Byłem w parku. Szedłem parkową uliczką i próbowałem się uspokoić. Wdech, wydech, Hide, wdech i wydech. Myśl trzeźwo. Może to na prawdę nie była jej wina? Wyglądała na przejętą w sumie... Dobra, nie chce mi się o tym myśleć, bo jeszcze się wkurzę i nie będzie zbyt wesoło. Spojrzałem na zegarek. Wypadałoby wrócić do domu, przecież jutro też jest szkoła, a znając mnie będę siedzieć do 2 w nocy. Aach, te postanowienia noworoczne... Oczywiście wszystkie spełniłem. Czytaj: żadnych. Zwróciłem się w kierunku mojego mieszkania. Nagle ktoś złapał mnie za ramię, a mianowicie białowłosa dziewczyna z wcześniej. Była w... kimonie? WTF? Błagała mnie wręcz, bym poszedł z nią na sesję... Czekaj, zaraz, zaraz... Jaką sesję?! Ja i sesja? Pffff, żart jakiś. Nie jestem modelem ani nic w tym stylu. No, ale dziewczyna tak mnie prosiła i wręcz błagała, że zgodziłem się. To przecież tylko KILKA zdjęć... Białowłosa pisnęła ze szczęścia i pociągnęła mnie na plan zdjęciowy, o ile to się w ogóle tak nazywa. No co? Nie znam się, więc mam prawo się mylić, nie? Jej menadżerka dała mi kimono i wskazała miejsce, gdzie mogę, a raczej muszę się przebrać. Pięknie, kurwa, pięknie... ubrałem na siebie kimono i wyszedłem z tej... przyczepy? Tak na marginesie, baaardzo prestiżowa.
Menadżerka zaprowadziła mnie do dziewczyny, która się uśmiechnęła. No dobra, niech będzie, zrobię to... Waaait... Nie przemyślałem jednego. Czyli będę w jakimś magazynie typu "Bravo Girl" czy coś w tym stylu i będą się mną zachwycać na całej wyspie? Błagam, nie... Podszedłem do dziewczyny i rozpoczęła się sesja...
---
No dobra, było całkiem zabawnie, ale to wciąż nie moja działka. Nie kręci mnie to. Nie nadaję się do tego. Ten make-up, od którego można się udusić, ustawianie aparatu, poza. To nie tak, tak też nie, przesuń się w prawo, w lewo... Bez sensu. To nie dla mnie. Poza tym... Nie uważam się za jakąś fotogeniczną osobę czy coś. Fotograf, przed rozpoczęciem zdjęć, uważnie mi się przyglądał. Tiaaa, włosy i oczy to charakterystyczna część mojej twarzy.... Cyknął nam pierdyliard zdjęć, a potem przebraliśmy się. Menadżerka mi podziękowała i zaproponowała zapłatę, ale jej nie przyjąłem. Po jaką cholerę. Nie moja praca, nie moja kasa. Wolę, by poszło to na jakiś cel charytatywny czy coś. Czekałem na dziewczynę przy drzewie. Parę minut później, Shura podeszła
do mnie, a my skierowaliśmy się do wyjścia z parku.
---
Wyszliśmy z miejskiego obiektu dość szybko. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i obróciła się tak, że stanęła naprzeciwko mnie.
-Dziękuję ci, uratowałeś mnie. Naprawdę nie wiem, jak ci się odwdzięczę. I uwierz mi. Nie miałam nic wspólnego z tym, że ciebie skarcili. Wybacz mi, naprawdę i proszę nie skreślaj mnie. Nie mam znajomych i chcę kogoś poznać...
-Eeech... No dobra, niech będzie. Uwierzę ci...- podrapałem się przy tym po karku.
-Dziękuję ci, naprawdę... Brakuje mi kogoś z kim mogę porozmawiać...-szepnęła.
-Brakuje? Przecież pracujesz w show businessie, otacza się masa osób...
-Tak, otacza mnie tłum ludzi, ale nie ma tam nikogo w kim widzę kogoś znajomego... Wszyscy są to typowe narcyzy, które wyłącznie umieją się chwalić własnym dobrem materialnym....
-Och maj gasz, patrzcie na mojego iphonaaaa! - w tym momencie udałem jakąś pseudo nastolatkę z jej fanów. Shura wybuchła śmiechem.
-Wiesz, że jesteś głupi? Ale zobacz! Mam nowe szpilki!-wypiszczała, unosząc jedną nogę do góry.
-Oj, jestem, jestem, ale ty nie odstajesz- uśmiechnąłem się i zrobiłem gest dłonią typu "prawdziwy włoch"- Bellissimo!
Shura zaśmiała się, po czym wskoczyła mi na plecy, a ja złapałem dziewczynę, podtrzymując jej nogi. Nie ogarniam siebie. Przy innych sie nie otwieram, ale przy niej, czuję się swobodnie...
-Ahoj mój wierny rumaku! Jedźmy do kawiarni!
-Iiihaa! Jednak panienka musi się trzymać, bo jazda na oklep jest baaardzo niebezpieczna- zaśmiałem się przy tym.-Dobrze, dobrze! Jedziemy z tym koksem!-mocno złapała się mnie, oplatając ręce wokół mojej szyi.
---
W kawiarni usiedliśmy przy stoliku obok okna i zamówiliśmy kawę. Dziewczyna wpatrywała się we mnie, przez co czułem się trochę niezręcznie.
-Coś nie tak?
-Co? Nie, nie... Zagapiłam się, wybacz...
-Mówiąc szczerze, to przywykłem do tego.
-Hej, nie chciałam, aby to wyszło na coś niemiłego. Poprostu się zagapiłam... Nie dlatego, że wyglądasz inaczej przecież...-posmutniała.
-Ale ja się wcale nie obrażam, czy coś - uśmiechnąłem się- To nic takiego.
Kelner przyniósł nam nasze kawy, a ja wziąłem łyk tego pysznego, kokosowego napoju. Matko, jak ja kocham kawę.
-Mm, tak w ogóle, to czemu akurat ja? Chodzi mi o poznanie się itp. Mówiłaś, że nie spędzasz zbyt dużo czasu z innymi, fanami czy coś...
-Jako jedyny wystawiłeś do mnie pomocną dłoń... Nie patrzyłeś na mnie jak na gwiazdę, tylko jak na zwykłego człowieka. Dla mnie to ważne... Wiem, że nie zostanę wykorzystana do celów uzyskania przyjaciół z wyższej półki, wiesz chyba o co mi chodzi...-odwróciła wzrok.
-Dziękuję. Myślałem, że to dośc normalne i nic zwykłego nie ma w moim zachowaniu.
-Uwierz mi, nie zdarza się to w ogóle, że ktoś tak mówi... Dlatego proszę, możesz być dla mnie osobą, którą mogę nazwać przyjacielem?-zaczęła bawić się włosami.
-Nie mam dużo przyjaciół, więc czemu nie?- wpiłem swój wzrok w kawę.
-Dziękuję ci... Naprawdę.-uśmiechnęła się, roztrzepując mi włosy, które po tym wyglądały nieziemsko. Wyobraźcie sobie, dwukolorowe włosy rozwalone we wszystkie kierunki. Normalnie bomba. Zaśmiałem się i spojrzałem na dziewczynę. Dziewczyna odstawiła kawę, po czym znowu zaczęła czochrać mi włosy.
-Dawaj! Natapiruję ci je ręką!
-Nieeeeeee! Nope! Nope! Nope! Nope!
-Ja myślę, że to potwierdzenie!-zaśmiała się, rzucając się na mnie. Czochrała mnie baaaaardzo, a moje włosy przypominały miasto po huraganie. Dosłownie. Powinien widnieć obok napis "Do not try this at home". Po chwili dziewczyna ustąpiła, a moje oczy zakrywała gęsta, nieokiełznana czupryna.
-Nic nie widzę- rzuciłem, wyciągając rękę w przód. Serio nic nie widziałem, przysięgam.
Zimne dłonie białowłosej po chwili odgarnęły moje włosy.
-Boże, niczym puszcza amazońska. Może ci nieco je przyciąć? I nie, nie zgolę ciebie na łyso... -zaśmiała się.
-Wieeeeesz, podziękuję. Twoje są o wiele dłuższe, hehehehhe- zrzuciłem, śmiejąc się szyderczo.
-A sio!-zaśmiała się, po czym usadowiła się wygodnie na moich nogach-Fotele nic nie mówią!
-A te mięciutkie?
-Te też się nie udzielają.-zakryła mi usta...
<Shura?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz