Oczywiście chłopaczek, jak się okazało, będący w jakimś tam towarzystwie, nie za bardzo śpieszył się z tym, aby użyczyć mi życiodajnego ognia. Ba, wlókł się niemiłosiernie, jakby jego poczucie czasu całkowicie gdzieś zniknęło. Zastukałem zdenerwowany butem o chodnik.
Korzystając z chwili, przyglądnąłem się dokładniej dziewczynie, z którą rozmawiał owy jegomość, którego nawet nie kojarzyłem. Kobiety zresztą też, nie ma co rozmyślać i owijać w bawełnę. Niskie stworzenie, krótkie, błękitne włoski, czarna parasolka, chociaż nie padało i chłodne, niebieskie oczęta, które zabijały spojrzeniem. No, przynajmniej nie mnie, tylko chłopaka, który był jako tako podobny do dziewczyny. Prawdopodobnie brat. Albo znajomy, tylko wyglądem zbyt zbliżony, mylony z rodzeństwem. Cholera ich wie, w dzisiejszych czasach to wszystko jednak jest możliwe.
Oboje zlustrowaliśmy się wzrokiem, gdy nagle fajka została przypalona, a ja mogłem odejść kawałek z cichym podziękowaniem na ustach, starając się zignorować rozmowę dwóch jednostek, które najwyraźniej, póki co się o coś sprzeczały. Zdecydowanie nie moje sprawy, zdecydowanie należy oddelegować się z myślami i znowu lawirować w niebezpiecznych terenach obejmujących rodzinkę, Oakleya i całą tę niezbyt przyjemną „sielankę”, jak to śmiał określać nasz wspólny znajomy. To znaczy mój znajomy. Nivana najlepszy przyjaciel.
Nie, nie byłem o nich zazdrosny, wcale.
— Trzymaj, mojemu bratu już się nie przyda. — Kobiecy głos wyrwał mnie z krótkiego toku myślowego, a już za chwilę trzymałem w dłoniach instynktownie złapaną zapalniczkę. Chwała instynktowi. Już skończyli rozmawiać? — Wyglądasz jakby cię ciężarówka przejechała — dodała po chwili, na co uniosłem nieco brwi.
— Dzięki — powiedziałem tylko z niemrawym uśmiechem, sam do końca nie wiedząc, jak powinienem zareagować na tego typu uwagę odnoszącą się do mojego wyglądu.
— Nie miałbyś ochoty zrobić sobie wolnego dnia? — spytała już za chwilę, zerkając na mnie kątem oka. Nie ukrywałem zdziwienia, ale jedyne co mogłem, póki co zrobić, to zacząć się zastanawiać, zaciągnąć się papierosem i pokiwać po chwili głową, gdy znaczenie słów do mnie dotarło już tak w stu procentach.
— Czemu by nie? — parsknąłem, bawiąc się zapalniczką, obracając ją w palcach, pstrykając delikatnie krzesiwem. Powiedzmy sobie szczerze, z moim dzisiejszym leniem i wkurwem na wszechświat jakoś nieszczególnie chciało mi się iść jeszcze do tej pierdolonej szkoły i rzępolić na tej bogu ducha winnej wiolonczeli. — A i dzięki za zapalniczkę. — Podniosłem delikatnie sprzęt, wprawiając go przy okazji w delikatne drżenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz