Zabrałam brata od Hao z prędkością światła. Chłopak uśmiechał się do niego, a ten odwzajemniał gest. Dziwne. Zazwyczaj mały boi się obcych, zaś jemu Katsu zaproponował wspólną grę. Musiałam uważać, by za bardzo się do niego nie zbliżał. Bóg wie, do czego ten białowłosy osobnik był zdolny. Odsunęłam się z braciszkiem na rękach od Hao, by usiąść na kanapie jak najdalej od niego. Pogłaskałam ciemnowłosego chłopca, uśmiechając się do niego z troską. Przytuliłam go do siebie nagle. Katsuyę i mnie łączy specyficzna więź. Wyjątkowa. Gdyby coś mu się stało, nie wybaczyłabym sobie tego. Spojrzałam na Hao. Patrzył w naszym kierunku.
– A ty czego się tak gapisz?
– Zachowujesz się, jakbym miał ci go ukraść sprzed nosa – powiedział ewidentnie rozbawiony moim zachowaniem.
– Pff… – prychnęła pod nosem. – Że niby TY miałbyś mi zabrać mojego ukochanego skarbu? Proszę cię…
– No mnie też to śmieszy, ale tak się właśnie zachowujesz. Jak masz na imię? – zwrócił się do Katsu.
– Ma na imię Katsuya. Ma problem z wypowiedzeniem swojego imienia. I wcale się tak nie zachowuję. To ty robisz ze mnie dziecko. Nie wiem tylko po co i na co. Tym mnie nie sprowokujesz. – Doskonale wiedziałam, co mogą wywołać moje ostatnie słowa. Mogły zabrzmieć dla niego niczym wyzwanie.
- Haha, po takiej reakcji jeszcze się pytasz po co? Poza tym - spojrzał na mnie wymownie - już mi się chyba troszkę udało, prawda? Więc... - tym razem spojrzał na Katsu - ...w co będziemy grać?
– Co on tu przyniósł… – wzięłam do ręki pudełko. “Kominiarz”, no tak. Pokazałam Hao grę. – Grałeś w to kiedyś? – spytałam mojego gościa.
- Grałem, choć to nie jest popularna gra, miło wiedzieć, że jeszcze ktoś ją docenia.
– Katsu ją uwielbia. Ciągle w to gramy, prawda? – zwróciłam się do braciszka, który uśmiechnął się do mnie.
– Glać! – krzyknął wesoło, po czym zaklaskał swoimi drobnymi łapkami.