niedziela, 25 marca 2018

Od April C.D Hideyoshi

Tak więc ruszyliśmy w stronę mieszkania Hide. Chłopak jechał wolno, co bym nie musiała biec truchtem albo stawiać metrowych kroków. Dosyć szybko znaleźliśmy się pod drzwiami. Biało-czerwonowłosy zaprosił mnie do środka. Wszystko było takie… nowoczesne. Nie to, co u mnie. Nie, żeby mi się nie podobało! Wolę określenie, że moja kawalerka przypominająca trochę ogród i w stylu vintage bardziej mi odpowiadała. Czułam się bardziej przytulnie w moim małym mieszkanku. 
- Wow. Nieźle się tu urządziłeś - stwierdziłam, rozglądając się. 
Uzyskując zgodę na rozgoszczenie się, wolnym krokiem przemierzałam każde pomieszczenie. No, oprócz sypialni Hide. Nie przesadzajmy. Hide jakieś pięć minut później stał z drugą parą. Skinęłam głową, biorąc je od niego, po czym opuściliśmy mieszkanie. Z jednej strony cieszyłam się, a z drugiej bałam, no bo hej. Ostatni raz jeździłam na tych ustrojstwach mając jakieś dwanaście lat, a teraz miałam bez mała dwadzieścia. W parku znaleźliśmy się równie szybko, co wcześniej dotarliśmy do mieszkania Hide. Usiadłam na pierwszej lepszej ławce, zdejmując czerwone trampki z błyskawicami po bokach. Patrzyłam podejrzliwie na rolki, kiedy powoli wsuwałam je na nogi. Sznurówki zawiązane, rzepy zapięte, więc można zacząć kabaret. Chwytając się podłokietnika ławki, podniosłam swoje cztery litery. Chwilowa utrata równowagi, machnięcie się, ale nie zaliczyłam drugiego dzisiaj spotkania z ziemią. Głęboki oddech i jedziemy. Po krótkich instrukcjach Hide, jak stawiać kroki, zdecydowałam się spróbować ruszyć z miejsca. Udało się. Potem drugi, małe kiwnięcie na drugą stronę, jednak nadal trzymałam się na nogach. Gdy wolna jazda została już jako tako opanowana, chciałam podjąć ryzyko rozpędzenia się chociaż odrobinkę. I chyba nie był to dobry pomysł. To było tak, jakby moje nogi wyprzedzały tułów, zostawiając go gdzieś z tyłu. Czułam, że upadek jest nieunikniony i zbliża się wielkimi krokami. Oczywiście podejmowałam próbę uratowania się, machając rękami jak opętana, ale najwyraźniej to nic nie dało. Bum. Całe pięćdziesiąt sześć kilogramów mojego cielska wylądowało na ścieżce. Leżałam plackiem, wybuchając po chwili gromkim śmiechem, bo jak by to nie bolało, musiało wyglądać naprawdę komicznie.

<Hide?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz