sobota, 24 marca 2018

Od Taigi C.D Gaze


Naburmuszyłam policzki, co najmniej jakby zapytał mnie o coś wyjątkowo niestosownego. Odwróciłam na chwilę wzrok, czując rumieńce na policzkach. Niby pocałunek to nic takiego, przecież nie miał to być pierwszy, ani też pewnie nie ostatni raz, kiedy jego usta stykają się z moimi. Mimo wszystko poczułam dziwne mrowienie.
- Jeszcze czego, na takie rzeczy to trzeba sobie zasłużyć baranie - Skrzyżowałam dłonie na piersi, zasłaniając twarz czarnymi włosami.
- Zrobiłem Ci śniadanie - Poczułam, jak dźga mnie między żebra, zmuszając tym samy, abym spojrzała na jego zadowoloną twarz. Uśmiechał się do mnie od ucha do ucha. Przyzwyczaiłam się do tego. Do jego uśmiechu, głupich pytań, tego, jak pokazuje, że mu zależy. Nawet jeśli nie zaczynałam tematu ostatniego zlecenia, to miałam poczucie, że był świadomy tych słów, a nawet wypowiadał je w pełni świadomości, a nie w chwili uniesienia.
- I było dobre, ale to nie wystarczy - Przyłożyłam palec do jego czoła, odpychając go od siebie, pokazując przy tym koniuszek języka. Wrócił do swojej poprzedniej pozy, narzekając teraz nie tylko na szkołę, ale i po części na mnie - Jeszcze słowo, a będziesz mi wszystkie buty pastować, a mam ich trochę - Ostrzegłam, wyciągając z torby kawałek jabłka. Niewielkim nożykiem przecięłam je na pół.
- Wiem, nie mam gdzie swoich trzymać - Na ten krótki komentarz i cichy śmiech przewróciłam oczami. Starałam się nie być dla niego taką zołzą jak na początku, aczkolwiek to nie zmienia faktu, że nadal mogę go wywalić przez balkon. Podłożyłam mu pod nos kawałek owocu, który ociekał sokiem.
- Masz - Mruknęłam, wgryzając się w swoją połówkę. Najpierw spojrzał na moją twarz, a później z uśmiechem odebrał swoją część. Chcąc wycofać dłoń, poczułam opór. Trzymał mnie wolną dłonią, aby po chwili, włożyć jeden z mych palców do swoich ust. Poczułam ciepły i wilgotny język na opuszku palca. Manewrował nim powoli, ale przy tym stanowczo. Robiąc to, moja wyobraźnia zrobiła swoje. Przed oczami miałam sytuację, gdy leżeliśmy w łóżku, a jego głowa znajdowała się między udami, wykonując dokładnie te same ruchy co teraz. Przygryzłam dolną wargę, gdy przyjemne ciepło oblało całe me ciało.
- Miałaś sok od jabłka - Wyjaśnił krótko, gdy oderwał się od dłoni i jak gdyby nigdy nic zajął jedzeniem.
- Jesteś debilem - Burknęłam, jedząc swoje jabłko, przy akompaniamencie chichotu.
Do końca przerwy rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. O sprawach mieszkalnych, o obiedzie, o następnych zleceniach, ale także i o tym, dlaczego akurat takie Akademie, a nie inne.
- Nie czekaj na mnie, muszę zostać dłużej, mam dodatkową matmę - Westchnęłam, przeciągając się. Nigdy mi ten przedmiot nie wchodził do głowy, dlatego niechętnie, a zarazem chętnie korzystałam z możliwości dodatkowych zajęć z owego przedmiotu.

- No dobrze - Skinął głową. W momencie rozejścia się złapałam go za rękę. Stanęłam na palcach, aby móc dosięgnąć ustami do jego policzka. Nie dodając nic więcej, poszłam w kierunku swojej uczelni. Czułam, że stojąc przy nim dłużej, pocałowałby mnie z moją czy też bez mojej zgody.

Siedziałam w klasie z nosem w książce od matmy, kiedy ktoś naprzeciwko mnie chrząknął. Spodziewałam się kogoś z mojej klasy, ale ku mojemu zdziwieniu siedział tam Gaze, na dodatek opierał się o moją ławkę, patrząc mi prosto w oczy. Spojrzałam na niego jak na ostatniego debila.

- Mogę wiedzieć. co Ty tutaj robisz? - Podniosłam jedną brew.
- Korzystam z dodatkowych zajęć - Odsunął dłoń od ust, aby pokazać miły uśmiech.
- Nie możesz tutaj być - Westchnęłam - Idź, bo oboje będziemy mieć problemy. Dam Ci notatki w domu - Machnęłam na niego dłonią.
- Mmm nie, zostanę - Spojrzałam na całą klasę, nie było zbyt wielu uczniów i każdy pochłonięty był liczbami i szukaniem "x". - Mam spore zaległości.... - Nim zdążył dokończyć zdanie, złapałam go za złoty łańcuch, robiący za jego wisiorek. Przyciągając do siebie, złączyłam nasze usta w pocałunku. Nawet jeśli ruch był gwałtowny to sam pocałunek już nie. Delikatnie badałam jego wargi, aby po chwili pozwolić na spotkanie się naszych języków. Nie był zachłanny, a tym bardziej brutalny. Stopniowo penetrował zakamarki moich ust, bacząc na to, abym nie udusiła się jego językiem. Było przyjemnie. Nawet nie zdałam sobie sprawy, kiedy moja dłoń ze złota przeszła na ciepły i gładki policzek. Oderwałam się od niego, oblizując górną wargę.
- A teraz idź do domu - Wyszeptałam szybko, wracając wzrokiem do wzorów matematycznych.

Gaze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz