Chłopak uniósł głowę i spojrzał na kobietę kątem oka, gdy ta odwróciła się w jego kierunku. Czyli jednak nie chce tak po prostu odejść? Wyraz twarzy mężczyzny zdążył już zelżeć, po sytuacji, która miała przed chwilą miejsce. Kashim naprawdę nienawidził przemocy wobec kobiet i był gotowy zmiażdżyć każdego kto się odważył dopuścić takiej zbrodni. Chłopak był bardzo pewny siebie, dlatego też nie zawahał się ruszyć na przeciwników. Zawsze uważał się za wyjątkowego. Jako dziecko dzięki swojemu talentowi potrafił zrobić prawie wszystko, czego rówieśnicy, jeszcze nie byli wstanie wykonać. Bardziej skomplikowanych czynności, które on miał w małym palcu, które dla nas aktualnie są proste niczym wyjęcie kozy z nosa, ale w młodzieńczych latach mało kto dorównywał mu w łapaniu najprostszych rzeczy. Zaczął myśleć, że jest wyjątkowy, najlepszy, do tego stopnia, że stał się naprawdę próżnym człowiekiem.
- Co do tamtych pieniędzy… Jeśli to nadal aktualne, jednak bym je przyjęła. - Odwróciła się na pięcie w stronę blondyna, z niezręcznym uśmiechem. Kashim natychmiastowo uniósł nieznacznie brew do góry. - Oczywiście wszystko oddam! Co prawda w ratach i nie od razu, ale co do grosza, wszystko zostanie zwrócone. - Mężczyzna westchnął. Prawdą jest co mówią, że kobiety są zmienne, jednak podobał mu się taki obrót spraw. Nie lubił być komuś winny. Dziewczyna zniszczyła telefon z jego powodu, no oczywiście nikt nie kazał jej się tam pchać, jednakże zawsze czuł potrzebę oddania komuś pieniędzy w takich sytuacjach, tym bardziej gdy brał w nich udział.
- Spokojnie nie musisz mi ich oddawać, w końcu to z mojej winy został rozwalony. - Mężczyzna ledwo przecisnął te słowa przez gardło, by nie dodać chamskiej docinki i wyjął portfel, a z niego garść banknotów, które podarował dziewczynie. April natychmiastowo jest przeliczyła i rozwarła szeroko oczy. Przesadził? Wydawało mu się, że to podobna kwota, do tej za którą mogła kupić aktualnie zniszczony telefon dziewczyna.
- Na pewno chcesz mi dać aż tyle? - Spytała niepewnie drapiąc się z tyłu głowy. Kobieta z łatwością mogła za te pieniądze kupić jeden z lepszych delikatnie zużytych komórek. Kashim przewrócił teatralnie oczami.
- Jakbym nie chciał to bym nie dawał. - Warknął zirytowany już tą całą szkopką. Zbyt dużo dobroci z jego strony, jak na jeden dzień. Chłopak miał ochotę już pójść we własną stronę, jednakże widok krwi na ziemi, która należała do poprzednich napastników wywołała w nim nieprzyjemne uczucie. Nie chciał dopuścić ponownie do takiej sytuacji. Jakby teraz ją tutaj zostawił, na pewno potem czułby się winien, gdyby coś jej się stało. - Tutaj obok jest sklep z elektroniką używaną, tani, a przy okazji towar jest w naprawdę dobrym stanie. - Powiedział chowając ręce w głębokich kieszeniach od spodni. Odwrócił przy tym głowę w drugim kierunku, by pod żadnym pozorem nie napotkać wzroku kobiety. Czując silne spojrzenie April na sobie, mężczyzna poczuł się atakowany. "Jeszcze pomyśli, że robię to z dobroci serca!" warknął w myślach i zmuszony przez swoją własną wyobraźnię począł się tłumaczyć. - To niebezpieczna okolica, lepiej byś znowu nie została zaatakowana, więc rusz się i nie marnuj mojego czasu. - Zerknął kątem oka na dziewczynę, która z miłym uśmiechem pokiwała głową i wyszła z zaułka. Znajdowali sie niedaleko ruin północnej części miasta, która została zniszczona niedawno podczas niezwykle silnego magicznego ataku. Teraz zagnieździły się tam same najgorsze typy, które co jakiś czas opuszczają swoje nory, by znaleźć prosty do obrabowania cel. Nie trudno było się domyślić, iż kobieta od razu przykułaby ich uwagę. Tym bardziej z rulonikiem banknotów, który ciągle bezmyślnie trzymała w dłoniach zamiast gdzieś go ukryć. Ile piwa by z tego mieli, albo natkotyków... Czego ludzie nie zrobią by zdobyć takie świństwa. Jakby April im się opierała, nie zdziwiłby się gdyby następnego dnia widział w telewizji wiadomości o zmasakrowanej kobiecie. Kashim nie odzywając się prowadził dziewczynę zrozumiałymi ruchami głowy, za każdym razem, gdy ta odwróciła się w jego kierunku z pytającym wyrazem twarzy. Zaledwie kilka minut później byli na miejscu. Dziewczyna weszła do sklepu elektronicznego, a blondyn usiadł na krawężniku ziewając przy tym. Dłonie chłopaka piekły go nieubłaganie. Efekt uboczny, spowodowany zbyt dużą ilością wyprodukowanych wybuchów. Musi teraz się oszczędzać, albo skończy się gorzej niż zwykłym szczypaniem. Nagle w oczy Kashima rzucił się mały kundel, który patrzył na niego wręcz zawistnym wzrokiem. Chłopak, który z natury nienawidził psów, ponieważ uważał się go nie słuchają, warknął na bezdomnego zwierzaka, który nastawił się na atak. Blondyn uniósł wargę i brew tworząc tym samym najstraszniejszą minę jaką mógł, by nastraszyć bezdomnego kundla. Nie podziałało. Kashim czuł już zirytowanie. "Może tak by go usmażyć? Podobno skośnoocy je jedzą, ciekawe jakby smakował.." Głowę Kandy zaczęły nachodzić różne dziwne myśli. Wstając z miejsca, spowodował że pies zaczął na niego szczekać. Najgorszy typ. Małe, głośne i szybko ujadające.
- Zamkniesz się wreszcie?! - Krzyknął wkurzony już do granic możliwości blondyn, lecz jak można się domyślić to nie podziałało. Zwierzę dalej szczekało na chuligana, z taką nienawiścią, jakby chciało mu uświadomić, że kiedyś zniszczył mu ulubioną zabawkę. - Sam tego chciałeś.. - Fuknął. - Zrobię z Ciebie gulasz! - Mężczyzna zaczął gonić psa w tą i z powrotem. Kundel był szybki i sprytny, przeciskał się z łatwością pod jego nogami, doprowadzają Kashima nawet do wywrotki, co dodatkowo go nakręcało. Kiedy po kilku minutach ubiegania się za ujadającym szpicem, czy czym to tam było, udało mu się go schwytać. Ujrzał jak April wychodzi ze sklepu uśmiechnięta od ucha do ucha, z nowym naborem w ręce. Dziewczyna od razu zamrugała kilkukrotnie i spojrzała pytająco na blondyna.
- Znalazłem go przed chwilą. - Burknął Kanda nie czekając nawet na pytanie. Teraz jak go złapał, uświadomił sobie.. Co ma z nim niby zrobić? Nawet jak nienawidzi psów to nie jest w stanie takowego zjeść. Ma go zabrać do domu? Już przed oczami miał obraz wściekłej matki, która wyrzuca go z kundlem za drzwi.- Nie wiesz, że może mieć właściciela? - Spytał opierając dłonie na biodrach.
- Nie ma obroży i jest brudny, to logiczne że go nie ma. - "W dodatku takiego szczekającego łąjdaka sam bym się pozbył" Dodał w myśli blondyn. Kobieta nagle ucichła i spojrzała się to raz na Kashima to na białego psa, który przez bezdomne życie, był raczej kremowego odcienia. Nie minęło kilka sekund, aż dziewczyna parsknęła śmiechem
- Co Cie tak śmieszy? - Warknął Kanda, marszcząc znacznie brwi. Szydzi sobie z niego?
- Wyglądacie identycznie! - Kobieta, wręcz oparła się o ścianę ze śmiechu, bo nie mogła ustać na równych nogach.
< Wiem, że chujnia na kółkach no ale trzeba żyć. ;x >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz