< Poprzednie opowiadanie >
Gaze otarł dłońmi twarz, po kilkunastu nieudanych próbach zmrużenia chociaż na chwilę oka. Był zmęczony, jednak wszystko co się dzisiaj stało leżało ciężko na jego sumieniu, nie pozwalając zasnąć. Rezygnując już ze snu wstał, by rozejrzeć się po swoim pokoju. Tak pusto. Nawet się nie rozpakował, nie czuł potrzeby. Tkwiło w nim przekonanie, że to nie tutaj jest jego dom, a gdyby postawił swoje rzeczy, tam gdzie kiedyś, poczułby się jakby naprawdę zrezygnował z ukochanej kobiety. Białowłosy zmarszczył brwi, nie miał bladego pojęcia jak dalej ma postąpić. Stracił w oczach ojca, jakie ma teraz szanse na jego przekonanie? Została mu tylko rozmowa i litość Armakana. Białowłosy upadł na poduszkę zamykając oczy."Oby jutro było lepsze."
*Następnego dnia*
Gaze stał już kilka minut przed pokojem rodziciela, próbując poukładać sobie wszystko w myślach. Bał się i to bardzo. Drżał wręcz ze strachu, że będzie musiał opuścić osobę, którą kocha najbardziej na świecie. Jeszcze niedawno było to dla niego nie do pomyślenia, a teraz nie był już tak pewny, że w ogóle ponownie ją ujrzy.- Przepraszam ojcze, masz chwilę? - Spytał białowłosy wchodząc do pokoju Armakana, gdzie ujrzał swoją matkę, z czego był widocznie niezadowolony. Dobrze wiedział, że jeśli Lilith tutaj zostanie, rozmowa może pójść nie po jego myśli. Na pewno doda swoje dwa grosze, podliczając do tego szczyptę manipulacji, którą dostrzegają tylko Ci, którzy zdają sobie sprawę, jaką jest osobą. Gaze czuł czasami obrzydzenie do samego siebie przez to, że wyglądali tak samo. Charaktery wielorakie, jednak zewnętrznie są jak dwie krople wody. Był czas kiedy białowłosy się za to wręcz nienawidził.
- O co chodzi? - Spytał ojciec kierując pewny siebie wzrok na syna. Czując tak duży napór na swoją osobę, Gaze miał ochotę podkulić ogon i uciec, jednak wyprostował się i znowu otworzył usta, by przemówić.
- Moglibyśmy porozmawiać na osobności? - Zerknął kątem oka na matkę, która delikatnie się uśmiechnęła, poprawiając taktownie włosy, jakby ciesząc się, że ciemnoskóry o niej wspomniał. Ojciec młodzieńca spojrzał na kobietę, która stała dumnie w miejscu, by po chwili się odezwać.
- Masz coś do ukrycia przed swoją ukochaną mamą? - Gaze nie skomentował, jedynie westchnął. Najwyraźniej nie ma innego wyjścia jak tylko mówić przy kobiecie. Spodziewał się, że tak będzie.
- Ponownie chciałbym przeprosić za moje zachowanie. - Odezwał się białowłosy korząc się. Było mu naprawdę wstyd za wczorajsze zachowanie i zdawał sobię sprawę, że stracił w oczach rodziciela, jednak zrobi wszystko by to naprawić, ale w tej chwili są ważniejsze priorytety.
- Wybiłeś już to sobie z głowy? - Ciemnoskóry zacisnął pięści słysząc ponownie Lilith. "Czemu ta kobieta nie może posiedzieć kilku minut z zamkniętą jadaczką?" Znerwicowany w duchu Gaze, nawet nie raczył skierować wzroku w miejsce gdzie stała rozmówczyni. - Czyż tak młoda dama nie rzuciła Ci się w oko? Dobrze wiem, że jest w Twoim typie. - Słysząc przedłużenie ostatnich słów, białowłosy miał ochotę wyrzucić z siebie napływ burzliwych myśli, które wdrapywały mu się na język. "Powiedzieć ojcu co robi matka? Nie.. nie mogę przekładać swojego szczęścia, nad jego." Gaze starał się rozluźnić, gdyż jego mięśnie pod wpływem stresu tak się napięły, że zaczęły drżeć, a to może spowodować negatywne odczucie u głowy domu. Biorąc kilka głębszych wdechów ciemnoskóry przeszedł do sedna.
- Nazywa sie Taiga Mortem. - Białowłosy starał się nie zwracać uwagi na słowa matki. Był tutaj by porozmawiać z Armakanem i to na nim się skupił.
- Córka Waris Mortem? Mag klasy S... - Słysząc to Gaze trochę się zdziwił. Rzeczywiście, czarnowłosa wspominała o swojej matce, jako silnym magu, jednak czy była, aż tak rozpoznawalna, że nawet ojciec chłopaka ją znał? Mężczyzna uznał to jako idealną okazję do przekonania rodziciela, tak więc zbierając sobie wszystkie siły, powiedział jak najbardziej poważnym i przekonującym tonem.
- Ja wiem że Taiga będzie jeszcze silniejsza, przewyższy matkę, a ja jako jej oręż jej w tym pomogę.. - Oznajmił, wykonując przy tym silne machnięcie ręką, które miało oznaczać jego przekonanie do tego co mówi. Był tak bardzo zahipnotyzowany tą rozmową, że jego ciało zaczęło samo przekazywać Armakanowi liczne wiadomości. Mowa ciała czasami zdziała więcej niż słowa. - Pamiętasz jak opowiadałeś mi i przeznaczonym pakcie? To się właśnie stało z nią. - Na twarzy ojca zagościło zaskoczenie, oraz zaciekawienie. Białowłosy odczuł, że jest coraz bliżej przekonania rodziciela. - Jestem w stanie poczuć wszystkie jej emocje, odczuwam ból, którego dozna, niepokój, który zagości w jej umyśle, ale także niezwykłą odwagę. Proszę ojcze, bez dźwięku bicia jej serca mam wrażenie, że także moje ucichło. - Wyszeptał już z żalem ostatnie słowa ciemnoskóry, zaciskając pięści w okolicy klatki piersiowej. Zdał sobie sprawę jaką pustkę czuje. Nie stracił dla dziewczyny tylko głowy, oddał już jej swoje serce i całego siebie.
- A więc to tak.. myślałem ze to mit. - Starszy mężczyzna zamyślił się przykładając dłoń do brody, obserwując przy tym dokładnie syna.
- Nie zmienia to faktu iż Mortem byli wysokiej hierarchii tylko wtedy gdy Waris żyła, teraz są nikim, to nie przystoi. - Słysząc głos kobiety w takim momencie, Gaze poczuł jak zastyga, a krew odchodzi z jego głowy. "Czemu w takim momencie? Muszę szybko coś zrobić!" Chłopak podszedł jeszcze bliżej ojca. Nie obchodził go gniew w stosunku do matki, który został wywołany przez jej słowa. Musiał pamiętaj o Armakanie.
- Ojcze jeśli Taiga zgodzi się za mnie wyjść, obiecuje że jej rodzina znowu odzyska blask! - Powiedział pewnie, nie było to rzucenie słów na wiatr. Wiedział, że kobieta potrzebuje jeszcze czasu, na tak wielkie wydarzenie, jednak nigdy nie był czegoś tak bardzo pewien.
- Wyjść za Ciebie? Kochasz ją tak że chcesz się oświadczyć? - Ciemnoskóry mężczyzna odruchowo spojrzał w stronę matki. Nie mógł już tego ignorować. Wiedział, że nawet jakby chciał to jej nie przekona, jednak będzie walczył.
- Dla niej zrobię wszystko! - Wykrzyknął pewnie, pokazując oblicze, którego nawet jego rodziciel nie znał. Determinacja u Gaza była czymś zwyczajnym, jednak tym razem dało się wyczuć dużo więcej. Wszystkie emocje zaczęły wylewać się z białowłosego.
- Armakanie.. to niedorzeczne. - Stwierdziła z krótkim i ironicznym śmiechem kobieta, szukając pomocy u męża.
- Zamilcz Lilith. - Gaze zaskoczył się takim tonem ojca do matki, co wręcz spowodowało mu niego odruchowe uniesienie kącików ust. - Rozumiem co czujesz do tej kobiety synu, byłem kiedyś nieszczęśliwie zakochany w jej matce.. Wspaniała kobieta, wolała ubogie życie przy mężczyźnie którego kochała niż pieniądze i wysoką hierarchie u mego boku. Jeśli są takie same nie dziwię się, że tak zagorzale o nią walczysz. Jesteś w stanie osiągnąć dużo więcej niż ja. - Białowłosy był zaskoczony że rodziciel mówił takie rzeczy przy swojej żonie. Wyraz twarzy matki też ukazywał jej głębokie zaskoczenie, oraz pożałowanie. Kobieta nie wiedziała co się dzieje, nawet nie wiedziała jak ma się w takiej sytuacji zachować. Słychać było tylko cichy nerwowy śmiech. - A co do Ciebie Lilith dobrze wiem, że zdradzasz mnie od lat, początkowo robiłem wszystko by się Tobie przypodobać, głupio myśląc, że znów mnie pokochasz, ale teraz koniec.. życie dzieci jest najważniejsze, zrobię wszystko by były szczęśliwe. - Powiedział tęgi mężczyzna piorunując żonę wzrokiem i tym samym powodując iż tak upadła na ziemię, ciężko dysząc. Był to dla niej cios, którego się nie spodziewała, tym bardziej w takim momencie. - A teraz synu, spędźmy czas twoje pobytu tutaj w jak najlepszy sposób. - Gaze początkowo wpatrywał się w ojca z niedowierzaniem, jednak mimika jego twarzy już po chwili malowała się szczerą radością. Udało mu się. Nie wierzył w to, a jednak. Cały strach z niego zszedł, pozostawiając ulgę i chęć ujrzenia ponownie ukochanej.
- Dobrze! - Z oczu chłopaka zaczęły płynąc łzy wzruszenia. Gaze niezwłocznie przytulił ojca, dziękując mu przy tym po raz kolejny. Ich zażyłe relacje znowu się zacieśniły.
Kolejne dni płynęły szybko i przyjemnie. Gaze w końcu miał okazje porozmawiać z każdym z jego rodziny. Bracia nadrobili te wszystkie lata, spędzając ze sobą mile czas. Żal mu było jednak tego iż Falak nie pojawił się nawet raz w domu, podczas jego pobytu. Chciał pogodzić się z młodzieńcem, ale jak widać, nie będzie mu to jeszcze dane. Białowłosy oczywiście co jakiś czas patrzył ślepo w mały ekran na którym widniało zdjęcie czarnowłosej, co wywoływało ciepły uśmiech na jego twarzy.
- To ona?! - Usłyszał za sobą wesoły głos, należący do Almasa, który zaczął się zachwycać urodą kobiety. Młodszy brat chciał wiedzieć jak najwięcej o życiu Gaza dlatego też nie odstępował go na krok, przez te kilka dni. Podzielili się swoimi zainteresowaniami, a Almas jak zawsze chciał zobaczyć sztuczki magiczne, więc błagał niejednokrotnie, by przyjechał do rodzinnego domu wraz z Taigą, co mu musiał obiecać.
- Czemu do niej nie zadzwonisz? - Następny w kolejce z pytaniami był Anan. Podrywacz, ale także członek rodziny, któremu Gaze zwierzał się najczęściej. Co prawda był podobny z podejścia do innych do matki, jednakże ciemnoskóry wyczuwał w nim bratnią duszę. Dzięki niemu mężczyzna miał chociaż jedną dziewczynę. Białowłosy również nie omieszkał podpytać się co powinien zrobić, by zadowolić Taigę.
- Chce zrobić jej niespodziankę. - Uśmiechnął się ciemnoskóry, wracając do innych beztroskich tematów.
*Kilka dni później*
Gaze wysiadł z samochodu i spojrzał na ogromne lotnisko. Mimo że rozstawał się znowu z rodziną, na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Martwił się, czy Taiga oby na pewno nie je tylko pizzy i chińczyka z baru obok. Chciał jak najszybciej wrócić i przytulić się do kobiety, po tak ciężkiej i wyczerpującej psychicznie podróży.
- Synu.. Zanim wyjedziesz, chciałbym Ci coś dać. - Powiedział ojciec, podchodząc do Gaza, patrząc mu przy tym w oczy. Zaczął szukać czegoś w kieszonce, po czym wyjął małe zawiniątko. Białowłosy zdezorientowany tym co się dzieje powoli je otworzył i ujrzał tam maleńki pierścionek, z pięknie pobłyskującym diamencie na samym środku. Mężczyzna dobrze wiedział co to jest i nie mógł się nadziwić temu co się dzieje. Najcenniejsza rzecz w życiu jego ojca, zostaje właśnie składana w jego ręce. - To dla Ciebie, za to że pomogłem mi dostrzec prawdę. - Wysoki mężczyzna przyłożył czoło do głowy chłopaka i się uśmiechnął, kładąc przy tym pierścionek babci na jego dłoni.
- Muszę dać jej jeszcze trochę czasu. - Chłopak pokazał szereg białych zębów, ściskając dłoń rodziciela. Pożegnał się ze wszystkimi, próbując nie uronić przy tym nawet łzy. Jednak widząc płaczącego Almasa, wszystko potoczyło się własną drogą. Obiecali do siebie pisać wiadomości co jakiś czas i przygotować kolejne spotkanie. Gazowi brakowało tego rodzinnego ciepła i cieszył się z całego serca, że tu przyjechał i może cieszyć się otwartym związkiem z Taigą. Mężczyzna machając ręką zaczął się oddalać, w stronę samolotu.
- Jak jest uparta, tak jak jej matka, to pewnie odwiedzisz mnie z nią u boku dopiero za kilka lat! - Gaze usłyszał śmiech ojca, na co odpowiedział szerokim uśmiechem.
- Jak powie "tak" to nie zapomnij ją do na przywieźć! - Wykrzyknął jeden z braci, jednak białowłosy postanowił się nie odwracać, wiedział, że jak to zrobi wszystko będzie dla niego jeszcze trudniejsze. Ostatnie kilka dni były naprawdę pouczające i wspaniałe. Lilith nie wychodziła ze swojego pokoju, najprawdopodobniej przeklinając siebie, że mogła tak głupio się zdemaskować, a ojciec? W końcu potrafi szeroko się uśmiechać. Zrozumiał, że całe jego szczęście jest przy dzieciach, dla których teraz obiecał poświęcać jeszcze więcej czasu.
< Taiguś? >
*Parę godzin później*
Białowłosy czując głębokie zmęczenie podróżą cieszył się, że jest w końcu pod drzwiami mieszkania Taigi. Mimo iż był tutaj setki razy, a nawet teraz zaczął tutaj sypiać, czuł jak się stresuje wyjmując klucze z kieszonki. Był ciekawy, czy kobieta jest teraz w domu. Czy nadal na niego czeka? Przełykając ślinę otwierając drzwi, by ujrzeć burze czarnych włosów. Zaskoczony chłopak, automatycznie się uśmiechnął, widząc twarz kobiety, którą kocha. Mimika władającej wyraźnie wskazywała, iż był niezapowiedzianym gościem, co go bardzo rozbawiło. Miał wrażenie, jakby jego serce znowu zaczęło bić.
- Cześć. - Powiedział czule, gdy Taiga owinęła ręce wokół jego szyi i zawiesiła się na nim. Gaze był tak zaskoczony, że aż się cicho zaśmiał i odwzajemnił uścisk, który był wyjątkowo delikatny i pełny uczucia. Ciemnoskóry miał wrażenie, że trzyma w rękach cały swój świat, który jest bardzo kruchy i musi na niego uważać.
- Wróciłeś. - Wyszeptała kobieta, której mięśnie drżały, pod wpływem silnego uścisku. Białowłosy poczuł ciepło na sercu, Taiga rzadko kiedy ukazywała mu swoje prawdziwe uczucia, jednak jak już to robiła, Gaze czuł się jak w niebie.
- Przecież Ci obiecałem, poza tym jakbym mógł nie wrócić, skoro Cię kocham? - Mężczyzna ucałował delikatnie szyję kobiety. Jej skóra była tak delikatna i pachnąca, chłopak poczuł jak jego myśli mętnieją, a ciało porusza się samo. Czy to przez to, że jej tak długo nie widział? Czy może zdawał sobie sprawę, że Taiga też tego pragnie?
- Nie wyjeżdżaj już na tak długo. - Usłyszał uroczy szept, który sprawił, że dostał przyjemnych dreszczy. Kobieta odsunęła twarz od jego ramienia i złożyła czuły pocałunek na ustach białowłosego. Mężczyzna czując jak nie może się już dłużej powstrzymywać, zamknął szybkim ruchem drzwi i łapiąc kobietę za pośladki uniósł ją do góry. Opierając plecy kobiety o pobliską ścianę wsunął sprawnie język do ust kobiety, zasysając przy tym mięsiste wargi Taigi, która zaciskała coraz mocniej uda wokół Gaza. Mężczyzna sprawnie tańczył wokół języka czarnowłosej, pieszcząc przy tym każdy możliwy zakamarek. Odrywając się, by zaczerpnąć powietrza ciemnoskóry zszedł niżej do szyi, oraz obojczyka. Wiedział, że jeśli teraz się nie zatrzyma, to zrobi to z kobietą nawet wbrew jej woli. Skrywając twarz we włosach Taigi próbował się uspokoić. Serce waliło niczym młot, a ciało zaczęło się pocić z podniecenia.
- Tai.. nie mogę już dłużej czekać. - Gaze wręcz wydyszał te słowa, kiedy kobieta przegryzła jego ucho, sprawiając, że wzrok białowłosego spoczął na niej. Zdając sobie sprawę jak w tej chwili wyglądała jego ukochana, stopień podniecenia mężczyzny diametralnie się podniósł ponad przeciętną.
- W takim razie zabierz mnie do łóżka.. - Wyszeptała pokryta rumieńcem kobieta. Mężczyzna zareagował natychmiastowo wpajając się z powrotem w usta kobiety, traktując je jak środek wszechświata. Zerkając co chwilę w bok Gaze trafił do sypialni, gdzie położył Taigę. Szybkim ruchem zrzucił z siebie koszulkę, by nie tracić nawet chwili podczas napawania się pięknym ciałem ukochanej, które zostało odsłonięte równie szybko. Oczom mężczyzny ukazała się czarna koronka. Gaze nie potrafił już trzeźwo myśleć, czuł jedynie głębokie pożądanie, które wzrastało z każdym pocałunkiem. Białowłosy odpiął stanik kobiety i zaczął pieścić jej delikatnie pieścić jej sutki, przegryzając je co jakiś czas. Druga ręka skierowała się ku dolnej partii odzienia, próbując z nich uwolnić ukochaną. Nigdy nie miał okazji zobaczyć Taigi w pełnej okazałości. Chciał zadbać by czarnowłosa czuła ze spotkania jak najwięcej przyjemności, dlatego jego język, dłonie, całe ciało było w ciągłym kontakcie z kobiety. Kiedy wszelkie ubrania zostały zrzucone na ziemię. Gaze oderwał się do kobiety, opierając się na prostych rękach. Wpatrywał się tak prze chwilę. "Piękna" Pomyślał, gdy jego ręka zaczęła pieścić najczulsze miejsce kobiety, a usta muskały blade ciało.
< Taiguś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz