sobota, 5 maja 2018

Od Gaza C.D Taiga


Gaze dobrze wiedział z czym wiąże się wizyta, nie tylko ze wspaniałym spotkaniem ponownie rodziny, której nie widział kilka lat, ale także najprawdopodobniej kolejną poważną rozmową, która do tego skłaniała. Tylko co tym razem? Ostatnio była to ogromna kłótnia by powrócił do domu i by znaleźli mu odpowiednio uzdolnioną osobę wysokiego rodu za władającą. Jak zareagują, gdy się dowiedzą, że już zawarł pakt? Gaze zmarszczył brwi, zawsze bał się zawieść ojca. Nie wiedział jak zareaguje, chciałby wierzyć, że mężczyzna pozwoli mu pozostać tutaj.. szczęśliwym z kobietą, którą kocha, lecz matka.. zrobi wszystko by zniszczyć mu życie. Jakim cudem ona tak manipuluje jego staruszka? Czy ten wyjazd oznaczał koniec? Mężczyzna pokiwał energicznie głową, by nie myśleć o tym w takim momencie. 
Zaśpiewać? - Zdziwił się Gaze słysząc właśnie taką prośbę od Taigi i zdał sobie sprawę, że jego głos zadrżał. Głupi, nie daj po sobie poznać! Wiedział, że kiedyś będzie zmuszony do szczerej rozmowy, jednak teraz nie był na to gotów. 
Tak, jesteś z szkoły muzycznej prawda? A mimo to nigdy nie słyszałam jak śpiewasz.. - Kobieta skrzyżowała ręce na klatce piersiowej patrząc na białowłosego podejrzliwie. Ten wzrok, chłopak miał wrażenie, że Taiga czyta z niego jak z otwartej księgi. Co się dziwić, zna go już kupę czasu.
Nie jestem w tym dobry, raczej lepiej idą mi instrumenty. - Ciemnoskóry zaśmiał się nerwowo. Nie był teraz w stanie doprowadzić swoich strun głosowych do naturalnego stanu rzeczy. Chciał w jakikolwiek sposób wydostać się z tej sytuacji, lecz wiedział, że nie będzie to łatwe.
Gaze widzę, że coś jest nie tak. - Taiga przyłożyła dłoń do policzka mężczyzny, na co ten spojrzał na nią zaskoczony i nie ukrywał już żalu, który zaczął wyraźnie malować się na jego twarzy. Nie chciał jej stracić, kobieta była już nieodłączną częścią jego życia. Nie wyobrażał sobie nawet życie bez jej osoby.
Trudno mi to powiedzieć, jednak boję się tego wyjazdu... - Wydusił ledwo, zakrywając się dłońmi jakby z niemocy. Miał ochotę wręcz płakać, jednak zacisnął szczęki i odważył się na szczerość. - Oczywiście, chcę zobaczyć rodzinę, jednak nie powinienem mieć żadnego paktu.. Według rodziców powinienem wyjść za wysoko urodzoną władającą i przynieś chlubę rodzinie... Niestety nie potrafię się im sprzeciwić. - Białowłosy odwrócił wzrok, szukając punktu oparcia w jednej z szafek za ukochaną.
Masz zamiary to ukrywać? - Kobieta uniosła jedną brew, na co Gaza aż zabolało serce. Nie chciał takich pytań, nie na takim etapie. Kłamstwa zawsze kończyły się źle, ale jak ma przekazać tak ważną informacje rodzinie? Jak tragicznie może się to skończyć?
Tak.. znaczy.. nie chcę, ale muszę.. - Odpowiedział zgodnie z prawdą. Kiedy spojrzał na ukochaną ujrzał wyraz pełen bólu i rozczarowania. Wszystko na pewno będzie w porządku.. pewnego dnia wszystko będzie w porządku.. W ten sposób nawet nie zdając sobie sprawy białowłosy zaczął śpiewać.


-Wiesz, że Cię chcę
To nie jest tajemnica, którą staram się ukryć - Gaze zaśpiewał z żalem. Był pewien uczuć do kobiety, więc nie chciał jej zawieść. 
Wiem, że mnie chcesz
Więc nie powtarzaj, że nasze ręce są związane
Twierdzisz, że nie ma tego w kartach
Ale los ciągnie Cię mile stąd
I z dala ode Mnie
Lecz jesteś tu w moim sercu
Więc, kto mnie powstrzyma, jeśli zdecyduję
Że jesteś moim przeznaczeniem?

Co jeśli zmienimy wyroki gwiazdy?
Powiem, że zostałaś stworzona dla mnie
Nic nie mogłoby nas rozdzielić
Byłabyś tą, którą miałem odnaleźć
To zależy od Ciebie
I to zależy ode mnie
Nikt nam nie powie kim powinniśmy być
Więc dlaczego nie zmienimy wyroków gwiazd?
Może świat mógłby być nasz
Tej nocy - Gaze chciał zakończyć na tym piosenkę, jednak usłyszał nagle piękny głos czarnowłosej wdzierający się w jego pamięć.

-Myślisz, że to proste
Myślisz, że nie chcę do Ciebie biec
Ale są góry
I drzwi, przez które nie możemy przejść
Wiem, że zastanawiasz się, dlaczego
Ponieważ jesteśmy w stanie być
Tylko tobą i mną wewnątrz tych ścian
Ale kiedy wyjdziemy na zewnątrz
W końcu obudzisz się i zobaczysz, że to było bez nadziei

Nikt nie może zmienić wyroków gwiazd
Jak możemy mówić, że będziesz mój
Wszystko nas rozdziela
I nie jestem tą, którą miałeś odnaleźć
To nie zależy od Ciebie
To nie zależy ode mnie
Kiedy wszyscy mówią nam kim powinniśmy być
Jak możemy zmienić wyroki gwiazd?
Powiedz, że świat nie może być nasz
Tej nocy - Białowłosy natychmiastowo podszedł do dziewczyny obejmując ją wokół talii i śpiewając z nią.
Jedyne, czego chcę to latać z Tobą
Jedyne, czego chcę to spadać z Tobą
Więc po prostu daj mi całego siebie 
Jeśli to niemożliwe? - Wykrzyknęła kobieta widocznie wczuwając się w to co śpiewa.
To nie jest niemożliwe! - Ciemnoskóry uśmiechnął się szeroko przykładając czoło do głowy kobiety.
Czy to niemożliwe? - Zaśpiewała, jakby chcą upewnić się, że Gaze zawsze będzie przy niej.
Powiedz, że to możliwe - Białowłosy odpowiedział, tak by ukochana sama podała odpowiedź.
-Jak zmienimy wyroki gwiazd?
I powiemy, że zostałeś stworzony dla mnie?
I że nic nas nie może rozdzielić
Ponieważ jesteś tym, którego miałam odnaleźć
To zależy od Ciebie
I to zależy ode mnie
Nikt nie może powiedzieć kim mamy być
Czemu nie zmienimy wyroków gwiazd?
Biorąc świat za nasz - Para ponownie zaśpiewała razem, lecz ostatni wers został dla Taigi.
Wiesz, że Cię chcę
To nie jest tajemnica, którą próbuję ukryć
Ale nie mogę Cię mieć
Jesteśmy zobowiązani do rozstania i
Moje ręce są związane - Mężczyzna dobrze wiedział, że jego rodzina się nie zgodzi na ten związek, a czarnowłosa tym bardziej wiedziała, że tak będzie. Gaze patrzył z zafascynowaniem na ukochaną, która dopiero co uniosła powieki. Więc chciała wsłuchać się w jego głos i zapamiętać go jak najdłużej? Białowłosy uśmiechnął się pod nosem i podszedł do kobiety by złożyć na jej ustach pocałunek.
Uwierz we mnie. - Powiedział napawając się zapachem jej włosów, oraz skóry. - Wrócę do Ciebie, nawet jeśli byłbym na drugim końcu świata z odciętymi nogami, to i tak bym wrócił. - Zaśmiał się Gaze, wywołując tym samym cień uśmiechu na twarzy ukochanej. Chciał by tliła się w nim, a także w kobiecie nadzieja, by wiedział gdzie ma wracać i gdzie jest jego dom.

~Dzień później~

Białowłosy wychodząc z samolotu poczuł niewyobrażalną ulgę. Nienawidził latać, w dodatku te siedzenia wydawały mu się takie twarde. Gaze zrobił kilka skrętów tułowia i poszedł odebrać swój bagaż. Czarna torba, ze złotymi wzorami nie mogła być pomylona z żadną inną. Zadowolony chłopak podniósł ją trochę do góry, by przypomnieć sobie jej ogromny ciężar. Co do pakowania się, Gaze zabierał więcej niepotrzebnych rzeczy niż pospolita kobieta. Wydając z siebie odgłos westchnięcia ruszył w stronę wyjścia. Wszystko wyglądało tak jak kilka lat temu. Nic się nie zmieniło. Sprawdzając telefon postanowił zamówić taksówkę, jednak dostrzegł wtedy kilku nieziemsko przystojnych opalonych mężczyzn z białymi włosami. Jeden z nich nawet wykrzykiwał jego imię trzymając tabliczkę z napisem "Witaj w domu". Gaze uśmiechnął się szeroko podbiegając do nich. Tak dawno ich nie widział, tyle lat minęło.. tak wydorośleli Ci, których pamiętał zza szczeniaków.
Tato! Ikram! Almas! Anan! Bahija! Jak dobrze was widzieć! - Prawie z łzami w oczach uściskał każdego po kolei. Na co wszyscy odpowiedzieli równie optymistycznie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo za nimi tęsknił i jaką pustkę czuł bez nich u boku. Wszyscy skierowali się w stronę dwóch sportowych, drogich samochodów, pytając przy okazji o różnorodne sytuacje, które nastąpiły w życiu chłopaka, który bez przerwy opowiadał jak potoczyło się życie. Oczywiście pomijając elementy takie jak pijaństwo, czy zawarcie paktu. Wszyscy słuchali go z zaciekawieniem, by co jakiś czas dodać coś od siebie. Gaze cieszył się z tego co spotkało go w Lullaby, ale także poczuł żal, że nie było go w tak wielu sytuacjach z rodziną, jednak miał wrażenie, że przez ten wyjazd ich więzi były jeszcze silniejsze. Chociaż warto zwrócić uwagę, jak białowłosy znalazł się w ogóle w mieście magów? Było to coś na rodzaj poświęcenia. Zostało zdecydowane, że jeden z synów musi zostać niezwykłym magiem, dla dobra rodziny. Każda rodzina z niezwykłym czarodziejem była bardzo szanowana, w stopniu wręcz królewskim. Gaze nie chcąc by jego młodsze rodzeństwo cierpiało, zgłosił się za nich, czym także zyskał miano okropnego brata, w oczach Falaka, który chciał wyjechać. Ciemnoskóry jednak wiedział, że dobrze postąpił, nawet jeśli ceną tego będzie niechęć młodszego chłopaka do niego. Był to najtrudniejszy okres w jego życiu, z dala od bliskich i będąc pozostawionemu samemu sobie. Po kilkunastu minutach samochody wjechały za mury ogromnej rezydencji, której wjazd mierzył około kilometr. Gazowi od razu zaświeciły się oczy na ten widok. Wszędzie było jeszcze bardziej zielono niż za jego młodych lat. Dostrzegł nową stajnię, oraz kilka szlachetnie stąpających koni w zagrodach. Ogromne różane ogrody, które pewnie zasadził ojciec, z powodu zachcianek matki. Wszystko było piękne i pełne życia. Nagle przed jego oczami mignęło coś na rodzaj rzeźby. Zaskoczony poszukiwał tajemniczy obiekt wzrokiem. Jego źrenice natychmiastowo się poszerzyły z niedowierzania. Co kilkanaście metrów stało jakieś popiersie, jak zauważył Gaze, przedstawiały one twarze całej rodziny. Ikrama, jako pierwsze, przedstawiony godnie, oraz szlachetnie, rysy prawdziwego władcy, czy dowódcy. Almas, szeroki uśmiech, reprezentujący szczęście i chęć pomocy. Następny był Anan przystojna twarz, charakteryzująca się niezwykłym urokiem, wywoływał wręcz podświadome pożądanie. Falak, gniewny, lecz szlachetny. Także ojciec. Na twarzy Gaza pojawił się szeroki uśmiech, popiersie nawet po części nie odzwierciedlało jego wspaniałości.
- Twój też tutaj powstanie, teraz kiedy znowu mogę ujrzeć twarz mojego ukochanego syna. - Białowłosy usłyszał basowy głos rodziciela, na co jedynie przytaknął z zachwytem głową. Nikt nie kocha swoich dzieci tak mocno jak ten mężczyzna. Gaze był dumny z bycia jego synem, wręcz był przepełniony dumą z posiadania takiego ojca.
- A Bahija? - Spytał po chwili ciemnoskóry rozglądając się i nie mogąc dostrzec nigdzie popiersia siostry.
- Wraz z matką stoją w honorowym miejscu. - Usłyszał Gaze i zrobił zaciekawioną minę. Kiedy wyszedł z samochodu od razu zrozumiał o co chodziło. Dwie rzeźby stały po obu stronach schodów prowadzących do głównego wejścia willi. Młodzieniec uśmiechnął się. Kobiety są niczym delikatne kwiaty tego domu, ostatnią bramą, która pozwala na znalezieniu się w środku tak ważnego dla nas miejsca. Białowłosy bez zastanowienia wbiegł do środka domu, by ujrzeć mnóstwo złotych zdobień, białych kolumn, oraz szerokich półokrągłych okien. Gaze nabrał dużo powietrza w płuca przez nos, by poczuć wspaniały zapach tego miejsca. Wspomnienia same wracały.
- Gaze! Synku! - Mężczyzna wzdrygnął się słysząc ten głos. Odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni, by ujrzeć białoskórą kobietę, o oliwkowych oczach i brązowych włosach. Jak to się stało, że nikt nie jest do niej podobny, oprócz Gaza, osoby, która..
- Matko.. - Odparł starając się ukryć jak najbardziej nienawiść do tej kobiety. Rodzicielka ucałowała chłopaka i przytuliła, zapraszając do salonu. Wszyscy weszli do środka i usiedli koło siebie, na czterech sporych kanapach. Wyczuwalna była ciężka atmosfera, która nie umknęła białowłosemu, który czekał, aż zaczną mówić.
- Skoro wszyscy jesteśmy razem, chciałbym poruszyć kilka spraw. - Odezwał się ojciec, patrząc po swoich synach. - Po pierwsze Ikramie, córka baronowej, uzyskała zgodę od ojca, by wyjść za Ciebie, czego Ci gratuluję. - Gaze spojrzał na brata, który jak zawsze miał obojętny wyraz twarzy. Mimo to chłopak potrafił odczytać szczęście tańczące w postaci iskier w jego oczach. Białowłosy cieszył się jego szczęściem. Jaki trzeba mieć pisany dobry los, by zakochać się w wysoko urodzonej kobiecie, która zadowoli rodzinę. - Chciałbym także przywitać waszego brata, oraz syna, który wrócił po wielu latach nauki i treningu. Gaze, na pewno stałeś się wspaniałym orężem, punktualnie dostawałem wszelkie notki od nauczycieli na Twój temat, jestem dumny z Twoich wyników magicznych. - Wypowiedział się ojciec, a ciemnoskóry westchnął z ulgą, że nie została poruszona kwestia jego ocen. Chociaż się nie dziwił, zostanie magiem, było głównym celem jego istnienia. - Dlatego też czas znaleźć Ci narzeczoną, jak i władającą. - Mężczyzna słysząc to zamarzł. Dopiero co wrócił i już takie plany? Dłonie białowłosego zaczęły drżeć. Co ma teraz zrobić? Jeśli nie zareaguje w tej chwili może już być za późno. Lecz nie czuł się w ogóle gotowy. Chłopak zmarszczył brwi. "Przepraszam ojcze... za bardzo kocham tę kobietę".
- Mam już władającą. - Wszystkie zszokowane oczy skupiły się na białowłosym, który zacisnął pięści. Powstał z miejsca i ze spuszczonym wzrokiem błagał jakiekolwiek bóstwo o jego zbawienie.
- To niedorzeczne. - Gaze usłyszał po chwili matkę. Czemu ta kobieta musi zawsze dodać swoje kilka groszy? Chłopak poczuł jak coraz bardziej się denerwuje.
- Kocham ją.. tak więc ojcze.. - Białowłosy staną na przeciwko rodziciela i ukorzył się przed nim, klękając tuż przed jego stopami, dotykając tym samym czołem ziemi. - Pozwól mi z nią być! - Wykrzyknął po chwili błagalnym tonem. Nie wierzył, że to zrobił. Cała krew odpłynęła z jego głowy. Miał wrażenie, że słabnie. Zaciskając z całym impetem szczęki, miał wrażenie, że odpowiedź nigdy nie przyjdzie. Czas się dłużył, karając jego sumienie, jednak jak już usłyszał słowa ojca, pożałował.
- Nie zgadzam się. - Chłopak zastygł w bezruchu. "Czemu?" Czemu oczekiwał zrozumienia? Co on robi na ziemi korząc się w tej chwili? Jak głupi jest, by nie znać własnego ojca i manipulacji matki? "Pieprzone pieniądze i stanowisko społeczne!"
- Ale ojcze..! - Głos ugrzązł w gardle chłopaka. Chciał protestować, mimo iż miał pustkę w głowie, jak przekonać rodziciela, chciał walczyć. Lecz czemu nie mógł wydusić nawet słowa?
- Chcesz powiedzieć, że wybierasz tę kobietę nad rodzinę? - Odparł dumny mężczyzna. "Nie nie mów tak!" Natłok myśli buntował się w głowie chłopaka. Przegrał w taki sposób? Tak szybko?
- Nie.. nie o to mi chodzi! - Zaprotestował natychmiastowo.
- Znalazłem z matką już idealna kandydatkę dla Ciebie. - Chłopak aż zadrżał na samą myśl i po chwili zobaczył niską i uroczą blond dziewczynę o pełnych głębi niebieskich oczach. Kiedyś zauroczyłby się poprzez pierwsze spojrzenie, teraz nie czuł nic. Soczewki Gaza zaszkliły się i chwilowo straciły jakąkolwiek barwę.
- Witaj Gaze Amun-Ra. - Usłyszał melodyjny głos, do którego poczuł natychmiastową pogardę i obrzydzenie. Wargi białowłosego zaczęły delikatnie drżeć, ukazując szereg białych zębów.
Znalezione obrazy dla zapytania SharrkanTskk.. - Białowłosy  uśmiechnął  się szeroko. Miał wrażenie, że coś w nim pęka. - Wystarczy, że zrobię jej dziecko i dacie mi spokój, prawda? - Gaze powiedział lekceważąco. Ojciec ciemnoskórego spojrzał na niego z niedowierzaniem i uderzył go prosto w twarz. Chłopak zrobił kilka kroków do tyłu pod wpływem impetu uderzenia. Czerwona ciecz zaczęła spływać z jego ust.
Jak mogłeś powiedzieć coś tak haniebnego? - Białowłosy przetarł ręką twarz, na której ukazała się krew. Ojciec widząc nieczuły wzrok Gaza nie potrafił wydusić nawet słowa. - Kim jesteś potworze? - Spytał z żalem, na co mężczyzna spojrzał na rodziciela zaskoczonymi oliwkowymi oczami i wrócił do zdrowych zmysłów.
Wybacz ojcze. - Ukłonił się nisko - Nie wiem co we mnie wstąpiło. - Powiedział po czym przeprosił kobietę, która poświęciła swój czas by przyjść specjalnie do niego. Tłumacząc się bólem głowy odszedł w stronę swojego pokoju, przy okazji zachodząc do łazienki. - Co się z Tobą dzieje? - Białowłosy spojrzał się w lustro, na swoje odbicie, gdzie ujrzał rozciętą wargę. "Jesteś głupcem.." Pomyślał i zjechał na podłogę, ukrywając twarz w dłoniach. Nie wiedział co ma dalej robić. Jak może wybierać między rodziną, a bijącym dla niego sercem? To tak jakby miał zabić innego człowieka, bez którego sam nie ma prawa przetrwać.

< A co u Ciebie się dzieje w tym czasie? :D W następnym opowiadanku Gazuś wraca. <3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz