piątek, 20 lipca 2018

Od Hao Do Sorayi

Tak więc to było Lullaby. Ciekawiło mnie, czy faktycznie to będzie tak interesujące miejsce, jak mówili, czy jednak okaże się kolejnym rozczarowaniem. Ech… A mogłem zostać z rodzinką, ale nie. „Musisz się nauczyć więcej o własnej mocy, to będzie dobre przeżycie”. Przecież nie miałem dziesięciu lat, by mi musieli tłumaczyć, po co się chodzi do szkoły! Hmm, od czego by tu zacząć? Tego dnia musiałem tylko się pokazać dyrekcji mojej nowej szkoły i to by było na tyle. Wszystkie moje bagaże powinny były już znajdować się w pokoju w akademiku, więc pozwiedzanie trochę miasta nie stanowiło złego pomysłu.
Jak pomyślałem, tak zrobiłem i od razu ruszyłem przed siebie. Musiałem przyznać, że to naprawdę piękne miasto, nie tylko z wyglądu, ale także piękna była w nim ta serdeczna atmosfera. W większości miast z tak dużą populacją panowało raczej swego rodzaju uczucie ścisku i pośpiechu, a tutaj dało się wyczuć spokojną, przyjazną wręcz aurę. Nawet dusze ludzi, których widziałem, wyglądały lepiej niż mieszkańców innych miast. Były... orzeźwiające.
Miasto okazało się naprawdę zadbane, co zaliczało się do rzadkości; sama kolorystyka wręcz krzyczała, że było czysto i przyjaźnie. Biały, niebieski, zielony... Ludzi się bali ciemniejszych kolorów? A może to przez to, że raczej nie przyjeżdżali tu obcy? Całe miasto można było uznać za jedną wielką rodzinę? Hmm, zapowiadało się ciekawie. Przeszedłem się dalej w głąb miasta, co tylko utwierdziło moje przekonania. Można było powiedzieć, że tu każdy znał każdego. Plotki musiały się tu rozchodzić w błyskawicznym tempie, co warto odnotować i zapamiętać. Naprawdę miło było się znaleźć w miejscu, gdzie panowała wszędzie taka łagodna aura. Nawet taki stereotypowy, poczciwy wujaszek ze straganu żartował sobie z dzieciakami.
Ech… szkoda, że tak piękne uczucia nie mogły trwać chwilę dłużej. Musiałem przyznać jednak, iż te dziewczyny przynajmniej nie starały się ukryć, że się intensywnie na mnie patrzyły. Stały w sklepie spożywczym, przy gazetach, ale znając życie, nie zamierzały raczej nic kupić. Sklep był mały i znajdował się na uboczu, ale w taki upał nie dziwota, że ludzie w nim przesiadywali. Odwróciłem wzrok w ich stronę, na co te zapiszczały. Niech nie okażą się chodzącym plastikiem, proszę… Jednak patrząc na to, ile makijażu na siebie nałożyły, każda po kolei, raczej nie miałem co się łudzić. Skoro i tak nie pozostało mi nic do roboty, to może by się tak lekko pobawić? Uśmiechnąłem się w ich stronę i ruszyłem w tamtym kierunku. Te się lekko wystraszyły, ale także wyglądały na podekscytowane. Nie wiem tylko, czemu musiały być przy tym takie głośne.

Przepraszam, ale jestem tu nowy i może mogłybyście mi trochę opowiedzieć o mieście? – spytałem od razu po tym, jak wszedłem do sklepu. Oczywiście, gdy tylko zadałem pytanie dziewczyny, zaczęły mówić chórem i się wzajemnie przekrzykiwać, czyli zrozumiałem tyle, co nic, a ludzie wokół nas też już mieli ich dosyć. A to dopiero początek rozmowy. Nieważne, jakie miasto, taki chodzący plastik zawsze się znajdzie. Jakie to smutne.
To naprawdę bardzo pomocne, dziękuję. Może teraz opowiecie mi trochę o sobie? – przerwałem im to ciągłe trajkotanie, chcąc przejść do czegoś nowego, choć zapewne równie nudnego. I wiele się nie pomyliłem. Zaczęły opowiadać jedna przez drugą, jakie to są świetne, ile w życiu osiągnęły. Kiedy usłyszałem, jak jedna mówi, że bardzo interesuje się gimnastyką, to myślałem, że zaraz pęknę ze śmiechu. Wystarczyło spojrzeć, by stwierdzić, że to ewidentne kłamstwo. Powinienem był trzymać się roli, ale to już byłaby obraza przyznać jej rację. – Jesteście naprawdę ciekawymi osobami, może powinniśmy się lepiej poznać? – Skończmy już tę bezsensowną farsę. Za kilka minut zapomnieć miałem ich twarze i uzyskać spokój. Czy początek mojego pierwszego dnia w tym mieście miał zacząć się od czegoś takiego? Bardzo chciałem, aby wydarzyło się coś interesującego...
Ktoś tam w górze musiał wtedy wysłuchać mojej prośby, ponieważ faktycznie coś się wydarzyło. Kiedy te dziewczyny miały przejść do kolejnego fascynującego tematu, nagle przez środek naszej małej grupki przeszła sobie jak gdyby nigdy nic jakaś dziewczyna. Nie zwróciłem na nią wtedy większej uwagi, od jakaś dziewczyna postanowiła zdenerwować tę grupkę. Oczywiście z pozytywnym skutkiem, od razu zaczęły na nią “szczekać” ta jednak kompletnie je zignorowała, kiedy chciałem przerwać już tę jednostronną wymianę zdań, dziewczyna skończyła zakupy i odwróciła się w naszym kierunku ze stanowczym wyrazem twarzy i powiedziała.
- Na waszym miejscu bym się tak nie wdzięczyła przed kimś, kto tego nawet nie docenia. Nie widzicie, że on tak naprawdę się z was śmieje? - W tamtej chwili odwołałem wszystko, co pomyślałem o tej dziewczynie. Skupiłem na niej swój wzrok, miała jakieś 170 cm wzrostu, długie czarne włosy, jednak jej skóra była mlecznobiała, co było pięknym kontrastem do jej włosów, które to były niedbale związane czerwoną wstążką. Duże, piękne, czarne oczy i długie rzęsy. Natura także nie była dla niej skąpa, jednak mam wrażenie, że nie obca jest jej gimnastyka. Ubiór nie był jakiś wymyślny, spodenki jeansowe, oraz czarna koszulka, lekko wetknięta w środek, była na nią trochę za duża. Nie mogłem zaprzeczyć, była naprawdę piękną dziewczyną, ale fakt, iż przejrzałą moją małą zabawę był znacznie ważniejszy niż to. Prawda, nie starałem się jakoś wybitnie, ale to nie zmieniało faktu. To miła odmiana, że ktoś się zorientował. Złapała za swoją wodę i ponownie się odezwała.
- Użyjcie swoich szarych komórek. Ten gość… - spojrzała mi prosto w oczy - Udaje zainteresowanie. Bawi się waszym kosztem. Jakie to... smutne. I beznadziejne. - Nie czekając na żadną odpowiedź, wyszła ze sklepu, żegnając się po hiszpańsku. Hahaha, nareszcie coś interesującego!
- Co ta suka sobie myśli?! Nie słuchaj jej, chciała pewnie zwrócić na siebie tylko twoją uwagę! - powiedziała jedna z dziewczyn, dalej z tym uśmieszkiem, prawdopodobnie szykując się do kontynuowania, tej nic niewartej rozmowy. Ehh… tamta dziewczyna miała rację, to smutne…
- Wy naprawdę nie potraficie pojąć prostych rzeczy, nawet kiedy ktoś wam to powie prosto w twarz? Sądziłem, że będę miał przynajmniej trochę rozrywki, ale tylko straciłem na was swój czas. - Skończyłem mówić i wyszedłem ze sklepu, tamta grupka prawdopodobnie nie wiedziała co począć, ale to już nie był mój problem. Szkoda, że nie widziałem, w którą stronę poszła tamta dziewczyna, rozmowa z nią mogłaby być naprawdę interesująca…

Soraya?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz