Nie za bardzo wiedziałam, jak odpowiedzieć kobiecie, że starałam się unikać wszelkich walk, ponieważ bałam się kogoś poważnie zranić. Byłam bardzo dobrze wytrenowana pod względem walki wręcz, aż za dobrze. Nie byłam jakoś bardzo silna, ale znałam wiele sztuk walki, co często dawało mi znaczną przewagę nad innymi. Moja magiczna moc nie była jakoś bardzo rozwinięta. Znałam podstawy żywiołu wody, a niedawno dopiero odkryłam w sobie żywioł krwi. Ojciec opowiadał mi wiele o tym żywiole. Według niego istnieje on tylko po to, by niszczyć i siać grozę wśród wrogów. Owszem, krwią mogłam aż za dużo zdziałać.
- Moim podstawowym żywiołem jest woda, a rozwinęła ostatnio na żywioł krwi… - odpowiedziałam, po czym cicho westchnęłam. Nie ukrywam, bardzo mnie bolało to, że rozwijanie tych umiejętności tak wolno i mozolnie mi szło. Miałam duże problemy z tym żywiołem. Jedyne co potrafiłam, to zregenerować czyjeś rany lub swoje. Oraz miałam nieskończoną ilość krwi w żyłach. - A jeśli chodzi o walki, to nie miałam do tej pory się wykazać. Za dużo siedzę w akademiku lub w szkole - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Dużo się uczyłam, ponieważ nie chciałam zawieść braci i rodziców, którzy pokładali we mnie wiele nadziei. Nie wspomniałam jednak, o mojej braku chęci do wszelkich potyczek. Nie czułam się zbyt dobrze z myślą, że mogłabym kogoś nieumyślnie poważnie zranić, mam na myśli złamania (nie mówiąc nawet o tych otwartych złamaniach). Taiga słysząc o moim żywiole, spojrzała na mnie z pewnym zaskoczeniem.
- Wydaje mi się, że to jest potężny żywioł. Którą ścieżkę wybrałaś? - zapytała się czarnowłosa, zwracając swoją uwagę na inną skórzaną kurtkę.
- Ścieżkę walki - odpowiedziałam i zauważyłam kolejną, która była gdzieś wciśnięta między innymi. Przez chwilę się przyglądałam kurtce, ale szybko straciłam zainteresowanie. Nie chciałam kupować nowych ubrań, kiedy w swojej szafie miałam tego aż za dużo. Zdecydowanie za dużo. Nagle poczułam głośne burczenie w brzuchu. Coś szybko zrobiłam się głodna… Aż za szybko.
- Idziemy coś przekąsić? - zaproponowałam niepewnie. Nie chciałam się zbyt bardzo narzucać, jednak ochota na jedzenie nie dawała mi spokoju.
- Już? Przecież niedawno coś jadłyśmy - uniosła jedną brew, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- Znaczy nie teraz, ale za godzinkę? - poprawiłam się. Oczywiście nie chciałam natychmiast iść na kolejny posiłek, ale dopiero za jakiś czas. Miałam coraz większą ochotę na kuchnię japońską.
- No, możemy - odpowiedziała i stanęła przed kolejnym sklepem. Był to sklep z damską odzieżą. Weszłyśmy do środka. Taiga od razu podeszła do jakiś czarnych kurtek, a ja skierowałam się w stronę koszulek. Nagle znalazłam jedną bardzo ciekawą… Czarna z krótkimi rękawami. Spojrzałam na przód ubrania, gdzie były jakieś napisy. Zobaczyłam bardzo znany tekst: “Single”, “Taken”, “B*tch please, I’m fabulous!”. Oczywiście obok dwóch pierwszych były puste kratki, ale pole przy jednym z moich ulubionych tekstów “B*tch please, I’m fabulous!” była zakreślona kratka. Z szerokim uśmiechem na twarzy chwyciłam koszulkę i podeszłam do mojej koleżanki.
- Pasuje do ciebie - zachichotałam się cicho pod nosem. Czarnowłosa odwróciła się w moją stronę, trzymając w jednej ręce kolejną czarną, skórzaną kurtkę.
- Chodzi ci o kolor? - zapytała się, patrząc raz na mnie raz na koszulkę.
- To też - odwróciłam ją przodem do niej. Kobieta lekko przekrzywiła głowę, ale po kilku sekundach się głośno zaśmiała. - I jak? - puściłam w jej stronę oczko.
- Biorę! - klasnęła głośno dłońmi i odłożyła kurtkę. Podałam jej koszulkę, aby mogła pójść i przymierzyć. Poczekałam na nią przed wejściem do przymierzalni. Gdy była już gotowa, poszłyśmy do kasy, aby zapłacić. Okazało się, że koszulka była na przecenie, dzięki temu zaoszczędziła sporo ludli. Gdy tylko wyszłyśmy ze sklepu, podeszły do nas cztery dziewczyny, patrząc najpierw na mnie, a potem na Taigę. Jednak na widok mojej towarzyszki wszystkie zmarszczyły swoje czoło.
- Taiga? - powiedziała jedna z nich. Była rudowłosa i miała brązowe oczy. - Nigdy bym się nie spodziewała, żebyś zadawała się z młodszymi - dodała kpiącym tonem. Uniosłam jedną brew, słysząc słowa tej osoby. Byłam zaskoczona jej zachowaniem. Jak mogła na dzień dobry powiedzieć takie słowa? Za kogo ona się uważała? Zerknęłam na Taigę, która te nieprzyjemnie uwagi najprościej na świecie zignorowała. Kobieta nic nie mówiąc, odwróciła się plecami do dziewczyn i poszła w stronę kolejnego sklepu. Chciałam pójść za nią, ale poczułam na swoim ramieniu dodatkowy ciężar w postaci dłoni jednej z towarzystwa.
- Tak? - odwróciłam, unosząc jedną brew.
- Nie zadawaj się z nią, ona ci tylko faceta odbierze - szepnęła jedna z nich. Westchnęłam cicho i wzruszyłam obojętnie ramionami. - Nie zadawaj się z nieodpowiednimi osobami - dodała wyniosłym tonem.
- To będzie jedynie świadczyło o nim i… - delikatnie uniosłam końcówki ust - sama umiem zdecydować, kto jest odpowiedni, a kto nie jest - zachichotałam się cicho pod nosem i szybkim krokiem dogoniłam Taigę. Nie pytałam się, kim były te irytujące, zapatrzone w sobie przedstawicielki płci pięknej. Nie chciałam poruszać tego tematu. Przez następną godzinę chodziłyśmy po sklepach. W końcu czując wielką ochotę na japońską kuchnię, weszłyśmy do pobliskiej, bardzo dobrej knajpki. Usiadłyśmy przy oknie. Zamówiłyśmy posiłki. Wybrałam zestaw sushi, a Taiga krewetki w tempurze. Kilka minut później do budynku weszły te same dziewczyny, co wcześniej.
- Zignoruj je - oznajmiła czarnowłosa, patrząc uważnie na nie.
- Kto to? - zapytałam się cicho, tak żeby one nie mogły mnie usłyszeć.
- Takie dziewczyny, które ubzdurały sobie, że odbiłam im faceta - odpowiedziała obojętnie. - Właśnie… Nic dzisiaj nie kupiłaś - powiedziała, odwracając swój wzrok na swoje torby w zakupach, a potem na mnie.
- Nie zawsze coś kupuję - westchnęłam cicho. Nie chciałam się przyznać, że po prostu matka by się zirytowała, jakbym nakupowała różnych ubrań, których nie potrzebuję tak naprawdę.
- Jak chcesz - na jej twarzy pojawił się delikatny, ledwo widoczny uśmiech.
- Chciałabym kiedyś zobaczyć twoją i Gaze współpracę podczas walki - oznajmiłam i nagle poczułam czyjąś obecność obok siebie. Była to ta sama rudowłosa wredna suka. Przewróciłam oczami i spojrzałam na Taigę błagająco. Miałam ją zignorować, ale jakby zaczęła znowu mówić różne nieprzyjemne rzeczy o mojej koleżance, to wywaliłabym ją z knajpki.
- To twoja dziewczyna? - zaśmiała się kpiąco i położyła dłoń na mojej głowie, głaszcząc mnie jak kota czy psa. Lubiłam, jak ktoś mi tak robił, jednak nie każdemu na to pozwalałam. W tej grupie osób była właśnie ona. Poczułam w pewnym sensie zdegustowanie. Spojrzałam na nią ostrzegawczo. Domyślałam się, że to pytanie było skierowane do Taigi.
- Możesz z łaski swojej zabrać swoje ręce od moich włosów? Nie każdy lubi bycia głaskanym - poprosiłam, zachowując pozorny spokój. Nie chciałam pokazać to, jak bardzo jej czyn doprowadzał do szewskiej pasji.
- Ah, wybacz, nie wiedziałam - zabrała dłoń gwałtownym ruchem, porównywalnym do reakcji dotknięcia czegoś parzącego. - Taiga… - zaczęła, a w jej oczach pojawiły się łzy. - Jak mogłaś mi to zrobić? Odbiłaś mi faceta i potem go jeszcze rzuciłaś! Jak ty kurwo tak mogłaś?! - wrzasnęła na całą knajpkę. Widziałam, że to wszystko było na pokaz. Łzy nie zawierały ani grama szczerego bólu, a mimika twarzy wskazywała, że wymuszała na sobie wiele ruchów mięśni twarzy. Słaba z niej aktorka. Jednak jej krzyki przyciągały uwagę obecnych na sali osób. Zauważyłam, jak wyciągnęła dłoń w stronę mojej towarzyszki. Tego był już zdecydowanie za dużo. Byłam świadoma, że Taiga bez problemu by sobie poradziła z tą niezmiernie wkurzającą osobą, ale mimo wszystko instynkt kazał mi zareagować. Zatrzymałam jej rękę kilka centymetrów od głowy czarnowłosej.
- Puść mnie wariatko! - wrzasnęła i chciała mnie kopnąć. Bez większych wysiłków zablokowałam jej atak. Odepchnęłam ją od siebie i spojrzałam na nią z pogardą. Nienawidziłam dziewczyn, które nie potrafiły się pogodzić z faktem, że zostały odrzucone przez jakiegoś mężczyznę… W ramach „zemsty” zachowywały się gorzej niż kilkuletnie dzieci, którym zabrano właśnie zabawkę. Dramatyzowały, robiły wszystko, aby ich wybranek do nich wrócił, albo chociażby zwrócił na nie uwagę. A ta przezwyciężyła niemalże wszystkie, a dlaczego? Całkowicie z nieznanych przyczyn podeszła do nas i ni z dupy zaczęła się drzeć… Naprawdę, mogła to zrobić lepiej. Straciłam ochotę na jedzenie na miejscu.
- Możemy zjeść, gdzieś w parku? - zapytałam się już spokojnym tonem.
- Jasne, jest bardzo ładna pogoda - wzruszyła ramionami czarnowłosa i chwyciła swoje zakupy. Podbiegłam do kelnerki, która nas obsługiwała jeszcze kilka minut temu. Poprosiłam ją o spakowanie naszych posiłków na wynos. Idealnie się złożyło, ponieważ właśnie mieli podawać nam do stołu. Nie minęło nawet pięć minut, zanim wróciła ze spakowanymi krewetkami i sushi, umieszczone w plastikowej siatce. Podziękowałyśmy i opuściłyśmy knajpkę. Tak jak postanowiłyśmy, poszłyśmy do pobliskiego parku. Usiadłyśmy wygodnie na trawie pod jakimś dużym drzewem.
- Mogę cię o coś zapytać? - spojrzałam na Taigę, która właśnie wyjmowała swoją porcję.
- Jasne - odpowiedziała obojętnie.
- Jak to się stało, że jesteś z Gaze? W sensie jak się poznaliście? - zapytałam się niepewnie, ale posyłając ciepły uśmiech w stronę mojej rozmówczyni. Byłam ciekawa ich historii. Może dodałaby mi trochę nadziei co do moich relacji z Mobiusem? Nie ukrywam, zaczął mi się bardzo podobać… Chociaż w głębi serca odnosiłam wrażenie, że może się nie udać. Nie byłam zbyt optymistycznie nastawiona do naszej wspólnej przyszłości jako para, bardziej jako przyjaciele, jeśli już. Niestety, serce nie sługa. Nie miałam zbytniego wpływu na to, kto mi się podobał.
Taiga? Sory, że takie nijakie to opowiadanie, ale coś ostatnio nie mam weny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz