— Chodźmy po prezent dla tej ważnej osoby — rzuciła nagle, zwracając na mnie swoją uwagę. Blondynka rozejrzała się po sklepie, po czym zatrzymała wzrok na drzwiach. — Hm... — Tylko na nie wskazała, co było wystarczające, by zrozumieć, że właśnie w tamtym miejscu znajduje się cel naszej podróży. Skinąłem głową, idąc za dziewczyną, nie oszczędzając przy okazji łypania wzrokiem na błyskotki i błyskoteczki, które radośnie odbijały światło słoneczne, leniwie wpadające do pomieszczenia. Oczywiście wtedy, kiedy złośliwe chmury nie decydowały się zakryć gwiazdy.
Za drzwiami znajdowały się schody prowadzące o piętro niżej, piwnica, kto by się spodziewał?
— Witam was. — Ton starszej sprzedawczyni był całkowitym przeciwieństwem tego, co usłyszeliśmy na górze. Może jednak czasem warto zapuścić się w kojarzące się gorzej miejsca?
— Rozejrzyj się tutaj za ozdobą — nakazała, na co niemrawo skinąłem głową, ale jednak ruszyłem do tych wszystkich broszek nie broszek i zacząłem przeglądać je z wyraźnym zagubieniem. — Co powiesz na taką? — Błękitna broszka, kształt kwiatuszka, szkło. — Oczywiście są też inne — dopowiedziała, tak w razie „w”, najwyraźniej. Przejąłem ją od dziewczyny, oglądnąłem dokładnie i koniec końców zmarszczyłem brwi, bo mimo że zapierała dech w piersiach, to nie do końca byłem w stanie dopasować ją do kobiety. Pokręciłem więc głową i znowu ruszyliśmy buszować po półkach.
Nie było tu niczego, co rzucałoby się w oczy i krzyczało, że tak, to ono jest idealnym prezentem, że mnie masz kupić, że to dobry wybór.
No, do momentu, gdy nie nachyliłem się nad ramieniem dziewczyny, by zobaczyć, co przegląda.
— Ważki — mruknąłem pod nosem. — Ważki, ważki, ważki, a może ważki? Lubi te parszywe stworzenia, cholera wie czego — skwitowałem z grymasem, nie dowierzając, że kobieta mogła zachwycać się podłużnymi paskudami. — Tylko nie wiem, błękitna? Fioletowa? Różowa i szmaragdowa w sumie też są ładne. Ty, a może zamiast broszki, to wisiorki, patrz, taki ładny — rzucałem jak katarynka, wskazując na srebrną ważkę z ozdobnymi kamieniami wstawionymi w skrzydełka.
No, przyznaję rację, miały swój urok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz