciach poszliśmy do kawiarenki, aby przekąsić coś słodkiego. Nadszedł jednak czas, że musieliśmy się rozstać z dziewczyną, gdyż ona dzisiaj poszła w odwiedziny do swojego brata. Miała przekazać pozdrowienia ode mnie dla niego. Podczas drogi powrotnej do swojego mieszkania Keya nie odstawiła mnie na krok. Miałam na myśli, iż chociaż nie byłyśmy ze sobą dalej, to ona wciąż dotrzymywała mi towarzystwa przy pomocy wysyłaniu wiadomości. Do samego dotarcia do swojego mieszkania uśmiechałam się sama do siebie pod nosem. Nim weszłam do środka, zajrzałam do swojej skrzynki, wyjęłam z niej reklamy, weszłam na trzecie piętro, otworzyłam drzwi, a tam Yuki już czekał na mnie. Uśmiechnęłam się w jego stronę. Odłożyłam wszystko na bok, zdjęłam buty oraz kurtkę. Wzięłam tygryska na ręce i poszłam do swojego pokoju, aby tam móc się przebrać w coś luźniejszego. Dałam coś do jedzenia Yuki'emu tym samym rozglądając się dookoła, co muszę zrobić. Wzięłam się ostatecznie za sprzątanie. Dzisiejszy zamiar pójścia na basen zamieniłam na bieg. Może i na niebie były pojedyncze ciemne chmury, ale nie wyglądało na to, aby miało padać. Wysprzątałam każdy jeden kącik, inne ominęłam żadnej rzeczy, z której nie miałabym zetrzeć kurzu. Tymże sposobem moje sprzątanie zajęło mi dużo czasu. Nie przejmowałam się jakoś tym za bardzo. Za oknem było już szarawo. Nie zwlekając dłużej, przebrałam się w swój strój do biegania. Pożegnałam się na krótki czas z Yuki'm i ruszyłam przed siebie. Telefon dla pewności wzięłam ze sobą. Biegłam wprost przed siebie. Wieczór był odrobinę chłodny, ale za to panowała dokoła prawie całkowita cisza. Wiatr delikatnie przeczesywał moje włosy. Z nieba nagle zaczęły spadać pojedyncze krople wody. Nie wiedziałam, że pojedyncze krople wody zamienią się w dość mocny deszcz. Biegłam przed siebie, wiedząc, że niedaleko znajduje się przystanek autobusowy, w którym mogłam się schronić. Biegnąc, mogłam dokładnie usłyszeć, jak dźwięczne krople wody uderzały o podłoże. Lampy w pewnym momencie zgasiły się, a jedynym oświetleniem było niebo, które pod wpływem błyskawic oświetlały mi drogę. Mój cel został osiągnięty, jednak było już za późno. Przemęczona byłam całkowicie, więc schronienie tak naprawdę nie było mi już potrzebne. Postanowiłam jednak się schować w razie "w" czy jak to mówią. Nie byłam jednak sama. Pod przystankiem autobusowym schronił się również chłopak. Chwilę się mu przyjrzałam. Nie widziałam go wcześniej w tych okolicach. Chłopak nie był za bardzo przemoczony, więc mogłam wywnioskować, że parasol oraz na czas schronienie się pomogły mu nie to, co w moim przypadku. Jego parasolka spadła na ziemię, więc odruchowo ruszyłam się, aby ją sięgnąć. Chłopak zrobił to samo, co spowodowało uderzeniem się wzajemnie głowami. Ostatecznie parasolka nie została przez nikogo z nas podniesiona.
- Ałć... - powiedział cicho chłopak pod nosem.
- Przepraszam, nie chciałam sprawić ci bólu - chwyciłam się w miejsce, w którym zderzyłam się z chłopakiem. Nie poczułam za bardzo dużego bólu. - Proszę to twoja parasolka - podniosłam ją, unikając tym samym ponownego zderzenia się. - Ja naprawdę nie chciałam... - dodałam na sam koniec, wyciągając dłoń wraz z przedmiotem w stronę siedzącego obok mnie chłopaka.

<Alexiel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz