wtorek, 13 marca 2018

Od Gaza C.D Taiga

Kolejny przetrwany dzień w szkole. Czyż to nie idealna okazja, na uczczenie ją kieliszeczkiem wódki? Nie? Dla Gaza to właśnie idealna wymówka. Jego wielka popijawa rozpoczęła się już około szesnastej, a kiedy skończyła..?
Niechętne, ociężałe powieki powoli pozwoliły dostać się promieniom słonecznym do oczu białowłosego, który z sykiem zakrył je ręką. Odchylając je po chwili, będąc pewnym, że ta diabelska planeta nie zrobi mu więcej krzywdy, zaczął oglądać sufit. Zwyczajny sufit, czekaj... powinno tam być więcej, rys? śladów jego piłek, którymi wali o ścianę, by wkurzyć gości z piętra wyżej?
Wo! - Wykrzyknął Gaze zrozumiawszy, że nie jest w swoim pokoju, czy też pod jakimś randomowym krzakiem. Zrzucił z siebie koc i zaczął się nerwowo rozglądać, by dostrzec niedaleko siebie prawie nagą kobietę. 
Nie martw się, zawsze się zabezpieczam. - Uśmiechnęła się pod nosem, zakładając białą koszulę. Piękne słowa na powitanie, niczym z romantycznego filmu. To ma być jakiś żart? Spał z nią? Aż tak go wczoraj podniosło? Cholera, nic nie pamiętał. Nie ważne jak mocno wysilał każdą najmniejszą żyłkę w jego głowie, nic nie wracało do tego pustego łba. 
Zabezpieczenia... A miód też lubisz lizać przez słoik? - Gaze podniósł jedną brew, czując jak przy tym jego głowa zaczyna pękać. Kac. Czemu człowiek nie może do niego przywyknąć? Jest taki upierdliwy i nigdy nie pozwala mu trzeźwo myśleć. 
Lubię się bzykać z trzeźwymi. - Odpowiedziała kobieta obojętnie, zapinając koszulę. Gaza przeszyła ulga, nigdy nie miał tendencji do spania z randomowymi laskami. Nie chciałby być ojcem płacącym nie wiadomo jak ogromne alimenty. Nie w tak młodym wieku. - Jesteś z zakonu Horuna? Jeśli nie to nawet nie odpowiadaj, tylko wyłóż kasę na stół za wynajęcie kanapy i wypierdal*aj - Dodała nieznajoma, jakże miło, zanim Gaze zdążył jej odpowiedzieć, siadając w fotelu z kubkiem gorącej i świeżej kawy. Czemu ją to tak interesuje? Czyżby zauważyła, ze chłopak jest bronią? Nie powinna, chyba że naprawdę jest silna, albo poczuła między nimi więź, ale nie uśmiechało mu się być pod komendami burej, lecz seksownej suki. W dodatku w jego mniemaniu, coś takiego jak prawdziwa więź władającego i broni nie istnieje. 
Czemu pytasz? - Zamiast odpowiedzieć rozsiadł się na kanapie. Sprawdzał jej cierpliwość, jej osobowość, był ciekawy z kim ma dokładnie do czynienia. - Jest to jakaś ważna informacja, czy jesteś typem kobiety, która przygarnia pijaków i potem każe im płacić za spanie na jej kanapie? - Zapytał z ironicznym uśmiechem Gaze, który patrzył na coraz bardziej znerwicowany wyraz twarzy swojej rozmówczyni. Czyżby gorszy dzień? Pomyślał rozbawiony białowłosy, który wiedział, że dzień zapowiada się bardzo ciekawie. 
Słuchaj przygłupie. - Kobieta odłożyła filiżankę i wyjęła z kieszeni mały sztylet. - Odpowiedz, albo to maleństwo pozbawi Cię godności, nie lubię się bawić w podchody. - Ton głosu dziewczyny doprowadził Gaza do dreszczy, co go bardzo zaciekawiło. Uniósł kąciki ust i rozłożył dłonie.
No tak szorstko do gościa, jak tak można? - Westchnął niby rozżalony białowłosy, zamykając oczy i tylko jednym co jakiś czas analizując kolejne poczynania rozmówczyni. Dobrze wiedział, co działo się w jej głowie, była wściekła, lecz próbowała to ukryć, miała ochotę go rozszarpać i wywalić ze swojego mieszkania, żałując, że w ogóle wczoraj zwróciła na niego uwagę. Gaze jednak musiał mieć pewność, że kobieta go nie zapomni. Chłopak ujrzał jak nagle ręka nieznajomej się unosi. Chyba żartujesz. Po sekundzie miedzy jego nogami w kanapę wbiła się naga stal. Mężczyzna przełknął ślinę, czując jak krew odchodzi z jego ciała, a on przemienia się w białego człowieka. 
Słuchaj właśnie przez Ciebie rozj*bałam swoją kanapę, bądź tak dobry, uklęknij, przeproś i się stąd wynoś, zanim zrobię coś za co mogę pójść siedzieć. - Kiedy ich spojrzenia się spotkały, białowłosy zastygł. 
Ha.. -  Uśmiechnął się delikatnie i oparł o swoje kolana. Próbował udawać twardego, mimo że był kompletnie przerażony i najchętniej by stamtąd uciekł, ale jego mało kiedy ujawniająca sie duma, na to nie pozwalała. - Jestem Gaze Amun-Ra z Zakonu Haruda, jak już się domyśliłaś, jestem orężem. Nie wiem co sprawiło, że zwróciłaś na mnie uwagę, lecz gratuluję miałaś nosa. - Prychnął chłopak, czując jak kobieta coraz bardziej mu się podoba pod każdym względem, przerażała go, lecz zaraz bardzo pociągała. Nie należał do skromnych osób, wręcz przeciwnie uwielbiał chwałę i uwagę zwróconą w jego kierunku, a teraz znalazł się ktoś, kto to w końcu dostrzegł. Ludzie są ślepi. 
W co się zmieniasz? - Zapytała krótko kobieta, dokładnie przypatrując się białowłosemu, który wyglądał na widocznie zdołowanego. Trafiła w jego czuły punkt, gdyż w postaci broni jest totalnie bezużyteczny.
Dwa nagie ostrza. - Westchnął - Nie możliwe do złamania, precyzyjne cięcie, lekkie, wręcz ruchy władającego nie są w ogóle spowalniane, niesamowicie szybka i doprecyzowana przemiana, lecz.. - Zmrużył oczy. - Są krótkie i niemożliwe byś mogła w jakikolwiek sposób je utrzymać, nie posiadają rękojeści. - Uśmiech z twarzy Gaza natychmiastowo znikł. Przybijało go to, właśnie przez to nigdy nie miał władającego, nie ważne co  rezygnowali bardzo szybko, ich dłonie cierpiały już po kilku sekundach. Był.. bezużyteczny. Zawsze marzył o byciu najlepszym trenował lata w Zakonie, robił wszystko by być jak najsilniejszym, jednak gdy udało mu się w końcu dokonać przemiany. Jego świat się zawalił. To tak jakby ktoś odciął mu skrzydła i mógł tylko pełzać po samym dnie. Pozostawiony na samym dole, bez możliwości znalezienia jakiegokolwiek rozwiązania. 
Ja zdecyduję, czy mi się do czegoś przydasz. - Mężczyzna usłyszał stanowczy głos. Zaskoczony spojrzał na kobietę, która rzuciła w jego stronę pochwą, w której był miecz. - Teraz wstawaj, koniec wylegiwania się, pokażesz na co Cię stać. - Brunetka bez jakiegokolwiek zawahania wyszła z mieszkania, czekając, aż chłopak pójdzie za nią. Białowłosy zaniemówił, przyjrzał się dokładnie orężowi, mimo tego co usłyszała, nadal chce spróbować? Przecież to bez sensu, po co? Jaki jest tego cel? Tak długo leżał na samym dnie, beznadziejny, wyzywany, upokarzany. Nadzieja nie gaśnie. Parsknął do siebie. Gaze nadal jesteś głupi i obyś taki został, tylko to Cie trzyma przy życiu. Chłopak podniósł się i ruszył za jak już zauważył pełną wdzięku kobietą. Po dość męczącym marszu w ciszy, znaleźli się w gęstym lesie otaczającym Lullaby. Tak więc nie blefowała. 
- Tutaj będziemy walczyć. - Oznajmiła kobieta wyjmując ze swojej pochwy coś na rodzaj katany. Chłopak zawahał się początkowo, jednak w końcu dobył swojej broni. 
- Ale wie... - Gaze chciał przemówić, ale ku jego zaskoczeniu brunetka z uśmiechem na ustach skróciła w ciągu ułamka sekundy dystans między nimi na dosłownie metr od niego, wymierzając precyzyjny cios. Zaskoczony mężczyzna, w ostatniej chwili zmienił tor cięcia swoim kolanem, tak by został jedynie draśnięty i chybko odskoczył do tyłu. Szybka i zwinna, umie walczyć. To nie będzie łatwe starcie. - To jest nie fair, nie było startu! - Powiedział drapiąc się z tyłu głowy zakłopotany chłopak, który cichutko się podśmiewał. 
- To nie zabawa. - Kobieta uderzyła srogim głosem prosto w jego uszy. Mężczyzna widząc jej wzrok, wiedział, że koniec z igraszkami. Aura w okolicy Gaza się natychmiastowo zmieniła. Mimika twarzy ukazała niebywałą powagę, a oczy precyzje. Dłonie zacisnęły się delikatnie wokół rękojeści, by reszta ciała mogła błyskawicznie ustawić się w postawie bojowej, napinając przy tym wszystkie mięśnie. Sam jego wzrok przemawiał do kruczowłosej, by rozpoczęła szarżę, a ta ruszyła bez głębszego namysłu.W tym samym momencie w jego kierunku zbliżały się krótkie ostrza, przypominające igły, naładowane elektrycznością. Chłopak pewnie przygotował miecz i obił wszystkie nadchodzące ataki, przy tym odskakując w bok, by utrudnić przeciwniczce celowanie.  
Podobny obraz
Rywalka mimo to ciągle się zbliżała do Gaza, co ujawniało, że jest naprawdę utalentowana. Mężczyzna postanowił się nie powstrzymywać, jednym sprawnym ruchem wykonał szybkie cięcie w stronę oponentki, która zaskoczona tym co się stało stanęła w miejscu. Kilka centymetrów jej długich włosów powoli upadło na trawę. Kobieta dokładnie przyjrzała się Gazowi, który nic nie tłumaczył. Wydłużył ostrze, które posiadał w ręką, tak by sięgnęło kobiety, ale nie spowodowało jej żadnej krzywdy, co było prawie niewykonalne podczas trwającej walki. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, mężczyzna dojrzał w oczach przeciwniczki iskrę. Teraz zaczną się schody. Prawa ręka białowłosego powędrowała do tyłu, a lewa osłaniała jego podbródek. Pozycja z której łatwo przejść do obrony, jak i do ataku. Gaze upewnił się, że kobieta zda sobie sprawę, że nie walczy z nowicjuszem. 
- No to się zabawmy. - Do uszu białowłosego doszedł tylko krótki komunikat. 

<No opisuj ten bolesny, ale pełen doznań pakt :*>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz