Wyszliśmy z klasy całą gromadą, a było nas całkiem sporo, i ruszyliśmy w kierunku hali sportowej. Jak na razie była to dla mnie jedna z nielicznych dróg, jakie tępy zdarzyło mi się przemierzyć. Dość często odwiedzam też bibliotekę... Tak w szkole sportowej też mają biblioteki!, no i inne sale wykładowe. Jak dotąd obyło się bez wizyt u psychologa, higienistki, czy dyrektora. I oby tak jak najdłużej pozostało. Nie chcę mieć kłopotów już na samym początku bycia w nowej szkole. Teraz mam przynajmniej czas na skupienie się na celach, których w poprzedniej szkole nie mogłam osiągnąć. Mój ojciec po cichu liczy na to, iż zrobię karierę sportową. Natomiast mama chciałaby, abym pociągnęła dalej balet. Nie ukrywam, że sprawia mi on ogromną frajdę. Uwielbiałam w Wenezueli zajęcia z tańca, lecz tutaj... Jakoś mnie coś... zablokowało. Dlatego nie zapisałam się do szkoły tanecznej. Może problem tkwi w tym, że się po prostu boję? Sama nie wiem tak dokładnie czego, ale chyba tak jest. Może okazałabym się nie dość dobra...
Gdy już dotarliśmy na salę, ustawiono nas w dwa rzędy. Ravenis, może i wydawał się odrobinę zagubiony, ale szybko się odnalazł. Ustawił się zaraz za mną i zaczął dokładniej przyglądać się pomieszczeniu, w jakim się właśnie znajdowaliśmy. Też to uczyniłam za jego przykładem, jednakże mnie takie miejsca były już znane aż za dobrze, a nawet bym rzekła, że aż do bólu.
– Jak myślisz, czego chce? – usłyszałam obok siebie, tuż przy swoim prawym uchu cichy głos Ravenisa. Jego oddech owiał moją skórę, a ku mojemu własnemu zaskoczeniu było to nawet przyjemne doznanie. Uśmiechnęłam się od razu, a raczej uśmiech jakoś tak sam wkradł mi się na usta, nim pomyślałam w ogóle o nim.
– Strzelam, że chciał nieco pozrzędzić na temat najbliższych zawodów. Zapewne udało mu się ubłagać dyrekcję, by przyznano mu dodatkową godzinę na treningi, czyli jednym krótkim stwierdzeniem jest: zapowiada się niezła harówka dla uczestników zawodów, a także dla tych, co się na nie nie zapisali, a to z kolei oznacza, że jesteśmy w ciemnej dupie. No wspaniale.
Niedługo po tym trener zaczął rozprawiać o aktywności fizycznej, o zawodach, o sukcesach i o tym, jakie to mamy ogromne szczęście móc reprezentować właśnie tę szkołę. Jak tak dalej na niego popatrzyłam, to od razu do głowy wpadło mi jedno określenie, a mianowicie: sportowy, niespełniony fanatyk, aczkolwiek mogą to być tylko pozory. Przecież prywatnie może być zupełnie innym człowiekiem.
– Ok, to tyle, jeśli chodzi o wiadomości informacyjne. Chętnych na mistrzostwa gimnastyczne zapraszam do mnie później, do mojego biura, tak samo tych, co chcą się zapisać na zawody łyżwiarskie. A teraz, skoro już tu jesteśmy, zapraszam szanowne towarzystwo do szatni. Przebierzcie się i za dziesięć minut widzę was tu zwartych i gotowych! Jazda!
Po tychże słowach cała nasza, chwila. Jak to ujął nasz uroczy i przezabawny trener? Nasze szanowne towarzystwo ruszyło w stronę szatni. Oczywiście nie było one koedukacyjne. Dziewczyny miały swoją, jak i chłopcy. Cóż innego mogłam się spodziewać? Tak jest przecież w każdej szkole na ziemi. Odwróciłam się i spojrzałam na mojego nowego kolegę. Jako że był o wiele wyższy ode mnie, musiałam lekko zadrzeć głowę do góry, by móc spojrzeć mu w oczy. Biła od nich przyjemnie miła, ale i specyficzna energia. Dobrze mu z oczy patrzyło. Coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że jest on dobrym człowiekiem. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.
– To jak, nadal chcesz zostać, czy wolisz wrócić do swoich instrumentów? A tak właściwie to, czy mogę zadać ci pytanie? – już miał mi odpowiedzieć, gdy nagle, no jak z podziemi, wyłonił się obok nas trener z tą swoją nieodłączną piłką do kosza i gwizdnął nam niemal swoim gwizdkiem przy uszach.
– Co wy tu jeszcze robicie? Reszta już dawno poszła się przebrać, a wy tu sobie kółko dyskusyjne urządzacie! – wykrzyczał do nas. Moje biedne, krzyczące z bólu bębenki w uszach chyba zaczęły krwawić... – A ty to kto? Pierwszy raz cię tu widzę. – Zmierzył Ravenisa podejrzliwym spojrzeniem, które nagle zmieniło swój charakter i stało się bardziej... Jakby to ująć, bardziej zaskoczone. – Chłopcze, ty się, aby na pewno nie zgubiłeś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz