Kobieta widocznie szybko chciała to zakończyć. Była przekonana, że jest to jedno z łatwiejszych zleceń, ale Gaza coś gryzło. Mimo wszystko chciał rozegrać to ostrożnie, jednak instynkt zabójcy obudził się w Taidze, która od dłuższego czasu nie mogła robić nic poza zabawą w wysuwanie i wsuwanie ostrzy z dłoni. Mężczyzna więc nie dziwił się, że tak bardzo była podekscytowana zleceniem. Za każdym razem kiedy Gaze chciał w jakikolwiek sposób delikatnie przygasić gorejący w kobiecie ogień, ta rzucała mu poskramiające spojrzenie, lub karciła go krótkim zdaniem. Nie pozostało mu więc nic jak tylko słuchać, z czasem wręcz stwierdził "Niech się dziewczyna wyszaleje". Wyjątkowo szybko odnaleźli swój cel. Strażnik miał ponad dwa metry i był uzbrojony, tylko tyle mógł stwierdzić oręż, gdyż został wezwany niemal natychmiastowo. Zgrabny, lecz sprecyzowanym ruchem kobieta zaatakowała stwora, który miał na tyle szybką reakcję, że udało mu się tego uniknąć. Mężczyzna przeszedł do głębszej analizy, by ułatwić władającej walkę. "Twarda obrona, na wszystkich kończynach i głowie, musisz celować w brzuch" Poinformował natychmiastowo, by nagle wyczuć kolejnego przeciwnika. Nakazując unik, Gaze znowu poczuł niepokój. "To nie jest zwykły zlecenie" Pomyślał, kiedy przez swoją nieuwagę wróg zaczaił się tuż za plecami władającej. Mężczyzna wiedział, że nie zdąży ostrzec kobiety, jedyne co mógł zrobić, to przemiana. Stając tyłem do cięcia, zdążył wykrzyknąć imię dziewczyny, która ujrzała przeraźliwy widok. Poczuł jak zimny metal przechodzi przez jego plecy, dając przy tym zatrważający ból. Elektryczny atak Taigi dał im trochę czasu, lecz mężczyzna nie chciał tracić czujności. Natychmiastowo owinął dłoń wokół talii kobiety, która była widocznie przerażona jego stanem. Rana była głębsza niż mu się z początku wydawało. Jeśli szybko czegoś nie zrobi, zwyczajnie się tutaj wykrwawi. Z nieba zaczęły cieknąć łzy bogów. Już ich opłakują? Gaze zmarszczył brwi, nie miał zamiaru tak szybko się poddawać.
- Taiga! - Krzyknął białowłosy, jednak kobieta będąca w szoku nie zareagowała. Mężczyzna zacisnął szczękę, jeszcze chwila i nie wyjdą z tej sytuacji żywi. Chciał ochronić władającą, mógł się zmienić, lecz widząc jej stan, wiedział, że sobie sama nie poradzi. Mimowolnie uśmiechnął się delikatnie pod nosem. Więc zależy im na sobie nawzajem, stwierdził dostrzegając przerażenie w jej oczach. Jak mógł dopuścić do sytuacji, gdzie musi tak cierpieć i to jeszcze z jego powodu? Postanowił zrobić to inaczej, krzyk nie jest potrzebny. Przyłożył delikatnie swoje czoło do kobiety. - Taiga... Kocham Cię.. - Wyszeptał, gdy nagle zaszklone oczy spotkały się z jego. Uśmiechnął się szeroko, by dodać czarnowłosej otuchy, której w tej chwili tak potrzebowała. Nie oszukując się, on też teraz tego łaknął. Jednakże nie potrafił ukryć faktu, że drżał ze strachu, lecz nie bał o swoje życie, a kobiety, której właśnie wyznał swoje uczucia. Nie wiedział kiedy to się stało, ani jak. Przywyknął do jej władczych odzywek, traktowania go jak psa, wyraźnie ukazywanej niechęci do niego, lecz potrafił dostrzec w niej też tę uroczą i pragnącą ciepła stronę. - Dlatego nie pozwolę Cie skrzywdzić. - Odparł nadal podtrzymując uprzejmy wyraz twarzy, lecz wtedy jego cała uwaga powróciła na wrogów. - Na trzy padnij.. - Powiedział cicho, tak by tylko ona usłyszała.
- Ale.. - Głos ugrzązł jej w gardle. Mężczyzna zerknął na nią kątem oka i skinął głową, by zwyczajnie go posłuchała. Gaze rozpoczął odliczanie, widząc jak przeciwnicy gotują się do ataku. Przez czas ich rozmowy, zrobiło się ich około dziesięciu. To co chciał zrobić stawało się coraz bardziej ryzykowne, lecz nie miał odwrotu. Kiedy wykrzyczał "Trzy!" Taiga natychmiastowo padła na ziemię, a mężczyzna wydłużył ostrze swojej katany, przy czym zamachnął się z wokół własnej osi by ściąć wszystkie głowy na swojej drodze. Opór był tak duży, że ramię Gaza wyskoczyło z barku, jednak mimo wszystko dociągnął atak do końca, wydając przy tym z siebie głośny krzyk. Nie mógł ani na chwilę odpuścić, albo mu się nie uda. Jego zadaniem była ochrona kobiety i miał zamiar dotrzymać obietnicę, którą złożył podczas paktu. Kiedy broń odzyskała swój naturalny kształt, białowłosy przez utratę krwi upadł na kolana, by wyczuć, jak ostry ból przeszywa nie tylko plecy, ale też jego ramię. Jeden ze strażników rzucił włócznią, która go sięgnęła. Krew zaczęła spływać po jego ręce, by nadać ziemi szkarłatnej barwy. Mężczyzna ciężko dyszał wpatrując się na stojące stwory, części z nich upadła na ziemię jak kukły, reszta była zraniona, lecz niewystarczająco. Zbyt gładki cięcie. Gaze zmarszczył brwi, klnąc na siebie w myślach. "Jak mogłeś do tego doprowadzić głupcze?!".Chciał wstać i wykończyć wroga, jednak nie mógł nawet się podnieść. Jego ciało odmawiało mu posłuszeństwa, dodatkowo gęsty deszcz utrudniał widoczność. Właśnie.. deszcz.
- Taiga. - Wycedził widząc jak kobieta chwyta go za ramię i patrzy z przerażeniem na coraz gorzej wyglądającą ranę na plecach. - Użyj swojej mocy. - Rozkazał natychmiast, lecz Taiga odpowiedziała miną "Nie masz prawa mi rozkazywać." Teraz mężczyzna był chociaż pewny, że kobieta się otrząsnęła, co go niezmiernie cieszyło.
- Jeśli jej użyję, Ciebie też porażę, nie widzisz jak leje? - Zaczęła protestować, szukając jakiegoś innego wyjścia z sytuacji.
- Posłuchaj mnie chociaż raz! - Warknął mężczyzna szarpiąc kobietę zdrową ręką, wpatrując się w nią swoim poważnym wzrokiem. - Dam radę się zmienić w ostrza tylko na chwilę, postaram się zmienić ich konsystencje tak, by nie przepuszczały prądu, rozumiesz? - Patrzył prosto w jej piękne oczy. Nie wiedział czemu dopiero teraz przeszedł go straszny lęk, że widzi je po raz ostatni.
- Co ma znaczy, że się postarasz?! - Akurat teraz musiała doczepić się do szczegółów. W takim stanie Gaze, nie mógł zmienić się na długo, sam nie był pewien, czy w ogóle mu się to uda, a co dopiero mowa o zmianie metalu. Nie miał jednak innego wyjścia.
- Posłuchaj. Uda nam się, tak? - Uśmiechnął się do Taigi, by złożyć po chwili na jej ustach delikatny pocałunek. Na jego twarzy zagościł tymczasowy wyraz mówiący "Wybacz, że w takich okolicznościach". Kobieta zmarszczyła brwi, by następnie uraczyć go jej zdeterminowaną i pełną gniewu osobą. Gaze przygotował się i skupił, by blask jego przemiany, dał znać Taidze, kiedy ma użyć swojej siły. Zmiana w oręż zajęła mu tylko chwilę dłużej, jednak przekonstruowanie się w coś nieprzepuszczającego błyskawic było inną bajką. Mężczyzna dostrzegł tylko jak włosy kobiety zaczynają się elektyzować, by po chwili popieścić go olbrzymim nakładem voltów, jednak trwało to tylko sekundę, gdyż udało mu się w końcu przemienić. Uczucie mimo wszystko nie było ani trochę przyjemne, serce Gaza jakby doświadczyło tego trochę dłużej, najprawdopodobniej by nie wytrzymało. Widząc jak wszystko ucicha, ludzka forma ciemnoskórego sama się ujawniła. Nie mógł nic zrobić, jak tylko wpatrywać się zmęczonym wzrokiem w niebo.
- Gaze! - Usłyszał krzyk kobiety, która wystraszona spojrzała na szkarłatną kałuże, w której znajdował się chłopak. Mimo wszystko mężczyzna odetchnął z ulgą, a na jego twarzy zagościł uśmiech. To już koniec. Ciekawe czy wyjdzie z tego żywo? Jak przez mgłę ujrzał twarz Taigi, która wyglądała jakby wręcz płakała, szarpiąc go przy tym i krzycząc by nie tracił przytomności. Może to jednak deszcz...
- Hej, gdzie moja silna Taiga, która powinna teraz jedynie chrząknąć do mnie, że jestem bezużyteczny? - Zaśmiał się ostatkami sił, a jego oczy zaczynały tracić swą oliwkową barwę, jakby wesoła dusza białowłosego zaczęła je powoli opuszczać, pokazując jak nieczułe jest ciało bez duszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz