Wczorajszy trening zakończył się szybciej, niż zakładałam. Violett wyglądała nieswojo i dość szybko mnie zostawiła. Czułam, że coś jest z nią nie tak. Postanowiłam jutro poruszyć ten temat i dowiedzieć się, jaki był powód.
~~~
Ranem jak zwykle wstałam o równej porze. Słońce dawało się we znaki nawet tak wczesną porą dnia, uczynniając powietrze ciężkie i gorące. Po wczorajszym wysiłku nie było u mnie śladu i czułam się znakomicie. Wręcz nosiło mnie, aby zrobić coś więcej. Nie mogłam również zapomnieć o rozmowie z blondynką.
W szkole nie mogłam jej znaleźć. Miałam wrażenie, że albo mnie unika, albo coś się jej stało i w ogóle nie przyszła do szkoły. Zdziwiłam się, że nie mogłam jej odszukać nawet na szkolnym apelu. Moje myśli szybko jednak zostały zajęte przez słowa dyrektora. Zakazał nam samodzielnych treningów magicznych, a do miasta przybyli potężni magowie. Nie mogłam się doczekać, aż ich zobaczę i będę mogła się do nich czegoś dowiedzieć. Przecież tacy ludzie to chodzące księgi mądrości. Tak mi się przynajmniej wydaje.
W końcu nastała długa przerwa. Ostatnim miejscem, w którym ktoś może się ukrywać, wydawał mi się dach szkoły. Było to surowo zabronione, jednak wiedziałam, jak przyjemne może to być.
Nie było dla mnie zaskoczeniem, że Violett faktycznie tam się znajdowała. Entuzjastycznie ją powitałam, jednak dziewczyna wydawała się smutna i unikała mojego wzroku.
- Wybacz mi, ale przeze mnie wczoraj się przemęczyłaś. Przez moją samolubność naraziłam cię na niebezpieczeństwo... To wszystko jest moją winą!
Wykrzyczała, a po jej policzkach powoli spłynęły łzy. Dopiero wtedy zauważyłam, jak opuchnięte ma powieki. Nabrałam powietrza i spojrzałam na jej niespokojną twarz, lekko się uśmiechając.
- Co ty w ogóle wygadujesz? - poczułam chęć przytulenia dziewczyny, jednak tego nie zrobiłam. - Dobrze wiesz, że sama tego chciałam. Poza tym wcale się nie przemęczyłam! Czuje się wyśmienicie.
Blondynka nadal nie mogła się powstrzymać. Złapałam ją za dłoń i mocno zacisnęłam.
- Nie rozumiesz... - szepnęła. - Mogło Ci się coś stać!
Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym żalu, ale i troski. Odsunęłam się minimalnie do tyłu, otwierając nieco szerzej oczy.
Dopiero teraz zrozumiałam, kim dla mnie jest. Pierwszy raz ktoś się o mnie troszczył w ten sposób. Wypuściłam dłoń dziewczyny, aby następnie zawisnąć na jej szyi.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się radośnie.
Violett wyglądała na zdezorientowaną, ale odwzajemniła uścisk. Obiecałam jej, że na drugi raz nie będę się tak przemęczać. Nasze treningi i tak mogły być teraz jedynie siłowe.
Nasze nogi swobodnie zwisały ku ziemi, a wiatr przeczesywał włosy.
- Więc... - zaczęłam nieco skrępowana. - Jesteśmy przyjaciółkami?
Patrzyłam teraz w niebo. Nadal nie do końca pojmowałam, jak można przyjaźnić się z drugim człowiekiem. Dlaczego niektórzy troszczą się bardziej o innych niż o siebie samych? W głębi duszy wiedziałam, że Violett pokaże mi, czym jest ta więź. Kim jest przyjaciel.
~~~
Ranem jak zwykle wstałam o równej porze. Słońce dawało się we znaki nawet tak wczesną porą dnia, uczynniając powietrze ciężkie i gorące. Po wczorajszym wysiłku nie było u mnie śladu i czułam się znakomicie. Wręcz nosiło mnie, aby zrobić coś więcej. Nie mogłam również zapomnieć o rozmowie z blondynką.
W szkole nie mogłam jej znaleźć. Miałam wrażenie, że albo mnie unika, albo coś się jej stało i w ogóle nie przyszła do szkoły. Zdziwiłam się, że nie mogłam jej odszukać nawet na szkolnym apelu. Moje myśli szybko jednak zostały zajęte przez słowa dyrektora. Zakazał nam samodzielnych treningów magicznych, a do miasta przybyli potężni magowie. Nie mogłam się doczekać, aż ich zobaczę i będę mogła się do nich czegoś dowiedzieć. Przecież tacy ludzie to chodzące księgi mądrości. Tak mi się przynajmniej wydaje.
W końcu nastała długa przerwa. Ostatnim miejscem, w którym ktoś może się ukrywać, wydawał mi się dach szkoły. Było to surowo zabronione, jednak wiedziałam, jak przyjemne może to być.
Nie było dla mnie zaskoczeniem, że Violett faktycznie tam się znajdowała. Entuzjastycznie ją powitałam, jednak dziewczyna wydawała się smutna i unikała mojego wzroku.
- Wybacz mi, ale przeze mnie wczoraj się przemęczyłaś. Przez moją samolubność naraziłam cię na niebezpieczeństwo... To wszystko jest moją winą!
Wykrzyczała, a po jej policzkach powoli spłynęły łzy. Dopiero wtedy zauważyłam, jak opuchnięte ma powieki. Nabrałam powietrza i spojrzałam na jej niespokojną twarz, lekko się uśmiechając.
- Co ty w ogóle wygadujesz? - poczułam chęć przytulenia dziewczyny, jednak tego nie zrobiłam. - Dobrze wiesz, że sama tego chciałam. Poza tym wcale się nie przemęczyłam! Czuje się wyśmienicie.
Blondynka nadal nie mogła się powstrzymać. Złapałam ją za dłoń i mocno zacisnęłam.
- Nie rozumiesz... - szepnęła. - Mogło Ci się coś stać!
Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym żalu, ale i troski. Odsunęłam się minimalnie do tyłu, otwierając nieco szerzej oczy.
Dopiero teraz zrozumiałam, kim dla mnie jest. Pierwszy raz ktoś się o mnie troszczył w ten sposób. Wypuściłam dłoń dziewczyny, aby następnie zawisnąć na jej szyi.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się radośnie.
Violett wyglądała na zdezorientowaną, ale odwzajemniła uścisk. Obiecałam jej, że na drugi raz nie będę się tak przemęczać. Nasze treningi i tak mogły być teraz jedynie siłowe.
Nasze nogi swobodnie zwisały ku ziemi, a wiatr przeczesywał włosy.
- Więc... - zaczęłam nieco skrępowana. - Jesteśmy przyjaciółkami?
Patrzyłam teraz w niebo. Nadal nie do końca pojmowałam, jak można przyjaźnić się z drugim człowiekiem. Dlaczego niektórzy troszczą się bardziej o innych niż o siebie samych? W głębi duszy wiedziałam, że Violett pokaże mi, czym jest ta więź. Kim jest przyjaciel.
Violett? : >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz