Mina dziewczyny po usłyszeniu mojego wywodu nie wyglądała zbyt tęgo. Najwyraźniej średnio jej się to wszystko widziało i nieszczególnie miałą ochotę targać się na tego typu akcje, dlatego natychmiastowo zrypałem się w myślach i zdecydowałem już za chwilę przeprosić blondynkę, powiedzieć, że w sumie to już nic, nic, dopić kawę i wypaść z kawiarenki tak szybko, jak to tylko możliwe.
— Wiesz, nie wiem, czy będę ci w stanie pomóc, jednak pomogę ci — odparła, a ja zmarszczyłem brwi na ten nieco mleczno—miętowy wywód, mało logiczny, mało mówiący, no ale lepszy rydz, niż nic. To chyba znaczyło, że raczej pomoże, prawda? Prawda? — Rozmawiamy ze sobą już od dłuższego czasu — dwa razy po minutce, jak kto woli — więc wypadałoby się przedstawić. Przepraszam za moje zachowanie. Nazywam się Violett Ametarasu, możesz się do mnie zwracać jak ci tylko wygodnie. Miło mi ciebie poznać... — powiedziała cicho, niemrawo, no i tonem, który mogłem już na stałe do niej przypasować, bo najwidoczniej nie była zbytnią entuzjastką. W sumie przynajmniej tyle dobrego, odrobina spokoju zawsze się przyda, szczególnie gdy większość czasu spędza się z rozwrzeszczanymi furiatami, którzy najchętniej człowiekowi by na głowę wleźli i zatańczyli kankana bez większych skrupułów.
Pokiwałem głową, zapamiętując imię. Violett. Jak się człowiek zastanowił, to nawet pasowało do dziewczyny, to trzeba było przyznać. Byle nie zapomnieć, przypisz, jak dźwięk do nutki.
— Ravenis Fjästad, jednak wolę jak mówią do mnie Rav, cała przyjemność po mojej stronie, panienko Violett — odparłem, szczerząc się od ucha do ucha, wystawiając przy okazji dłoń w stronę dziewczyny. — W sumie to raczej ja powinienem przepraszać, pojawiam się znikąd, na dodatek zaczepiam i przyczepiam się jak rzep do psiego ogona, bo trzeba prezent znaleźć, naprawdę przepraszam za zajmowanie czasu, ale jestem aktualnie nieco zdesperowany — zaśmiałem się nerwowo, ręka zadrżała, a ja sam zaczynałem chodzić jak motorynka, bo wszystkie czynniki składały się na dość napiętą atmosferę. A w tym wszystkim dziewczyna.
Oaza spokoju, cisza, kojąca aura normalności, której od dawna mi brakowało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz