Spojrzałam na chmury, które powoli się do nas zbliżały. W powietrzu wyczuwałam napięcie przed ulewą.
- Idziemy na pizzę! Ja stawiam. - zaśmiałam się lekko.
Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że blondynka jest nieco zaniepokojona. Potem jednak całkowicie to zignorowałam, twierdząc, że to moje przewidzenia.
Droga do pobliskiej knajpy odbyła się bez większych problemów, pomijając nasze głośne burczenie oraz dziwne spojrzenia przechodniów.
- W końcu! - krzyknęłam entuzjastycznie, wchodząc do środka budynku.
Złożyłyśmy zamówienie i usiadłyśmy przy stoliku umieszczonym na małym skrawku chodniku. W środku było jak dla mnie zbyt wiele ludzi, a póki jeszcze nie padało, mogłyśmy swobodnie się rozsiąść.
Jedzenie znikło tak szybko, jak nam je podano, ale za to nasze brzuchy w końcu były pełne. Violett również przyznała, że bardzo jej smakowało.
- Muszę Ci coś powiedzieć... Ale nie tutaj, chodźmy do łazienki.
Jej nagła propozycja mnie zdziwiła, ale posłusznie wstałam i obie skierowałyśmy do ubikacji.
- Coś się stało? - jej wyraz twarzy wyrażał zaniepokojenie.
- Nie mówiłam Ci tego wcześniej, ale od szkoły ktoś nas śledzi.
Tym razem to ja się zdziwiłam. Niczego nawet nie wyczułam.
- Jedna osoba?
- Nie sądzę. Nie jestem pewna, ale raczej szybko ich nie zgubimy.
Przygryzłam dolną wargę, wyraźnie poważniejąc. Obie wiedziałyśmy, co ostatnimi czasy się wydarzyło i jak niebezpiecznie się zrobiło. Nie miałam tylko pojęcia, dlaczego ktoś miałby nas śledzić.
- To nic. Pobawimy się trochę z nimi. - uśmiechnęłam się i zawinęłam końcówkę kosmyka na własny palec.
- Może powinnyśmy się zgłosić do jakiegoś nauczyciela... - założyła ręce na piersi.
Pomimo postawy nadal wyglądała niewinnie i bezbronnie. Jak ona to robiła?
- Wtedy się wycofają i na pewno się nie dowiemy, kto to jest.
- To jaki masz pomysł? - zapytała.
- Jeszcze nie mam. - wzruszyłam ramionami. - Po prostu chodźmy do parku trochę poćwiczyć. Co ty na to?
- No dobrze... - bardzo wyraźnie zaznaczyła, że nie jest do końca co do tego przekonana.
Powoli, ale pewnie ruszyłyśmy do celu. Nie miałyśmy daleko, ale starałyśmy się iść nieco wolniej. Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że faktycznie mamy ogon.
Nasz obserwator bardzo dobrze znał się na rzeczy. Jego strój nie wzbudzał większych podejrzeń, ale idealnie zakrywał twarz. Również odległość, jaką utrzymywał, pozwalała na wycofanie w razie potrzeby.
Zatrzymałyśmy się na polnej siłowni, która była o tej porze pusta. Nasz prześladowca usiadł niedaleko od nas na ławce, a zaraz potem pojawił się ktoś jeszcze po całkiem innej stronie.
- Jest ich około czterech, może pięciu. Nie wydają się uzbrojeni, ale wyraźnie czegoś od nas oczekują.
Szepnęłam Violett na ucho, cały czas obserwując kątem oka napastników. W pewnym momencie, zanim blondynka zdołała cokolwiek zasugerować, jeden z nich zbliżył się i jedynie wydobył z siebie szyderczy śmiech.
Zacisnęłam pięści gotowa odeprzeć atak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz