sobota, 24 marca 2018
Od Nairy C.D Kashim
— Haa... — Nie wiedziałam czy chłopak bawił się w nałogowego palacza na odwyku, czy miał w sobie coś ze smoka, skoro z jego ust zaczęły wychodzić kłęby dymu, ale dyszał, że aż skóra cierpła od słuchania tego. — W końcu ktoś, kto do czegoś się nadaje w tej bezużytecznej szkole. — Prychnęłam coś niezrozumiałego pod nosem, mimo wszystko, ponieważ to jednak on również się do uczniów tejże placówki musiał zaliczać. Nie wątpiłam, że jest uczniem sportowej brygady, widać w nim było ten zapał, chęć adrenaliny, potrzebę rywalizacji, a najlepiej było to wszystko zjeść poprzez odpowiedni sport.
— To powinno ci uświadomić kim jestem — odpowiedział niespiesznie, ignorując moją wyciągniętą dłoń. Mogłam tylko patrzeć na drobne wybuchy, iskierki pojawiające się wzdłuż opuszków palców chłopaka, po których jedyną pozostałością był aktualnie gęsty, jasny dym. Wyczuwalny w powietrzu nieprzyjemny zapach zaczynał mi uświadamiać z kim miałam do czynienia i w ogóle mi się to nie podobało. Nie szukałam ani wrogów, ani rywali, ani nawet przyjaciół, a w towarzystwie równie "wybuchowej" osoby czułam, że to wszystko się nie mogło dobrze skończyć.
— Przewodniczący Akademii Sportowej "Adelal"? — spytałam niepewnie, zastanawiając się, kiedy wpakowałam się w taką kabałę. Przyciągnęłam dłoń do siebie, jakby chcąc uniknąć jakiekolwiek kontaktu, niepewna, dlaczego w ogóle czuję się tak... cóż, niepewnie? Normalnie w zależności od sytuacji byłam wulkanem energii lub burczącą niewiadomą, a tutaj czułam się jak przy stąpaniu po cienkim lodzie, który zaraz miał się pode mną załamać.
— Ja chcę by ten dzień był jeszcze ciekawszy. — Ten uśmiech praktycznie bolał. Jeszcze tylko nie wiedziałam, czy powstaną po tym siniaki czy zostanie tylko irytujący ból głowy, bo emocje płynęły od chłopaka hurtem, zalewając mnie po trochu, gdy już byłam w stanie skoncentrować się nad czymś innym niż bieg. — Zaciekawiona wspinaczką? — Uniosłam jedną brew, choć musiałam odchrząknąć, zanim odmruknęłam.
— I tak przegrasz. — Uśmiechnęłam się cierpko, przechodząc obok chłopaka i ruszając w stronę skałki wspinaczkowej, bo zapowiadały nam się kolejne zawody, w których nie zamierzałam dać ciała. A może utrzeć nieco nosa chłopaczkowi?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz