Nawet jeśli udało nam się wejść do naszej szkoły, to i tak rozdzieliliśmy się w biegu, ponieważ do rozpoczęcia zajęć pozostało raptem dwie minuty, a trzeba było dobiec do właściwych sal. Może i miała krótkie nóżki, ale zmotywowana, potrafiłam dość szybko biec. Tak właśnie przekroczyłam próg sali z chwilą wybicia dzwonka na rozpoczęcie lekcji. Ledwie wpadłam, a zaraz podszedł do mnie mój znajomy z rocznika, trzymający w dłoni butelkę wody. Ten czarnowłosy młodzieniec o piwnych oczach nazywał się Lucas i od czterech miesięcy stanowiliśmy parę taneczną mieszanych stylów, czyli jeszcze przed zapisaniem się do Szkoły Tańca Tori. Zresztą on sam był z Zakonu Vendaval, więc mimo różnic mogliśmy spokojnie wymieniać się poglądami.
- Prawie się spóźniłaś, co się stało? - Zapytał z lekką ciekawością, podając mi wodę, którą ochoczo przyjęłam, by zaraz wziąć spory łyk. Po chwili dodał cicho, się śmiejąc. - Cała jesteś w buraczanym rumieńcu.
- Jakby to ująć... Poznałam dosyć ciekawego panicza - powiedziałam, starając się przestać rumienić. Jeju, to wszystko przez to, że nagle musiał mnie wziąć na ręce, w bardzo podobnym stylu co pan młody trzyma swoją oblubienicę. Na samą myśl, poczerwieniałam jeszcze mocniej. W odpowiedzi Lucas się tylko zaśmiał i poklepał mnie po plecach. Co poradzić, byliśmy przyjaciółmi, co się poznali podczas lekcji tańca kilka lat temu.
- Wziąłem proroczo twoją torbę, nie musisz dziękować - powiedział niby od niechcenia, ale w oczach czaiły mu się ogniki. Pokręciłam głową i teatralnie dygnęłam przed nim w celu odebrania torby.
- Och, dzięki ci panie... Ale buziaka w policzek nie dam - zastrzegłam.
- Fakt, Penny już wystarczająco jest zazdrosna - odparł, udając żal. Penny to była obecna dziewczyna Lucasa, która była trochę, nie, bardzo zazdrosna o swojego ukochanego. Za każdym razem, gdy słyszała o jego wyjściu ze mną na ćwiczenia, dostawała szału. Cóż, zaborcza, ale bardzo ładna. Zaraz jego uśmiech przygasł, a ton głosu stał się poważny. - Ponieważ występujemy, tańcząc osobno, chciałbym życzyć powodzenia. I pamiętaj jedno.
- Tak? - Zapytałam się, słysząc jak jego głos, stał się surowy.