Starałam się dokładnie sprawdzić rany chłopaka. Wyglądały co prawda na opatrzone, ale z jakiegoś powodu chciałam sama je zobaczyć. Kiedy moje dłonie dotykały jego ciepłego ciała, czułam rozchodzące się w środku nieznane mi dotąd uczcie. Nie potrafiłam tego nawet w jakikolwiek sposób nazwać.
Starałam się robić to delikatnie, tak, jakbym właśnie dotykała coś niezwykle kruchego. A kiedy prawie skończyłam, moim oczom ukazało się kolejne lekkie zadrapanie. Spowodowało ono, że jego do tej pory blond włosy zostały zabawione na jasny odcień rudości. Była to jedynie niewielka plamka.
Ostrożnie wsunęłam palce w jego miękką czuprynę, uprzedzając, iż to rana. Nie czując oporu, pozwoliłam sobie minimalnie przechylić jego głowę w dół, aby ułatwić dostęp do przecięcia.
Wtedy poczułam, że jednak było to zbyt silne, a twarz chłopaka osadziła się na moich piersiach. Zaniemówiłam i nie potrafiłam wykonać żadnego ruchu, czując, jak gorąca skóra chłopaka styka się z moją.
Blondyn głośno przeklął i szybko się wycofał, wyraźnie unikając mojego spojrzenia. Mimo iż trwało to może sekundę, moje serce głośno kołatało, wręcz prosząc o uwolnienie. Również policzki odziały się rażącą czerwienią. Nie czułam jednak wielkiego zakłopotania. No dobra czułam, ale wśród tego pojawiło się również inne uczucie. To samo, które nie potrafię wyjaśnić.
Zaśmiałam się, zakładając luźny kosmyk za ucho. Zrobiłam to zbyt głośno, bo towarzysz posłał nieznane mi spojrzenie. Nie widziałam w nim złości, a jakby chęć wycofania.
Chciałam wypaść przed nim jako niewzruszona i twarda dziewczyna. Wróciłam więc do przepatrywania jego głowy i dokładnie obejrzałam winne wszystkiemu przecięcie, które w gruncie rzeczy wcale nie było niebezpiecznie. Blondyn siedział potulnie i wcale temu nie zaprotestował, co odebrałam, że jednak nie jest zły za wcześniejszą sytuację. Głupio mi było przyznać przed samą sobą, ale w pewien sposób mi się to spodobało.
- Na szczęście to tylko niegroźne zadrapania. – chociaż moje serce nadal świrowało, zdobyłam się na kontrolę własnego głosu.
Siedzący przede mną, tylko wydał z siebie mruknięcie i cicho podziękował. Wciąż unikał mojego wzroku i wydawał się teraz spięty. Nie miałam pojęcia, jak mogłabym to zmienić. Jedyne, na co się wysiliłam to uśmiech.
Powoli robiło się ciemno, a na niebo wkraczał piękny księżyc. Wiatr przegonił wszelkie chmury, a zachodzące słońce pozostawiało na niebie wszelkie odcienie pomarańczy i różu. Spojrzałam jeszcze raz na Kashima, napotykając również jego wzrok. Oboje odwróciliśmy się od siebie jakby sparzeni.
Byłam pewna, że czerwone policzki towarzyszą mi cały czas, przez co było mi jeszcze bardziej głupio.
- Muszę lecieć. – westchnęłam, przypominając sobie, że mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia.
- Gdzie mieszkasz? – zapytał nagle.
Jego ton głosu był spokojny i przyjemny. Chociaż nadal wyglądał jak typowy groźny chłopak.
- W akademiku. – zastanawiałam się, czy moja mimika nie wygląda czasem na zbyt zakłopotaną.
- Odprowadzę cię. – jego krótkie komunikaty brzmiały wręcz jak rozkaz.
Chociaż jedynie na to przytaknęłam i oboje ruszyliśmy bez słowa, w środku czułam coś w stylu radości. Przygryzłam wargę, uśmiechając się pod nosem.
Po drodze niemal w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Jedynie podziwianie księżyca i innych bzdetów przypominało, że mamy kogoś obok. Pomimo ciszy, nie czułam się zbyta lub zakłopotana.
Dotarliśmy do drzwi budynku bardzo szybko.
- Dziękuję. – odwróciłam się tak, aby móc dokładnie widzieć blondyna.
- To nic takiego. – pomimo łagodnego tonu głosu, wydawał się wciąż obojętny.
Patrząc w jego piękne, lecz równie niebezpieczne oczy, miałam ochotę go przytulić. Raczej nie lubiłam bliskości, jednak teraz czułam, że to jedyne czego pragnę. Chłopak tym razem na mnie spojrzał, jakby właśnie zdołał mnie rozgryźć. Moje policzki znów płonęły.
- D-do jutra. – wycedziłam cicho.
Nie czekając dłużej, wparowałam do środka. Moje serce przeżywa ostatnio więcej niż przez te kilkanaście lat.
W pokoju, zamiast robić to, co powinnam, zaszyłam się w łóżku pod kołdrą. Dużo chłopaków mi się podobało i nie ukrywałam nigdy, że raczej szybko się zadłużam w osobie płci przeciwnej. Tym razem nie był to jedynie zwykłe zauroczenie. Ale z drugiej strony Kashim był mi obcy. Nie do końca wiedziałam, jak mogę określić to uczucie. Może powinnam całkowicie je zignorować? Miała wątpliwości co do tego, że chłopak może czuć do mnie to samo. Zakładając, że między nami w ogóle może coś powstać.
Obudził mnie dźwięk budzika. Nie pamiętałam, nawet kiedy zasnęłam. Miałam na sobie ubrania z wczoraj i byłam kompletnie nieprzygotowana.
Dzisiaj miał odbyć się mini festiwal między klasami naszej szkoły. Miał on na celu ukazanie, że nasi uczniowie nie tylko są dobrze wysortowani. Zamysłem było również oderwane od obecnych wydarzeń. Przy okazji mieliśmy mieć okazje poznać nowych nauczycieli. Ja jako przewodnicząca postanowiłam pomóc w organizacji kafejki.
W szkole pojawiłam się na idealną godzinę. Wraz z innymi dziewczynami przygotowałyśmy różne rodzaje ciast, jak i własnoręcznie dekorowane babeczki. Przeprosiłam towarzyszki za spóźnienie, dopiero kiedy wszystko było gotowe, a my same przebrałyśmy się w nieco zbyt słodkie, jak dla mnie stroje.
- Na drugi raz przypomnij mi, żebym się za takie rzeczy nie zabierała. – zasłoniłam twarz dłońmi.
Violett przyszła na chwilę, by zobaczyć, jak mi poszło. Sama miała zaraz pokaz, na którym miała grać na skrzypcach. Oczywiście musiałam ją do go zmusić, ale byłam pewna, że każdemu się spodoba.
- Przecież wszystko jest gotowe. Niepotrzebnie panikujesz. – stwierdziła z uśmiechem i odeszła.
Obiecałam jej, że jeśli mi się uda, to wpadnę. Nie sądziłam jednak, że przyjdzie tyle chętnych osób. Większość byli to uczniowie, którzy przyszli pooglądać słodkie dziewczyny. Zebrane pieniądze miał zostać przeznaczone na schronisko dla zwierząt, więc w gruncie rzeczy wcale mi nie przeszkadzało robienie z siebie słodkiej dziewczynki. Chociaż wcale nie czułam się dobrze w takim wydaniu. Miałam wrażenie, że wyglądam bardziej jak idiotka, aniżeli słodka kotka. Nawet moje sztuczne uszy mnie do tego nie przekonywały.
Z każdą chwilą przybywało osób, które chciały spróbować naszych przekąsek. Starałam się robić wszystko szybko, aby nikt nie musiał czekać zbyt długo. Niestety i do tego się najwyraźniej nie nadawałam, bo wpadłam na kogoś, ledwie ratując ciastko i koszulę ofiary.
- Przepraszam! – spanikowałam, widząc, kim jest ta osoba.
Moje policzki od razu zalała fala czerwoności i jedynie odwróciłam w zakłopotaniu wzrok. Również moje serce znów przybrało na szybkości. Wydawało mi się, że wręcz wszyscy się teraz na nas patrzą.
Kashim? ^^ Naprawdę kocham twój styl pisania * o *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz