piątek, 30 marca 2018

Od Kashima C.D April


Przywykł, ze ludzie zwykli brać jego pieniądze, bez zbędnego gadania. Tak więc zaskoczyło go zachowanie kobiety, która rzucając mu coś na rodzaj porady, ruszyła w swoją stronę. Patrzył w milczeniu za jej sylwetką, która po chwili zniknęła za ruinami budynków. Kashim westchnął ciężko i skrył banknoty do kieszeni. Chyba wolał już je dać kobiecie, gdyż zdawał sobie sprawę, że sam przewali je na totalne pierdoły. Idąc w ślady nieznajomej, mężczyzna ruszył w stronę swojego domu. Jak na ironie losu, był to ten sam kierunek, w którym udała się szatynka. Wątpił by jeszcze kiedyś ją spotkał, jednak jeśli teraz była w stanie mu coś nakazywać, to mogłoby się to zdarzyć po raz kolejny. A tego nie trawi. Trzymał język za zębami tylko dlatego, ze miał styczność z płcią piękną. Wychodząc na ulice, gdzie wyjątkowo nie było wielu ludzi, Kashim począł się rozglądać, jakby chcąc stwierdzić, gdzie teraz ma się udać. Powinien jeszcze zrobić zakupy przed powrotem, by jego rodziciele się nie czepiali. Idąc więc w przeciwnym kierunku niż jego dom, zaczął myśleć o nadchodzących wyborach przewodniczących magicznych szkół. Ciekawiło go czy pozbędzie się w końcu tego haniebnego przydomku, czy nadal z jakiegoś niewiadomego powodu dyrektor będzie nalegał by to on nim został. Co to w ogóle za wybór? Przewodniczącym szczeniak, który nie potrafi zapanować nad własnym temperamentem? Kashim zmarszczył brwi zirytowany. Sama myśl, że będzie musiał kolejne miesiące się z tym męczyć doprowadzała go do białej gorączki. Dyrektor chce przyciągnąć, czy może wręcz przeciwnie odciągnąć potencjalnych uczniów? Chociaż są i tacy, którzy przychodzą tylko by spróbować swoich sił przeciwko uczniom Akademii, w końcu kto by wytrzymał z takim typem jak Kashim. Niewielu, ale już nauczyli się, że nie warto z nim zadzierać, bo raz nikomu więcej kłótni nie jest potrzebnych, a po dwa nie zawsze kończy się do bez jakichkolwiek ran. Blondyn im bliżej był sklepu tym lepiej słyszał jakieś krzyki. Pewnie znowu banda debili bawi się w to, kto rządzi na dzielnicy. Po sytuacji z wcześniej nie miał ochoty więcej nadwyrężać swoich ramion, więc nawet nie ciągnęło go, by wdać się w jakąś bitkę. Kashim miał zamiar zwyczajnie przejść koło uliczki, olewając co się tam dzieje, jednak kiedy to robił, kątem oka dostrzegł coś mu już znajomek. Zatrzymał się. Dostrzegając zgiętą w pół dziewczynę, która wcześniej uratowała mu skórę. Jakby za pomocą pioruna blondyna wypełnił niewyobrażalny gniew. Jak można być takim śmieciem, by rzucać się na kobietę?
Ej frajerzy.. - Krzyknął Kashim, kierując się w stronę łysych palantów. - Wypierdalać stąd jeśli wam życie miłe! - Wrzasnął marszcząc agresywnie brwi i naprężając mięśnie. Mężczyzn było pięciu, do tego zaledwie jeden wyglądał na maga, albo reszta jest zwyczajnie bezużyteczna. Bez wahania Kashim zbliżył się na odległość zaledwie kilku metrów, jeden większy wybuch i zostały by tylko truchła. Sprawę jednak utrudniała kuląca się za nimi kobieta, której chłopak nie chciał skrzywdzić. 
Character:: Katsuki Bakugou
A co ty możesz dzieciaku? Sam stąd spieprzaj, albo też oberwiesz. - Obleśny uśmiech na twarzy grubasa wywołał odruch wymiotny u Kashima, który nie mógł patrzeć na jego mordę i chwytając ją w dłoń, użył eksplozji centralnie przy jego skórze. Głośny rozpaczliwy krzyk rozniósł się po ciemnej uliczce, a masywny mężczyzna wylądował za ziemi, ukrywając spaloną twarz w dłoniach.

Ty skurwielu.. - Towarzysz opryszka spojrzał z niedowierzaniem na wijącego się z bólu kolegę i ruszył z kijem bejsbolowym na blondyna, który przeszywając go morderczym spojrzeniem, wycelował silne kopnięcie prosto w brzuch napastnika. Ten zatrzymał się na nodze Kashima i odbijając się od niej niczym piłka kauczukowa odleciał pod wpływem siły uderzenia do tyłu na kilka metrów, wydalając przez usta swój dzisiejszy obiad. Uczeń Akademii sportowej czując jak jest coraz bardziej zirytowany, zacisnął mocno szczęki, skąd zaczął wydobywać się dym. 
Ostanie ostrzeżenie pierdolone gnidy.. - Z rąk Kashima uszło kilka głośniejszych wybuchów. - Wypierdalać stąd w podskokach, albo zetrę was na miazgę! - Wykrzyczał blondyn nachylając się tak, by było widoczne, że jest gotowy do szarży na przeciwników. Wszystko się w nim gotowało. Nie dopuszczał do krzywdy swoich. Swoich, za dużo powiedziane. Zwyczajnie tych co mu nic nie zawinili, a dodatkowo jest im coś winien.
Wycofujemy się. - Kashim usłyszał głos mężczyzny ukrywającego się na samym tyle. - To nie jest wasz poziom. - Oznajmił odwracając się i idąc w swoim kierunku. Blondyn warknął całą wiązankę przekleństw pod nosem. Najchętniej rozniósłby ich i zostawił tylko proch, jednak musiał pozwolić im odejść, gdyż ramiona już nie wytrzymywały częstotliwości wybuchów jakie w ostatnich godzinach wykorzystał. Patrzył jak zabierają swoich towarzyszy i w popłochu wracali na swoje śmietniki. 
Jak będziesz przyciągać ludzi mojego pokroju, szybko umrzesz. - Warknął nadal wściekle Kashim, gdy odwrócił się do kobiety, która wciąż tkwiła skulona na ziemi. - Hej, już po wszystkim.. słyszysz? - Mruknął, lecz zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak. Kucnął przy dziewczynie dokładnie się jej przyglądając. Mocno zaciśnięte oczy, dały wskazówkę blondynowi, że szatynka odczuwała niebywały ból. Starał się dowiedzieć, co jest kobiecie, jednak ta co jakiś czas zerkała na niego, jakby go nawet nie słyszała. Kashim zacisnął pięści zastanawiając się co może zrobić. Dłonie kobiety drżały, w takim stopniu jakby czegoś się śmiertelnie przestraszyła, czy dostała ataku padaczki. Chłopak chwycił ręce kobiety w swoje , przez co nakazał jej na spojrzenie na jego osobę. Ruchem ust powiedział "Już wszystko dobrze", na tyle wolno by dziewczyna go zrozumiała. Źrenice szatynki delikatnie się poszerzyły z zaskoczenia, po czym można było dostrzec w nich ulgę.
Przestało.. - Wyszeptała cicho patrząc się na Kashima, który od razu puścił jej dłonie. 
Nie jestem, aż takim skurwielem by pozwolić kobiecie cierpieć. - Fuknął do niej, podnosząc się. - Posługujesz się czarną magią z zakonu Rosuto i to skutki uboczne, mam racją? - Uniósł brew przeszywając kobietę zawistnym spojrzeniem. 

< April? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz